czwartek, 25 sierpnia 2011

Rewolucja szansą dla egipskich homoseksualistów

The Washington Post/onet: Egipska rewolucja zaktywizowała tamtejszą społeczność homoseksualną. Egipscy geje i lesbijki widzą w zmianach politycznych szansę dla siebie – na bardziej otwarte życie, liberalizację społeczeństwa. Na fali "odwilży" planują kampanie społeczne, otwierają nowe miejsca spotkań dla homoseksualnej mniejszości. Ale czy uda im się utrzymać taką tendencję, gdy w siłę rosną islamscy fundamentaliści?

W głośnikach umieszczonych wokół słabo oświetlonego parkietu brzmi piosenka "I Kissed a Girl" ("Pocałowałam dziewczynę") z repertuaru Katy Perry. Kholoud Bidak, 33-letnia lesbijka, siedzi pochylona nad fortepianem i nieufnie obserwuje wejście, przy którym goście płacą po 6 dolarów za wstęp na jedno z coraz popularniejszych kairskich gay parties.

Jeszcze kilka miesięcy temu taka impreza (zorganizowana zresztą z okazji 26 urodzin jednego z jej uczestników, ubranego w czerwone szorty) mogłaby się skończyć nalotem policji i brutalną pacyfikacją. Ale tej gorącej czwartkowej nocy, kiedy do lokalu spływają kolejni mężczyźni w pastelowych T-shirtach z dekoltami w serek, Bidak nie przejmuje się możliwością interwencji policji. Myśli raczej o tym, czy przez drzwi klubu wejdzie jakaś interesująca kobieta.

Powstanie, które obaliło prezydenta Hosniego Mubaraka, poprawiło sytuację egipskich gejów i lesbijek. Coraz bardziej widoczni i coraz bardziej skłonni do ujawniania się pokazują, jak gwałtowne zmiany zachodzące w świecie arabskim stają się także rewolucjami społecznymi i kulturalnymi – choć ich ostateczne wyniki wciąż są niepewne.

Czy egipscy geje mogą zostać pionierami liberalizacji obyczajów w regionie, w którym fala przewrotów i rewolucji obaliła autokratyczne reżimy? Czy te przemiany, inspirowane głównie przez młodych ludzi, mogą doprowadzić do złagodzenia dogmatycznego pojmowania obyczajów? Czy raczej w ciągu najbliższych miesięcy geje i inne liberalne grupy przegrają rywalizację z islamskimi fundamentalistami, którzy przecież także są grupą przez długie lata uciskaną i spychaną na margines?

Tu, w Egipcie, geje i lesbijki zdążyli już przekształcić kilka miejsc publicznych w przestrzenie, w których mężczyźni mogą bez obaw tańczyć z mężczyznami, a kobieta może siedzieć na kolanach innej kobiety. Aktywiści ruchów gejowskich zaczynają już konstruować kampanie, których celem jest umożliwienie gejom i lesbijkom życia bez ukrywania się – i to w kraju, w którym mniejszości seksualne od dawna poddawane były społecznemu ostracyzmowi.

Strony internetowe dla gejów znów stają się popularne, odkąd policja przestała wykorzystywać je do organizowania prowokacji przeciwko homoseksualistom. Na Facebooku powstała nawet strona mająca na celu organizację w Egipcie parady Gay Pride w 2020 roku.

Większość uczestników imprezy w klubie na drugim piętrze zniszczonej kamienicy w centrum Kairu stanowią ludzie po dwudziestce i po trzydziestce. Wszędzie stoją butelki egipskiego piwa Stella i kieliszki z czerwonym winem w temperaturze pokojowej. Didżej na zmianę puszcza popowe hity (mnóstwo Lady Gagi) i piosenki po arabsku.

Czterdziestoośmioletni Scott Long, badacz zajmujący się kwestiami praw człowieka, od wielu lat analizujący egipskie środowiska homoseksualne, z podziwem przygląda się skaczącym po drewnianym parkiecie młodym ludziom. – To dla mnie naprawdę niezwykłe, przyjechać tu po raz kolejny i przekonać się że istnieje tu już cała społeczność gejowska – mówi.

Podobna społeczność zaczęła się tworzyć w kilku kairskich barach już pod koniec lat 90. Jednym z takich miejsc był bar w hotelu Ramses Hilton, a ulubionym miejscem spotkań stał się nocny klub Queen Boat, działający na przycumowanej do nabrzeża Nilu barce.

Ale w maju 2001 roku miał miejsce brutalny nalot policji na Queen Boat. Jak tłumaczy Long, władze najprawdopodobniej poczuły się sprowokowane ostrym sporem pomiędzy prezydentem Mubarakiem i jego rodziną a czynną politycznie rodziną Sadatów, która obraziła głowę państwa sugerując, że jeden z jego wysoko postawionych krewnych jest homoseksualistą.

Przez kilka kolejnych miesięcy egipskie gazety opisywały policyjną akcję jako działania przeciwko sekcie satanistów. Policyjni tajniacy zakładali fałszywe profile na gejowskich stronach internetowych i umawiali się z homoseksualistami szukającymi partnerów. – Ludzie szli na takie spotkania i po prostu znikali – opowiada Long.

Dwudziestosiedmioletni Gehad, działacz na rzecz praw gejów (prosi o niepodawanie nazwiska), wspomina, jak poszedł do sądu na przesłuchanie w sprawie Queen Boat. – Widziałem dorosłych mężczyzn kryjących twarze za chusteczkami do nosa – opowiada. - Publiczność na sali sądowej rzucała w nich plastikowymi kubeczkami.

Sam Gehad, podobnie jak większość egipskich homoseksualistów, "zszedł do podziemia"

Intensywność działań władz przeciwko homoseksualistom zmniejszyła się nieco po tym, jak w 2004 roku organizacja Human Rights Watch opublikowała raport po znaczącym tytułem "In a Time of Torture" ("W czasach cierpienia"). Prześladowania powtarzały się od czasu do czasu, zwykle bez rozgłosu, aż do 2007 roku, kiedy na kairskim placu Tahrir aresztowano dwóch homoseksualnych mężczyzn zarażonych wirusem HIV.

Egipskie media szeroko informowały o tej sprawie, donosząc że policja rozbiła siatkę zboczeńców, nosicieli niebezpiecznej choroby. Podawano imiona i nazwiska aresztowanych, ich adresy, zawody i wiek. Obaj przesiedzieli w areszcie po 27 miesięcy i jak opowiada jeden z nich, Ahmed (on także prosi o niepodawanie nazwiska), byli w tym czasie poniżani i bici.

Kiedy pod koniec stycznia w Egipcie rozpoczęły się pierwsze starcia z policją, Ahmed był bardzo podekscytowany. – Mieliśmy nadzieję, że już niedługo będzie tu więcej wolności – mówi.

25 stycznia, w dniu rozpoczęcia demonstracji, Kholoud Bidak widziała wśród protestujących dużą grupę młodych homoseksualistów z wydepilowanymi brwiami i szminką na ustach, ubranych w obcisłe dżinsy. Po raz kolejny zauważyła ich 28 stycznia, kiedy siły porządkowe brutalnie zaatakowały demonstrantów – brali udział w bitwie, już bez ozdób i bransoletek, które mogłyby przeszkadzać w walce. – Myślę, że przynależność do mniejszości seksualnej odegrała istotną rolę w ich zaangażowaniu w protesty – mówi Bidak. – To było potrzebne: pokazać się, pokazać, że naprawdę tu jesteśmy, że jesteśmy ludźmi, że istniejemy. Dziś można nas już zobaczyć.

Bidak wspomina dziś, że przez kilka dni walczyła ramie w ramię z brodatymi członkami Bractwa Muzułmańskiego. Przygotowywała coraz lepsze koktajle Mołotowa, a część jej towarzyszy walki nie zdawała sobie sprawy, że ma do czynienia z kobietą.

Kilka dni po ucieczce Mubaraka, która miała miejsce 11 lutego, także egipskie kobiety zaczęły głośno domagać się większych praw. Muzułmańscy fundamentaliści zaczęli przygotowywać się do powrotu do polityki. O swojej roli w społeczeństwie dyskutowali koptyjscy chrześcijanie.

Choć homoseksualiści świętowali bez rozgłosu, wielu z nich poczuło się dużo pewniej. Bidak wspomina, że dawniej nosiła na uszach słuchawki i idąc po mieście wbijała wzrok w chodnik, aby nie słyszeć gwizdów i docinków. – Dziś ludzie nie gwiżdżą, tylko mówią – komentuje. – Dziś patrzę im w oczy.

Ale entuzjazm w środowiskach przygasa. Islamiści, którzy niewątpliwie urosną w siłę po najbliższych wyborach, żądają wprowadzenia w Egipcie państwa religijnego. Politycy konserwatywni wyraźnie dominują także w Tunezji, skądinąd jednym z najbardziej liberalnych krajów arabskich.

Już teraz egipskie siły bezpieczeństwa, obecnie dowodzone przez wojskowych dowódców, zaczynają wracać do sposobów działania używanych przez reżim Mubaraka do uciszania opozycji.

W jednej z wąskich uliczek w centrum Kairu istniał klub chętnie odwiedzany przez młodych gejów. Ostatnio jego właściciel wezwał żołnierzy, aby poskarżyć się im na zbyt ostentacyjne zachowanie swoich klientów. – Kiedy młodzi homoseksualiści odmówili zapłacenia równowartości 12 dolarów za wstęp, co uznali za dyskryminację, w lokalu pojawili się żołnierze i próbowali ich wyrzucić – opowiada Gehad, działacz gejowski, który był świadkiem tej sceny.

Gejów obroniły znajome młode kobiety, siadając wokół nich. – Powiedziały żołnierzom: "Jeśli chcecie ich aresztować, musicie aresztować także nas" – opowiada Gehad.

Wojskowi odeszli, a opłaty za wstęp więcej nie żądano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz