niedziela, 23 lipca 2023

Wielu katolików LGBTQ czuję w Kościele jak intruzi, jak nie powinno ich być w Kościele odrzucani przez wielu osób


Dziś trochę historia Stan "J.R." Zerkowski, opowiada o tym jak czuję się nie raz intruzem w Kościele, nie powinno być jego w Kościele tylko z powodu jest osobą LGBT. 

W ubiegłym miesiącu z pełnym entuzjazmu udałem się na święcenia diakonatu. Byłem podekscytowany z powodu młodego człowieka, który miał zostać wyświęcony. To dobry człowiek. Przez kilka lat pracowałem z nim w parafii w Kentucky. Już wcześniej, gdy nie był jeszcze oficjalnym seminarzystą, mieszkał w naszej parafii i pomagał gdzie tylko mógł, zwłaszcza w czasie szczytu pandemii. Chciałem mu okazać wsparcie, więc postanowiłem uczestniczyć w Mszy świętej święceń.

Kiedy dotarłem do katedry, usiadłem blisko tylnej części kościoła. Odczułem, że lepiej jest usiąść z tyłu, aby nie wzbudzać podejrzeń i zarzutów, że chciałem przyciągnąć uwagę podczas święceń młodego diakona. Gdy procesja przemaszerowała od tylnych drzwi do sanktuarium, wierni obrócili się w stronę głównego przejścia. Kilku wyświęconych uśmiechnęło się do mnie.

Jednak zauważyłem, że inni nie byli zadowoleni z mojej obecności. Wiem, że niektórzy życzyliby sobie, żebym po prostu zniknął. Niektórzy starali się mnie zepchnąć, publikując okropności na mój temat i na temat mojej pracy w mediach społecznościowych. Inni próbowali podważyć moje duszpasterstwo i doprowadzić do mojego zwolnienia. Kilka lat temu pewien ksiądz z procesji kazał mi nie przystępować do Komunii świętej.

Kiedy procesja zmierzała w stronę sanktuarium, odczułem fizyczną reakcję: poczułem mdłości i modliłem się, aby przetrwać Mszę świętą i nie musieć jej przerwać.

Moje działania w ramach Ministerstwa Katolickiego dla Osób LGBTQ+ w Lexington oraz organizacji Fortunate Families są źródłem niezwykłej łaski dla wielu osób, ale także powodem niepokoju i zniesmaczenia innych, co wyrażają poprzez nieustanne okrucieństwo. Powszechnie wiadomo, że uważają, że powinienem być wykluczony z komunijnego stołu.

Zgodziłem się (tak myślałem) z tym, że czuję się jak intruz we własnym katolickim wspólnocie poza drzwiami Kościoła Świętego Pawła, gdzie pracuję. Wszyscy mówią, że w naszym kościele jest inaczej, i chyba mają rację. Osoby homoseksualne jak ja czują się tam jak w domu. Są serdecznie witane i doceniane. Powszechnie wiadomo, że my, którzy reprezentujemy kościół - świeccy i duchowni - potwierdzamy osoby LGBTQ+. Jesteśmy ich oparciem.

Było poruszające obserwować, jak Alex, ten młody człowiek, był wyświęcony, jak powiedział bp John Stowe, O.F.M. Conv. z Lexington, w swojej homilii. Ale było smutno patrzeć, że znów wykluczono osoby takie jak ja. Jeśli osoby takie jak ja są wyświęcone, to się o tym milczy. Może kiedyś to się zmieni, zanim zestarzeję się zbytnio.

Ilu takich jak ja usłyszało wezwanie Pana, tak jak Szymon, ale odpowiedziało: "Panie, Ty na pewno nie do mnie wołasz. Nie chcą tu ludzi takich jak ja"? Nigdy nie uwierzę, że Bóg nie pragnie nas, nie woła takich jak my.

Podczas Mszy świętej czułem się obcym patrzącym z zewnątrz. Podczas przygotowania darów, pomyślałem, że może cierpię na Zespół Stresu Pourazowego i jeśli tak, to proszę Pana, aby zmienił to w chleb i wino. Ofiarowałem ból, który czułem, widząc kilku duchownych, którzy sprawili, że czułem się jak intruz we własnym kościele.

Moje rodzeństwo homoseksualne mówi mi, że czuje się tu obco, niejak w domu, niemile widziane i zniesmaczone przez kościół, więc trzymają się z dala. W trakcie Mszy świętej święceń podzielałem wiele z tych uczuć.

Głęboko i intensywnie zrozumiałem uczucia bólu i odrzucenia, jakie doświadczają osoby LGBTQ+, o czym tak często słyszę, gdy rozmawiam z grupami czy prowadzę dni rozeznawania. Moje rodzeństwo homoseksualne mówi mi, że czuje się tu obco, niejak w domu, niemile widziane i zniesmaczone przez kościół, więc trzymają się z dala. W trakcie Mszy świętej święceń podzielałem wiele z tych uczuć.

Kilka razy musiałem powstrzymać łzy. Naprawdę nie byłam w jedności z tymi, którzy gromadzili się wokół stołu, przy którym Alex miał służyć jako diakon. Eucharystia, która miała nas wszystkich połączyć, sprawiła, że poczułam się jak intruz, persona non grata.

Podczas wymiany znak pokoju musiałem podjąć decyzję: Czy wyjdę wzdłuż alei, aby przyjąć świętą Komunię, czy też powstrzymam się, aby nie uczynić z siebie osobistego obiektu kpiny, wiedząc, że wszyscy skierują na mnie swoje spojrzenia? Jeśli historia jest jakimkolwiek wskazaniem, to z pewnością zostanę surowo oceniony za przyjęcie Komunii. Postanowiłem zostać na ławce. Przekonałem siebie, że nie jestem odpowiednio przygotowany, aby ją przyjąć.

Siedziałem tam i myślałem o tym, jak kilka lat temu ktoś kazał mi nie przyjmować świętej Komunii, i byłam zdziwiony, jak wielki wpływ to na mnie wywarło do tej pory. Nigdy nie myślałem, że tak jest, aż do tego dnia. "Amen! El Cuerpo de Christo...Stajemy się tym, co przyjmujemy. Amen. Amen." Tekst piosenki sprawił, że poczułam smutek. Nie czułem się jak część Kościoła.

Ludzie ciągle mówią mi, jak bardzo mam szczęście pracować w diecezji bpa Stowe'a. Trudno byłoby znaleźć bardziej życzliwego, proroczego i kochającego pasterza. Ale to nie oznacza, że wszyscy, zarówno duchowni, jak i świeccy, podzielają jego wizję. W rzeczywistości może jego wizja kościoła, który wita tych na marginesie, jest niesmaczna dla tych, którzy starają się uczynić życie piekłem dla osób takich jak ja.

Wiemy, że mamy wsparcie biskupa, ale ból wciąż jest odczuwalny. Lęki są nadal prawdziwe. I będziemy nosić ten ból i lęk przez długi czas, tak jak zrozumiałem dzisiaj. Myślałem, że jestem inny. Ale tak nie jest.

Kiedy diakon Alex powiedział: "Idźcie w pokoju, Msza się skończyła", poczułem ulgę. Służył mi już jako diakon. Jego słowa były balsamem. Podczas zakończenia Mszy śpiewałem hymn "Pan Jezus daje Wielkie Przykazanie" i chciałem wierzyć w każde słowo. Trzymałem też wzrok na programie, żeby nie byłam kuszona, aby spojrzeć na procesję duchowieństwa, której towarzyszył Alex. Nie mogłem się doczekać, aż wyjdę z katedry i dostanę się do mojego samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Chciałam wrócić do domu - gdziekolwiek - ponieważ katedra nie była miejscem, w którym czułam się bezpiecznie.

Byłem w towarzystwie młodego człowieka, członka społeczności LGBTQ+, którego zaprosiłem na tę Mszę świętą. Zastanawiałem się, czy powinienem ukryć przed nim wszystkie te uczucia, moje myśli, moje cierpienie. Ale w drodze do domu podzieliłem się z nim praktycznie tym, co napisałem tutaj. Chciałem, żeby zrozumiał, że wszyscy przeżywamy trudności w naszej wierze, w miłości do kościoła i w byciu częścią Ciała Chrystusa.

Chciałem, żeby zrozumiał, że wszyscy przeżywamy trudności w naszej wierze, w miłości do kościoła i w byciu częścią Ciała Chrystusa.

Chciałem, żeby wiedział, że musimy być silni i mieć nadzieję, że możemy uczynić kościół lepszym, bezpieczniejszym i bardziej kochającym miejscem dla osób takich jak my. Chciałem, żeby wiedział, że jego rodzeństwo LGBTQ+ często czuje się jak uciekający od kościoła, ale są bohaterami, bo mimo burzy, jak Samuel, czują wezwanie, aby pozostać. Niektórzy są nawet wezwani do służby kapłańskiej.

Chciałem, żeby wiedział, że, chociaż może wydawać się, że jestem silny i wszystko mam pod kontrolą, to ja też mam swoje wewnętrzne walki i czasami trzymam się tylko maleńkiej iskierki wiary. Chciałem, żeby wiedział, że czułem chęć ucieczki i płaczu, czułem się jak intruz w Ciele Chrystusa zgromadzonym w katedrze. On może także czasami czuć się tak samo, tak jak wielu innych osób homoseksualnych.

Najważniejsze jest, że chciałem, aby wiedział, że jestem z niego dumny i uważam go za bohatera, że pragnie być częścią tego często chaotycznego bałaganu, który nazywamy kościołem. I chciałem, żeby wiedział, że kiedy będę na jego ramieniu i on stanie się częścią tej wspólnoty kościelnej, to zupełnie normalne, że będzie miał wiele różnych uczuć, nawet łzy i wielkie rozczarowanie, ale nadal będzie kochał naszą Matkę Kościół. Ona zawsze nas wzywa do swojego stołu, nawet wtedy, gdy nie mamy ochoty jeść - Outreach Faith.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz