Trzy lata temu Polska stała się centrum medialnej burzy w związku z twardą polityką wobec osób LGBTQ+. Teraz, nowe pokolenie aktywistów LGBTQ+, którzy dorastali w obliczu tej opozycji, wchodzi w dorosłość i zmienia swoją pozycję na terenach wiejskich na południowym wschodzie kraju.
Poza dużymi metropoliami, takimi jak Warszawa i Kraków, toczy się ciągła batalia - albo prześladowanie, zależnie od tego, kogo zapytasz - między polskim państwem rządzonym przez partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS) a społecznością LGBTQ+. Najwyraźniejsze napięcie między konserwatywnym katolicyzmem a tożsamością LGBTQ+ można znaleźć na południowym wschodzie kraju, w regionie Podkarpacie, graniczącym z południem z Słowacją, a na wschodzie z Ukrainą. Te obszary kraju obejmują zarówno najbardziej pobożne katolickie społeczności, jak i jedno z największych zapleczy politycznego wsparcia dla partii PiS.
"Stajemy się starsi, dorosłymi, chcemy kochać i uprawiać seks. Byłem coraz bardziej zmuszony do ukrywania tego. Lata, które spędziłem w swoim rodzinnym mieście, uważam za swoje, ale nie moje, nie miałem życia na swoich warunkach" - mówi Leszek, 23 lata. Podobnie jak wielu innych osób nieheteronormatywnych lub niebinarnych wychowujących się w mieście Sanok na Podkarpaciu, podobnie jak wielu innych poza głównymi ośrodkami metropolitalnymi w Polsce, nauczył się dwóch rzeczy w okresie dorastania na wschodnich terenach wiejskich Polski: jak walczyć i jak się ukrywać.
Obecnie studiujący w Katowicach, Leszek znalazł spokój z dala od inny, w mieście, gdzie może wyrażać siebie bez obawy o osądzenie i możliwe przemoc. "Walczymy, aby uczynić to życie naszym własnym."
Młodzi ludzie LGBTQ+, którzy nie przenoszą się do większych miast w Polsce, opuszczają kraj w poszukiwaniu bardziej otwartych społeczności i lepszych możliwości. Mieszkający w Wiedniu Jakub, 22 lata, oddalił się od swojego rodzinnego miasteczka Zarszyn, oddalonego piętnaście minut jazdy od Sanoka. Jako gej, wybrał opuszczenie rodzinnego miasta, co spowodowało odcięcie od rodziny. "Próbowałem popełnić samobójstwo, bo zdałem sobie sprawę, że nie mogę zmienić swojej orientacji. Bycie gejem oznaczało dla mnie koniec świata. Nie wyobrażałem sobie świata, w którym byłoby w porządku być gejem, ponieważ widziałem, jak Polska reaguje na osoby homoseksualne" - mówi.
W 2019 roku regiony, gminy i inne jednostki samorządu terytorialnego w Polsce zaczęły przyjmować deklaracje anty-LGBTQ+, zakazujące parad równości i "ideologii LGBT+". Jedna z takich ustaw wprowadzona w Lesku, innym mieście blisko Sanoka na Podkarpaciu, stwierdzała, że ma na celu ochronę społeczności przed "radykałami dążącymi do rewolucji kulturowej w Polsce poprzez atakowanie wolności słowa, niewinności dzieci, autorytetu rodziny i szkoły". Do lata 2020 roku te "strefy wolne od LGBT" zajmowały jedną trzecią całego obszaru Polski, wtedy też Leszek i Jakub opuścili swoje wiejskie rodzinne miasta, udając się do miasta poza regionem.
Mia, 21 lat, pochodząca z powiatu leskiego, znalazła w mieście Wrocław schronienie przed uprzedzeniami. "Wiem, że jeśli wrócę [do domu], wciąż będę musiała ukrywać swoją tożsamość". Z powodu społecznych uprzedzeń Mia początkowo miała nadzieję, że jest biseksualna, aby zmniejszyć ryzyko całkowitego ujawnienia swojej tożsamości przed rodziną i przyjaciółmi. Teraz, cztery lata po ogłoszeniu stref "wolnych od LGBT+", krajobraz zmienił się. "W tej chwili formuje się pewien rodzaj aktywizmu. Kiedy byłam młodsza, nie było mowy o paradach równości."
W odpowiedzi na ustawodawstwo anty-LGBTQ+, latem 2020 roku wybuchły protesty na całym kraju, kulminując w tęczowych protestach w Warszawie, potępiających wprowadzenie stref "wolnych od LGBT". Ta szeroka medialna akcja, wraz z rosnącym wykorzystaniem mediów społecznościowych, ukazała polityczne wystąpienie w Polsce i jak młodsze pokolenia podejmują działania zmierzające do zmiany. "Aktualnie trwa rewolucja queerowa" - mówi Jakub. "Oni [rządząca partia, PiS] zaczęli nas publicznie szkodzić, ale ludzie się wkurzyli - ale to, co się stało, jest przeciwnym efektem, ponieważ włączyli temat tożsamości.
Pierwszy marsz równości odbył się w czerwcu 2022 roku w Sanoku. Benek, mający 17 lat, był jednym z organizatorów wydarzenia. "Pamiętam tęczowe manifestacje w Warszawie. To był moment, kiedy cała polska społeczność LGBTQ+ się obudziła." Benek został wychowany na opowieściach poprzednich pokoleń, które musiały ukrywać swoją seksualność lub były bite na ulicach ze względu na swoją seksualność. Teraz widzi, że zmiany nabierają tempa w niespodziewany sposób. "W mojej szkole są 14-latki z torebkami tęczowymi. Kiedy byłem w ich wieku, to było niemożliwe. Teraz wszystko dzieje się coraz szybciej."
Marsz Równości był deklaracją nowego pokolenia Podkarpacia, co dzieje się w całej Polsce - ludzie postanawiają otwarcie wyrażać swoją tożsamość i nie tolerować ukrywania się. Dla starszych członków społeczności była to również okazja, by pokazać, że także oni nie boją się społeczeństwa, które kiedyś opuścili dla miasta. "To było wyzwolenie móc tam być ze swoimi przyjaciółmi w Podkarpaciu, nie w Warszawie, ale właśnie tam, w tej małej grupie."
Marzelina, 23-letnia mieszkanka Podkarpacia, wróciła z Wrocławia, swojego nowego domu, na Marsz Równości w Sanoku razem z Jakobem, żeby zobaczyć i wesprzeć wyjątkowe wydarzenie historyczne. "Kiedy byłam w liceum, nie przypuszczałam, że za cztery czy pięć lat będę uczestniczyć w Marsz Równości w Sanoku. To niesamowite."
W południowej części województwa podkarpackiego, niedaleko Sanoka, miasto Lesko było tzw. "strefą wolną od LGBT" przez prawie cztery lata. W kwietniu rada powiatu Lesko miała podjąć decyzję, czy zachować swoje homofobiczne prawodawstwo dotyczące LGBTQ+. Aktywiści lokalni i krajowi wysłali pytania do radnych biorących udział w głosowaniu, wzywając ich do deklaracji "Polska musi być wolna od nienawiści", wraz z publiczną petycją do społeczności, która przyciągnęła uwagę lokalnych mediów. W wyniku protestów społecznych, zbliżających się wyborów i groźby wstrzymania funduszy z Unii Europejskiej, Rada Leska odwróciła swoją homofobiczną politykę.
"Wywołaliśmy ich sumienie i dobre intencje", wyjaśnia Wiktoria Barańska, 27-letnia Polski Sojusz Pride. Wiktoria mieszka w Krakowie i, podobnie jak wielu aktywistów, podróżuje po całym kraju, organizuje demonstracje, zbiera podpisy pod petycjami i współpracuje z przedstawicielami Unii Europejskiej oraz organizatorami Marszów/Parad Równości we wszystkich 32 polskich miastach.
Wiktoria widzi pozytywy wynikające z postępu dla następnego pokolenia młodych osób LGBTQ+. "Mają zupełnie nową mentalność. Mają trudną historię za sobą, ale są bardzo dumni z siebie. Mniej odczuwają niepewność i wstyd w porównaniu z ludźmi w moim wieku. Nawet 10 lat temu było to zupełnie inaczej, a za 10 lat będzie jeszcze lepiej." Wiktoria regularnie wraca do Podkarpacia, żeby pomóc w organizacji Sanoku Marszu Równości, który odbył się nie dawno.
Mimo że minęły tylko cztery lata od pojawienia się "stref wolnych od LGBT", krajobraz kulturowy uległ zmianie, zostawiając generacyjne rozdźwięki między tymi, którzy musieli się ukrywać w szkole, a tymi, którzy teraz czują solidarność z szerszą społecznością LGBTQ+. To, co zaczęło się jako atak na pozornie łatwy cel dla rządu, przekształciło się w międzynarodowe wsparcie, eksplozję aktywizmu społecznego i zmianę narodowej dyskusji.
W tym roku jesienią Benek rozpocznie studia na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie zamierza dołączyć do żywej sceny LGBTQ+ w stolicy, która przyciągnęła dziesiątki tysięcy uczestników podczas Parady Równości w czerwcu.
Dla polskiej młodzieży LGBTQ+ z pokolenia Z traumą dorastania na wschodniej wsi było tylko zobrazowanie bólu i krzywdy pozostawionej przez ich rodzinę i społeczeństwo, które ich nie akceptuje za to, kim są. "Ten cykl nie zostanie przerwany, jeśli nie będzie kogoś, kto pierwszy odważy zmienić" - mówi Marzelina.
W ramach swojego uniwersytetu założyła pierwszą organizację LGBTQ+ obejmującą innych queer osób z wsi - włącznie osób z Ukrainy. Coś, co przed pięcioma laty było dla niej niezwykle trudne, teraz dzieje się wraz z setkami innych działań aktywistycznych w całej Polsce.
Teraz, trochę ponad rok po pierwszym Marszu Równości, Sanok przeprowadzono kolejny, stał się trzecim wydarzeniem Marszem Równości w województwie podkarpackim, po stolicy - Rzeszowie i mieście Krosno. "Marsz ma na celu pokazanie widoczności LGBTQ+ także w mniejszych miastach. Tak! Również tutaj jesteśmy". Organizatorzy Krosno Pride napisali na Facebooku: "Zaledwie dwa lata temu nasza okolica była jedną z tzw. "stref wolnych od LGBT", pokażmy, że również mamy prawo żyć spokojnie w mniejszych miastach takich jak nasze".
Mimo że grupy kolektywne, takie jak Marsz Równości w Sanoku i inne organizacje LGBTQ+ w całym kraju, poczyniły duże postępy w zakresie akceptacji społecznej w Polsce, indywidualne prawa legislacyjne nadal wydają się być odległe. Z nadzieją na zmianę rządu w tegorocznych wyborach, niektórzy wierzą, że będzie to znak, że Polska jest gotowa pozbyć się tego mrocznego rozdziału i zmierzać ku większej równości - Gay Times
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz