niedziela, 15 maja 2011

Łódzki Marsz Równości

Gazeta Wyborcza: Ponad 30 radiowozów i kilkudziesięciu policjantów prewencji towarzyszyło pierwszemu łódzkiemu Marszowi Równości, na którym homoseksualiści domagali się związków partnerskich. Szybko okazało się, że środki bezpieczeństwa nie były przesadzone.
Manifestacja zaczęła się o godz. 14.00 na Starym Rynku. Idąc od strony pl. Wolności trzeba było przejść obok kilkusetosobowej grupy chłopców w dresach lub glanach i wojskowych spodniach. Kontrmanifestację pół godziny wcześniej zorganizowały środowiska skrajnie prawicowe. Przybyłych na marsz równości witały równe, jak na stadionie sportowym, okrzyki: 'dwaj faceci nie mają dzieci' , 'kto nie skacze jest pedałem' czy 'sodomici precz z ulicy'. - Nasza pikieta to sprzeciw przeciwko promowaniu homoseksualizmu na ulicach - mówił Adam Małecki, organizator spotkanie przeciwników Marszu. - Seksualność to sprawa prywatna. A już na pewno nie powód by zmieniać prawo - dodał.

Marsz Równości zgromadził o połowę mniej uczestników niż kontrmanifestacja. - To dlatego, że o wiele łatwiej organizować się przeciwko czemuś niż za czymś - tłumaczyła Alicja, jedna z uczestniczek.

Wśród gejów i lesbijek wyczuwał się niepokój. Gdy tylko pochód ruszył w kierunku pl. Wolności w stronę maszerujących poleciały jajka. Kilku skinheadów próbowało osobiście wytłumaczyć swoje racje, ale dwie manifestacje rozdzielał kordon policjantów prewencji w pełnym bojowym umundurowaniu, uzbrojonych w tarcze, pałki i strzelby na naboje gładkolufowe. Trwała walka na okrzyki. Z jednej strony: 'Łódź wolna od pedalstwa', z drugiej, w rytm bębnów 'Żądamy związków partnerskich'.

Oba pochody szły ul. Nowomiejską. W pewnej chwili grupa kilkudziesięciu obrońców 'tradycyjnych wartości' rzuciła się biegiem do ul. Wschodniej i przez jedno z podwórek próbowała dosięgnąć uczestników Marszu. Policjanci byli jednak szybsi i zablokowali przejście. Skinheadzi nie zostali wpuszczeni na ul. Piotrkowską. Nie dawali jednak za wygraną. Obiegli policję ul. Wschodnią i przez podwórko, na wysokości Piotkowskiej 60 zastawili ulicę. Pomiędzy dwiema manifestacjami stanęło kilkudziesięciu funkcjonariuszy i wozów policyjnych. Sytuacja zrobiła się patowa. 'Nie przejdziecie! Nie przejdziecie!' krzyczeli narodowcy. Organizatorzy Marszu byli jednak nie ugięci. - Mamy pozwolenie na przemarsz aż do ul. Traugutta i z powrotem. Nie zamierzmy rezygnować - mówiła Ewelina Niedzielska z organizacji Kampania Przeciwko Homofobii.

Całemu zamieszaniu przyglądali się z niepokojem łodzianie spacerujący po Piotrkowskiej. Wreszcie po dwudziestu minutach policjanci zdecydowali się siłą usunąć blokujących Marsz chłopców. Dalej manifestacja przebiegała bez problemów. Homoseksualiści wrócili na Stary Rynek.

- Cieszy nas poparcie ze strony przypadkowych osób. Uniesione kciuki i brawa dają pozytywnego kopa - mówiła Niedzielska. - Chodzi nam o to, co gejom i lesbijkom w cały kraju. Chcemy normalnie egzystować i zawierać związki. Móc dziedziczyć po sobie. Najtrudniej jest przełamać znieczulicę. Pamiętam z moją dziewczyną szłyśmy za rękę do sklepu na Dąbrowie. Jakiś dres zaczął nas wyzywać. Nikt z przechodniów nie zareagował. Takie marsze mogą to zmienić - dodała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz