Śpi w gigantycznym łóżeczku dziecięcym. Ssie smoczek. Bawi się klockami. Karmi go jego mama, a on sam kręci się po domu w pieluchach. Ma swój własny pokój i bawialnię. Pije z butelki. Kto to? Stanley, dorosłe niemowlę.
29-latek nie uważa się w żadnym przypadku za osobę zaburzoną. Dla niego to sposób na życie - inny od standardowego, ale nie gorszy. Mimo tego, gdy wychodzi z domu, przyjmuje 'tryb dorosłego' aby uniknąć negatywnych reakcji tłumu. Jak mówi, reakcje ludzi wahają się od obrzydzenia do agresji. Chce uniknąć publicznego wstydu.
Jego opiekunka - Sandra Dias - nie widzi w tym wielkiego problemu zajmuje się olbrzymim dzieckiem jak matka. Dla Stanleya to żadna nowość - zachowuje się tak od 14 roku życia, więc przyzwyczaił się do opieki. Jest to sposób na odczucie miłości i opieki od drugiej osoby, daje poczucie bezpieczeństwa.
Jedyna rzecz która naprawdę drażni Stanleya to fakt, że ludzie identyfikują takie zachowania z pedofilią. Wielu z nich 'automatycznie staje się agresywnymi i uważa za osobę, którą pociągają małe dzieci'. Jak twierdzi, w jego przypadku nie ma to zupełnie nic wspólnego z pobudzeniem seksualnym.
Już nie pierwszy raz słyszę o dzieciach dorosły jak żony ich zajmują się mężami, i mówią homoseksualiści są zboczeni hetero nie popatrzą na siebie, ups zobaczą siebie bliżej do szok będzie, popatrzeć że kilku naszych polityków też są tacy jak Stanley.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz