Gazeta Wyborcza: Gdyby któregoś dnia wszyscy geje mieli odwagę się ujawnić - zapewne każdy heteroseksualny człowiek zdziwiłby się, że ma w swoim otoczeniu geja (lesbijkę), którego szanuje, dobrze zna od lat i nigdy o to nie podejrzewał. Niektórym byłoby wstyd za wszystkie obraźliwe teksty, które w obecności tego geja (lesbijki) wypowiadali.
Tendencyjność artykułu autorstwa Kataryny i Roberta Mazurka 'Geje kroją
salami' zamieszczonego w Rzeczpospolitej z 9.06.2011 r. wzbudziła we
mnie potrzebę odniesienia się do niego.
Jestem gejem, nie jestem
zaangażowany politycznie, nie należę do żadnej partii ani organizacji. W
tym roku będę obchodził z moim Partnerem 10. rocznicę naszego związku -
w naszym wewnętrznym świecie, świecie naszych przyjaciół i znajomych
jest super, ale na zewnątrz, w pracy, w relacjach z obcymi ludźmi i z
państwem czujemy się jakże często niepełnowartościowymi obywatelami...
Zacznijmy
od zdjęcia ilustrującego artykuł - pokazuje dwóch roznegliżowanych
mężczyzn na paradzie, dając fałszywy obraz taniej sensacji i zdradzając
negatywne nastawienie autorów artykułu. Zdjęcie ma zapewne udowadniać
tezę, że wszyscy geje i lesbijki to jakoś szczególnie rozpasani wstrętni
odmieńcy, których najlepiej izolować od 'zdrowej' części społeczeństwa
(stąd już niedaleko od wsadzania do obozów z różowym trójkątem na
pasiaku...).
Tymczasem podobne zdjęcia można zrobić na
Juwenaliach lub paradzie w Rio, co nie wzbudza negatywnych emocji.
Ekstrawaganckie jednostki dodają kolorytu Paradzie (która ma być
przecież świętem wesołej zabawy!), do czego mają pełne prawo - co nie
zmienia faktu, że znakomita większość gejów i lesbijek funkcjonuje
normalnie w codziennym życiu, ubiera się i zachowuje zwyczajnie, jest
nie do odróżnienia od innych.
Gdyby któregoś dnia wszyscy geje
mieli odwagę się ujawnić - zapewne każdy heteroseksualny człowiek
zdziwiłby się, że ma w swoim otoczeniu geja (lesbijkę), którego szanuje,
dobrze zna od lat i nigdy o to nie podejrzewał. Niektórym byłoby wstyd
za wszystkie obraźliwe teksty, które w obecności tego geja (lesbijki)
wypowiadali.
Przejdźmy do meritum - tak, Krystian
Legierski ma rację - wszelkie zmiany w sferze relacji międzyludzkich, w
tym rodzinnych, wymagające zmiany prawa, nie zostaną dokonane wbrew woli
Polaków, ale za ich akceptacją! To chyba oczywiste w demokratycznym
kraju, że realizowane są postulaty, które znajdują większość w danym
układzie politycznym, czyli cieszą się akceptacją i poparciem
społecznym, bo ten większościowy układ polityczny wynika przecież z
werdyktu wyborców.
Autorzy artykułu przestrzegają, iż uchwalenie
ustawy o związkach partnerskich jest włożeniem stopy w drzwi, po
szerokim otwarciu których nastąpi istny Armagedon.
Powiedzmy
wprost - boją się, że zachodzące nieuchronnie procesy społeczne
spowodują, że znakomita większość Polaków będzie chciała zrównania praw
gejów i lesbijek z heteroseksualistami!
Przez to samo
przechodziły wysokorozwinięte kraje Zachodu, tak samo będzie w Polsce.
Myślenie, że zakaz związków partnerskich powstrzyma lub nawet opóźni te
procesy, to jak zawracanie Wisły kijem. Z każdym rokiem do głosu
dochodzą nowe roczniki młodych ludzi, patrzących na świat zupełnie
inaczej niż roczniki odchodzące.
Czy to nowe spojrzenie na świat
jest złe i zepsute bo liberalne? Nie - to jest spojrzenie po prostu inne
niż dotychczas dominujące. Polacy o poglądach konserwatywnych, dobrze
czujący się w świecie tzw. 'niezmiennych, odwiecznych' wartości, z
trudem akceptują prawo większości społeczeństwa do kształtowania innego
dominującego nurtu.
Zresztą co to znaczy wartości
niezmienne i odwieczne? Gdybyśmy przyjęli taki wyznacznik, to dziś chyba
wciąż powinniśmy palić ludzi na stosie za nieprawomyślne poglądy.
Jednak rozwój człowieka pozwolił nam odejść od tego barbarzyństwa i
zmienić wyznawane wartości.
Z kolei ci którzy uważają, że
instytucja małżeństwa, jaką dziś znamy też jest wielowiekowa również są w
błędzie. Jeszcze całkiem niedawno małżeństwo było przecież wynikiem
umowy, starannie wynegocjowanej między rodzinami, ponad głowami
nowożeńców. Ich uczucia nie miały tu nic do rzeczy. Nie mówiąc już o
pozycji kobiety, pozbawionej m.in. praw wyborczych.
Więc jednak
wszystko się zmienia, ewoluuje. Podobny strach przed zmianami widzę w
polskim Kościele, który z niepokojem obserwuje spadek swoich wpływów,
liczby powołań i ludzi w kościołach. Tymczasem otwartość na świat,
tolerancja, ale i laicyzacja, będą postępowały. Wielka Brytania w ciągu
kilkudziesięciu lat przeszła długą drogę od wsadzania gejów do więzień
do bardzo dużej tolerancji - tam nawet partia konserwatywna akceptuje
środowiska LGBT.
Wierzę w mądrość zbiorową Polaków, którzy
podróżują po świecie, obserwują i mając swój rozum nie nabierają się na
tanie chwyty polityków, próbujących antagonizować ludzi w imię własnych
celów.
Cóż więc widzą Polacy na Zachodzie, z którym
się przecież utożsamiamy? Otóż widzą, że w krajach od lat liberalnych
obyczajowo, nawet tam gdzie geje i lesbijki mogą adoptować dzieci
(oczywiście po równie drobiazgowej weryfikacji, co w przypadku par
hetero), nic złego się w związku z tym nie dzieje. Nie wybuchają afery
na tym tle, dzieci nie są krzywdzone, rozwijają się prawidłowo. Jednak
mogą się tak rozwijać, bo żyją w społeczeństwie, które jest na innym
etapie rozwoju niż polskie. Tam nikt nie wytyka nikogo palcem, że ma
dwie mamusie lub dwóch tatusiów, tam ważne jest że dziecko nie jest bite
przez patologicznych biologicznych rodziców, nie dorasta samotne w domu
dziecka lub patologicznej rodzinie z alkoholem/narkotykami w tle, ma
oddanych rodziców, którzy są w stanie zapewnić mu dobry byt.
Wiem,
że w Polsce brzmi to dziś jak herezja i wierzcie mi, żaden gej ani
lesbijka nie chce adoptować dzieci, bo nie chce im robić krzywdy,
narażając na szykany i wytykanie palcami.
Polacy widzą też, że w krajach od lat liberalnych obyczajowo, odsetek
gejów i lesbijek nie wzrasta, bo człowiek nie staje się homo poprzez
uwiedzenie, namówienie, postanowienie czy kaprys. Orientację
psychoseksualną się po prostu posiada. Niektórzy z nią walczą, inni
ukrywają, ale najlepsze dla własnego zdrowia psychicznego jest życie z
nią w zgodzie.
Życie w zgodzie z własną orientacją
psychoseksualną jest dobre nie tylko dla mnie, ale i dla innych, bo nie
jestem człowiekiem sfrustrowanym, pozbawionym energii życiowej.
Jest to więc w interesie całego społeczeństwa i państwa. Również w
interesie całego społeczeństwa i państwa jest promowanie stabilności
więzi międzyludzkich, bo człowiek generalnie nie jest stworzony do życia
w pojedynkę. Państwo powinno więc popierać stabilizację życiową swoich
obywateli. Wprowadzenie związków partnerskich, nieważne hetero czy homo,
idzie właśnie w tym kierunku, daje poczucie oparcia. Z najnowszych
sondaży wynika, że wprowadzenie związków partnerskich popiera już
większość Polaków.
Niektórzy powiedzą: bronimy się przed promocją
homoseksualizmu, nie obchodzi nas z kim żyjecie, ale siedźcie w domu,
nie demonstrujcie swojej seksualności na zewnątrz. Ale tu nie chodzi o
seksualność! Tu chodzi o rzecz znacznie ważniejszą: o codzienne życie!
Codziennie jesteśmy przez Was zmuszani do kłamstw lub niedopowiedzeń.
Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, typowego hetero, musimy wmieszać się w
tłum, nie zwracać na siebie uwagi, wykręcamy się od odpowiedzi na
kłopotliwe i niewygodne pytania. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to
destrukcyjnie wpływa na nasza psychikę, jak bardzo czyni nasze życie
złym i męczącym. Bo Wasze poczucie estetyki nie dopuszcza myśli o dwóch
facetach będących ze sobą.
Spójrzmy prawdzie w oczy: nie chce się
Wam wykonać tej pracy myślowej i przeanalizować sprawy głębiej. Macie
tyle własnych ważniejszych problemów. Zgoda, ale nie dziwcie się, że tam
gdzie Wasze 'myślowe lenistwo' wchodzi tak ostro w nasze życie, my
reagujemy.
Dla nas to walka o godne życie, dla Was to tylko jeden
z kłopotów typu: 'co mam powiedzieć swojemu dziecku, które widzi paradę
gejów i pyta dlaczego oni paradują?'. Proszę mu powiedzieć że to są
trochę inni ludzie, dla których ta inność wpływa na całe ich życie, jest
to dla nich b. ważne i dlatego tam są. Jeśli powiecie mu, że kochają
osoby tej samej płci to na pewno nie zarazi się homoseksualizmem. My
istniejemy tak długo jak ludzkość i będziemy istnieć, więc nie ma sensu
ukrywać przed dzieckiem tego istnienia - i tak w końcu się dowie.
Wydaje
mi się, że rodzice najbardziej boją się, że ich dzieci widząc gejowskie
życie, lub kontaktując się z gejami, zostaną uwiedzione - szczególnie w
okresie dojrzewania - i zmienią swoją orientację. Absurd tego założenia
pokazuje proste rozumowanie poprzez odwrócenie sytuacji: gdyby
orientację można było zmieniać w ten sposób, to już dawno nie byłoby
gejów, bo dorastają oni w świecie heteronormatywnym i 'zostaliby
uwiedzieni' obowiązującą orientacją heteroseksualną.
Odwrócenie
sytuacji polecam również tym wszystkim, którzy namawiają gejów do
leczenia się ze swojej orientacji. Załóżcie na chwilę, że Wy
chcielibyście 'wyleczyć się' ze swojej orientacji i zostać
homoseksualistami. Czy naprawdę uważacie, że jest to możliwe?!
Nie
obawiajcie się nas gejów - zawsze będziecie większością, odsetek gejów w
społeczeństwie jest zawsze podobny - niezależnie od tego, czy były to
wieki tolerancji czy dyskryminacji. Gatunek ludzki nie wyginie z naszego
powodu, nikt też nie zostanie przerobiony na geja.
Nikt
z nas nie ma zamiaru 'promować' tego, że jest gejem i oświadczać tego
każdej napotkanej osobie. Jednak nie chcemy kłamać w codziennych
życiowych sytuacjach, gdzie nie wprost, ale z kontekstu łatwo można
wywnioskować, że ktoś jest gejem. W pracy, w szpitalu, w rodzinie,
tysiące razy pojawia się temat wakacji, wyjazdów, spotkania, weekendu,
itd. Czemu mamy udawać, że jesteśmy sami a naszego partnera ukrywać lub
co najwyżej nazywać 'kolegą' ?!
Czyż to nie poniżające, że kogoś,
kogo kochamy redukujemy do roli 'kolegi'? Jak on się czuje, gdy w jego
obecności używamy tego określenia np. zamawiając nocleg w hotelu? Takie
szpile wkłuwamy sobie tysiące razy przez całe życie. Czy to, że nie
chcemy tego robić, nie chcemy się ukrywać, można nazwać 'promocją' lub
nawet 'propagandą' homoseksualną? Po co wpędzać w nieszczęśliwe życie
ponad 2 mln ludzi w tym kraju, którzy również budują jego przyszłość,
tworzą PKB, płacą podatki itd. ?
Oburzacie się gdy żona
przyłapuje męża na zdradzie z mężczyzną - jak on mógł, przecież ma żonę i
dzieci. Nikt nie zastanawia się nad tym, ze on został zmuszony przez
ogromną presję społeczną do małżeństwa, wypierał z siebie swoją
orientację, myślał że jakoś się ułoży, pojawią się dzieci. Nie, nie
ułoży się. Tego się nie da wyleczyć, to nie choroba. Ci ludzie są
nieszczęśliwi przez całe życie, przeżywają wielki dramat, często nie
wytrzymują i romansują z mężczyznami. To właśnie Wasza presja
unieszczęśliwia ich żony i dzieci, bo gdyby nie ona, ci ludzie nigdy by
się nie ożenili.
Autorzy artykułu tendencyjnie
wykazują ułomność związku partnerskiego w porównaniu z małżeństwem,
pomijając wyższość związku partnerskiego w stosunku do życia na kocią
łapę, z dnia na dzień, bez żadnych regulacji.
Zgadzam się
zdecydowanie, że państwo powinno promować rodzenie dzieci, stąd moje
pełne poparcie np. dla ulgi na każde dziecko w PIT - na tę ulgę składam
się również ja płacąc swój podatek. Dlaczego jednak bezdzietne
małżeństwa (20-30 proc. wszystkich małżeństw) mają prawo do wspólnego
rozliczania PIT a ja ze swoim Partnerem nie? Dlaczego nie mogę objąć
mojego Partnera opieką medyczną oferowaną przez moją firmę małżonkom
pracowników?
Niech o stanie tolerancji w Polsce świadczy to, że
boję się podpisać pod tym listem własnym nazwiskiem, gdyż mógłbym
stracić pracę za przyznanie się do bycia gejem. Skoro prawo do
anonimowości przysługuje autorce omawianego artykułu Katarynie, to ja
również z niego skorzystam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz