sobota, 20 października 2018

Dzień z Bartoszem Staszewskim


Alfabet Buntu Bart Staszewski - „Dziadek był w AK, ojciec zrzucał z dachu stoczni cegły na milicjantów, ja będę walczył o prawa gejów i lesbijek”

Bart Staszewski jest reżyserem, operatorem filmowym i aktywistą. Działa w stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza. Współpracuje również min. z Greenpeace, Akcją Demokracją oraz inicjatywą Wolne Sądy.

Jego pełnometrażowy film dokumentalny „Artykuł Osiemnasty” wywołał ogólnopolską dyskusję o sytuacji osób LGBT w Polsce. Liczę na to, że film zobaczą heteroseksualni i uświadomią sobie, że życie homoseksualnych nie jest kolorowe. Od lat są przedmiotem kpin, z ambon plują na nich politycy i duchowni, uważa się, że są chorzy, jałowi, nieużyteczni, nie powinni mieć miejsc w Sejmie ani w żadnej innej przestrzeni publicznej. Uznałem, że trzeba to wszystko opowiedzieć, zrobić pigułkę wiedzy na ten temat, z wystąpieniami polityków, ze świadectwami par, z opiniami ekspertów

Bart Staszewski aktywnie uczestniczy również w protestach i manifestacjach na rzecz osób LGBTQ. Podczas Marszu Równości w Częstochowie, w lipcu 2018 roku, nieśli z partnerem transparent stylizowany na flagę Rzeczpospolitej z godłem – gdzie kolor czerwony został zastąpiony tęczowym wzorem. Minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński uznał to za zniewagę i sprofanowanie symboli narodowych a prokuratura wszczęła śledztwo wobec niego i jego chłopaka. Bart Staszewski reakcją polityka PiS skomentował w jednym z wywiadów:

– Flaga LGBT jest symbolem równości. Nie ma tam niczego, co mogłoby być negatywnie odbierane. Nikomu nie chciałem zrobić na złość ani niczego sprofanować. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i że jestem gejem-Polakiem. Od wielu lat, gdy rozmawiam o tym, jak to jest być gejem w Polsce, słyszę, że to bardzo trudne. Ja urodziłem się w Szwecji, mógłbym wrócić tam w każdej chwili. Ale wychowałem się w Polsce i z Polską jestem związany. Ten dyskurs, który się pojawia, że Polska wstaje z kolan, że geje i lesbijki to zboczeńcy, słowa wypowiadane przez posłankę Pawłowicz o tym, że seks analny to nie miłość i że dzieci z tego nie będzie, powoduje we mnie sprzeciw i próbę pokazania, że ja też jestem Polakiem. Polska to dla mnie kraj ludzi, którzy się kochają, szanują. Nie pozwolę odebrać sobie symboli narodowych tylko dlatego, że banda ludzi, którzy siedzą w Sejmie, nietolerancyjnych i homofobicznych, myśli, że nas zaszczuje. Absolutnie nie zgodzę się na coś takiego. Też jestem Polakiem i nie dam się zaszczuć. (...)

Hejt, który pojawił się w internecie, o którym mówił prezydent zakazując marszu, nie jest niczym niestandardowym. Jako gej często się z takim hejtem mierzyłem - mówił w TOK FM Bartosz Staszewski.

Bartosz Staszewski: Urodziłem się w Szwecji, ale jak miałem 7 lat to wróciłem z rodzicami do Lublina i tu spędziłem dzieciństwo. Tu chodziłem do szkoły, mam kolegów, znajomych, rodzinę. Tu przyjeżdżam na święta. Gdy skończyłem 18 lat, zbuntowałem się i wyjechałem do Warszawy, w poszukiwaniu miłości. Tam się zakochałem i tak już zostało. Gdy usłyszałem, że jest grupa, która chce w Lublinie robić Marsz Równości, od razu pomyślałem: fajnie, pomogę. W międzyczasie ekipa organizacyjna trochę się zmieniała, a jako, że nie było komu zarejestrować marszu w urzędzie, zrobiłem to ja. I ja teraz wszystkiego pilnuję.

Tak, na co dzień jestem reżyserem, współpracuję z organizacjami, które zajmują się prawami człowieka. Robię filmy - mój pierwszy film dotyczył uzależnienia mojego taty od silnych leków przeciwbólowych, a drugi film "Artykuł osiemnasty" jest o art. 18 konstytucji, który dla wielu jest wymówką do tego, by w Polsce nie wprowadzać małżeństw jednopłciowych. W społeczności osób LGBT, ale też osób, które zajmują się prawami człowieka - ten film jest mega ważny. Mogę wszystkich zaprosić na mój film, bo po Marszu Równości będzie wyświetlany w Centrum Spotkania Kultur.

Tak, zresztą pan komendant miejski policji pisał to w swoim piśmie do prezydenta, że policjanci nie mają problemu z zabezpieczeniem takiego marszu, tak jak nie mają problemu z zabezpieczaniem innych demonstracji, które odbywają się zarówno w województwie lubelskim, jak i w całej Polsce.

Pytam o to, bo w Lublinie pojawiły się głosy, że rejestrując marsz, działał pan w imieniu partii Razem.

Absolutnie nie. Wiem, że są takie pogłoski, że pomysł marszu albo data jego organizacji, jest pomysłem Adriana Zandberga. Nie, tak nie jest. Marsze Równości w Polsce działają pod egidą różnych stowarzyszeń. Jest np. Pracownia na Rzecz Różnorodności albo Tęczowe Opole. W Lublinie termin marszu był ustalony na długo przed podaniem terminu wyborów. I chcę stanowczo podkreślić, że marsz i prawa człowieka nie są prowokacją - jak się nam czasami zarzuca.

Irytuje mnie to, bo osobiście wkładam w ten marsz mnóstwo wysiłku. Wiele rzeczy, które robię - w tym wpisy na Facebooku czy Twitterze - robię sam. Oczywiście, są osoby, które mi pomagają, w różnym wieku, które reprezentują różne środowiska. Jest kilka osób z młodzieżówki partii Razem, ale jest też jedna osoba z PO, jest człowiek z KOD, jest Honorata - studentka, z nikim nie związana. Dzielimy się obowiązkami. Dlatego mówienie, że jakaś partia nami czy mną steruje - jest po prostu strasznie słabe. To jest nasz wysiłek, nasze nieprzespane noce, ogromne zaangażowanie naszych prawników, którzy nocami - pro bono - pisali apelacje.

Gdy mieszkałem w Lublinie, trochę się tutaj dusiłem. Czułem, że to nie jest miejsce, w którym mogę się ujawnić jako gej. Zrobiłem to dopiero w Warszawie, tam stworzyłem sobie bezpieczny świat. W Lublinie, przy dalszej rodzinie, nie rozmawiałem o moim chłopaku, o nas. A teraz coś się zmienia i myślę sobie: Ojej!. Dzisiaj szedłem po ulicy i nie czułem już uczucia zaduchu. Czułem się dumny, że robimy Marsz Równości. I wiem, że nie może być tak, że marsz się odbędzie i koniec - jest coś więcej do zrobienia. To jest poczucie mojego lokalnego patriotyzmu - chcę tu wrócić, by w jakimś zakresie móc pomóc tym, którzy tutaj zostają. (...)


Produkcję Barta:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz