sobota, 12 czerwca 2021

Rocznica masakry w klubie Pulse w Orlando gdzie zginęło 49 osób



Dzisiaj przypada kolejna rocznica masakry w gejowskim klubie Pulse w Orlando na Florydzie, w którym zginęło 49 osób. 12 czerwca 2016 r. w nocy, morderca wpadł do klubu Pulse i zaczął strzelać do osób w klubie zabijając 49 osób i wiele raniąc. Wkrótce sam zginął od policyjnych kul.

Większość ofiar pochodziło z Puerto Rico, wśród ofiar były pary jednopłciowe, młodzi ludzie i jak matka, która była z swoim synem w klubie.

Niestety nie tylko oni w ostatnim czasie zostali ofiarami nienawiści i homofobii, co jakiś czas słychać o kolejnych atakach na osoby LGBTQ+ na całym świecie, także bardzo często w naszym kraju.

Dziś szczególnie wspominamy tych, którzy zginęli w Orlando, ale także wszystkich, którzy zapłacili życiem za bycie LGBTQ+. Modlimy się za wszystkich, którzy cierpią z powodu przemocy za to kim są i braku akceptacji wobec nich. 


Ponieważ tego dnia walka o równość i szacunek dla wielu zyskała bardziej uniwersalny wymiar, stając się walką o prawa człowieka. Podział na osoby LGBT+ i pozostałe na chwilę przestał być ważny. Głosy wsparcia i solidarności płynące z całego świata mówiły o potrzebie przeciwdziałania przemocy wobec naszej społeczności, zaznaczając, że jej ofiarami stajemy się wszyscy.

Poszli tam, żeby się bawić, żeby się nie bać, żeby świętować Miesiąc Dumy. Przypominamy o tym, bo Miesiąc Dumy, którego sens coraz lepiej rozumiemy również w Polsce, to nie tylko czas świętowania, lecz również pamięci.

Orlando było dla nas również lekcją o tym, do czego może prowadzić przyzwolenie na mowę i przestępstwa motywowane homo-, bi- i transfobią. Droga od nienawistnych słów do ohydnych czynów po raz kolejny okazała się przerażająco krótka.

Pomyślmy dziś przez chwilę o 49 osobach zamordowanych w Orlando. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby dać odpór nienawiści. I zachowajmy wiarę w miłość. Miłość, która uzdrawia, łączy, a w końcu - zwycięża. 

Pamięci o osobach, które pierwsze wyszły na ulice i powiedziały „dość!” przemocy i nienawiści. Jak grupka pod Kolumną Zygmunta w Warszawie 20 lat temu, gdy nikomu nie śniły się jeszcze 70-tysięczne tłumy na Paradzie Równości. Stali w maskach, bo się bali, żebyśmy mogli i mogły chodzić z podniesioną głową.

Pamięci o osobach, które wciąż nie mogą tego zrobić, bo żyją w ciągłym strachu. Jak osoby LGBT+, dla których Polska jest jak zamknięta szafa. Przerażone każdym pytaniem o to, czy mają już chłopaka, każdym żartem o gejach, każdą dyskusją o „ideologii LGBT” przy rodzinnym stole żyją pół-życiem.

I wreszcie pamięci o ludziach, którzy zginęli, gdy przemoc i nienawiść wzięły górę, bo ktoś postanowił „bronić wartości” przy pomocy karabinu – jak w klubie Pulse – lub przy pomocy wyzwisk, gróźb i terroru – jak w setkach polskich szkół. (Miłość Nie Wyklucza)

Jeśli jest ktoś żywy, to niech podniesie rękę - powiedział policjant, patrząc na taneczny parkiet klubu Pulse zasłany ciałami we krwi. Ci, którzy byli tylko ranni, i ci, którzy tylko udawali zabitych, podnieśli ręce.

Rzeź w toaletach jeszcze trwała. Kule przebijały wahadłowe drzwi ubikacji i miękko lądowały w dwóch, trzech stłoczonych ciałach jednocześnie. Zabici i ranni osuwali się na ziemię, a na nich stawali żywi, by nie było widać ich stóp.

Zamachowiec musiał przeładować półautomatyczny karabinek. W każdej kabinie, kto był jeszcze żywy, starał się przykryć trupem. W damskiej toalecie, która była następna w marszrucie mordercy, mężczyźni w makijażach zakryli swoimi ciałami schowane razem z nimi kobiety. Jeden z nich zginął. Drugi ocalał, bo przez ścianę do toalety wdarł się pancerny łazik ze specjalną grupą policji. Osiem kul trafiło zamachowca i zakończyło jego życie.

Wokół leżało martwych 49 kobiet i mężczyzn, czy też raczej wolelibyście nie nazywać ich ludźmi, lecz LGBTQ?

W tych Marszach Równości moglibyśmy nie być tacy tęczowi, kolorowi, rozśpiewani i roztańczeni, gdyby nie to, że bycie gejem (po angielsku „gay” znaczy „wesoły, radosny”) zobowiązuje.

To jest nasza kultura i 50 lat temu, po policyjnej napaści na bar Stonewall w Nowym Jorku, zdecydowaliśmy, że będziemy walczyć o nasze prawa tacy, jacy jesteśmy. I choć naprawdę jesteśmy zwyczajnymi artystami, biznesmenami, nauczycielami, księżmi, naukowcami, niepełnosprawnymi, sportowcami, dziennikarzami, wojskowymi, lekarzami, prawnikami, elektrykami, masażystami i bezrobotnymi, to na te parady umajamy się na tęczowo, na obcasach i w tiulach ze sztucznymi rzęsami i ostrą szminką. Nie wszyscy tak się stroją, ale generalnie staramy się być bardziej tęczowi i kolorowi niż hetero.

Ale moglibyśmy zamiast tęczy i kwiatów nieść trumny i portrety zabitych. Każdego dnia roku moglibyśmy iść w Marszach Pamięci, bo każdego dnia umiera na świecie co najmniej jeden gej.

Może to był błąd pójście w Białymstoku na wesoło, po gejowemu. Może lepiej zostałby odebrany Pierwszy Marsz Pamięci.

W pierwszym szeregu nieślibyśmy portret Milo, którą zabiła polska procedura zmiany płci, co Milo tylko dopełniła, skacząc z mostu do Wisły. Milo była transkobietą. Jej śmierć moglibyśmy zadedykować prezydentowi Andrzejowi Dudzie.

To on zawetował jako pierwszą ustawę przygotowaną m.in. przez posłankę Annę Grodzką, która miała wprowadzić cywilizowane standardy procedury zmiany płci. Andrzej Duda wyrzucił ją do kosza, pozostawiając osobom transpłciowym polską drogę: dehumanizującą i odbierającą godność osobom trans.

Zaraz po wecie Duda pojechał na sesję ONZ i czytał przemówienie, w którym ktoś mu napisał, że domaga się równego traktowania ludzi. Myśmy tego słuchali. Podczas lunchu Dudę posadzono przy stole prezydenta Obamy. I siedzieli tak razem jak obraz dobra i zła. Duda, który w kampanii prezydenckiej mówił, że nie wyobraża sobie zatrudnienia gejów w swojej kancelarii, bo by mu półnago po niej biegali, i prezydent Obama, który ewoluował w poparciu dla środowiska LGBTQ z przeciwnika małżeństw jednopłciowych do tego, który po decyzji Sądu Najwyższego USA legalizującego małżeństwa jednopłciowe, podświetlił Biały Dom tęczą.

My wtedy staliśmy w Waszyngtonie, patrzyliśmy na to i w większości płakaliśmy, bo to było za wiele jak na nasze gejowskie szczęście.

W dalszych szeregach nieślibyśmy portrety zamordowanych w masowych rzeziach. 49 portretów gejów z baru Pulse w Orlando na Florydzie byłoby chronologicznie pierwszych, bo było to tak niedawno, w 2016 roku.

Symboliczne trumny pamięci o gejach upolowanych pojedynczo musiałyby iść bardzo szeroką ławą, żeby ten marsz mógł się kiedyś skończyć.

Poza Antarktydą byliśmy mordowani na wszystkich kontynentach i we wszystkich krajach świata. Do tej pory legalnie można nas skazać na śmierć za seks w kilkunastu krajach, głównie wyznaniowych państwach islamskich, takich jak Iran, lub krajach Afryki, jak Somalia, Nigeria czy Brunei, gdzie zabija się nas, kamienując publicznie. Podobnie starali się to zrobić członkowie Armii Boga w Białymstoku.
Najbliższe nam, kraje byłego Związku Radzieckiego, Rosja, Czeczenia itp., też praktycznie dopuszczają polowania na gejów w majestacie prawa.

Jak umierali ci, których nieślibyśmy w symbolicznych trumnach pamięci? CeCe, transkobieta, w Minneapolis w 2011 została zadźgana nożyczkami. Marynarz August Provost został zastrzelony i spalony razem z budką wartowniczą, w której pełnił służbę.

Justina Goodwin z Massachusetts pobiło sześciu. Wyszedł z tego z życiem, ale szybko popełnił samobójstwo, bo zmasakrowane ciało nie chciało żyć.

George Duncan i Roger Jones zostali wrzuceni do rzeki w Adelajdzie przez policjantów. Rajmond Keam umarł od skakania skinheadów po jego klatce piersiowej. Kritchikorn Rattanajurathaporn zabito młotkiem. Edivaldo Silva de Oliveira i Jeovan Bandeira zostali spaleni żywcem.

W samej Brazylii, w latach 1980-2006 zamordowano 2680 gejów. To byłoby kilkanaście szeregów trumien.

Czternastoletniego piłkarskiego kibica Alexandre Thome Ivo Rajao w czasie mistrzostw świata w Południowej Afryce w 2010 najpierw brutalnie torturowano. Nie napiszę jak, bo są granice. Umarł od doznanych ran.

Gabriel Figueira Lima miał podcięte gardło w 2016, a Wellington Júlio de Castro Mendonça został ukamienowany w tym samym roku.

Alain Brosseau został zrzucony z mostu, bo wyglądał na geja, choć nim nie był. Aarona Webstera zapałowało trzech młodzieńców z kijami bejsbolowymi. Ritchie Dowrey przypadkiem potrącił ramieniem osiłka, który rozbił mu czaszkę. Ritchie umarł niedawno. Od czasu napaści był rośliną.
Daniel Zamudio zatłuczony na śmierć stał się symbolem legislacji przeciwdyskryminacyjnej w Chile.
Francois Chenu zabity przez 15-latka i dwóch dorosłych. Mer Paryża Bertrand Delanoë uszedł z życiem z ranami zadanymi nożem.

W Iraku polują na nas specjalne squady, coś na kształt Armii Boga. W 2009 w gejowskiej masakrze w Centrum w Tel Awiwie zastrzelono 17-letnią lesbijkę i 26-letniego geja.

Brian Williamson, aktywista z Jamajki, został poćwiartowany maczetą z użyciem 70 porąbań. Gareth Williams nie opuścił strefy wolnej od LGBTQ i został ukamienowany.

W Mandeville msza żałobna za życie geja została zaatakowana butelkami z benzyną i kamieniami.
Nabijano nas na pale, palono, topiono, torturowano obcinaniem genitaliów i duszono wkładaniem ich do ust. Mordowano nas na wszystkie możliwe sposoby i o jeden więcej.

W specjalnym szeregu powinny iść trumny lesbijek zgwałconych na śmierć, korekcyjnie. To popularny sposób dawania nauczki i oduczania homoseksualizmu w Afryce Południowej, Indiach, Kirgistanie, Zimbabwe, Ugandzie itp.

W przedostatnim szeregu nieślibyśmy pamięć samobójców. Nasza młodzież zabija się pięć razy częściej niż ich rówieśnicy hetero. Wieszają się już 11-latkowie. Na marszu w Białymstoku fotoreporterka Marta Bogdanowicz zrobiła zdjęcie przedramion młodego geja, który właśnie też robił zdjęcie. Blizny od chlastów pokrywały oba przedramiona. Paseczek przy paseczku. Całe.

Pochód powinny zamknąć trumny w pasiakach z różowymi trójkątami. To pamięć o więźniach Dachau, Sachsenhausen i Oświęcimia.

Doznaliśmy od ludzi wszystkiego złego, co można zgotować ludziom. Żadna śmierć nie była i nie jest nam obca. Ale chyba najbardziej boli umieranie za życia od nienawiści i dlatego będziemy szli w Białymstoku w następnych latach, aż do końca, którym może być świat równych ludzi lub tęczowy cmentarz. My zdecydowaliśmy pięćdziesiąt lat temu, że będziemy szli, obojętnie dokąd ten marsz prowadzi, bo jak się nie istnieje, to i tak nie ma życia - Jolanta Saacewicz.

Senat USA jednogłośnie przegłosował w środę (9 czerwca) wyznaczenie miejsca klubu Pulse w Orlnado jako „Narodowego Pomnik USA”. Ustawa przeszła przez Izbę Stanów Zjednoczonych w maju  i teraz czeka na zatwierdzenie i podpis przez  Bidena. 





Anderson Cooper z CNN emocjonalnie odczytuje nazwiska i wiek ofiar masakry, która miała miejsce w klubie Pulse Orlando.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz