piątek, 13 maja 2011

Kto nie chce patrzeć na homoseksualne pary

Kampanie Społeczne: O perypetiach związanych z prowadzeniem kampanii na rzecz związków partnerskich pisze Wojciech Szot, rzecznik kampanii „Miłość nie wyklucza”.
--------------------------------
„Społeczeństwo nie jest gotowe na oglądanie takich plakatów. Ludzie zniszczyliby je, połamali ramki. A moja firma poniosłaby straty. Wolałbym, żeby akcje uczyły młodzież ustępowania miejsca w autobusach” – mówi Ireneusz Iwański, właściciel tablic reklamowych w inowrocławskich autobusach. Co jest na plakatach? Homoseksualne pary, które postanowiły walczyć o prawo do zawierania związków partnerskich.

Kampania
„Mam 8 miesięcy i jeszcze nie umiem chodzić. Ale już trzymam główkę i pewnie siadam. Bawię się zabawkami, wkładam je do buzi. Wszystko do niej wkładam. „ – tym zdaniem, na łamach „Dużego Formatu”, dodatku do Gazety Wyborczej, rozpoczęła się kampania społeczna pt. „Miłość nie wyklucza”. Piętnaście osób, gejów, lesbijek, osób biseksualnych, pokazało swoje zdjęcia z dzieciństwa aby przypomnieć, że gdy byli mali ich problemy był podobne do problemów wszystkich maluchów, a przyszłość wydawała się prosta i radosna. Zmąciło ją uświadomienie sobie oraz otoczeniu odmiennej orientacji seksualnej.

Dorastanie jako gej/lesbijka jest trudne. A kiedy już się dorośnie, równie trudna jest świadomość braku regulacji prawnych, które pozwolą zalegalizować i ustabilizować najszczęśliwszy nawet związek z ukochaną osobą. Mało mówi się o tym czym są związki partnerskie i czemu mają służyć, jakie są konkretne konsekwencje braku możliwości ich zawierania. O edukację i zaangażowanie osób ze środowiska LGBT w walkę o własne prawa chodziło nam – twórcom kampanii „Miłość nie wyklucza”.

Chcieliśmy również - jako grupa nieformalna – pokazać, że można walczyć bez grantów, sponsoringu, dotacji. Całość funduszy z których zrealizowano kampanię pochodzi od prywatnych firm LGBT oraz indywidualnych darczyńców.

Kampania ruszyła w Warszawie i Łodzi. Na bilbordach pojawiły się dziecięce fotografie z rodzinnych albumów i hasło „Gdy dorosną nie będą miały równych praw”. W drugiej odsłonie kampanii, te same osoby ale już dorosłe wystąpili parami. Tym razem towarzyszące im hasło brzmiało: „Żądamy ustawy o związkach partnerskich”.

Już w trakcie warszawskiego etapu kampanii, docierały do nas głosy osób z mniejszych miejscowości całej Polski, czasem wręcz z wiosek, że kampania powinna pojawić się u nich, że chcą się zaangażować, pomóc w promocji. Odzew z kraju był dużo większy niż w samej stolicy. Dlatego uruchomić akcję pt. „Miłość nie wyklucza … w Polsce”.

Internauci wybrali 16 miast, po jednym z każdego województwa. Głosy można było oddawać wyłącznie na miasta liczące od 20 do 100 tysięcy mieszkańców. Kampanię „Miłość nie wyklucza... w Polsce” postanowiliśmy zrealizować jednoetapowo, posługując się tylko plakatem z dorosłymi bohaterami/bohaterkami.

Inowrocław
Firma Autobox, która jest właścicielem nośników reklamowych w inowrocławskich autobusach odmówiła nam sprzedaży powierzchni reklamowej. Szef firmy, Ireneusz Iwański , w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Wyborczej” tłumaczył, że: ”Społeczeństwo nie jest gotowe na oglądanie takich plakatów. Ludzie zniszczyliby je, połamali ramki. A moja firma poniosłaby straty. Wolałbym, żeby akcje uczyły młodzież ustępowania miejsca w autobusach. I nie namówi mnie pan, żebym publicznie się wypowiedział, co sądzę o treści tych plakatów.” „Proszę umieścić na swojej stronie reklamę agencji towarzyskich, zobaczymy jak zareagują słuchacze w Radiu PIK” – mówił natomiast reporterowi radia PIK.

Dzięki tej wypowiedzi wiemy już z czym kojarzą się pary homoseksualne panu Iwańskiemu.

Co gorsza, przytaczane przez niego usprawiedliwienie, okaże się leitmotivem wypowiedzi przeciwników kampanii: „Dbam o nośniki, o swój biznes i nie mam ochoty do niego dopłacać. Społeczeństwo tak nie inaczej reaguje, to już nie jest moja wina”.

Przerzucanie odpowiedzialności na „społeczeństwo” jest o tyle ryzykowne, że jak pokazała przeprowadzona przez stację PIK sonda uliczna w Inowrocławiu – opinie mieszkańców były podzielone. Finalnie, kampania „ Miłość nie wyklucza … w Polsce” została zrealizowana w formie reklamy prasowej w „Kurierze Inowrocławskim”.

Przemyśl, Kołobrzeg, Wałbrzych

Kolejnym przystankiem kampanii był Przemyśl, gdzie pojawiły się bilbordy. Tutaj - co nas zaskoczyło – nie dość, że nie było żadnych kontrowersji, to też zainteresowanie mediów lokalnych było bliskie zeru. Podobnie było w Kołobrzegu. Dzięki wsparciu lokalnego Kampanii Przeciw Homofobii plakaty kampanii „Miłość nie wyklucza w Polsce” pojawiły się w wałbrzyskich autobusach (miasto spoza listy). Zniszczeń nie było, autobusy ocalały, podobno plakaty też.

- Na początku miałem wątpliwości, ale obejrzałem zdjęcia i jakoś mnie nie zszokowały. Przedstawiono nam dwie wersje, damską i męską. Wspólnie zdecydowaliśmy, że będą wisieć te z paniami. – powiedział dziennikarzowi Gazety Wyborczej prezes wałbrzyskiego MPK. Wniosek prosty - lesbijki wydają się być reklamowo „bezpieczniejsze” od gejów. W Wałbrzychu zainteresowanie prasy lokalnej było duże – ale nasze materiały prasowe wykorzystano żadnych obiekcji i nikt nie poszedł „w teren” sprawdzić jakie były reakcje „społeczeństwa”.

Ełk, Suwałki,

MZK w Ełku odmówiło nam sprzedaży powierzchni reklamowej, stwierdzając, że organizatorzy kampanii nie mogą zadeklarować, że ich treści nie są „uwłaczające jakiejkolwiek grupie społecznej, kampanią polityczną i wyborczą oraz hasłami wywołującymi duże kontrowersje w społeczeństwie”.

A wszystko to z troski o... osoby starsze. Alicja Chorąży, prokurent w ełkckim MZK dla „Gazety Wyborczej”: - Mnie te plakaty nie przeszkadzają. Ludzie na zdjęciach prezentują się bardzo dobrze. Ale musimy dbać o pasażerów. A nimi są głównie osoby starsze, konserwatywne. Nie możemy dopuścić do tego, żeby podróżując naszymi autobusami, wpadły w zły nastrój, zdenerwowały się.

Tomasz Łazarski z Zakładu Usług Komunalnych w Suwałkach, które były kolejne na naszej liście, na pytanie dziennikarza Gazety Współczesnej czy można powiesić plakaty na słupach ogłoszeniowych, którymi zarządza: - Absolutnie. Nie zgodzę się na żadne plakaty. Dlaczego? Bo mogłyby naruszyć dobra osobiste suwałczan. (...) Regulamin zabrania umieszczania plakatów, których treść mogłaby naruszyć cudze uczucia. Suwałczanie to w 90 procentach katolicy. Na pewno poczuliby się dotknięci.

Dotknięci tą wypowiedzią zostali niektórzy mieszkańcy miasta, którzy dzwonili i przekonywali, że nie wszyscy myślą podobnie jak dyrektor Łazarski. Przy okazji wyszło na jaw, że jest on znanym w regionie działaczem SLD, co tylko dodało sprawie pikanterii i sprowokowało kolejne media do przyjrzenia się problemom kampanii.

„Nowa Trybuna Opolska” sprawdziła, czy mamy szansę na zakup nośników zarządzanych przez władze Kędzierzyna-Koźle. - No to mamy problem – westchnął Artur Widłak, wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla ds. społecznych. - Obojętnie, jaką decyzję byśmy podjęli, to wzbudzi ona wiele kontrowersji. Albo będą protestować mieszkańcy, którym się to nie spodoba, albo organizacje walczące o prawa homoseksualistów.

Cała Polska

Media wyprzedziły samą kampanię i niedługo zapewne dowiemy się co sądzą o naszych kreacjach włodarze kolejnych miejscowości. Następne w naszej internetowej ankiecie są: Piotrków Trybunalski, Żary, Sopot. Już niebawem kampania pojawi się w tych miastach. W Sopocie plakaty pojawią się na słupach reklamowych, w Piotrkowie i Żarach na bilbordach.

Dostaliśmy list z Wadowic. „Jestem prawie 18 letnim gejem mieszkającym w Wadowicach. Pragnę wyrazić podziw i zadowolenie wobec akcji, jakiej się podjęliście! To wspaniałe móc oglądać, że wreszcie zaczyna ktoś działać, walczyć o nas. Piszecie o możliwości przesłania plakatów oraz jakichś materiałów. Wspólnie ze znajomymi moglibyśmy zająć się akcją rozwieszenia takowych plakatów. W Wadowicach przydałby się również bilboard. Jest nas tu wielu!”

Zatem jesteśmy potrzebni – w Wadowicach, Gnieźnie, Lesznie, dziesiątkach miast i miasteczek, w których – czyli w praktyce wszędzie – żyją geje i lesbijki, a których chciano by wymazać ze społecznej świadomości. Kampania dowiodła tego, że w całym kraju silny jest homofobiczny opór przed „innym” i w całym kraju warto się mu sprzeciwiać.

Dzięki temu, że temat jest ciągle kontrowersyjny kampania zaistniała zarówno w mediach ogólnokrajowych jak i lokalnych. Nigdy nie byłoby stać nas na taką promocję.

Okazało się jednak, że to nie instytucja „związków partnerskich” drażni najbardziej, ale widok dwóch osób tej samej płci. Może dyskusji o zmianach w prawie powinno towarzyszyć przyzwyczajanie ludzi do widoku par tej samej płci? W niektórych krajach przyjęto ustawę o związkach partnerskich mimo sprzeciwu „większości” społeczeństwa. Także jest o co walczyć. Tym bardziej, że ta większość, szybko stała się mniejszością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz