wtorek, 30 lipca 2019

Lublin przeciw przemocy - Solidarnie z Białymstokiem


Około 200 osób zgromadziło się dziś na placu Litewskim, by wyrazić solidarność z osobami, które zostały zaatakowane podczas Marszu Równości w Białymstoku. Zwolennikom LGBT nie przeszkodził rzęsisty deszcz ani nieliczna grupa narodowców.

- To jest odpowiedź na nieszczęsne wydarzenia, do jakich doszło w Białymstoku. To również reakcja na nagonkę na osoby LGBT. Mam tu na myśli m.in. naklejkę, którą dołączono do "Gazety Polskiej". Chcemy pokazać, że nie poddajemy się i mamy siłę - mówi Alicja Sienkiewicz, organizatorka demonstracji.

- Jesteśmy po stronie słabszych i bitych, a nie po stronie prowokujących. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie ma naszej zgody na obrażanie, szczucie, agresję i próby wykluczania. Na wyznaczanie stref, w których ktoś może czuć się, niechciany, napiętnowany i zagrożony. Lublin nie jest i nie będzie strefą żadnego wykluczenia. Razem postawimy tamę tej fali nienawiści - przeczytała radna Maja Zaborowska.

Na demonstracji pojawił się również ks. Łukasz Kachnowicz, który kilka tygodni temu obwieścił, że bierze urlop od wykonywania czynności kapłańskich. - Bardzo się bałem dziś tu przyjść. Dlatego, że bałem się reperkusji, jak to pokażą w mediach. I co powie jutro mój szef w pracy. A ponieważ się bałem, dlatego tym bardziej chciałem tu przyjść. Byłem w Białymstoku i doświadczyłem tam niesamowitej nienawiści - powiedział duchowny - onet.pl.


Ale też incydent homofobiczny jak pisze Arkadiusz Grunwald: Dzisiaj w Lublinie wspólnie spotkaliśmy się, aby zaprotestować przeciwko nienawiści i wykluczaniu osób LGBT+. Przynajmniej przez chwilę mogliśmy poczuć się razem bezpieczni, akceptowani, silni. Ogromna dawka pozytywnej energii, energii inspirującej do czynienia zmian, do szerzenia dobra.

Niestety, w drodze powrotnej doświadczyłem na własnej skórze, przeciwko czemu protestowaliśmy. Czekałem na przystanku na trolejbus. Razem ze mną - kilka kobiet. Jedna z nich, brunetka, przyglądała się mojej tęczowej torbie. Z rozmowy wywnioskowałem że są katoliczkami, ponieważ rozmawiały o księżach z lokalnego kościoła, o pielgrzymce. Brunetka nagle zmieniła temat i przytoczyła sytuację rzekomego pobicia księdza w Szczecinie. Z przekonaniem, głośno akcentując powiedziała, że ,,te wstrętne lesbijki i geje” chcieli odprawić sobie ślub. Dyskusja o rzekomej dyskryminacji katolików, o rzekomych atakach na sacrum. Wszystkie panie wyraziły swoje oburzenie atakami Policji na białostockich ,,patriotów”.

Nie wytrzymałem. Zwróciłem uwagę, iż powinny się wstydzić. Zapytałem, jak mogą wspierać faszyzm, gdzie jest ich człowieczeństwo. Brunetka oburzona zapytała, jak mogę wspierać dewiantów. Spojrzałem jej w oczy i otwarcie powiedziałem, że z dumą wspieram. Powiedziałem że jestem gejem. Usłyszałem że mam się leczyć i mam wyjechać z Polski, bo to nie jest mój kraj. Nagle ożywiła się para siedząca na przystanku - usłyszałem że jestem pedałem, że mam wyp*erdalać, mężczyzna próbował mnie uderzyć.

Brakuje mi sił. 11 listopada w Warszawie, w stulecie odzyskanie niepodległości, rzucano we mnie i moich znajomych petardami i kamieniami. Za to, że mieliśmy odwagę stanąć w opozycji do faszystowskiego pochodu z udziałem polskich władz. W przeciągu roku już po raz czwarty padłem ofiarą homofobii. Dwa razy zostałem napadnięty przez członka Ruchu Narodowego, który rozpoznał mnie jako jednego z organizatorów Marszu Równości w Lublinie. Sąd wymierzył mu prace społeczne. Dwa miesiące temu jeden z uczestników Marszu dla Życia i Rodziny, na kontrmanifestacji ukradł mi tęczową flagę i próbował mnie uderzyć. Dzisiaj ta sytuacja. Nie wspomnę o wszystkich, rzucanych mimochodem docinkach, które słyszę na ulicach Lublina gdy mam ze sobą tęczową torbę. Nie wspomnę o komentarzach i plotkach które słyszę na mój temat na uczelni.

Co będzie dalej? Stoimy u progu pogromu. Polska nigdy nie była krajem otwartym, temat osób LGBT+ był tabu. W ostatnim czasie prawica oraz Kościół Rzymskokatolicki zachęcają do pogromu, wysługują się rękami osób prostych, zwyczajnych Polek i Polaków.

Ta kobieta miała racją. To nie jest mój kraj. Zostałem wychowany w innej Polsce. Moimi bohaterami/kami byli Maria Curie-Skłodowska, Fryderyk Chopin, Emilia Plater - nie Adolf Hitler, Jarosław Kaczyński czy Karol Wojtyła. Urodziłem się w Polsce, studiuję medycynę, w przyszłości mam odpowiadać za ludzkie życie. Mimo to, dla większości w tym kraju jestem intruzem, wrogiem. Z każdym dniem zastanawiam się, czy jeszcze kiedyś poczuję się w Polsce bezpiecznie, jako pełnoprawny obywatel. A nie jako człowiek gorszego sortu. Jeszcze nigdy nie bałem się tak bardzo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz