W sobotę 26 czerwca ulicami Łodzi przeszedł Marsz Równości, uczestniczyło się 1000 osób, który zorganizowała Fabryka Równości. Marsz był odpowiedzią na aktualną sytuację w kraju i zachowania względem osób nieheteronormatywnych. W wydarzeniu wzięło udział setki mieszkańców miasta. Naprzeciw uczestnikom wyszli narodowcy.
Ulicami Łodzi przeszedł jubileuszowy 10. Marsz Równości. Kilkaset osób zgromadziło się na Starym Rynku, by na trasie do ul. Piotrkowskiej manifestować w obronie równych praw kobiet i mniejszości seksualnych oraz wyrażać sprzeciw wobec wykluczenia i dyskryminacji, które tych grup dotykają. Głównym hasłem przemarszu, odbywającego się pod patronatem prezydentki Hanny Zdanowskiej oraz Rady Miejskiej w Łodzi, było "Dajcie żyć!".
"To odpowiedź na obecną sytuację i zachowania względem osób nieheterocisnormatywnych (oraz osób należących do innych mniejszości), jakie obserwujemy od dłuższego czasu w Polsce. Od słów i dyskryminacji coraz częściej przechodzi się do czynów motywowanych nienawiścią. Przemoc motywowana LGBT-fobią staje się coraz bardziej obecna w naszym kraju. Z dnia na dzień czujemy się coraz mniej bezpiecznie w Polsce" - mówili organizatorzy, członkowie Fabryki Równości i podkreślali, że liczą, że państwo w końcu zapewni społeczności ochronę, bezpieczeństwo, szacunek i równe prawa, bo "miłość to prawo człowieka".
Imprezę wspierały także m.in. Łódzkie Dziewuchy, członkinie i członkowie Stowarzyszenia My Rodzina, założone przez rodziców osób homoseksualnych oraz Homokomando - sportowa grupa dla osób LGBT+ z Warszawy, która tak tłumaczyła wycieczkę do sąsiedniego miasta: “Wspierajmy mieszkańców Łodzi w walce o akceptację, otwartość i prawo do miłości. Dołączcie do nas! Pokażmy wspólnie, że chcemy żyć w szczęściu i w poszanowaniu praw innych, ale nie zgadzamy się na jakąkolwiek formę dyskryminacji, przemocy i wykluczenia”.
Na zapowiedź Marszu Równości zareagowali m.in. narodowcy z ONR i tego samego dnia zorganizowali Łódzki Marsz Normalności. Wzięło w nim udział około 25 osób - w Marszu Równości szło, jak podają lokalne media, setki manifestujących, tworzących kolorowy tłum. Narodowcy, organizując kontrmanifestację, chcieli potępić władze Łodzi za "wspieranie tęczowych ruchów, które czynią wiele zła".
"Homofobiczna kampania prezydencka nasiliła nagonkę na osoby LGBTQ+. Od słów i dyskryminacji coraz częściej przechodzi się do czynów motywowanych nienawiścią" - napisali w komunikacie organizatorzy łódzkiego marszu. "Przemoc motywowana LGBT-fobią staje się coraz bardziej obecna w naszym kraju. Z dnia na dzień czujemy się coraz mniej bezpiecznie w Polsce" - dodano.
Klaudiusz szedł ze znajomymi w łódzkim Marszu Równości 26 czerwca. Zaatakowany przez homofobów, był bity po głowie, uderzany o ścianę, ciągnięty po ziemi za szyję.
„Odłączyliśmy się na chwilę od Parady, żeby pójść do Żabki, gdy wychodziliśmy, banda czekających na nas typów zaatakowała. Ja dostałem kilka razy w głowę, uderzyli też moją głową o ścianę. Flagę miałem zawieszoną na szyi, ciągnęli mnie za nią po ziemi. Nic nie mówili, po prostu bili” – relacjonuje Klaudiusz.
I dalej: „Skończyło się na szczęście tylko na dwóch szwach i kilku przetarciach, miałem teraz też prześwietlenie szyi. Wcześniej panie ze sklepu dały mi trochę lodu i wody na przemycie z krwi. To nie było tak, że napastnicy poczuli się czymś sprowokowani. Stali tam i po prostu czekali. To była sytuacja polowania” - Oko Press
Nie był to jedyny atak, który miał wczoraj miejsce w Łodzi. Jak podaje łódzka Wyborcza, powołując się na relacje aktywistów biorących udział w wydarzeniu, po kontrmanifestacji przeciwnicy Marszu rozdzielili się i zaczęli "polowanie" na uczestników. Do ataków słownych i fizycznych doszło na ul. Dąbrowskiego, ul. Piotrkowskiej i ul. Tuwima. Atak na ul. Tuwima został potwierdzony przez policję, doszło do użycia gazu pieprzowego. Innym zaatakowanym pomogła posłanka Anita Słowińska, które odebrała ich z hotelu, w którym ukryli się przed napastnikami. Policja miała odmówić im interwencji ze względu na brak "zagrożenia życia".
Wbrew pojawiającym się opiniom że sam fakt odbywania się legalnych Marszy Równości świadczy o tolerancji, chowanie tęczowych emblematów w drodze na tego typu wydarzenia i z powrotem jest częstym zaleceniem z uwagi na bezpieczeństwo. "Polowania" kontrmanifestantów na uczestników Marszy też zdarzają się częściej, stąd poleca się też wracanie wyłącznie w grupach - onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz