Teraz trochę łamanie stenotypów sprawie pedofilii, większość mówi to facet ale jest też kobiety molestujące dzieci.
Są w szkołach, szpitalach, kościołach, a także naszych domach. Wcale nie mniej groźne od mężczyzn, a coraz liczniejsze. Dlaczego pedofilki prawie w ogóle nie istnieją w społecznej świadomości, choć ich liczba stale wzrasta? Dlaczego jest ich najwięcej w zawodach związanych z dziećmi i jakie metody uwodzenia najczęściej stosują? Dlaczego tak trudno udowodnić im winę przed sądem? A także dlaczego terapia nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem w przypadku molestowanego dziecka? Na te wszystkie pytania odpowiada dr Krzysztof Korona, seksuolog i terapeuta.
Marcin Wyrwał: Pedofile to z olbrzymiej większości mężczyźni...
Dr Krzysztof Korona: Dlaczego?
Tak mówią statystyki.
Ale statystyki zajmują się tylko ujawnionymi przypadkami. W odróżnieniu od statystyków, my seksuolodzy czerpiemy informacje także ze swoich gabinetów. A w tych kobiet przybywa lawinowo.
Dlaczego więc prawie w ogóle nie mówi się o pedofilkach?
Bo w powszechnym przekonaniu pedofil zawsze jest mężczyzną i to takim plakatowym, który siedzi przed komputerem z opuszczonymi spodenkami i pisze: "Mam 14 lat". Komu przyjdzie do głowy, że kobieta może wykorzystywać seksualnie dziecko? Tymczasem ufność rodziców w stosunku do kobiet jest posunięta stanowczo zbyt daleko. Jeżeli 7-letnie dziecko przychodzi do mamy i mówi: "Pani Zosia mnie kąpała", to matka nie pyta, co się takiego stało, że pani Zosia kąpała je o godzinie 14, tylko uznaje, że to było konieczne. Jeżeli dziecko mówi: "Ale pani Zosia bardzo długo myła mi pisię i teraz mnie tam piecze", to matka ją zwykle gani: "Daj spokój, co ty chcesz od pani Zosi? Jeśli się ubrudziłaś, to cię musiała wykąpać". Żadnej refleksji.
Ile jest kobiet pedofilek?
Trudno podać konkretną liczbę, lecz z całą stanowczością mogę powiedzieć, że ona wzrasta od konkretnego momentu, którym był początek rozwoju w Polsce internetu, ale także komórek, cyfrowych aparatów fotograficznych i w ogóle mediów. Pedofilki bardzo często do tych narzędzi sięgają.
Czy te narzędzia uaktywniły w nich skłonności, które do tej pory było głęboko skryte?
Ależ one w ogóle nie musiały posiadać takich skłonności. Nie mówimy o sytuacji, w której skłonności pedofilskie są przekazywane genetycznie czy też siedzą głęboko w mózgu. Najnowsze teorie dotyczące ich powstawania odwołują się do procesów uczenia.
Pedofilii można się nauczyć?
Jedna z teorii powstawania dewiacji seksualnych mówi, że tak. Słysząc, że tyle się mówi o pedofilii, kobieta wchodzi na jedną z takich stron, żeby zobaczyć, o co z tym chodzi. Widzi młodych chłopców, podobają jej się i rozpoczyna się klikanie naprzemienne: ogląda trochę dorosłych mężczyzn, trochę chłopców i nagle rozpoczyna się proces zazębiania się, uczenia i wdrukowywania nowych połączeń związanych z pobudzeniem seksualnym, w wyniku którego w głowie kobiety pojawia się coraz więcej fantazji na temat młodych chłopców. To tak jak z doświadczeniem z psem Pawłowa. Pies dostaje żarcie, kiedy zapala się czerwone światełko. Po pewnym czasie pies nie dostaje już jedzenia, ale na widok czerwonego światełka i tak się ślini. Teraz wystarczy w miejsce żarcia wstawić orgazm lub pobudzenie seksualne.
Internet i nowe media to jedyne powody wzrostu liczby pedofilek?
Nie. Na rynku jest też coraz więcej singielek. Kiedy te kobiety zbliżają się do trzydziestki budzi się w nich lęk, że zostaną same. Jeżeli więc pojawi się partner, to z powodu tego lęku skłonne są zaspokajać jego seksualne potrzeby tak, żeby były pięć razy lepsze od innych kobiet. Więc jeżeli mężczyzna przychodzi na spotkanie i mówi, że przyniósł film pornograficzny, to kobieta mówi: "To puść". Często na takich filmach znajdują się osoby w bardzo wczesnej fazie dojrzewania seksualnego. I znowu wracamy do kwestii wdrukowywania nawyku. W skrajnych przypadkach kobieta nie chcąc stracić mężczyzny, zaczyna zaspokajać jego dewiacyjne potrzeby seksualne, oglądając pornografię pedofilską, a czasem podejmując także pedofilskie stosunki seksualne.
W jaki sposób?
Od 1986 roku prowadzę poradnię korespondencyjną i pewna 9-letnia dziewczynka tak pisze do mnie w mailu: "Moja korepetytorka powiedziała mi, że jestem bardzo ładną dziewczynką i że w przyszłości mogę zostać modelką. Najpierw robiła mi zdjęcia aparatem z telefonu i wysyłała do swojego chłopaka, pisząc: "Patrz, jaka ładna dziewczynka". A ten chłopak odpisał, że ja rzeczywiście jestem bardzo ładna i pewnie ślicznie muszę wyglądać opalona. Wtedy moja pani korepetytorka znowu robiła mi zdjęcia. A potem, kiedy zapytałam, czy ja naprawdę kiedyś mogę być modelką i mieć takie piersi jak ona, to ona pokazała mi swoje piersi i krocze i mogłam zobaczyć, że jest tam owłosiona". Ten list znalazł swój finał w sądzie. Kobieta spełniała zachcianki swojego partnera-pedofila, przy okazji sama stając się pedofilką.
A zatem punktem zapalnym bywają mężczyźni?
Znowu – nie zawsze. Niedawno zjawił się u mnie mężczyzna, który natrafił w komputerze swojej partnerki na zakodowane pliki. Włamał się do nich, sądząc, że znajdzie tam zdjęcia kochanka, a znalazł zdjęcia pedofilskie. Wystraszony przyszedł do mnie.
Co pan mu poradził?
W takich przypadkach radzę, żeby najpierw zapytał partnerkę.
Dlaczego kobiety, które dopuściły się pedofilii tak rzadko są skazywane?
Ponieważ ustalenie ich winy jest znacznie trudniejsze niż w przypadku mężczyzny. Wyznaczony przez są biegły seksuolog musi określić, czy doszło do zachowania seksualnego. O ile w przypadku mężczyzny to się bardzo łatwo da stwierdzić, ponieważ widocznym objawem takiego zachowania jest np. erekcja, to u kobiety nie ma tak oczywistych oznak. Zwykle kobieta twierdzi, że wcale nie była podniecona, kiedy robiła dziecku zdjęcia, to dla swojego chłopaka, który jest artystą i robi wernisaże, czy podobne brednie.
W jaki sposób rodzice mogą chronić swoje dzieci przed zapędami pedofilek?
Odpowiedź jest prosta: wykazując brak zaufania. Niedopuszczalne jest założenie przez rodzica faktu, że opiekunka właściwie zaopiekuje się jego dzieckiem, bo jest kobietą. Nadmierne zaufanie powoduje, że matka nie zwraca uwagi, dlaczego Zosia przychodzi taka smutna od pani korepetytorki, lub interpretuje jej smutek słowami: "Znowu się nie nauczyłaś!". Albo nie widzi niczego nienormalnego w sytuacji, w której 10-letnie dziecko wchodzi do gabinetu lekarki z bólem gardła, a lekarka ni w pięć ni w dziewięć zaczyna jej badać brzuszek. Takich historii słyszę wiele w swoim gabinecie. Bezgraniczne zgłupienie ludzi wobec kobiet mówi im, że każdej z nich należy ufać.
Dzieci nie komunikują rodzicom tych problemów?
Zwykle nie, bo to są dla nich bardzo trudne tematy, tym trudniejsze, że pedofilki budują relacje z dziećmi jako opiekunki, nauczycielki czy korepetytorki i posuwają się do bardzo perfidnych działań. Pewna ucząca gry na fortepianie pedofilka opowiadała mi, w jaki sposób uwodziła dzieci. Kiedy dziewczynka grała, korepetytorka masowała jej kolanko, a potem mówiła: "A co tu masz za krosty? Coś ci się stało! Pokaż mi je!". I tak krok po kroku coraz dalej. Dzięki takiej strategii zawsze mogła odwrócić kota ogonem. Inna miała pod opieką cztery dziewczynki i pewnego dnia zaproponowała im, żeby pobawią się w teatrzyk, rozbierając się do naga i malując na swoim ciele różne rzeczy. Dziewczynki odgrywały nago teatrzyk, a pani robiła im zdjęcia.
Szkoła, opieka prywatna, korepetycje... Czy są jeszcze jakieś środowiska, w których ryzyko występowania pedofilek wzrasta?
Tak – kościół. Pedofilki to także zakonnice, które zapraszają dzieci na różnego rodzaju modlitwy czy oazy. Tam dochodzi do sytuacji, które absolutnie nie powinny się wydarzyć.
Czy państwo może w jakikolwiek sposób pomóc rodzicom chronić dzieci przed zachowaniami dewiacyjnymi?
Może i to w sposób zasadniczy, tyle że tego nie robi. Ja oczekuję od szkoły, że powie dziecku, że religijność jest ważna, ale powie mu również, że w przynależności do ruchu, którego celem jest sprawdzanie, czy jest się dziewicą, coś jest chyba nie tak. Zakonnice to tacy sami ludzie, jak wszyscy inni, mają swoje problemy, a czasami też swoje dewiacje seksualne. Szkoła powinna mówić o takich rzeczach.
A zatem edukacja seksualna?
Tak i to jak najprędzej. Chciałbym bardzo mocno podkreślić, że najsilniej działającym elementem profilaktyki zaburzeń rozwoju psychoseksualnego jest edukacja i wiedza, bo jeśli w Polsce nie zostaną wprowadzone diametralne zmiany w zakresie odpowiedzialności państwa za edukację seksualną dzieci, to wyprodukujemy całe grono dewiantów seksualnych, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, także tych młodych, nastoletnich. Pamiętajmy również, że edukacja seksualna to także wiedza o ekstremalnych ugrupowaniach religijnych, także katolickich, w których pod płaszczykiem na przykład ruchu zawierzania dziewictwa dochodzi do przekraczania granic, na przykład przez siostry zakonne opiekujące się wchodzącymi w okres dojrzewania dziećmi. O takich sytuacjach dowiaduję się czasami z akt sądowych, występując jako biegły sądowy.
Czy to znaczy, że pedofilki występują już wśród młodzieży gimnazjalnej?
Tak. 15-letnia dziewczynka gwałcąca swojego 10-letniego kolegę to pedofilka.
Czy można je jakoś rozpoznać?
Możemy mówić o pewnych cechach, które charakteryzują takie pedofilki: one dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to tak zwane zadymiary, które na każdym kroku przekraczają granice: piją, palą, biją się, a także przekraczają granice w zachowaniach seksualnych. Ta grupa jest łatwo rozpoznawalna i stale wzrasta, wystarczy przyjrzeć się liczbie kobiecych gangów. Dziś to dziewczynki są najbardziej agresywne i sprawiają najwięcej kłopotów.
Cały tekst na Onet.pl
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń