niedziela, 26 czerwca 2011

Ewa Siedlecka: "Tyle odpowiedzialności, ile umowy"

Ewa Siedlecka
Gazeta Wyborcza: Związki partnerskie dają za mało gwarancji - wołają przeciwnicy ustawy o umowie związku partnerskiego. To ciekawy, choć przewidywalny zwrot w argumentacji krytyków ustawy. Do tej pory krytykowano ją za to, że umożliwia legalizację związków homoseksualnych. I jest w wstępem do legalizacji małżeństw jednopłciowych.

 Teraz pojawił się nurt wołania o odpowiedzialność: związki niosą ze sobą zbyt mało odpowiedzialności za partnera i dlatego państwo nie powinno ich wspierać. Mówił o tym m.in. Jarosław Gowin (PO), a pisali w 'Rzeczpospolitej' (8 czerwca) blogerka Kataryna i Robert Mazurek. Konsekwentnie rozumując, krytycy idei związków powinni więc postulować po prostu rozszerzenie możliwości zawierania małżeństw na pary jednopłciowe - jak to zrobiono w Holandii (choć tam argumentem była równość, a nie odpowiedzialność).

Jednak nie podejrzewam ich o aż taką konsekwencję.

'Cała ustawa wydaje się nam szczególnym hołdem złożonym ludzkiej wygodzie. Ale też wygodzie szczególnej, bo wygodzie osób już i tak silniejszych' - piszą w 'Rz' Kataryna i Mazurek. I wyliczają: państwo nie nakłada na partnerów obowiązku płacenia alimentów w razie rozstania, podczas gdy o takie alimenty może się ubiegać rozwiedziony małżonek, jeśli to on jest porzucony i w ciężkiej sytuacji materialnej.

Wytykają też, że związek można rozwiązać zbyt prosto - jednostronnym oświadczeniem woli. A jeśli jeden z partnerów wstąpi w związek małżeński, to związek unieważniany jest automatycznie: „Tak, tak, po 30 latach sformalizowanego związku można wpaść do swojej partnerki i powiedzieć: » Pozwól, że ci przedstawię, to moja żona, właśnie się pobraliśmy, pakuj się «”.

To rzeczywiście niemoralne, by porzucać bliską osobę bez ostrzeżenia. Ale to samo dzieje się i w małżeństwach, tyle że potem pojawia się więcej formalności.

Łatwe unieważnienie związku partnerskiego to konsekwencja przyjętej w projekcie ustawy o umowie związku partnerskiego konstrukcji prawnej: umowy cywilnoprawnej, którą oboje partnerzy dowolnie kształtują. Ale unieważnienie związku nie musi oznaczać braku konsekwencji prawnych.

Strony mogą się bowiem umówić, że w razie porzucenia porzucający zobowiązuje się wypłacać porzuconemu alimenty w wysokości zabezpieczającej mu (jej) dotychczasowy poziom życia. Albo jakąś określoną, waloryzowaną lub nie, sumę. Mogą się umówić, jak w razie rozstania podzielą wspólny majątek. I taka umowa - zawarta notarialnie - jest egzekwowalna w sądzie. Ale mogą się też - dokładnie jak małżonkowie - zdecydować na rozdzielność majątkową. Dlatego wizja przedstawiona przez Katarynę i Mazurka: mężczyzny, który po 30 latach pożycia bez żadnych konsekwencji zmienia partnerkę na nowszy model, jest nieprawdziwa.

Pomysł z umową cywilnoprawną wzięty jest żywcem z francuskiego PACS i tam od kilku lat testowany. Jak dotą z sukcesem, w tym sensie, że nie słychać, jakoby nie dało się egzekwować PACS-owych umów. PACS daje zresztą lepsze niż małżeństwo gwarancje egzekwowalności wzajemnych zobowiązań.

Można się notarialnie umówić na wszystko. Np. na to, że sprzątaniem będzie się zajmować wyłącznie X, a zakupami Y. Na to, że raz w tygodniu będą chodzili do teatru, bo uwielbia to X, a raz na basen - co preferuje Y. Że X będzie miał prawo kontynuować swoją pasję nauki gry na fortepianie, a Y nie będzie musiał rezygnować z bardzo absorbującej pracy, nawet jeśli przez to będzie miał bardzo mało czasu dla X. Albo, jeśli Y ma rodzinę za granicą, to ma prawo spędzać z nią przynajmniej miesiąc w roku.

Można się umówić, że jeśli jedeno z partnerów nie wywiązuje się ze zobowiązań, to drugie może odejść i nie płacić alimentów, jeśli umowa przewidywała alimenty. Słowem: można sądownie egzekwować od partnera nie mniej niż od małżonka. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej strony się na to umówiły.

Warto pamiętać, że umowa związku partnerskiego może być zawierana nie tylko przez pary, ale też np. przez siostry czy braci, którzy prowadzą wspólne gospodarstwo domowe, wspierają się i chcą mieć z jednej strony np. ulgi podatkowe, a z drugiej - możliwość sądowego zagwarantowania każdej stronie jej interesów. Taką umowę może też zawrzeć starsza osoba i ktoś, kto gotów jest się nią opiekować, np. za prawo mieszkania w jej mieszkaniu za darmo. Każda z tych umów będzie inna, bo inne są potrzeby osób, które ją zawierają.

Oczywiście, zawsze są możliwe nadużycia prawa podatkowego. Ale tak samo można nadużywać wspólnego rozliczania się z małżonkiem. Przecież fiskus nie bada, czy małżonkowie rzeczywiście prowadzą wspólne gospodarstwo domowe. Albo czy matka samotnie wychowująca dziecko, która rozlicza się razem z nim, nie ma aby stałego partnera, który łoży na nią i dziecko.

Natomiast krytyka, że związki partnerskie umożliwiają unikanie odpowiedzialności za partnera, jest całkowicie chybiona. Tyle odpowiedzialności, ile umowy. Jeszcze bardziej chybiony jest argument, że państwo związkom udziela mniejszej ochrony niż małżeństwom, skoro gwarantuje ochronę sądową umowy zawartej przez partnerów.

Pomysł ze związkami nie wziął się z powietrza, tylko z rzeczywistości: w całym zachodnim świecie ludzie nie chcą zawierać małżeństw. I ta tendencja pojawiła się na długo przed tym, zanim wymyślono związki partnerskie. A więc to nie związki niszczą małżeństwo, stanowiąc dla niego konkurencję. One były odpowiedzią na istniejącą sytuację społeczną.

Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzkie i społeczne potrzeby, zmieniają się obyczaje. Państwo i stanowione przez nie prawo musi to zauważać. Tradycja nie jest wartością sama w sobie. Bywały tradycje okrutne, jak choćby obyczaj wydawania kobiet za mąż wbrew ich woli.

W obronie instytucji małżeństwa przez wieki społecznie i prawnie dyskryminowano dzieci pozamałżeńskie, nazywając je bękartami. I prześladowano ich matki, poddając je ostracyzmowi i pozbawiając je praw. Aborcje, z którymi tak walczy Kościół katolicki i ruch pro-life, to m.in. efekt tych prześladowań. Dziś prawo w cywilizacji zachodniej otacza samotne matki opieką.

Lepiej późno, niż wcale. To samo dotyczy związków partnerskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz