Onet/The Sun: Żeby nie podkradały im dziewczyn. Żeby znały swoje miejsce. Żeby były prawdziwymi kobietami. Mężczyźni z RPA potrafią wymienić wiele powodów, dla których należy gwałcić lesbijki. Wielu z nich naprawdę wierzy w te racje.
Aphiwe Ntshona, uczennica college’u, wracała późnym popołudniem do domu, gdy zaatakowało ją dwóch mężczyzn. Zaciągnęli ją do zniszczonej szopy i przez kilka godzin na zmianę gwałcili, po czym ledwo żywą zostawili na pastwę losu. Relacja zdarzeń sama w sobie jest szokująca. Ale staje się jeszcze bardziej potworna, gdy poznamy powód, dla którego młoda kobieta została "ukarana". Aphiwe stała się kolejną ofiarą "leczniczego gwałtu": aktu przemocy wobec lesbijki, który – zdaniem napastników – ma sprowadzić ją na ścieżkę "właściwej" orientacji seksualnej.
Powyższe zdarzenia miały miejsce w marcu ubiegłego roku w Worcester, miasteczku z Prowincji Przylądkowej Zachodniej w RPA. Najnowsze badania pokazują, że w tym afrykańskim kraju co 26 sekund gwałcona jest kolejna kobieta. A liczba "leczniczych gwałtów" szybko rośnie. Pracownicy socjalni zajmujący się ofiarami tych ataków twierdzą, że w tygodniu w samym tylko Kapsztadzie rejestrują dziesięć takich przypadków – ponieważ nie wszystkie są zgłaszane, jest ich z pewnością więcej. W ostatniej dekadzie przynajmniej 31 kobiet zostało zamordowanych z powodu swojej orientacji seksualnej.
Aphiwe udało się ujść cało, lecz straszne wspomnienia będą dręczyć ją do końca życia. – Szłam do domu, myślałam o obiedzie, który zamierzałam zjeść ze swoją dziewczyną, gdy pojawili się ci mężczyźni – opowiada 21-latka. – Zaciągnęli mnie do jakiegoś baraku, cisnęli na podłogę, gwałcili. Jeden z nich darł się na mnie: "Zapłacisz za to, że podkradasz nam dziewczyny! Damy ci lekcję, której nigdy nie zapomnisz. Zanim z tobą skończymy, będziesz już heteroseksualna". Zaatakowali mnie dlatego, że nie kryłam się ze swoją orientacją seksualną. Sądziłam, że mnie zabiją.
Kiedy skończyli, gwałciciele śmiali się Aphiwe w twarz i zachęcali: – Kup sobie teraz parę spódniczek i marsz do kuchni, bo nauczyliśmy cię, jak być prawdziwą kobietą.
Za fasadą względnego dostatku Afryka Południowa skrywa wstydliwy sekret. RPA jest krainą częstych gwałtów. Dziewczynki urodzone w tym kraju prędzej zostaną skrzywdzone przez mężczyzn, niż nauczą się czytać. Psycholog Massimo Stocchi, który opiekuje się ofiarami gwałtów, zwraca uwagę, że lesbijki są szczególnie narażone na ataki. – W tym kraju to oni wydają rozkazy, a one słuchają – mówi. – Dlatego mężczyźni czują się zagrożeni przez lesbijki. Uważają, że te kobiety wkraczają na "ich" terytorium, kradną "ich" dziewczyny. Wiele lesbijek z RPA to osoby niezależne, robią kariery zawodowe, bo nie muszą zmagać się z ograniczeniami małżeństwa czy macierzyństwa. Mężczyzn bardzo to niepokoi. Czują się odrzuceni i uważają, że mają prawo karać kobiety za "niewłaściwą" orientację seksualną, że ich obowiązkiem jest nawrócić je na heteroseksualizm.
Wiele "leczniczych gwałtów" nigdy nie zostało zgłoszonych. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym przez organizację pozarządową Triangle Project 66 procent kobiet – ofiar homofobicznych ataków nie poszło na policję, bo poszkodowane nie liczyły na zrozumienie i pomoc funkcjonariuszy. 25 proc. z tej grupy przyznaje, że obawiałoby się reakcji policjantów.
Aphiwe utrzymywała brutalny napad w sekrecie. Była zbyt wystraszona i zawstydzona, żeby pójść na policję. Dotarła do domu krwawiąc, cała w siniakach. Nie powiedziała krewnym, ani przyjaciołom – nawet rodzice o niczym nie wiedzieli. – Następnego dnia poszłam do szpitala na test na HIV – mówi. – Na szczęście wynik był negatywny. Powiedziałam lekarce o tym, co mnie spotkało, ale nawet ona nie zalecała mi wizyty na komisariacie. "Lecznicze gwałty" zdarzają się u nas często i policja nie robi wiele, by pomóc ofiarom. Zgłaszając sprawę na policji tylko pogorszyłabym swoją sytuację – publicznie okryłabym się niesławą, prowokując do działania innych mężczyzn. Kto wie, czy moi gwałciciele nie wróciliby, żeby ze mną skończyć. Już wcześniej słyszałam o takich atakach na lesbijki i ludzie na ulicy zwykle komentują, że dostały to, na co zasłużyły: mężczyźni pokazali im, jak być prawdziwymi kobietami.
Aphiwe ujawniła się ze swoją orientacją seksualną, gdy miała 16 lat. Choć rodzice źle przyjęli tę wiadomość martwiąc się trudnościami, z jakimi przyjdzie zmierzyć się córce-lesbijce, ostatecznie pogodzili się z faktami i wspierali dziewczynę w jej pragnieniu życia z podniesioną głową. Dziś jednak Aphiwe gorzko żałuje swojej odwagi. – Tak bardzo mnie skrzywdzono – skarży się. – Wciąż nie powiedziałam rodzinie o tym, co mi zrobili. Jestem na siebie zła. Przecież dobrze wiedziałam, na jakie niebezpieczeństwa narażona jest lesbijka w RPA. Nie powinnam była wracać sama do domu. Ale przez cztery lata nic mi się nie stało, dlatego poczułam się zbyt pewnie i założyłam, że skoro świeci słońce, nic mi nie grozi.
Nawet po tym, co się stało, nie zmienię swojej orientacji seksualnej – zapewnia. – Z moją obecną partnerką Cufiwe, lat 18, jesteśmy razem od sześciu miesięcy. Byłyśmy dotąd bardzo dyskretne – nie ma mowy, żebyśmy całowały się publicznie albo obejmowały. Ona też nie wie, co mi się stało. Jestem zbyt zawstydzona, by jej o tym powiedzieć i nie chcę, żeby się o mnie martwiła.
Na ironię zakrawa fakt, że RPA było pierwszym krajem, gdzie uchwalono prawo chroniące mniejszości seksualne przed prześladowaniem. A mieszkańców Południowej Afryki określa się czasem terminem "tęczowego narodu".
Ponad 50 proc. mieszkańców RPA nie ma podstawowego wykształcenia, a większość z nich nie wie nawet, że jest coś takiego jak wychowanie seksualne, wyjaśnia Massimo Stocchi. – Choć to niewiarygodne, wielu gwałcicieli naprawdę wierzy, że gwałcąc lesbijki czynią z nich osoby heteroseksualne.
O "leczniczych gwałtach" zrobiło się głośno w RPA w kwietniu 2008 roku, gdy Eudy Simelane, słynna zawodniczka żeńskiej drużyny futbolowej i aktywistka na rzecz praw gejów i lesbijek została zaatakowana przez gang, zgwałcona i zamordowana. Była jedną z pierwszych kobiet, które odważyły się mówić głośno o swojej orientacji seksualnej w rodzinnym miasteczku Kwa Thema na przedmieściach Johannesburga. W lutym 2009 roku jeden z jej zabójców przyznał się do winy i otrzymał wyrok dożywocia.
Jednak nawet śmierć narodowej bohaterki nie była w stanie pomóc innym ofiarom okrutnego "leczenia". Tylko co piąty gwałt znajduje finał w sądzie, z czego zaledwie cztery procent przypadków kończy się wyrokiem skazującym.
Jedną z kobiet, która dziś domaga się sprawiedliwości za swe krzywdy jest Noxolo Nkosana. Ta 23-latka, pracownica firmy cateringowej, została zaatakowana w czerwcu, w swoim domu w Crossroads, na przedmieściach Kapsztadu. Dwóch mężczyzn usiłowało ją zgwałcić, lecz wtedy nadbiegła na pomoc partnerka kobiety, 21-letnia studentka Cindie. Napastnicy ranili ją śmiertelnie nożem i uciekli. Noxolo też otrzymała kilka pchnięć w plecy – blizny pozostaną jej na całe życie. Mimo to uważa się za szczęściarę. – Blizny to nic w porównaniu z gwałtem – mówi. – Wydaje mi się, że nie poradziłabym sobie z takim upokorzeniem. Jednak bardzo obawiałam się powrotu do domu. Ci mężczyźni pewnie byli wściekli, że nie powiodła im się próba gwałtu na mnie i mogli w każdej chwili wrócić, by dokończyć robotę.
Noxolo została przyjęta do ośrodka dla ofiar gwałtu w Kapsztadzie prowadzonego przez Ndumie Fundę, założycielkę organizacji charytatywnej działającej na rzecz ofiar "leczenia". – Powiedziałam rodzinie o tym, co mnie spotkało – mówi Noxolo. – Bliscy odwiedzili mnie w ośrodku i doszli do wniosku, że to bezpieczne miejsce, idealne dla mnie do czasu, gdy sprawcy zostaną osądzeni.
Jednak Ndumie ostrzega, że napastnicy raczej nigdy nie staną przed obliczem sprawiedliwości. – W sprawie Noxolo toczy się śledztwo, lecz nie sądzę, by napastnicy odpowiedzieli za swoje czyny – zauważa.
Organizacja Ndumie oferuje ofiarom wszechstronne wsparcie: pomoc medyczną, a także szkolenia zawodowe. Założony w lutym 2009 roku ośrodek pomógł jak dotąd 350 skrzywdzonym lesbijkom. – Oferujemy zakwaterowanie, opiekę psychologa, badania pod kątem chorób przenoszonych drogą płciową, a także pomoc, jeśli kobieta zamierza zgłosić sprawę na policji – wyjaśnia Ndumie. – To smutne, lecz dziś mało która ofiara idzie na komisariat. Kobiety obawiają się, że to tylko pogorszy ich sytuację.
Ndumie zajęła się działalnością charytatywna wstrząśnięta śmiercią swojej partnerki Nosizwe Nomsa Bizany, która zmarła w grudniu 2007 roku w wieku 26 lat z powodu powikłań związanych z wirusem HIV. Została zarażona wskutek gwałtu grupowego, którego ofiarą padła we wrześniu 2002 roku. – Gdy Nosizwe zmarła, byłam w rozpaczy, a przy tym dręczył mnie gniew – wspomina Ndumie. – Czułam, że muszę zacząć działać, dlatego założyłam organizację dla ofiar, by uhonorować pamięć mojej dziewczyny. Wielu ludzi okazało mi wsparcie.
W ubiegłym tygodniu przyszedł do nas mężczyzna i dopytywał się, co może zrobić, by wesprzeć swoją homoseksualną córkę. Poradziłam mu, by zachęcał ją do bycia sobą, lecz również by wpoił jej ostrożność. Moja własna rodzina nie stanęła na wysokości zadania. Słysząc, że jestem lesbijką, matka powiedziała, że wolałaby wiadomość o tym, że właśnie mnie zgwałcono albo zarażono wirusem HIV. Takie słowa okrutnie ranią.
Oprócz działalności na rzecz ofiar i ich rodzin organizacja Ndumie ma jeszcze jeden cel: chce doprowadzić do zmian w prawie, aby "leczniczy gwałt" został zakwalifikowany jako zbrodnia nienawiści przeciwko lesbijkom a nie tylko przestępstwo na tle seksualnym. – W listopadzie 2010 roku napisałam apel w tej sprawie i zebrałam 170 tysięcy podpisów z 160 krajów – opowiada. – O sprawie zrobiło się na tyle głośno, że już trzy razy spotykaliśmy się z rządem – ostatnim razem w ubiegłym miesiącu. Jestem członkinią grupy roboczej pracującej na rzecz ofiar "leczenia". Domagamy się surowszych wyroków dla osób dopuszczających się tej podłości. W tej chwili gwałt jest dla homoseksualnych kobiet z RPA częścią codzienności, z którą muszą się godzić. My zamierzamy to zmienić.
Ekspert w dziedzinie kryminalistyki z RPA Johann Burger wyjaśnia, dlaczego jego ojczyzna, kraj aspirujący do grupy nowoczesnych państw, jest teatrem takich okrucieństw jak "lecznicze gwałty". – Co roku odwiedzają nas miliony turystów i większość z nich zabierze do domu tylko szczęśliwe wspomnienia – mówi. – Jednak rzeczywistość lśniących metropolii i wycieczek safari to tylko część prawdy o Afryce Południowej. Przestępczość dobrze się u nas zadomowiła.
Minęło 17 lat od obalenia apartheidu, jednak naszemu społeczeństwu daleko do równości. RPA zmaga się z wysokim wskaźnikiem przestępczości seksualnej. Najbardziej zagrożone są czarnoskóre kobiety z najuboższych rejonów kraju. Bogate białe lesbijki mogą schronić się w zamkniętych i strzeżonych osiedlach. Dla ubogich czarnych Afrykanek gwałt jest częścią życia, czymś przerażająco normalnym.
Więcej o działalności organizacji Ndumie możecie przeczytać na stronie lulekisizwe.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz