Warto w dzisiejszych, niespokojnych czasach pamiętać o tym, czego nauczyła nas pewna postać: Jezus.
Ogarnijcie tę historię. Było sobie konserwatywne społeczeństwo wyznające tradycyjne wartości. Nagle pojawił się w nim człowiek, który zaczął mówić o miłości i wzajemnym szacunku. Sprzeciwiał się dyskryminowaniu kobiet, walczył o godne traktowanie niepełnosprawnych. Coraz więcej ludzi wychodziło z nim na ulice pokazując, że społeczeństwo może być przyjazne i traktować wszystkich z szacunkiem mimo różnic. Każdy chciał z nim przebywać, każdy chciał z nim imprezować. Bronił słabszych nawet kiedy leciały w ich stronę kamienie. Nikogo z góry nie oceniał.
Niestety konserwatywni przywódcy religijni poczuli się zagrożeni, bo tracili wpływy i kontrolę nad społeczeństwem. Oskarżyli więc typa o promowanie niebezpiecznych ideologii i atak na ich wiarę. Byli do tego stopnia nakręceni, że kiedy postawiono go naprzeciw agresywnego chuligana i mordercy to jakimś cudem powiedzieli, że to nasz bohater bardziej zasługuje na karę. Dla rządu ważniejszy był dobry układ z duchownymi niż sprawiedliwość, więc skazali go na śmierć.
Nasz bohater przeszedł ostatni raz ulicami miasta, podczas gdy agresywni tłum rzucał w niego wyzwiskami i kamieniami. Ostatnie co zrobił przed śmiercią to przedstawienie swojej matce „ucznia, którego miłował” i poproszenie jej, by traktowała go jak rodzinę.
Niektórzy wierzą, że kiedy się zorientował co ludzie robią z jego imieniem na ustach to wstał z grobu i wyszedł.
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz