sobota, 26 września 2020

Kryzys w Kościele - coraz bardziej zdesperowanych i silnie walczą z osobami LGBT





Księża parafii archidiecezji białostockiej, podobnie jak wielu innych w całym kraju, zachęcają wiernych do poparcia projektu obywatelskiej ustawy „Stop LGBT", która zakazuje organizowania Marszów Równości. Podpisy pod tym homofobicznym projektem zbierane były podczas mszy w ostatnią niedzielę (20 września) i zbiórka jest kontynuowana.

– Najbardziej oburzające jest to, że zbierano podpisy pod tym projektem tutaj w czasie niedzielnej mszy dla dzieci. Ksiądz też mówił dzieciom spod ołtarza o zagrożeniach LGBT. Kościół to miejsce do modlitwy, a nie agitacji politycznych – zwraca uwagę nasz Czytelnik.

We wtorek (22 września) zapytaliśmy rzecznika prasowego archidiecezji białostockiej ks. Andrzeja Dębskiego, czy zbiórka podpisów pod projektem ustawy zmieniającą ustawę Prawo o zgromadzeniach, zwanym „Stop LGBT” odbywała się ostatnio i odbywa w kościołach archidiecezji za zgodą i wiedzą kurii arcybiskupiej i jaka jest ocena potrzeby wprowadzenia takiej ustawy metropolity białostockiego abp. Tadeusza Wojdy.

W nadesłanej odpowiedzi ks. Dębski napisał: „Podczas obrad 386. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, Przedstawiciele Fundacji Życie i Rodzina, Kaja Godek oraz Krzysztof Kasprzak, przedstawili Księżom Biskupom projekt zmian w Ustawie – Prawo o Zgromadzeniach. Jest to obywatelska inicjatywa ustawodawcza „Stop LGBT”, a jej celem jest wprowadzenie zakazu tzw. parad równości. Fundacja ta już rozpoczęła zbieranie podpisów w całej Polsce. Do prowadzenia tej akcji na terenie kościelnym potrzebne jest pozwolenie biskupa diecezjalnego. W związku z tym informuję, że Ksiądz Arcybiskup Tadeusz Wojda Metropolita Białostocki wyraził zgodę na zbieranie podpisów przez Fundację na terenie parafii Archidiecezji Białostockiej” (...) - Gazeta Wyborcza.

Dziwny to kraj, w którym porządek moralny upada, gdy dorośli ludzie wyznają sobie miłość, a kwitnie, kiedy wejścia do kościoła strzeże policja, po ulicach maszerują "wojownicy Maryi", a łamanie ludzkiej godności odbywa się pod sztandarami obrony chrześcijańskich wartości.

Wszystko dlatego, że 15 sierpnia 2020 roku w Święto Matki Boskiej Zielnej wzięłam ślub. Mała, kameralna ceremonia dla najbliżej rodziny, tej „prawdziwej” i tej „z wyboru”. Ja miałam różową sukienkę, bo lubię sukienki, zwłaszcza w lecie, moja narzeczona czarne spodnie, bo lubi spodnie i nie lubi sukienek. Wszystko jak ze snu. Tęczowe flagi — na stole, na ścianach, zaczepione o kandelabry. Wszyscy się cieszą. W tym samym czasie gdzieś na wysokości kościoła Świętego Krzyża (gdzie słynna figura Chrystusa na chwilę została przyobleczona tęczową flagą, a zaraz później sprofanowana zniczem obłudy) ktoś krzyczy: „Chłopak i dziewczyna normalna rodzina!”, a potem „Stop LGBT!”. Niecałe 10 kilometrów dalej ja w obecności świadków mówię mojej żonie, jak bardzo ją kocham. Ona mówi mi, że zawsze już chce być ze mną. Przysięgę mamy klasyczną, taką o miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej. Patrzę przed siebie i widzę, że wszyscy jakoś płaczą. To ze szczęścia chyba. Na pewno, bo w tamtym momencie nasza polska rzeczywistość zdaje się nam taka odległa i absurdalna. Patrzcie! Tęczowy ślub w Polsce w obecności najbliższych jest jednak możliwy!

Czy powinno nas zaskakiwać, że taki dokument w ogóle powstał? Nie. Kościół rzymskokatolicki w Polsce chętnie odpowiada na pytania związane z szeroko pojętą obyczajowością. Czy powinno skłonić nas do refleksji to, że stanowisko zostało opublikowane właśnie teraz, a więc w czasie rosnącej przemocy i agresji wobec osób LGBT+? Myślę, że tak.

Na efekty stanowiska Konferencji Episkopatu nie trzeba było długo czekać. W kolejnych tygodniach zaczęto zbierać podpisy pod ustawą „Stop LGBT” w kościelnych parafiach. 17 września 2020 roku Konferencja Episkopatu publikuje oświadczenie, w którym po raz kolejny wypowiada się na temat konwencji stambulskiej, tym razem otwarcie popierając projekt pt. „Międzynarodowa konwencja praw rodzin” przygotowywany przez Ordo Iuris, który miałby zastąpić konwencję. Prezydium Episkopatu oświadcza: wspieramy również – i zachęcamy, aby wspierać – wszelkie zmiany w polskim prawie karnym, które służą jeszcze większej ochronie i bezpieczeństwu życia rodzinnego. Przypominamy, że głównymi źródłami kryzysowych zjawisk w życiu rodzinnym, przechodzących niekiedy w patologię i przemoc, są: alkoholizm, narkomania i inne uzależnienia, a także pornografizacja kultury masowej oraz związane z nią uprzedmiotowienie kobiety i dehumanizacja życia seksualnego.

W końcu przed Bogiem wszyscy są po prostu ludźmi. Ale zaraz. Obudźmy się raz jeszcze. 17 września 2020 roku Kościół ten został zdelegalizowany. Dlaczego? Władza uznała, że udzielanie ślubów parom jednopłciowym zaburza porządek publiczny i moralny. No cóż… Dziwny to kraj, w którym porządek moralny upada, gdy dorośli ludzie wyznają sobie miłość, a kwitnie, kiedy wejścia do kościoła strzeże policja, po ulicach maszerują „wojownicy Maryi”, a łamanie ludzkiej godności odbywa się pod sztandarami obrony chrześcijańskich wartości (...) - Gazeta Wyborcza.

Walczą z LGBT ale pedofilią to nie mają ochoty, chcą chronić dzieci przed LGBT, dlaczego nie przed pedofilami. Aż do dnia zatrzymania na zlecenie prokuratury ksiądz z Ostrowca Świętokrzyskiego był zatrudniony w jednej z tamtejszych szkół podstawowych. 58-letni duchowny usłyszał zarzuty wykorzystywania seksualnego osoby małoletniej oraz nakłaniania groźbą do złożenia fałszywych zeznań - gazeta.pl



„W Kościele czujemy się trochę jak dzieci w dysfunkcyjnej rodzinie… Słyszę o wielu katolikach, którzy odchodzą teraz. Dowiedziałem się też o trzech księżach – jednym bardzo znanym – którzy podobno zamierzają odejść, bo już nie mogą patrzeć na Kościół” - aleteia.org




Wierchuszka polskiego kleru katolickiego uchwaliła, że Kościół powinien wspierać tzw. „leczenie” mające przywracać „naturalną orientację płciową”. Niby wszystko w porządku, wszak każda orientacja jest naturalna. Ale nie dla biskupów. Oni uznają jedynie hetero. Pomijając, że mają wiele zrozumienia dla pedofilów, których chętnie ochraniają w swoich szeregach.

Oto kilka historycznych sposobów w jaki chciano „leczyć” z homoseksualizmu.
✚ jeżdżenie na rowerze to XIX-wieczny sposób amerykańskiego neurologa Graeme M. Hammonda, który uznał, że homoseksualizm wynika z „wyczerpania nerwowego”

✚ seanse hipnozy, upijanie się i odwiedzanie burdeli ordynował niemiecki psychiatra Albert von Schrenck-Notzing

✚ wycinanie łechtaczek proponował lesbijkom Denslow Lewis pod koniec XIX wieku. Do tego kokainę i solanki przeczyszczające

✚ w III Rzeszy osoby homoseksualne kierowano do obozów koncentracyjnych. Najwięcej do Sachsenhausen, którego szef Rudolf Hoess wierzył, że katorżnicza praca pozwoli więźniom zapomnieć o ich orientacji

✚ Carl Vaernet, duński endokrynolog i nazista, prowadził eksperymenty na więźniach obozu w Buchenwaldzie. Jego metoda to kastrowanie mężczyzn poprzez wstrzykiwanie bezpośrednio do jąder ogromnych dawek testosteronu. Nazistowski doktor nie przejmował się tym, że pacjenci umierali po jego „terapii”

✚ w latach 60. brytyjski psycholog Ian Oswald podawał pacjentów środki na wywołanie mdłości, po czym puszczał nagrania odgłosów męskiego seksu w pomieszczeniu pełnym pojemników z moczem. Uważał, że skojarzenie seksu z wymiotami skutecznie oddali pokusy

✚ w 1964 roku British Medical Journal proponował domowe urządzenie, przy pomocy którego geje mieli sobie dawkować elektrowstrząsy, gdy tylko najdą ich grzeszne myśli

✚ psycholog John N. Marquis proponował sesje masturbacji, z tym że tuż przed orgazmem geje mieli nagle wyobrażać sobie sceny seksu hetero. To teraz można sobie wyobrazić jak działałoby na heteryków wyobrażenie sobie dwóch wąsatych gejów w łóżkowej akcji...

✚ Hong Kwai-Wah, lekarz z Hong Kongu działający przy wspólnocie chrześcijańskiej stwierdził, że sposobem na skłonności homoseksualne są zimne prysznice, abstynencja oraz modlitwa

Czego życzę biskupom, którzy są autorami bzdurnego stanowiska episkopatu w sprawie LGBT+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz