czwartek, 15 sierpnia 2019

Ksiądz odchodzi z kościoła katolickiego, wybiera życie w prawdzie niż w kłamstwie wyznaje jest gejem


Tak, doszły mnie wiadomości o tym, że mój biskup wzywa mnie do pokuty i grozi mi nałożeniem kary suspensy jeśli nie wrócę do diecezji. Ponieważ wiadomość ta obiegła już media publicznie postanowiłem odnieść się do niej również publicznie. Otóż mój biskup doskonale wie, że odchodząc wyraziłem jasno, że początkowo myślałem o rocznym urlopie, ale ostatecznie zdecydowałem się odejść w ogóle. Napisałem mojemu biskupowi, że jestem gejem i nie widzę miejsca dla siebie w Kościele jako ksiądz. Urlop roczny nie ma sensu, bo za rok nie przejedzie mi bycie gejem. Napisałem o tym, że życie w wielkiej tajemnicy i wypieranie prawdy o sobie prowadziło mnie coraz bardziej do narastania wewnętrznego napięcia, z którym coraz bardziej sobie nie radziłem. To rozdarcie dewastowało mnie coraz bardziej i prowadziło do patologizacji mojego życia. Zycie w ciągłym wyparciu prowadzi do opłakanych skutków, które mogą krzywdzić także ludzi dookoła. Depresja, sięganie po alkohol, który odbiera rozum. Nie mogłem juz tak żyć, bo zacząłem się bać swojego życia.

Coraz bardziej uświadamiałem sobie też, że Kościół, a przynajmniej w Polsce, w praktyce jest homofobiczny, nawet jeśli w teorii odwołuje się do zdania w katechizmie o szacunku, który należy się osobom nieheteronormatywnym. Chociaż wielokrotnie głosiłem przy okazji, że Bóg jest miłością i kocha bezwarunkowo, każdego, zawsze (i wierzę w to), a Kościół jest domem, w którym można doświadczyć tej miłości, to coraz częściej zadawałem sobie potem pytanie: dobra, to czemu nie powiem tym ludziom, że jestem gejem i wierzę, że Bóg kocha mnie jako geja. Dlaczego moi znajomi geje też ukrywają to w swoich wspólnotach? Bo nie czuliśmy, że faktycznie możemy powiedzieć o sobie prawdę. Nie dla manifestowania czy epatowania. Po prostu, móc powiedzieć: tak, jestem gejem. W ostatnim czasie zaczęła narastać w Kościele w Polsce narracja, w której słowo gej, LGBT, homoseksualizm łączone są z zagrożeniem, ze złem, ze strachem. To także napisałem mojemu biskupowi, że pasterze zapomnieli, że w Kościele są także osoby LGBT. Osoby, które mają swoje uczucia. I o ile rzecznik Episkopatu od razu wydał oświadczenie o obrazie uczuć religijnych z powodu tęczowej aureoli wokół Maryi, to nikt w Episkopacie nie pisnął nawet słowa o tym, że Grób Pański w jednym z Płockich kościołów także uderzył w uczucia niektórych katolików, tych katolików spod literek LGBT, którzy zostali tam zrównani z agresją, hejtem, chciwością i innym złem. Pasterze Kościoła w Polsce w ostatnim czasie opuścili swoje owce, które mają nieheteronormatywną tożsamość i nie przejmują się tym, jak trudno jest im obecnie w Kościele. Coraz trudniej było mi być księdzem i to księdzem-gejem i tak po prostu przyglądać się temu, samemu żyjąc w ukryciu.

Zarzuca mi się wspieranie LGBT. Przyjmuję ten zarzut. Tak, wspieram LGBT+. Nie żadną ideologię. Nie spotkałem dotąd ideologi. Spotkałem za to wielu ludzi, których oznaczają literki LGBT+. Tak, stanę z nimi ramię w ramię na kolejnych marszach. Znając ich jest mi strasznie przykro, że mówi się o nich, o nas, takie kłamstwa, szerzy się tak nieusprawiedliwione uprzedzenia, wzbudza się niechęć, odczłowiecza się ich obraz. Jest mi strasznie przykro, że mój Kościół tak czynnie włączył się w to w ostatnim czasie. Gdyby tak komuś z hierarchii zechciało się siąść z kimś z tych ludzi na lunchu i pogadać. Może zobaczylibyście, że to nie są żadne potwory chcące zniszczyć Kościół, społeczeństwo, rodzinę. To ludzie, którzy chcą być szczęśliwi i mieć prawo do życia według swojej tożsamości, takie same prawo jak każdy inny obywatel tego kraju. Może wówczas przestalibyście krzyczeć z wysokości ambon o „tęczowej zarazie”, „sześciokolorowej ośmiornicy”, czy „diable przebranym w tęcze”. Oczywiście nie robią tego wszyscy, ale nikt się nie odciął od tych słów, nie powiedział, że tak nie można. Rozumiem, solidarność biskupia. Nie chcecie wyjść poza swoje bezpieczne gniazda. Bo może odkrylibyście ludzi, a nie ideologię, zarazę, ośmiornice czy diabła. Tak, przyjmuje zarzut wspierania LGBT i mówię to wyraźnie, że nie żałuję. Tak, Księże Arcybiskupie, ja tez ubolewam - ubolewam, że jako biskupi zostawiliście część swoich owiec. Że nie szukacie tych, które zaginęły ze stada. Mało tego włączyliście się w nagonkę na nie. Ubolewam i jest mi przykro. Ubolewam, że jesteście dzisiaj tak zaślepieni walką z „ideologią”, że nie dostrzegacie ludzi. Choć tak chętnie odwołujcie się w swoich listach do Jana Pawła II, to zdaje się, że zapomnieliście, że w swojej pierwszej encyklice napisał on, że drogą Kościoła jest człowiek, bo Chrystus stał się człowiekiem. Chrystus, który umarł za wszystkich ludzi, nie dzieląc ich na lepszych i gorszych. Chrystus, który daje przykazanie miłości nawet nieprzyjaciół. Wy zdajecie się dzisiaj uczestniczyć w dzieleniu ludzi na lepszych i gorszych. Tak, wielu ludzi nieheteronormatywnych czuje się w Kościele w Polsce gorszym sortem. Nie mogę wrócić, bo nie pozwala mi na to moje sumienie. Przyjmuję na siebie tę winę stanięcia ramie w ramie z moimi siostrami i braćmi spod literek LGBT. I nie żałuję tego.



Wyświetl ten post na Instagramie.
Lubię to zdjęcie. Jesteśmy mokrzy, dumni i zdeterminowani. Ostatnimi czasy doświadczam rożnego rodzaju prób zastraszania mnie, wywierania nacisków, żebym przestał się angażować w działania na rzecz równouprawnienia i tolerancji w Polsce. Nie mam zamiaru temu ulegać! Nie mam zamiaru się wycofywać! Bo wierzę, że „jeszcze może być przepięknie, jeszcze może być normalnie”. Jeszcze może być, ale samo się nie stanie. Czasem trzeba „zmoknąć” dla sprawy. Warto! Nie czas jest milczeć, gdy oni krzyczą. Nie czas się bać, gdy na to liczą. Nie czas się chować, niech nas zobaczą. Nie czas stać z boku, gdy inni płaczą. Nie czas uciekać, by żyć spokojnie. Nie czas nie widzieć, bo tak wygodnie. Nie czas się zginać, gdy można iść dumnie. Nie czas nie myśleć, by żyć nierozumnie. Nie czas przeliczać, co się opłaca. Nie czas być biernym, bo czas nie wraca. #pride
Post udostępniony przez Łukasz Kachno Kachnowicz (@kachno_)

Wyświetl ten post na Instagramie.
Post udostępniony przez Łukasz Kachno Kachnowicz (@kachno_)
Arcybiskup Stanisław Budzik, który przewodzi archidiecezji lubelskiej wezwał byłego już księdza, Łukasza Kachnowicza, do pokuty oraz powrotu do diecezji. Do abp i jego rzecznika, księdza Adama Jaszcza najwyraźniej nie dotarła informacja o tym, że Kachnowicz złożył wcześniej rezygnację i nie zamierza pokutować za swoją solidarność z osobami LGBTQ.

"Abp Stanisław Budzik podjął wobec ks. Kachnowicza kroki prawne, przede wszystkim upomnienie kanoniczne, wzywające do pokuty i wyznaczające czas na powrót do diecezji. Następnym krokiem będzie nałożenie kary suspensy" - poinformował na Twitterze rzecznik archidiecezji lubelskiej, ksiądz Adam Jaszcz.

Do arcybiskupa i rzecznika archidiecezji najwyraźniej nie dotarła wiadomość o tym, że już były ksiądz, poinformował na Facebooku o swoim odejściu ze stanu kapłańskiego. "Dla jasności, odszedłem. Można już nie mówić, ze jestem na urlopie. Nie jestem" - napisał Kachnowicz - Queer.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz