Przed dziesięcioma laty, wracając z pierwszych Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro, Papież Franciszek wypowiedział pięć proste słowa, które rozbrzmiały na całym świecie: "Kim jestem, żeby osądzać?". Wtedy jeszcze stosunkowo nowy papież, w ten sposób odpowiedział na pytanie dziennikarza, który zapytał go o "homoseksualne lobby" w Watykanie. Franciszek kontynuował, dodając, że osoby LGBT+ "nie powinny być marginalizowane. Tendencja [do homoseksualizmu] nie jest problemem... są naszymi braćmi".
Mając na uwadze dramatyczny wzrost akceptacji osób LGBT+ w Zachodnim społeczeństwie w ciągu ostatnich 10 lat, warto przyjrzeć się, jakie były skutki tych prostych słów. Według badań Gallupu, pogląd Amerykanów na moralną dopuszczalność związków homoseksualnych wzrósł z 55 procent w 2012 roku do 71 procent w 2022 roku. Co więcej, decyzja w sprawie Obergefell v. Hodges, która przyznała prawo do małżeństw osób tej samej płci we wszystkich Stanach Zjednoczonych, nie została podjęta do 2015 roku. Kontrowersje związane z organizacją specjalnych Mszy Świętych z okazji Miesiąca Dumy nie istniały, ponieważ nikt nie przypuszczał, że którykolwiek kościół parafialny będzie świętował Dumę. Ostatecznie Papież Benedykt XVI napisał w swojej książce z 2010 roku pt. "Światło Świata: Papież, Kościół i znaki czasu", że "homoseksualizm jest niezgodny z kapłańskim powołaniem".
Zwrócenie uwagi na kontekst z roku 2013 pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego te pięć słów zdominowało relacje mediów na temat nowego papieża. Magazyn Time, który nazwał Jorge Bergoglio "papieżem ludzi", przytoczył to słynne pytanie w swoim ogłoszeniu Papieża Franciszka jako Osoby Roku 2013. Niektóre media sugerowały nawet, że Papież Franciszek może zmienić oficjalne nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu. Jednakże inne organizacje medialne szybko analizowały wypowiedzi Franciszka, by wykazać, że nie zamierzał on zmieniać nauczania Kościoła.
Jakie jest znaczenie tych słów po upływie 10 lat? Faktycznie, debata nad tym, w jakim stopniu osoby LGBT+ mogą uczestniczyć w życiu, działalności i sakramentach Kościoła, trwa nadal. Przegląd ostatnich 10 lat pontyfikatu Franciszka ujawni, jak ewoluował związek Kościoła katolickiego z katolikami queer.
Papież Franciszek kontynuował zapraszanie katolików LGBT+ do bliższych relacji z Kościołem i szerszego społeczeństwa dzięki różnym wypowiedziom i działaniom. Szczególnie godnymi uwagi są jego słowa wsparcia dla cywilnych związków osób tej samej płci w 2020 roku, stwierdzając, że "musimy stworzyć prawo o związkach partnerskich. W ten sposób [osoby homoseksualne] będą miały zapewnione prawa prawne". Niedawno papież polecił biskupom, aby nie wspierali ustaw kryminalizujących homoseksualizm, stwierdzając, że akty homoseksualne są "grzechem, ale nie przestępstwem". Zaledwie kilka tygodni temu Franciszek przekazał swoje dobre życzenia i modlitwy na konferencję Outreach LGBTQ Catholic Ministry. Wcześniej w swoim pontyfikacie napisał w książce, że "wolałbym, aby homoseksualiści przyszli do spowiedzi, aby pozostawali blisko Pana, i abyśmy wszyscy razem się modlili". Papież nawet zasiadał do stołu z więźniami homoseksualnymi i trans w 2015 roku.
Poza papieżem, Kościół podejmuje wysiłki, aby służyć katolikom LGBT+. Po strzelaninie w klubie Pulse, o. James Martin SJ napisał książkę "Building a Bridge: How the Catholic Church and the LGBT Community Can Enter into a Relationship of Respect, Compassion, and Sensitivity". W zeszłym miesiącu Watykan opublikował roboczy projekt dokumentu synodu, który wzywa do nowego podejścia duszpasterskiego wobec katolików queer, zauważalnie używając akronimu LGBT+, którego Kościół długo unikał.
Jednocześnie władza nauczycielska Kościoła była jednoznaczna w podtrzymywaniu tradycyjnych nauk na temat małżeństwa i życia rodzinnego. Po wypowiedziach Franciszka na temat związków partnerskich osób tej samej płci, Kongregacja Nauki Wiary wyjaśniła, że doktryna Kościoła się nie zmieniła. Kilka miesięcy później Watykan dodał, że Kościół nie może błogosławić związków homoseksualnych.
Odpowiedź Kongregacji Nauki Wiary, opiera się na adhortacji apostolskiej "Amoris Laetitia", w której stwierdza się, że "nie ma absolutnie żadnych podstaw, aby uważać związki homoseksualne za w jakikolwiek sposób podobne lub nawet odlegle podobne do Bożego planu małżeństwa i rodziny". Z kolei Boży plan dla rodziny jest zwięźle podsumowany w Katechizmie Kościoła Katolickiego 1601: "Umowa małżeńska, przez którą mężczyzna i kobieta między sobą zakładają partnerską więź życia, jest przez swoją naturę ukierunkowana na dobro małżonków oraz na prokreację i wychowanie potomstwa".
Przy takim kolebce komentarzy i odpowiedzi trudno ocenić, czy cokolwiek się zmieniło. Chociaż formalnie nic nie zmieniło się w nauczaniu lub praktyce Kościoła, jedno jest niezaprzeczalne: ton Watykanu się zmienił. Dla garstki katolików LGBT+, których znam, ta zmiana oznacza wszystko. I to nagłe zmienienie tonu jest powodem, dlaczego "Kim jestem, żeby osądzać" tak wyraźnie pozostaje w pamięci moich queerowych przyjaciół w wierze.
Historia mojego przyjaciela, którego nazwę "Mark", aby zachować anonimowość, doskonale ilustruje, jak znaczące było dla homoseksualnego katolika to nowe oficjalne nastawienie. Ostatnio rozmawiałem z Markiem, żeby poznać jego refleksje po upływie dziesięciu lat od słów "kim jestem, żeby osądzać". Dla niego pięć prostych słów papieża sprzed 10 lat było "rozgrywającym meczem" dla jego rozumienia miejsca w Kościele katolickim.
Mark dorastał w pobożnej rodzinie katolickiej. Pamięta subtelne przekazy z jego kultury i nawet wyraźne przekazy od instytucji kościelnych, sugerujące, że nieheteroseksualna orientacja jest czymś, co trzeba zatrzasnąć na klucz w niedzielę. Gdy Mark zaczął rozumieć, że może być gejem, czuł, że musi pozostawić tę część siebie na parkingu w niedzielę.
Zaczęły się rozwijać w nim pragnienia zostania księdzem, kiedy to szybko pokrzyżowały komentarze Benedykta XVI dotyczące homoseksualizmu i kapłaństwa. Jego słowami, Mark czuł, że musi "zamknąć te drzwi na klucz". Choć nie obwiniał ani nie porzucił Boga, został zmuszony do szukania nowej przyszłości dla siebie, której ani on, ani Bóg nie chcieli dla niego.
Kilka lat później zaakceptował swoją orientację seksualną, co skłoniło go do pogodzenia swojej wiary z tą częścią jego tożsamości. Wspomina znaczącą rozmowę z księdzem, w której ujawnił swoją orientację. Ksiądz zapytał go, jakie ma pragnienia co do swojego związku z Kościołem. Mój przyjaciel po raz pierwszy wyraził, że chce być sobą i być katolikiem. Chciał być "wewnątrz Kościoła, a nie na zewnątrz". Jednak Mark nie był pewien, czy jest to możliwe, biorąc pod uwagę język doktrynalny mówiący o "naturze wewnętrznie zaburzonej", który często towarzyszył wszelkim oświadczeniom Kościoła na temat LGBT+.
Potem, Papież Franciszek wypowiedział te pięć słów. Odczucie ciepła i przyjęcia ze strony papieża sprawiło, że w końcu uwierzył, że może być częścią Kościoła katolickiego. Język katechizmu i komentarze Kościoła na temat homoseksualizmu i kapłaństwa nie męczyły go już tak jak wcześniej. Nawet rozważał ponowne rozważenie powołania kapłańskiego. Mark nie był zdziwiony, że papież nie zmienił nauczania Kościoła. Najważniejsze było to, że poczuł, że jego dom w końcu go zaakceptował.
Mark pamięta, jak bardzo różniło się jego uczucie podczas wchodzenia do kościoła w kolejnych miesiącach. Już nie musiał zostawiać części siebie za drzwiami. Mark powiedział mi: "Zawsze chciałem oddać się Panu całym sobą, aby mógł mnie prowadzić na drodze do świętości. Wreszcie poczułem, że mogę zaoferować moje całkowite bycie naszemu Bogu".
Teraz, gdy czuł, że może żyć swoje uniwersalne powołanie do świętości, Mark stał się bardziej wrażliwy na potrzeby innych i to, jak może pomóc ludziom rozpoznać wielką miłość Boga do nich. Jednym ze sposobów, w jaki to robił, było nauczanie bierzmowania i wolontariat w grupie młodzieżowej parafii. Mark cenił te lata towarzyszenia młodym ludziom, gdy zaczynali rozumieć, jak wiara religijna jest związana z ich życiem. W jednym szczególnym przypadku przypomniał sobie, jak załamana była licealistka, kiedy zaczęła zdawać sobie sprawę, że może być queerowa. Chociaż Mark nie wyjawił jej swojej orientacji, zachęcił ją i zapewnił o darach, jakie nadal może ofiarować Kościołowi i światu. To proste potwierdzenie pomogło jej zachować nadzieję, że Bóg wciąż pragnie, aby była w Kościele.
Mark odnosi się, że gdyby Papież Franciszek nie dał mu zgody na zaakceptowanie samego siebie, nie mógłby doradzać tej młodej dziewczynie. Mark porównuje swoje duchowe posługi przed wypowiedzianymi słowami Papieża Franciszka do obrazu Jezusa osoby niewidomej prowadzącej inną osobę (por. Łk 6,39). Słowa Franciszka dały Markowi nowe spojrzenie na jego życie, i teraz może pomagać innym dostrzec wyraźniej Boże nadzieje dla nich.
Gdy moja rozmowa z Markiem dobiegała końca, zapytałem go, czego - jeśli cokolwiek - oczekuje od Kościoła po upływie dziesięciu lat. Mark powrócił do momentu sprzed kilku lat, kiedy ksiądz zapytał go, jakie ma pragnienia co do swojego związku z Kościołem. Teraz sam pyta, że "Kościół powinien zadać sobie to samo: zapytać siebie, jakie ma pragnienia co do swojego związku z społecznością LGBT+". Uważam, że refleksje Marka są szczególnie trafne w obecnym momencie historii. Akceptacja osób LGBT+ wśród Amerykanów spadła o siedem punktów procentowych w zeszłym roku. Katolicy są coraz bardziej podzieleni, czy mogą świętować Miesiąc Dumy. Niemniej jednak Kościół podjął tę konkretną kwestię (wśród wielu innych) w globalnym synodzie.
Niemniej jednak jedna lekcja jest jasna. Wielu katolików LGBT+, podobnie jak Mark, czuje się bardziej akceptowanych w Kościele. Niektórzy geje i lesbijki katolicy i ich sojusznicy nie są zadowoleni tylko zmianą tonu. Niemniej jednak, jak pokazuje historia samego Marka, wielu naszych homoseksualny braci i sióstr chce być wewnątrz Kościoła. Dziesięć lat temu Papież Franciszek otworzył szerzej drzwi.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany przez The Jesuit Post/America Magazine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz