wtorek, 21 maja 2019

Wojewoda Lubelski ponownie będzie mieć sprawę sądowe za złamanie ugody z działaczem dotyczące przeprosin


Dziennikarka Anna Gmiterek-Zabłocka TOK FM: Tym razem same przeprosiny nie wystarczą? Organizator Marszu Równości w Lublinie ponownie idzie do sądu przeciwko wojewodzie za jego skandaliczne słowa.

Organizator pierwszego lubelskiego Marszu Równości, który odbył się w październiku 2018 roku pozwał wojewodę lubelskiego Przemysława Czarnka za zniesławienie. Chodziło o słowa wypowiedziane przez samorządowca na kanale You Tube, w którym stwierdził, że wydarzenie „promuje zboczenia, dewiacje i wynaturzenia”.

9 maja przed sądem doszło do ugody. Odpowiedniej treści stanowisko miało zostać nagrane i zamieszczone w internecie. Wojewoda miał stwierdzić, że nigdy nikogo nie chciał dyskryminować ani obrażać. „Jest mi niezmiernie przykro, że moje słowa wywołały negatywne oceny co do moich intencji” – to fragment stanowiska. I dalej: "Wszystkich, w szczególności Pana Bartosza Staszewskiego, którzy z tego powodu poczuli się urażeni – przepraszam”. Miały paść też słowa o tym, że P. Czarnek – mimo że przeprasza – to nie zmienia swoich poglądów na temat LGBT.

Film z przeprosinami pojawił się w internecie, tyle, że poprzedzony takim a nie innym komentarzem. Komentarzem, z którego wynikało, że wojewoda nie wycofuje się ze swoich słów i że tak naprawdę nie ma za co przepraszać. Film zresztą niedługo potem zniknął.

Sprawa wraca do sądu na własne życzenie wojewody. Dzieje się tak, bo wojewoda złamał wszelkie warunki ugody, w tym wydał oświadczenie prasowe, w którym wycofał się ze swoich słów, a w wypowiedziach medialnych zaprzeczał temu, że przeprasza za jakiekolwiek słowa. Dodatkowo skasował też film zamieszczony na Facebooku, który miał tam pozostać - mówi Staszewski.

- Do sądu wpłynęło zażalenie – mówi pełnomocnik oskarżyciela, mec. Bartosz Przeciechowski. - Sytuacja, która nastąpiła po posiedzeniu ugodowym, ewidentnie wskazuje, że nie doszło do pojednania, że intencje pojednania nie były szczere. Stąd zażalenie do Sądu Okręgowego na postanowienie, umarzające sprawę – tłumaczy adwokat. - Jeśli strony nie rozumieją identycznie pojęcia „ugody” i „pojednania” to znaczy, że ich intencje się nie spotkały – dodaje B. Przeciechowski.

Jeśli sąd uwzględni zażalenie, będzie normalny proces o zniesławienie. Wtedy oskarżyciel mógłby się domagać przed sądem już nie tylko przeprosin, ale też np. wysokiego zadośćuczynienia na wskazany cel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz