środa, 22 czerwca 2011

Jestem gejem, nie da się tego ''promować'' - list

Gazeta Wyborcza: Gdyby któregoś dnia wszyscy geje mieli odwagę się ujawnić - zapewne każdy heteroseksualny człowiek zdziwiłby się, że ma w swoim otoczeniu geja (lesbijkę), którego szanuje, dobrze zna od lat i nigdy o to nie podejrzewał. Niektórym byłoby wstyd za wszystkie obraźliwe teksty, które w obecności tego geja (lesbijki) wypowiadali.

Tendencyjność artykułu autorstwa Kataryny i Roberta Mazurka 'Geje kroją salami' zamieszczonego w Rzeczpospolitej z 9.06.2011 r. wzbudziła we mnie potrzebę odniesienia się do niego.

Jestem gejem, nie jestem zaangażowany politycznie, nie należę do żadnej partii ani organizacji. W tym roku będę obchodził z moim Partnerem 10. rocznicę naszego związku - w naszym wewnętrznym świecie, świecie naszych przyjaciół i znajomych jest super, ale na zewnątrz, w pracy, w relacjach z obcymi ludźmi i z państwem czujemy się jakże często niepełnowartościowymi obywatelami...

Zacznijmy od zdjęcia ilustrującego artykuł - pokazuje dwóch roznegliżowanych mężczyzn na paradzie, dając fałszywy obraz taniej sensacji i zdradzając negatywne nastawienie autorów artykułu. Zdjęcie ma zapewne udowadniać tezę, że wszyscy geje i lesbijki to jakoś szczególnie rozpasani wstrętni odmieńcy, których najlepiej izolować od 'zdrowej' części społeczeństwa (stąd już niedaleko od wsadzania do obozów z różowym trójkątem na pasiaku...).

Tymczasem podobne zdjęcia można zrobić na Juwenaliach lub paradzie w Rio, co nie wzbudza negatywnych emocji. Ekstrawaganckie jednostki dodają kolorytu Paradzie (która ma być przecież świętem wesołej zabawy!), do czego mają pełne prawo - co nie zmienia faktu, że znakomita większość gejów i lesbijek funkcjonuje normalnie w codziennym życiu, ubiera się i zachowuje zwyczajnie, jest nie do odróżnienia od innych.

Gdyby któregoś dnia wszyscy geje mieli odwagę się ujawnić - zapewne każdy heteroseksualny człowiek zdziwiłby się, że ma w swoim otoczeniu geja (lesbijkę), którego szanuje, dobrze zna od lat i nigdy o to nie podejrzewał. Niektórym byłoby wstyd za wszystkie obraźliwe teksty, które w obecności tego geja (lesbijki) wypowiadali.

Przejdźmy do meritum - tak, Krystian Legierski ma rację - wszelkie zmiany w sferze relacji międzyludzkich, w tym rodzinnych, wymagające zmiany prawa, nie zostaną dokonane wbrew woli Polaków, ale za ich akceptacją! To chyba oczywiste w demokratycznym kraju, że realizowane są postulaty, które znajdują większość w danym układzie politycznym, czyli cieszą się akceptacją i poparciem społecznym, bo ten większościowy układ polityczny wynika przecież z werdyktu wyborców.

Autorzy artykułu przestrzegają, iż uchwalenie ustawy o związkach partnerskich jest włożeniem stopy w drzwi, po szerokim otwarciu których nastąpi istny Armagedon.

Powiedzmy wprost - boją się, że zachodzące nieuchronnie procesy społeczne spowodują, że znakomita większość Polaków będzie chciała zrównania praw gejów i lesbijek z heteroseksualistami!

Przez to samo przechodziły wysokorozwinięte kraje Zachodu, tak samo będzie w Polsce. Myślenie, że zakaz związków partnerskich powstrzyma lub nawet opóźni te procesy, to jak zawracanie Wisły kijem. Z każdym rokiem do głosu dochodzą nowe roczniki młodych ludzi, patrzących na świat zupełnie inaczej niż roczniki odchodzące.

Czy to nowe spojrzenie na świat jest złe i zepsute bo liberalne? Nie - to jest spojrzenie po prostu inne niż dotychczas dominujące. Polacy o poglądach konserwatywnych, dobrze czujący się w świecie tzw. 'niezmiennych, odwiecznych' wartości, z trudem akceptują prawo większości społeczeństwa do kształtowania innego dominującego nurtu.

Zresztą co to znaczy wartości niezmienne i odwieczne? Gdybyśmy przyjęli taki wyznacznik, to dziś chyba wciąż powinniśmy palić ludzi na stosie za nieprawomyślne poglądy. Jednak rozwój człowieka pozwolił nam odejść od tego barbarzyństwa i zmienić wyznawane wartości.

Z kolei ci którzy uważają, że instytucja małżeństwa, jaką dziś znamy też jest wielowiekowa również są w błędzie. Jeszcze całkiem niedawno małżeństwo było przecież wynikiem umowy, starannie wynegocjowanej między rodzinami, ponad głowami nowożeńców. Ich uczucia nie miały tu nic do rzeczy. Nie mówiąc już o pozycji kobiety, pozbawionej m.in. praw wyborczych.

Więc jednak wszystko się zmienia, ewoluuje. Podobny strach przed zmianami widzę w polskim Kościele, który z niepokojem obserwuje spadek swoich wpływów, liczby powołań i ludzi w kościołach. Tymczasem otwartość na świat, tolerancja, ale i laicyzacja, będą postępowały. Wielka Brytania w ciągu kilkudziesięciu lat przeszła długą drogę od wsadzania gejów do więzień do bardzo dużej tolerancji - tam nawet partia konserwatywna akceptuje środowiska LGBT.

Wierzę w mądrość zbiorową Polaków, którzy podróżują po świecie, obserwują i mając swój rozum nie nabierają się na tanie chwyty polityków, próbujących antagonizować ludzi w imię własnych celów.

Cóż więc widzą Polacy na Zachodzie, z którym się przecież utożsamiamy? Otóż widzą, że w krajach od lat liberalnych obyczajowo, nawet tam gdzie geje i lesbijki mogą adoptować dzieci (oczywiście po równie drobiazgowej weryfikacji, co w przypadku par hetero), nic złego się w związku z tym nie dzieje. Nie wybuchają afery na tym tle, dzieci nie są krzywdzone, rozwijają się prawidłowo. Jednak mogą się tak rozwijać, bo żyją w społeczeństwie, które jest na innym etapie rozwoju niż polskie. Tam nikt nie wytyka nikogo palcem, że ma dwie mamusie lub dwóch tatusiów, tam ważne jest że dziecko nie jest bite przez patologicznych biologicznych rodziców, nie dorasta samotne w domu dziecka lub patologicznej rodzinie z alkoholem/narkotykami w tle, ma oddanych rodziców, którzy są w stanie zapewnić mu dobry byt.

Wiem, że w Polsce brzmi to dziś jak herezja i wierzcie mi, żaden gej ani lesbijka nie chce adoptować dzieci, bo nie chce im robić krzywdy, narażając na szykany i wytykanie palcami.

Polacy widzą też, że w krajach od lat liberalnych obyczajowo, odsetek gejów i lesbijek nie wzrasta, bo człowiek nie staje się homo poprzez uwiedzenie, namówienie, postanowienie czy kaprys. Orientację psychoseksualną się po prostu posiada. Niektórzy z nią walczą, inni ukrywają, ale najlepsze dla własnego zdrowia psychicznego jest życie z nią w zgodzie.

Życie w zgodzie z własną orientacją psychoseksualną jest dobre nie tylko dla mnie, ale i dla innych, bo nie jestem człowiekiem sfrustrowanym, pozbawionym energii życiowej.

Jest to więc w interesie całego społeczeństwa i państwa. Również w interesie całego społeczeństwa i państwa jest promowanie stabilności więzi międzyludzkich, bo człowiek generalnie nie jest stworzony do życia w pojedynkę. Państwo powinno więc popierać stabilizację życiową swoich obywateli. Wprowadzenie związków partnerskich, nieważne hetero czy homo, idzie właśnie w tym kierunku, daje poczucie oparcia. Z najnowszych sondaży wynika, że wprowadzenie związków partnerskich popiera już większość Polaków.

Niektórzy powiedzą: bronimy się przed promocją homoseksualizmu, nie obchodzi nas z kim żyjecie, ale siedźcie w domu, nie demonstrujcie swojej seksualności na zewnątrz. Ale tu nie chodzi o seksualność! Tu chodzi o rzecz znacznie ważniejszą: o codzienne życie! Codziennie jesteśmy przez Was zmuszani do kłamstw lub niedopowiedzeń. Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, typowego hetero, musimy wmieszać się w tłum, nie zwracać na siebie uwagi, wykręcamy się od odpowiedzi na kłopotliwe i niewygodne pytania. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to destrukcyjnie wpływa na nasza psychikę, jak bardzo czyni nasze życie złym i męczącym. Bo Wasze poczucie estetyki nie dopuszcza myśli o dwóch facetach będących ze sobą.

Spójrzmy prawdzie w oczy: nie chce się Wam wykonać tej pracy myślowej i przeanalizować sprawy głębiej. Macie tyle własnych ważniejszych problemów. Zgoda, ale nie dziwcie się, że tam gdzie Wasze 'myślowe lenistwo' wchodzi tak ostro w nasze życie, my reagujemy.

Dla nas to walka o godne życie, dla Was to tylko jeden z kłopotów typu: 'co mam powiedzieć swojemu dziecku, które widzi paradę gejów i pyta dlaczego oni paradują?'. Proszę mu powiedzieć że to są trochę inni ludzie, dla których ta inność wpływa na całe ich życie, jest to dla nich b. ważne i dlatego tam są. Jeśli powiecie mu, że kochają osoby tej samej płci to na pewno nie zarazi się homoseksualizmem. My istniejemy tak długo jak ludzkość i będziemy istnieć, więc nie ma sensu ukrywać przed dzieckiem tego istnienia - i tak w końcu się dowie.

Wydaje mi się, że rodzice najbardziej boją się, że ich dzieci widząc gejowskie życie, lub kontaktując się z gejami, zostaną uwiedzione - szczególnie w okresie dojrzewania - i zmienią swoją orientację. Absurd tego założenia pokazuje proste rozumowanie poprzez odwrócenie sytuacji: gdyby orientację można było zmieniać w ten sposób, to już dawno nie byłoby gejów, bo dorastają oni w świecie heteronormatywnym i 'zostaliby uwiedzieni' obowiązującą orientacją heteroseksualną.

Odwrócenie sytuacji polecam również tym wszystkim, którzy namawiają gejów do leczenia się ze swojej orientacji. Załóżcie na chwilę, że Wy chcielibyście 'wyleczyć się' ze swojej orientacji i zostać homoseksualistami. Czy naprawdę uważacie, że jest to możliwe?!

Nie obawiajcie się nas gejów - zawsze będziecie większością, odsetek gejów w społeczeństwie jest zawsze podobny - niezależnie od tego, czy były to wieki tolerancji czy dyskryminacji. Gatunek ludzki nie wyginie z naszego powodu, nikt też nie zostanie przerobiony na geja.

Nikt z nas nie ma zamiaru 'promować' tego, że jest gejem i oświadczać tego każdej napotkanej osobie. Jednak nie chcemy kłamać w codziennych życiowych sytuacjach, gdzie nie wprost, ale z kontekstu łatwo można wywnioskować, że ktoś jest gejem. W pracy, w szpitalu, w rodzinie, tysiące razy pojawia się temat wakacji, wyjazdów, spotkania, weekendu, itd. Czemu mamy udawać, że jesteśmy sami a naszego partnera ukrywać lub co najwyżej nazywać 'kolegą' ?!

Czyż to nie poniżające, że kogoś, kogo kochamy redukujemy do roli 'kolegi'? Jak on się czuje, gdy w jego obecności używamy tego określenia np. zamawiając nocleg w hotelu? Takie szpile wkłuwamy sobie tysiące razy przez całe życie. Czy to, że nie chcemy tego robić, nie chcemy się ukrywać, można nazwać 'promocją' lub nawet 'propagandą' homoseksualną? Po co wpędzać w nieszczęśliwe życie ponad 2 mln ludzi w tym kraju, którzy również budują jego przyszłość, tworzą PKB, płacą podatki itd. ?

Oburzacie się gdy żona przyłapuje męża na zdradzie z mężczyzną - jak on mógł, przecież ma żonę i dzieci. Nikt nie zastanawia się nad tym, ze on został zmuszony przez ogromną presję społeczną do małżeństwa, wypierał z siebie swoją orientację, myślał że jakoś się ułoży, pojawią się dzieci. Nie, nie ułoży się. Tego się nie da wyleczyć, to nie choroba. Ci ludzie są nieszczęśliwi przez całe życie, przeżywają wielki dramat, często nie wytrzymują i romansują z mężczyznami. To właśnie Wasza presja unieszczęśliwia ich żony i dzieci, bo gdyby nie ona, ci ludzie nigdy by się nie ożenili.

Autorzy artykułu tendencyjnie wykazują ułomność związku partnerskiego w porównaniu z małżeństwem, pomijając wyższość związku partnerskiego w stosunku do życia na kocią łapę, z dnia na dzień, bez żadnych regulacji.

Zgadzam się zdecydowanie, że państwo powinno promować rodzenie dzieci, stąd moje pełne poparcie np. dla ulgi na każde dziecko w PIT - na tę ulgę składam się również ja płacąc swój podatek. Dlaczego jednak bezdzietne małżeństwa (20-30 proc. wszystkich małżeństw) mają prawo do wspólnego rozliczania PIT a ja ze swoim Partnerem nie? Dlaczego nie mogę objąć mojego Partnera opieką medyczną oferowaną przez moją firmę małżonkom pracowników?

Niech o stanie tolerancji w Polsce świadczy to, że boję się podpisać pod tym listem własnym nazwiskiem, gdyż mógłbym stracić pracę za przyznanie się do bycia gejem. Skoro prawo do anonimowości przysługuje autorce omawianego artykułu Katarynie, to ja również z niego skorzystam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz