piątek, 4 października 2019

Jak prawica manipuluje, by zdyskredytować organizacje LGBT


Fundacja Mamy i Taty upubliczniła dzisiaj swój najnowszy raport. Korzystając z języka sensacji publikuje powszechnie dostępne dane nt. działalności i finansowania m.in. Kampanii Przeciw Homofobii. Dlatego zamiast skupiać się na treści raportu należy sobie zadać pytanie: Po co organizacja, której celem jest działalność na rzecz rodziny, decyduje się publikować tego typu raporty?

2 października Fundacja Mamy i Taty zaprezentowała mediom raport pt. „Organizacje LGBT w Polsce – działalność, finansowanie, sieć powiązań”. Po lekturze rozdziału poświęconego KPH wiemy jedno – poza zabiegami językowymi nadającymi raportowi sensacyjny charakter i nietrafionymi interpretacjami, w raporcie nie ma nic, co wcześniej nie zostało opublikowane. Informacje nt. działalności i źródeł finansowania Kampanii Przeciw Homofobii są powszechnie dostępne. Może zapoznać się z nimi każdy, kto wejdzie na stronę www naszej organizacji. Transparentność to jeden z fundamentów, na których oparta jest działalność Kampanii Przeciw Homofobii, o czym świadczą systematycznie publikowane na naszej stronie raporty i pojawiające się na mediach społecznościowych informacje dotyczące działalności KPH.

Dziwi nas, że Fundacja Mamy i Taty, która w swoim założeniu ma działać na rzecz rodziny, zamiast poświęcać czas na pracę dla realizacji swoich głównych celów, inwestuje zasoby w przygotowanie raportu opartego na danych powszechnie dostępnych w Internecie. Pomimo starań autorów emocje, które budzi raport zbliżone są do tych towarzyszących oglądaniu niskobudżetowego kryminału aspirującego do niedostępnego mu poziomu serii z Jamesem Bondem. Jednocześnie niezrozumiały jest dla nas cel szpiegowania prywatnych profili pracowników i pracowniczek KPH na facebooku i sprawdzanie kogo dana osoba ma w znajomych. Zastanawia też powód określanie poziomu tzw. radykalizmu w kontekście organizacji pożytku publicznego działających na rzecz praw człowieka w obowiązujących powszechnie ramach prawnych. Czy to również zabieg, który miał na celu wygenerowanie w czytelniku określonych emocji?

Na 3 października publikację raportu dotyczącego źródeł finansowania organizacji społecznych działających na rzecz osób LGBT zapowiedziała kolejna organizacja – Ordo Iuris. Spodziewamy się, że sytuacja będzie wyglądała podobnie, jak w przypadku dokumentu Fundacji Mamy i Taty – zobaczymy dane dotyczące KPH, które od dawna są już dostępne online tylko, że podane w nieuzasadnionym sensacyjnym sosie.

Prawicową opinię publiczną rozgrzały informacje o finansowaniu organizacji pozarządowych. Wszystko za sprawą publikacji dwóch raportów, które ukazały się dzień po dniu (2 i 3 października):

Fundacja „Mamy i Taty” skupiła się na tropieniu „obcych wpływów”. W raporcie informuje, że najwięcej pieniędzy organizacje LGBT dostają z Unii Europejskiej i Fundacji im. Stefana Batorego, czyli w skrócie od Georga Sorosa. Postać amerykańskiego Żyda-filantropa (nie tylko w Polsce) jest zresztą najchętniej przywoływana w kontekście „przeszczepu obcych, niebezpiecznych wartości”. Pod wsparcie z zagranicy podpadają też dotacje przyznawane przez międzynarodowe korporacje takie jak koncern „Coca Cola” oraz granty od międzynarodowych organizacji parasolowych np. ILGA Europe.

Ordo Iuris piętnuje Unię Europejską za zbyt wysokie w ich opinii kwoty wsparcia (ponad 2 mln zł od 2017 r.). Jednak przede wszystkim skupia się na warszawskim magistracie. Prezydentowi Rafałowi Trzaskowskiemu wytyka, że od początku 2019 roku do organizacji LGBT, a także tych zajmujących się ogólnie przeciwdziałaniem dyskryminacji z budżetu samorządu trafiło ponad 876 tys. zł. Nie dodaje, że część tych pieniędzy zostanie wypłacona w trakcie realizacji projektów, czyli w przyszłości, a wszystkie organizacje, żeby dostać pieniądze muszą stanąć w szranki w otwartych konkursach grantowych. „W niecałe 10 miesięcy Trzaskowski wydał na promocję LGBT prawie 100 tys. zł więcej niż Hanna Gronkiewicz Waltz” – alarmuje „Ordo Iuris”.

Lektura raportu nie tylko wprawia w zdumienie stekiem błędów – myleniem nazwisk czy błędnym przypisaniem projektów do organizacji – dostarcza też niemało uśmiechu.

Chyba najlepiej komediowy charakter publikacji oddaje fragment opisu aktywności poznańskiej „Grupy Stonewall”: „rozdaje kwiaty na Dzień Kobiet, pączki w tłusty czwartek i lizaki na Dzień Dziecka”.

Manipulacja, którą uprawiają prawicowe organizacje, polega na zupełnej znaczeń. Pod ulubionym hasłem „ideologia LGBT” (zamiennie: „polityczny ruch LGBT”) znajdziemy w rzeczywistości: szkolenia antydyskryminacyjne dla pracowników urzędów, warsztaty dla młodzieży z profilaktyki HIV, kampanie społeczne dotyczące mowy nienawiści czy szkolenia dla aktywistów. To ostatnie „Ordo Iuris” uznało za szczególnie groźne i skandaliczne, bo przecież „większość podatników nie utożsamia się z ich celami”.

Ale ewentualny szybki zysk polityczny nie jest jedynym celem prowadzenia podobnych kampanii. Na Węgrzech szkalowanie organizacji pozarządowych skończyło się wprowadzeniem prawa, które wyeliminowało z życia publicznego większość organizacji strażniczych czy działających na rzecz praw człowieka. Tzw. Lex NGO – śladem rozwiązania z putinowskiej Rosji – wprowadziło rejestr organizacji „finansowanych z zagranicy” i w ten sposób Victor Orban zwiększył kontrolę nad niewygodnymi NGO’sami. Spod działania ustawy wyłączone są tylko fundacje i stowarzyszenia religijne, sportowe oraz polityczne (...) - Oko Press



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz