sobota, 25 czerwca 2011

Małżeństwo gejów w mieszkaniu Jana Pawła II

Gazeta Wyborcza: Jan Pospieszalski ''w obronie przyzwoitości'' poszedł na ostatnią Paradę Równości. Jest wstrząśnięty, bo zamiast ludzi pokrzywdzonych zobaczył zuchwały pochód, ''kojarzący się raczej z zagrożeniem, agresją i nadciągającą inwazją niż z troską o prawo do miłości''

W 1998 roku nuncjusz papieski w Hiszpanii sprzedał mieszkanie w Madrycie, którego właścicielem był Karol Wojtyła - papieżowi zapisała je w spadku pewna katoliczka. Mieszkanie zakupił sąsiad z dołu, który - gdy pozwoliło na to prawo w 2005 roku - wziął ślub ze swym partnerem. Alberto i Miguel Angel popatrują na nas ze zdjęć z nieco szatańskim uśmieszkiem. A remont mieszkania zrobił im Polak, zapewne pracując na czarno.

Ta anegdota, opisana przez hiszpańskie media dopiero w tym roku, wiele mówi o naszym świecie, zakręconym jak chiński termos. Nie udało się Papieżowi przekonać Europy, by wróciła do korzeni. Zachodni świat odrzucił naukę, że 'tylko wolność podporządkowana Prawdzie prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru'. I że 'wolność potrzebuje zatem wyzwolenia. Jej wyzwolicielem jest Chrystus'. I że depozytariuszem tej prawdy jest Kościół, bo tylko on potrafi odczytać naukę Chrystusa. Nawet te cytaty z papieskiej encykliki 'Blask prawdy' robią wrażenie zakurzonych jak ze starej księgi.

Nawiasem mówiąc internauci-katolicy oburzali się na pragmatyzm nuncjusza, który sprzedał mieszkanie gejowi, a na portalach LGBT wyszydzano cynizm geja, który kupił od homofobicznego papieża.

Co to ma do rzeczy, a zwłaszcza aktualnych polskich rzeczy? Więcej niż by się wydawało. Kwestia praw osób nieheteroseksualnych i związków partnerskich, znalazła się bowiem w Polsce w centrum światopoglądowego sporu.

Ostatni 'Przekrój': 'Małżeństwo to przeżytek. Polakom lepiej bez ślubu'. Na okładce 'Newseeka' dzieciak związuje sznurowadła z dwóch par męskich butów (z odnóżami), a nad nim tytuł: 'Dzieci dla gejów. Homoseksualiści nie są gorszymi rodzicami'.

Tej liberalnej zarazie odpór daje 'Uważam Rze'. Warto przeczytać. Jan Pospieszalski 'w obronie przyzwoitości' poszedł na ostatnią Paradę Równości. Jest wstrząśnięty, bo zamiast ludzi pokrzywdzonych zobaczył zuchwały pochód, 'kojarzący się raczej z zagrożeniem, agresją i nadciągającą inwazją niż z troską o prawo do miłości'. Pospieszalski powtarza znane tezy, że z homoseksualizmu można się wyleczyć (terapia reparatywna), że orientacja gejowska to zwykle wynik zgwałcenia w młodości przez mężczyznę. Źródeł zła upatruje w decyzji z 1973 roku Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, które 'większością kilku głosów' uznało, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem. I tak dalej...

Zastanawiające jest coś innego - jakby zazdrość. 'W Polsce, gdzie od lat w najlepsze funkcjonuje system pogardy wobec ludzi, w tym dziennikarzy [ciekawe kogo ma na myśli - PP], o innych niż przyjęte przez obecny obóz władzy poglądach, mniejszości seksualne rywalizują o współczucie jakie gwarantuje im miejsce na szczycie piramidy wykluczenia'.

Krystian Legierski czy Yga Kostrzewa nie wiedzieli chyba, że chcą strącić Pospieszalskiego z piramidy.

Piotr Semka dodaje swoje. Ideologia gejowska jest taką samą rewolucyjną aberracją, jak komunistyczna. Metody te same i ten sam terror, który wyklucza wszelką krytykę. Konkluzja: 'Na to, by świat pojął, że kołchozy nie przynoszą zysków, trzeba było 70 lat. Ile czasu potrzeba będzie na odkrycie fatalnych skutków adopcji homoseksualnych'.

Pospieszalskiemu chodzi jednak nie tylko o adopcję. 'Homoseksualiści nie walczą o równe prawa, walczą o wszystko'. O jakie wszystko?

Tu już nie chodzi po prostu o homofobię, ani nawet o obronę katolickiego wyznania wiary w immanentną grzeszność homoseksualizmu. Parada, nawet tak skromna jak tegoroczna, głęboko narusza symboliczny ład, porządek świata takich ludzi jak Pospieszalski czy Semka.

W wydanej ostatnio książce ”Myśleć inaczej” Alain Touraine pisze, że w ogarniętym kryzysem świecie ścierają się dziś dwie opcje. * Pierwsza głosi, „że wszyscy co do jednego zamykamy się w jednej lub wielu wspólnotach, że ogarnęła nas obsesja na punkcie naszej tożsamości i czystości naszego » ludu «”. * Druga, że ”najważniejsze, by jedność zachowań nie była już narzucana przez swoistość danej kultury czy społeczeństwa, ale [powstawała] w wyniku konstruowania każdego jako podmiotu będącego nosicielem uniwersalnych praw, a zarazem niepowtarzalną jednostką ludzką”.

To by wyjaśniało reakcję Pospieszalskiego - szeroko w Polsce rozpowszechnioną. Tolerancja dla różnorodności seksualnej i uznanie, że każda osoba - także niehetero - ma pełne prawa ludzkie, podważa ramy wspólnoty, z którą się wielu Polaków utożsamia. A to oznacza, że zgoda na prawa dla nich niszczy tę wspólnotę.

A więc niszczy wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz