niedziela, 13 sierpnia 2023

Pierwszy ślub, na który przyjdą moje dzieci, będzie ślubem dwóch kobiet. Oto czego, mam nadzieję, się nauczą.


Artykuł Outreach od Kathleen Bonnette jest adiunktem teologii na Uniwersytecie Georgetown. Bliska przyjaciółka wchodzi w związek małżeński. Razem dorastaliśmy, przemierzając życiowe wzloty i upadki, czasem tracąc kontakt, ale nigdy nie tracąc tego więzi, który nas łączy.

Ona wychowywała się jako katoliczka, a ja jako ewangelicka protestantka, która ostatecznie przeszła na katolicyzm. Jednak ona stopniowo oddaliła się od Kościoła. Lata teologii zakorzenionej w patriarchacie okazały się zbyt trudne do zaakceptowania, gdy zaczęła dostrzegać swoje przyciąganie do osób tej samej płci. Kościół, który określa jej sposób miłości jako "wewnętrznie zaburzony", nie mógł jej zaoferować nadziei.

W miarę przygotowań do jej nadchodzącego ślubu, zdaję sobie sprawę, że będzie to pierwsze doświadczenie moich dzieci uczestniczących w ślubie, na którym będą brać udział.

W wieku dziesięciu, ośmiu i sześciu lat po raz pierwszy będą świadkami, jak dwoje ludzi obiecuje sobie miłość i wsparcie bez zastrzeżeń, pozwalając swojemu związkowi pielęgnować innych w swojej społeczności. Chociaż małżeństwo mojej przyjaciółki nie będzie uznawane przez Kościół za sakrament, mam nadzieję, że moje dzieci znajdą tam obecność Boga.

Chcę nauczyć moje dzieci, że miłość Boga to energia, która trzyma i podtrzymuje świat we wszystkich jego niuansach. Podczas gdy nawigujemy przez życie, możemy wybierać między tkwieniem w naszych ideologiach a otwarciem się na łaskę przekształcającego spotkania z tymi, którzy zostali oznaczeni jako "inni".

W moim własnym rozeznaniu zdałem sobie sprawę, że gdybym miała spotkać Jezusa, wolałbym wyjaśnić moje wysiłki na rzecz włączania i potwierdzania, niż tłumaczyć działania, które są wykluczające i szkodliwe. Nie chcę być jak ci, którzy sprawili, że Jezus "zasmucił się ich zatwardziałością serca" (Mk. 3), bo trzymali się określonego dogmatu kosztem dobrostanu swojego bliźniego.

Zbyt często obstajemy przy tym, co uważamy za właściwe, unikając złożoności moralnego życia, która może być odkrywana poprzez spotkanie z naszymi sąsiadami. Jezus mówi nam, że dobry drzewo wyda dobre owoce (Mt 7,17-20), ale jeśli osąd, który wyrażają katolicy heteroseksualni wobec swoich LGBTQ sąsiadów, odsuwa tych sąsiadów od społeczności i skłania ku nienawiści do siebie (a nawet ku samookaleczaniu i samobójstwa), to drzewo wydaje złe owoce.

Kardynał Robert W. McElroy z San Diego napisał niedawno w czasopiśmie America, że to "demoniczna tajemnica ludzkiej duszy, dlaczego tylu ludzi żywi głębokie i visceralne wrogości wobec członków społeczności LGBTQ. Głównym świadectwem Kościoła w obliczu tej bigoterii powinno być przyjęcie, a nie dystansowanie się czy potępienie".

Podtrzymuję potrzebę przyjęcia, ale nie jestem pewien, czy ta wrogość jest tak tajemnicza. Gdy katolicy heteroseksualni słyszą raz za razem, że "ci" ludzie są niegodni sakramentów, to tworzy mentalność dualistyczną, która oddziela nas, "dobrych", od nich. Chcę uniknąć przekazywania tego przesłania moim dzieciom dla dobra ich formacji moralnej, a także aby zapewnić im, że są kochani bezwarunkowo.

Nie neguję obowiązku Kościoła głoszenia na temat etyki seksualnej czy płciowej, a dokładniej na temat sakramentu małżeństwa, ale życie katolików LGBTQ nie musi dominować w dyskursie katolików świeckich. Jako heteroseksualna kobieta nie muszę kształtować swojego sumienia wokół tego, co jest dobre w odniesieniu do osób LGBTQ. To między nimi a Bogiem.

Dezaprobata lub pogarda byłaby dowodem mojej własnej podatności na oskarżającego i oceniającego "złego ducha", przed którym Papież Franciszek ostrzega w swojej książce "Let Us Dream". Takie odpowiedzi wobec osób, które przeżywają życie inaczej niż ja, nie odzwierciedlają zapraszającej i ekspansywnej miłości Boga.

I choć ten tekst nie ma na celu komentowania nauczania Kościoła, warto zauważyć, że pomimo całego odwoływania się Kościoła do "prawa naturalnego", uczymy się, że natura rzadko istnieje w postaci binarnej. Naturę cechuje płynność i dynamika.

Sprzeciw wobec małżeństw osób tej samej płci i deprecjonowanie doświadczenia LGBTQ w Kościele katolickim wydaje się czasem bardziej ideologiczne niż naturalne. Być może dlatego wielu w Kościele odnosi sukces w utrzymaniu oddzielania społeczności LGBTQ. Kiedy absolutyzujemy coś, co nie jest autentyczną rzeczywistością, nasze wysiłki ewangelizacyjne mogą stać się fałszywe i niebezpieczne.

Gdy będziemy obserwować ślub mojej przyjaciółki, chcę, aby moje dzieci zobaczyły, że "inni" mają takie samo prawo do obrazu Boga, jak my. Gdy zostanę postawiona przed nieuniknionymi pytaniami dotyczącymi różnic między tymi partnerami a moim mężem i mną, zwrócę uwagę na podobieństwa. Oni się kochają, tak jak my. Nauka moich dzieci patrzenia na te podobieństwa, zamiast utrzymywania sztywnych dychotomii, pomaga im uczestniczyć w myśleniu zarówno/jak również - w jedności w różnorodności - co sprawia, że jesteśmy naprawdę katolickimi.

Będę świętować ślub mojej przyjaciółki z moimi dziećmi, ponieważ jej wybór miłości dla swojej partnerki i nasz wybór miłości do nich jednoczą nas wszystkich w pięknych konturach Bożej niewzruszonej wiecznej miłości.

Święty Augustyn, który rozpoznaje, że zwyczaje kulturowe powinny zmieniać się w czasie, aby zgodzić się z wieczną miłością Boga, kiedyś zdefiniował miłość jako wolę, aby ktoś "był dokładnie taki, jaki jest". Parafrza tego pomysłu Hannah Arendt jest dobrym punktem wyjścia do właściwego relacjonowania się z innymi: "Chcę, abyś był". Twoje istnienie jest dobre, twoje doświadczenie cenne.

Będę świętować ślub mojej przyjaciółki z moimi dziećmi, ponieważ jej wybór miłości dla swojego partnera i nasz wybór miłości do nich jednoczą nas wszystkich w pięknych konturach Bożej niewzruszonej wiecznej miłości. Przypomina nam to, że paradygmaty wykluczania są antytezą Ewangelii i że miłość (to znaczy Bóg) zakłóca wszelkie dualizmy i zbiera wszystkich razem w Ciele Chrystusa.

Rzeczywiście, jeśli wierzymy, że to łaska przyciąga nas do Boga, to miłość oznacza potwierdzenie ucieleśnionego doświadczenia naszych sąsiadów i zaufanie życiodajnej miłości Bożej wobec duszy. Wymaga spotkania innych z pokorą, gotowością do nauki, jakie nowe oblicze Boga zapraszają nas do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz