poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Ostatni taki geniusz - Andy Warhol

Fot: wikipedia
Onet.pl: Czego się tknął zamieniał to w sztukę. Z jednakową łatwością wyszukiwał wspaniałe talenty, co je niszczył. Był dziwakiem w srebrnej peruce, gejem, ostatnim artystą o międzynarodowej sile oddziaływania.

Jego obrazy i filmy do dzisiaj wzbudzają kontrowersje. W niedawnym wywiadzie kolekcjoner sztuki Wojciech Fibak przyznał, że 'Warhol jest przereklamowany'. Warhol to jednak taki sam symbol jak przedmioty, które malował. Na jednym ze swoich ostatnich autoportretów wygląda jak zupa wylana ze słynnej puszki Campbella. Jego pociągła, surowa twarz oraz nastroszone włosy są tak rażąco czerwone, iż nie ma wątpliwości, że Warhol sam w sobie był dziełem sztuki. Portret został sprzedany za ponad 30 milionów dolarów. Jego obrazy należą do najdroższych na rynku – „Ośmiu Elvisów” znalazło nabywcę za 100 milionów dolarów. Oryginały może nie są na każdą kieszeń, ale każdy albo ma w domu repliki prac amerykańskiego wizjonera na ścianie, kołderce czy koszulce, albo doskonale je kojarzy. Warhol może tylko żałować, że z tego nie korzysta – jego życie było bezustannym biegiem ku bogactwu i sławie.

Taniec św. Andy'ego

Można to tłumaczyć jego biednym dzieciństwem. Andrew Warhol urodził się 83 lata temu w rodzinie imigrantów z terenów dzisiejszej Słowacji. Całe dzieciństwo spędził w przemysłowym Pittsburghu. Jego rodzice byli grekokatolikami i czynnie uczestniczyli w życiu religijnym swojej mniejszości. Julia Warhola, matka malarza, nigdy poprawnie nie nauczyła się mówić po angielsku, w domu wypowiadając się wyłącznie „po swojemu” – stąd Andy długo musiał wstydzić się swojego słowiańskiego akcentu. Z kolei ojciec, Andrij,  był surowy i niezwykle oszczędny – mimo trudnych czasów i Wielkiego Kryzysu udało mu się odłożyć kilkanaście tysięcy dolarów. Właśnie po nim Warhol odziedziczy szacunek do pracy i oszczędność niebezpiecznie zbliżającą się do skąpstwa. Ojciec nie pozwalał synom na jedzenie słodyczy, co jednak malarz odbije sobie w dorosłym życiu, długimi okresami żywiąc się wyłącznie batonikami. Warhol pozostanie też religijny. Podobno podczas spotkania jego z Janem Pawłem II w 1980 roku wytworzyła się między nimi 'intensywna empatia'.

Mały Andy bardzo chorował – puchły mu oczy, przeszedł szkarlatynę i pląsawicę, znaną też jako Taniec św. Wita, w wyniku której jego skóra straciła kolor, a włosy zaczęły wypadać. Zanim zachorował był pupilem nauczycieli, bo najładniej w klasie rysował. Bywały miesiące, kiedy z powodu chorób i delikatnej natury nie wychodził z domu. Opiekowała się nim wtedy matka, z którą pozostał silnie związany do końca jej życia, a także dwaj starsi bracia – Paul i John. W przyszłości Warhol będzie opowiadał, że „pochodzi z nikąd” lub też wymyślał sobie różne biografie. W jednej wersji mógł pochodzić z Hawajów, w innej z Rumunii. Niemniej największe piętno na dzieciństwie artysty odcisnęło kino i gwiazdy Hollywood; miał nadzieję, że dzięki filmom pozna świat. Jego ulubionym bohaterem był marynarz Popeye. W przyszłości, idąc pod prąd sztuki filmowej, narobi sobie długów i wrogów, ale też na stałe zmieni kino undergroundowe. Z popularnych gazet wycinał zdjęcia i tworzył z nich kolaże. Było oczywiste, że zostanie artystą. A miejscem dla artystów był rodzący się do swej świetności Nowy Jork. Przeprowadzka do tego miasta była nie tylko marzeniem, ale też celem Andy’ego. Poszedł na studia artystyczne, jednak po roku został skreślony z powodu problemów z jednym z przedmiotów, ale dzięki wstawiennictwu nauczycieli udało mu się skończyć studia. W ich trakcie powoli odkrywał swoją seksualność, mimo że lata 40. w Ameryce były złym czasem dla homoseksualistów. Szczupły i delikatny Warhol nie marnował czasu na romanse, poświęcając go na pracę i przygotowywanie portfolio dla nowojorskich agencji i czasopism. Chociaż marzeniem większości jego kolegów ze studiów było zostanie malarzami, to młody Warhol postawił na sztukę użytkową. Jego artystyczny talent szybko dostrzeżono i zatrudniono Andy’ego w Glamour. Pracował tam jako ilustrator.

Nowy Jork i srebrna peruka

Andy, który po przybyciu do światowej stolicy blichtru posługiwał się jeszcze nazwiskiem Warhola, nie potrzebował dużo czasu, żeby odnieść sukces. Jego rysunki, zwłaszcza butów, których był fetyszystą, odznaczały się oryginalnością. Pracował bez przerwy, zyskując sławę czołowego grafika użytkowego. Rysunki trzewików i zakupoholiczek nie były uważane za sztukę. Warhol czuł się przez to niespełniony. Doceniano kreskę pochodzącego z Pittsburgha grafika, ale prawdziwymi artystami byli malarze. Na początku lat 50. Andy, podpisujący się pod pierwszymi pracami jako Warhol, stylizował się na swojego idola – Trumana Capote. Chciał wyglądać jak pisarz na słynnej fotografii zdobiącej jego prozatorski debiut. Słał do Trumana liściki, na które ten nie odpowiadał, zilustrował też jego opowiadania – grafiki te będą pierwszymi, które doczekają się publicznej prezentacji w 1952 roku. Pierwsze malarskie prace przyszłego guru pop-artu są ładne, ale w porównaniu z jego najbardziej znanymi obrazami – bardzo konwencjonalne.

W tym czasie Warhol zaczyna poważnie łysieć. Na początku ukrywa łysinę pod czapką z nausznikami, której nie zdejmował nawet na uroczystych kolacjach, ale za sugestią przyjaciół sprawił sobie kilka peruk. Z początku nosił je w kolorach jasnobrązowych, z czasem nakładał na głowę tylko siwe – po to, żeby ludzie nie domyślali się, ile naprawdę ma lat. Jak mówił: 'kiedy ktoś ma siwe włosy, każdy jego ruch wydaje się młody i żwawy'. Kompleksami na punkcie wyglądu tłumaczy się niechęć artysty do czułości i seksualnej bliskości. Jego twarz często była czerwona i pokryta pryszczami, a w swoim pierwszym związku realizował się poprzez sztukę – malując portrety kochanka. W jednym z wywiadów artysta mówił, że dziewictwo stracił w wieku dwudziestu pięciu lat, a w dwudziestym szóstym roku życia zaprzestał życia seksualnego. Został podglądaczem. Kiedy działalność rozpocznie Fabryka, większą satysfakcję niż uczestniczenie w orgiach będzie mu dawało ich nagrywanie. Do końca życia będzie otaczał się pięknymi chłopcami i dziewczętami, formą kompensacji będzie również słuchanie o cudzych wyczynach łóżkowych. Piękni ludzie fascynowali i inspirowali Warhola, jednak nie przywiązywał się do nich, lecz ich wykorzystywał. Był wielkim manipulatorem, który wiedział, że jego kariera zależna jest od rozgłosu, jaki uda mu się uzyskać. Mimo tego nie będzie prowokatorem w stylu Jakcsona Pollocka, potrafiącego oddać mocz do kominka na przyjęciu u Peggy Guggenheim. Autor 'Puszki Campbella' prowokował sztuką.

Pierwsze obrazy, wykorzystujące motyw zaczerpnięte z kreskówek, sprzedawał po kilkaset dolarów. W 1961 roku projektantka wnętrz, Muriel Latow, powiedziała Warholowi, że sprzeda mu za 50 dolarów fantastyczny pomysł na obraz. Muriel zasugerowała, że powinien namalować pieniądze i coś, z czym wszyscy się spotykają na co dzień. Na przykład puszkę zupy. Swoje obrazy robił metodą sitodruku, która pozwala na wykonywanie dużej ilości kopii. Dzięki czerpaniu tematów z kultury masowej i swojej artystowskiej prezencji, Warhol zyskał miano twórcy sztuki 'robotniczo-gejowskiej'. On jednak wpisywał sam siebie w nowopowstały nurt pop-artu. Kiedy tylko obrazy pryszczatego młodzieńca zaczęły lepiej się sprzedawać, porzucił sztukę użytkową i jeszcze bardziej wyjaskrawił swój image. Mimo, że był bardzo nieśmiały i małomówny, podkreślał swoją orientację – głównie ubiorem i gestykulacją. Biorąc pod uwagę dekonstrukcyjny charakter jego sztuki i homofobię powojennej Ameryki, nie dziwi fakt, że Andy stał się obiektem ataków ze strony innych malarzy czy filmowców. Jego ulubionym powiedzeniem stało się wtedy 'no i co z tego?'.

Fabryka i zamach na papieża

Ideałem człowieka byłby dla Warhola 'człowiek-robot'. Automat pozbawiony uczuć, wykonujący niezbędną pracę. Swoją utopię realizował w nowej, gigantycznej pracowni, założonej w dawnej fabryce butów. Fabryka była narkotycznym, gejowskim i artystycznym centrum Nowego Jorku. Przy pomocy sitodruków powstawały jeszcze obrazy, ale Warhol chciał realizować inną pasję – kino. Teraz, kiedy miał własne studio filmowe, a wokół niego gromadzili się najpiękniejsi ludzie epoki, nic nie stało na drodze kariery filmowej. Warhol mówił o sobie jako o 'dyrektorze burdelu'. Począwszy od 1963 roku nakręcił kilkadziesiąt filmów o prowokacyjnym charakterze. Był ośmiogodzinny portret wieżowca Empire State Building, czy 'Blow Job', prezentujący twarz mężczyzny, któremu ktoś poza kadrem funduje fellatio. Warhol został filmowym guru podziemia i skandalistą.

Z czasem, dzięki współpracy z reżyserem Paulem Morriseyem, filmy popartowca zaczęły skłaniać się ku bardziej komercyjnym rozwiązaniom. Artyści pracowali nad scenariuszami i stawiali nie tylko na aktorów związanych z Fabryką, jak ikona gejów Joe Dallesandro. W kultowym filmie 'Trash', za który odpowiedzialny jest Morrisey, a Warhol ograniczył się do 'dania nazwiska', w epizodycznej roli debiutowała na dużym ekranie Sissy Spacek. Z kolei w obrazach 'wysokobudżetowych', jak na kino alternatywne, czyli 'Krew dla Draculi' i 'Ciało dla Frankensteina', duże role grał ulubiony aktor von Triera – Udo Kier. W, ze względu na drastyczne sceny seksu i przemocy oznaczonej kategorią X, interpretacji losów Draculi pokazał się też Roman Polański, w którego szwajcarskim domu przez czas kręcenia filmu przebywała ekipa Warhola. Środowisko filmowe nienawidziło twórcy wielogodzinnych obrazów, uważając go za dyletanta i artystycznego hochsztaplera. Twórców drażniło uznanie dla domorosłego filmowca bez wykształcenia i warsztatu otrzymującego nagrody. Warhol dopiero po kilku latach zdecydował się na ruchomą kamerę, a dialogi w swoich produkcjach uważał za drugorzędne. Obrazy filmowe tworzył podobnie, jak swoje sitodruki – miały być wiernym zapisem rzeczywistości, samej w sobie będącej sztuką. 'Chelsea Girls', czyli wielogodzinny portret dziewczyn mieszkających w słynnym Chelsea Hotel, można uznać za zapowiedź ery reality show. Filmy o Draculi czy Frankensteinie, w których rola Warhola ograniczała się do bycia na planie i świecenia swoim blaskiem, są zapowiedzią boomu na produkcje gore. Po kłótni Morriseya ze swoim srebrnowłosym szefem dotyczącej podziału zysków z filmów, Paul zdecydował się kręcić filmy na własną rękę. Ostatnim filmem, przy którym Warhol maczał palce, była „Bad”, ze słynną sceną roztrzaskania noworodka. Komedia z 1977 była totalną finansową klapą.

Do swoich celów Warhol wykorzystywał ludzi pojawiających się w Fabryce, gotowych zrobić dla swojego mistrza wszystko. W ciągu roku potrafił wypromować Edie Sedgwick, wykorzystać i porzucić. Bolało go, kiedy odeszła do konkurencyjnego obozu Boba Dylana, lecz nie okazywał tego. Swoich aktorów żywił obietnicami pieniędzy i sławy. Otaczał się ludźmi twórczymi i słabymi, uzależnionymi od używek i jego geniuszu. Sam Warhol unikał narkotyków, ograniczając się do leków. Ludzi, którzy przestali być mu potrzebni, wyrzucał z Fabryki. Kiedy jeden z byłych członków ekipy Warhola popełnił samobójstwo, artysta powiedział: „szkoda, że nie powiedział nam wcześniej. Można by go była nagrać”. Instrumentalne traktowanie ludzi musiało się zemścić na nowojorskim Papieżu Pop-artu.

Valerie Solanas była akolitą Fabryki. Twierdziła, że dała Warholowi swój scenariusz filmowy 'Wsadź sobie w dupę', a ten go zgubił. W ramach rekompensaty pozwolił jej zagrać w jednym ze swoich filmów. Była też liderką organizacji S.C.U.M. (Society for Cutting Up Men), jedną z pierwszych radykalnych feministek w Nowym Jorku. W 1968 roku zjawiła się w pracowni artysty z jednym celem – zabić go. Postrzeliła z bliska Warhola i wyszła myśląc, że go zabiła. Kula przeszła przez płuco, przełyk, woreczek żółciowy, wątrobę i jelita. Andy był w stanie śmierci klinicznej przez półtorej minuty. Do końca życia zostały mu ślady po operacji, które w 1969 na słynnych fotografiach uwiecznił fotograf Richard Avedon. Od tej pory postrzelony jeszcze bardziej bał się szpitali. Solanas twierdziła, że chciała zabić artystę, bo miał zbyt dużą kontrolę nad jej życiem. To samo mogła powiedzieć każda z osób biorąca udział w projektach Fabryki. W tym samym roku zastrzelony został Robert Kennedy. Ameryka była w szoku. Ceny obrazów Warhola znacznie wzrosły, mimo że od momentu rozpoczęcia kariery filmowej nie malował tak dużo, a w latach 1966-77 nie miał wystaw. W tym czasie promował zespół Velvet Underground, znalazł nowego, bardziej obrotnego marszanda i zyskiwał coraz większą sławę. Valerie Solanas została skazana na 3 lata więzienia. Warhol nie wniósł oskarżenia.

Ponad 15 minut sławy

Artysta okazał się wizjonerem – przewidział świat celebrytów mówiąc, że każdy będzie sławny przez 15 minut. W takim świecie chciał się obracać i na nim zarabiać. Warhol twierdził, że „poszedłby nawet na otwarcie sedesu”. Chodzenie na spotkania, imprezy, koncerty i kolacje traktował jak pracę. Szukał inspiracji, kontaktów, a przede wszystkim chętnych do bycia portretowanymi. W latach 70. malowanie portretów było jego głównym źródłem dochodów. Spoufalał się z rodziną irańskiego szacha, byleby tylko móc ich namalować i zostać sowicie opłaconym. To nie podobało się lewicowym komentatorom, ale w towarzystwie malarz twierdził, że namalowałby nawet Stalina. Był łatwowierny i naiwny, stracił mnóstwo pieniędzy na filmach, których był producentem. Został oszukany przez między innymi producenta Carlo Pontiego, męża Sophii Loren. Za jeden portret dostawał kilkadziesiąt tysięcy dolarów, a jego wczesne obrazy zaczynały kosztować coraz więcej. Już w 1970 jedna z puszek Campbella poszła za ogromną wówczas sumę 70 tysięcy dolarów. Warhol miał przez długi czas na utrzymaniu Fabrykę, ale też rodzinę. Matka mieszkała z nim w Nowym Jorku. Mimo ogromnej miłości, jaką do niej czuł, nie poszedł na jej pogrzeb. Nie miał też oporów przed graniem w reklamach – w latach 80. wystąpił w kilkunastu. Był już wtedy symbolem, a kino zastąpił nowy projekt artystyczny – magazyn 'Interview', w którym ukazywały się wywiady ze znanymi osobami. Część z nich przeprowadzał sam Warhol. Pracę u Papieża Pop-artu próbowała dostać Anna Wintour, przyszła szefowa 'Vogue'a', ale stanowczo jej odmówił. Do promocji magazynu wykorzystywał swoich znajomych: Biankę Jagger czy Trumana Capote. Na pogrzebie tego drugiego w 1984 też się nie pojawił – tak bardzo bał się śmierci. Obawiał się też samotności w nowym, wielkim domu. Wypełniał go antykami, które po śmierci artysty wyceniono na blisko 25 milionów dolarów. Warhol niczego nie wyrzucał. Jego ostatnią, platoniczną miłością był artysta Jean-Michel Basquiat, z którym współpracował. Andy Warhol odszedł samotnie. Zmarł w lutym 1987 w wyniku infekcji woreczka żółciowego. Z pójściem do szpitala zwlekał 4 tygodnie.

Zostawił po sobie kilkadziesiąt milionów dolarów na koncie, setki obrazów, filmów i kilka książek o swojej filozofii. Za życia był artystą bardziej cenionym w Europie niż w Stanach. Został symbolem swoich czasów. Dziwakiem w srebrnej peruce, który o sobie nie powiedział właściwie nic, ale artystyczną płodnością prawie dorównał Picassowi, a sławą przebił Matisse’a. Robił okładki dla największych zespołów rockowych, reżyserował hollywoodzkie gwiazdy. Osiągnął wszystko, co zaplanował. Dzisiaj nikt nie może się z nim równać. Nawet Damien Hirst, projektujący okładkę nowej płyty Red Hot Chilli Peppers, nie przebije słynnego banana na okładce debiutu Velvet Underground, kopiowanego chociażby na płycie zespołu The Dandy Warhols, czy rozporka na 'Sticky Fingers' Rolling Stonesów.

Epilog

W 1971 Fabrykę odwiedził David Bowie. Rozmowa się nie kleiła, naprzeciw siebie siedziało dwóch egomaniaków. Bowie zagrał piosenkę 'Andy Warhol' z albumu 'Hunky Dory'. Konwersacja zeszła na buty wokalisty. Poświęcili im kilkadziesiąt minut rozmowy. 25 lat później Bowie zagrał Warhola w filmie innego nowojorskiego malarza – Juliana Schnabla o Basquiacie, oddając spóźniony hołd największemu artyście XX wieku, którego 15 minut trwa bezustannie od kilkudziesięciu lat.

Autor: Bartosz Sadulski - onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz