poniedziałek, 7 września 2020

Wieści: Pseudo-sojusznicy, Polska homofobia, Kościół i pedofilia, Rzecznik praw dziecka, Tęcza na Koperniku ...



Aktywistka Wiktoria Beczek: Mam dosyć wszystkich pseudo-sojuszników, którzy byli pierwsi do pouczania Margot i wszystkich innych aktywistów na temat tego, jak powinniśmy działać i co robić. Moi przyjaciele w ostatnich dniach odbierali telefony m.in. od rzekomo życzliwych, którzy domagają się, by ci wpłynęli na Margot, bo inaczej nieheteronormatywne dzieciaki będą dręczone.
Nie, dzieciaki były, są i niestety jeszcze długo będą dręczone, ale przez homofobów i te osoby, które wiedzą, że nie do końca wypada im otwarcie gardzić ludźmi, więc mówią: „jestem sojusznikiem, ale...”. Nie jesteś.

Mam dosyć tych dziennikarzy, z jedną dziennikarką na czele, u których sprawa Margot wyzwoliła mniej lub bardziej ukrywane pokłady homofobii. Urażeni krytyką, puścili się poręczy i wypisują brednie o prowokujących marszach równości, odrzucaniu sojuszników, działaniu na szkodę i śmiertelnym zagrożeniu, jakim jest korzystanie przez osoby trans z tych toalet, które uważają za słuszne.

I mam dosyć tych dziennikarzy, którzy pod pretekstem rzetelnego dziennikarstwa, zadają Margot uwłaczające pytania o narządy płciowe. Nie słyszałam, żeby równie zainteresowani byli anatomią osób cis i aktywnością seksualną osób hetero.

I mam dosyć tych, którzy (znów - urażeni) informują wszem i wobec, że jeśli społeczność nie chce słuchać ich prawd objawionych, to oni będą „patrzeć, jak nas dręczą”. Gratulacje, wspaniałe świadectwo.

Mam dosyć tych wszystkich „normalnych” gejów, którzy boją się, że przez radykalne działania pogorszy się ich sytuacja. Sytuacja, która dotąd była iluzorycznie dobra, bo status społeczny zapewniał im wygodne życie. Oni nie czują żadnej wspólnoty z tymi, którzy obrywają na ulicy, albo trafiają do aresztu, bo ich prawa człowieka w ogóle nie interesują. Ma być wygodnie i cicho.
Nie obchodziłyby mnie ich dzisiejsze lęki, gdyby nie to, że to oni są symbolicznymi „znajomymi gejami”, którzy nie utożsamiają się ze społecznością i w ogóle są przeciwko jakiejkolwiek emancypacji. Prawica wcale nie musi ich wymyślać, oni sami chętnie utwierdzają pseudo-sojuszników i homofobów w ich przekonaniach.

Ciekawostka: proszeniem, odsuwaniem się na dalszy plan, byciem grzecznym i nienarzucaniem się nie osiągnęliśmy nic. Wielu lubi powoływać się na rzekomo pokojową filozofię Martina Luthera Kinga, ale zapominają, że MLK był w swoich czasach ultraradykałem, jednym z najbardziej nienawidzonych ludzi w Stanach, a nawet najbardziej pokojowe akcje były brutalnie pacyfikowane przez władze. Nie potrzebowały do tego żadnej „prowokacji”.

Mam dosyć też tych sojuszników, którzy zapomnieli, a może nigdy nie widzieli, o co walczą. Że w tym wszystkim nie chodzi o nich. Bo jak bardzo by nie chcieli, nie należą do społeczności. Nie dlatego, że ja tak mówię, ale dlatego, że nie ma tu wspólnoty doświadczeń. Nie znają grozy coming outów - tych pierwszych, które mogą skutkować wyrzuceniem z domu i wszystkich następnych, przy których ryzykuje się odrzuceniem przez kolejne grupy. Albo ukrywania się latami, precyzyjnych kłamstw, udawania kogoś, kim się nie jest i budzenia się w środku nocy z przerażeniem, że ten sekret wyjdzie na jaw. Nie znają tego kalkulowania, czy jest wystarczająco bezpiecznie, by ukochaną osobę trzymać za rękę. Czy nikt ich nie zwyzywa, nie pobije, albo nawet nie zobaczy, jeśli się ukrywają. O koszmarze samego choćby diagnozowania transpłciowości nawet nie wspominam. Sojusznicy, jeśli się narażają, to jest to ich wybór. Osoby LGBT tego wyboru nie mają. I kiedy potem słyszą od sojuszników, że są tacy zmęczeni, albo widzą, jak zabierany jest im ich własny głos, bo sojusznik wie lepiej, co powinny mówić, to mają prawo mieć dosyć.

Kayah, w jednej z moich ukochanych piosenek, śpiewała: „A na końcu przeklnę samą siebie za to, że kochałam ciebie”.
Bo na końcu mam dosyć siebie, a właściwie tego, że pozwalam, by ci ludzie i ich nic nie znaczące opinie robiły mi burdel w głowie. Że przez cały dzień nie mogę się zebrać, żeby zrobić jedną prostą rzecz, bo mam wrażenie, że całe pokłady energii zużyłam na wstanie z łóżka i prysznic i mam wrażenie, że świat wymaga ode mnie znacznie więcej, niż jestem w stanie dać.
Miałam kiedyś taką teorię, że instynktownie ubieram się najlepiej, kiedy czuję się najgorzej, żeby sztucznie polepszyć sobie samopoczucie. Być może nadal to robię, bo przeleżałam dzień na kanapie w eleganckiej czarnej sukience. Jestem zmęczona.











Musimy zmienić sposób rozmawiania o sprawach publicznych w Polsce. Teraz to bardziej przypomina siedzenie w okopach w trakcie I wojny światowej - mówiła w "Faktach po Faktach" kandydatka społeczna na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich Zuzanna Rudzińska-Bluszcz. - Znaleźć nić porozumienia w Polsce, która jest tak bardzo podzielona, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie LGBT, to jest nie lada wyzwanie - stwierdził Bartosz Staszewski, aktywista. Oboje są stypendystami Fundacji imienia Baracka Obamy.

O przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i zapobieganiu przemocy w rodzinie.


W czasach demokracji, tolerancji i otwartych granic chłopak czy dziewczyna ze wsi lub prowincjonalnego miasteczka nie muszą się już ukrywać ze swoją orientacją seksualną w seminarium duchownym czy w nowicjacie zakonnym. Tacy młodzi ludzie mogą sobie wyjechać do Wrocławia, Krakowa czy Berlina, poszukać pracy, wynająć mieszkanie, zamieszkać z ukochaną osobą, chodzić do swoich klubów.

Marsze środowisk LGBT+ organizowane nawet w miastach powiatowych wysysają potencjalnych kandydatów do seminariów duchownych i do nowicjatów zakonnych. A i niektórzy czynni księża, zakonnicy i zakonnice, patrząc na te marsze, "stają w prawdzie" i porzucają sutanny i habity. Arcybiskup Jędraszewski i inni biskupi już czują nadchodzące braki kadrowe i przymus importu księży z Filipin, Madagaskaru czy z Wybrzeża Kości Słoniowej.

 Tylko czy wierni ćwiczeni w braku tolerancji zaakceptują takiego proboszcza? I to jest przyczyna niepokoju Jędraszewskiego i jedna z przyczyn jego ataków m.in. na gejów, lesbijki, osoby transpłciowe, na filozofię gender, na feminizm, na wartości europejskie i na demokrację (...) - Gazeta Wyborcza.

Paradoks do tej pory z Polski był import do inny krajów księży, a teraz Polska musi importować. Widać kryzys idzie, będzie boleć kościół ale sami są wini, są obłudą i nienawiścią.



Prawica już grzmi na księdza żąda wyrzucenia z KUL



Znów jakiś prawak homoseksualista, wmawia jak aktywiści szkodzą jemu, trudno im rozumieć nie aktywiści dziś nadal homoseksualizm był chorobą, wielu krajach nie było praw, dziś może sobie głupoty gadać to dzięki aktywistom.


W związku ze wzrastającym trendem posiadania „znajomego geja” w kręgach prawicy oraz wśród liberalnych dziennikarzy, chętnie podejmę znajomość na pół etatu.

Jeśli jeszcze nie macie znajomego geja, a chcielibyście mieć, to piszcie. I pamiętajcie, żeby się spieszyć, bo już prawie każdy ma swojego znajomego geja, a liczba gejów jest ograniczona.

Mając znajomego geja będziesz mógł pochwalić się nim w mediach, a udzielając wywiadu będziesz miał +100 do prawa oceniania LGBT+.

A to ci dopiero! Geje i lesbijki w przestrzeni publicznej kojarzone są raczej z ruchami lewicowymi, często pogardliwie określanymi przez przeciwników "lewackimi". Tym większym zaskoczeniem jest, że w Polsce powstaje prawicowy ruch LGBT. jego liderem jest Kamil Starczyk, który stanowczo podkreśla, ze "nie ma miejsca ani na homofobię, ani na agresję aktywistów LGBT" - Super Express.


W tym kraju znają się na wszystkim na pewno prawica, to znaczy dlaczego trans mężczyźni, muszą iść później na emeryturę. Kobieta powinna milczeć nie zna nic o transpłciowości. Jak hetero tłumaczą LGBT jak mają żyć, jak zachowywać, może zaczniemy im decydować jak żyć, nie wreszcie przestaną lizać się na ulicy, uprawiać seks publicznie był skandal czy hetero już przeprosi za zachowanie pary heteryckiej. Nie wszyscy ci hetero którzy nam mówią jak żyć pierdolcie się.


Po długiej litanii krytycznych uwag radni PiS nie udzielili wotum zaufania prezydentowi Puław, którego popierali od 2018 r. Zarzucano mu m.in. nieodpowiednią aktywność w mediach społecznościowych i krytykowanie utworzenia w Puławach szpitala jednoimiennego. W efekcie Paweł Maj odwołał swojego zastępcę, wiceprezydenta Pawła Szabłowskiego z PiS. Jeżeli za rok dojdzie do podobnej sytuacji, wówczas może dojść do próby odwołania prezydenta - onet.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz