3 kwietnia 2016 – sześć miesięcy od mojego coming outu w sercu kościoła katolickiego.
Dziś dziękuję Bogu za siłę ducha, której mi udzielił do podjęcia tego daru łaski i wolności, jakim był mój coming out 3 października 2015 roku. Dziękuję za chrześcijańskie i ludzkie wyzwolenie coming outu i życzę go wszystkim, którzy cierpią w ukryciu.
Dziękuję Panu, że dał mi odwagę przeciwstawić się systemowi kościoła katolickiego kierowanego przez nieczułych faryzeuszy niezdolnych do Bożego zrozumienia rzeczywistości, ludzi systemu wyzbytych rozumu i serca, co dla utrzymania władzy kładą na barki świata ciężary nie do zniesienia, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, z ludzkim poznaniem i aktualną wiedzą naukową i ze zdrowym doświadczeniem milionów ludzi.
Dziękuję Bogu, że jestem wolny, bo nie mógłym dłużej w ciszy identyfikować się z terroryzmem moralnym i psychologicznym kościoła katolickiego, który akurat w Polsce – uprawomocniony polskimi demokratycznymi wyborami – zagarnia łupy zwycięstwa. Dziękuję Bogu za wolność od dyktatury katolickiego terroru, która nie poznała człowieka, ale wie jak urabić masy i zdobywać władzę.
Braciom i siostrom katolikom życzę przebudzenia póki nie jest jeszcze za późno. Życzę wyzwolenia się od nienawiści, w której są niewątpliwie niedoścignionymi mistrzami. Przez te miesiące dali temu nadzwyczajny wyraz w stosunku do mojej osoby, potwierdzając tylko w ten sposób jak koniecznym było zaskarżenie i protest wobec kościoła, który produkuje takie potwory homofobicznych lęków i nienawiści.
W kościele katolickim przeżywamy czas powrotu do fundamentalizmów i do arogancji odrzucania wszelkiego dialogu, bo tylko tak można bronić pozycji, które są już racjonalnie nie do obronienia. Do tego też służy ślepa nienawiść. Ona musi rosnąć, bo bez niej nie da się utrzymać przekonań, które straciły racjonalne umocowanie w prawdzie. Mimo wszystko życzę każdemu z Was powrotu do Ewangelii, co nie jest podstępnym i nienawistnym zapanowaniem nad innymi, ale drogą szczęścia, pokoju, racjonalnego otwarcia na rzeczywistość. Ona jest zrozumieniem i wyrozumiałością, jest cierpliwością i szacunkiem dla myślących inaczej od nas. Jest wymaganiem tylko od siebie, nie od innych. Ewangelia nie prześladuje, nie analuje nikogo, nie odrzuca, nie stygmatyzuje, nie marginalizuje, bo nie boi się nawet tych co ją ostro krytykują. Kto stoi przy Ewangelii nie musi nikogo nienawidzić, eliminować, niszczyć tylko dlatego, że ten drugi widzi prawdę inaczej. Nie bójcie się Ewangelii. Bójcie się tych co nakazują Wam zniszczyć pamięć kogoś kto akurat odrzucił fałsz. Bójcie się tych, co z kościoła zrobili sobie folwark do panowania nad Wami i kontrolowania Waszego życia i sumienia. Bójcie się Waszej “pewności” wiary: na tyle “pewnej” siebie że potrzebuje podparcia w nienawiści.
I pamiętajcie, według Ewangelii szuka się brata, o którym się myśli, że się pogubił, a nie wylewa na niego pomyje nienawiści, która wyraża jedynie lęk, niepewność i zakłamanie nienawidzących. Gdy się szuka drugiego, potrzeba wysłuchania i dialogu. Ale rozumiem Was doskonale: dialog jest niebezpieczny, szczególnie gdy brak argumentów poza argumentem legalizmu, który nie jest Ewangelią. Wtedy nie ma wyjścia: trzeba uciekać się do nienawiści. Kościół dobrze o tym wie i dlatego zamiast dialogu, woli podsycać w Was nienawidzić do innych.
Pamiętajcie jednak, Ewangelia jest „szpitalem polowym”, nie „polowaniem na czarownice”. Kościół niestety jest tylko tym drugim, tak z papieżem Franciszkiem, jak i bez niego.
I proszę Was: nie pozwólcie, by zrobiono z naszej Polski orwellowski folwark wyznaniowej dyktatury. I bądźcie szczęśliwi i zajmujcie się tylko Waszym szczęściem, nie uszczęśliwiajcie na siłę innych... A wtedy będę spokojny, że spełni się moje życzenie dla Was, życzenie tego samego pokoju i szczęścia, jakie dał mi Bóg w tych sześciu miesiącach wyzwolenia.
ks. Krzysztof Charamsa
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz