poniedziałek, 28 października 2019

Postscriptum do Tęczowego Piątku



Tchórzostwo czy homofobia? I czy różnica w ogóle jest istotna?

Napisaliśmy wczoraj, że homofobiczna dyrekcja I LO w Toruniu zakazała Tęczowego Piątku, wobec czego uczniowie powiesili tęczowe flagi tuż za murami szkoły (patrz: nasz post z wczoraj). Dostaliśmy dziś trzy listy z prośbą o usunięcie słowa ”homofobiczna” – pisano, że dyrekcja nie jest homofobiczna, zakaz wynikał natomiast z obawy przed władzami.

Zanim przejdziemy dalej, ważne zastrzeżenie: i LO w Toruniu to tylko przykład, takich liceów i takich dyrekcji jest pewnie mnóstwo. Nie skupiajmy się więc na samym I LO w Toruniu, tylko na sytuacji.

Otóż, dyrekcją, sądząc po listach, kierowała nie jej własna homofobia, tylko strach. I z tego strachu - uległa. Z tego strachu de facto opowiedziała się po stronie homofobii, a przeciwko równościowemu podejściu. Przeciwko młodzieży LGBTI i przeciwko jej sojusznikom.
Strach jest naturalną reakcją człowieka, natomiast podejmując się roli dyrektora szkoły – bierze się odpowiedzialność za WSZYSTKICH uczniów i WSZYSTKIE uczennice – nawet jeśli to wymaga odwagi.
Swe obawy (jakiego rodzaju?) dyrekcja przedłożyła ponad dobrostan i bezpieczeństwo uczniów. Opuściła młodzież LGBTI i jej sojuszników w najważniejszym w roku szkolnym dniu dla tej młodzieży. Tęczowy Piątek to swoisty test. Sprawa jest praktycznie zerojedynkowa: można albo zezwolić na Tęczowy Piątek (może i samemu biorąc w nim udział!), albo go zakazać – dyrekcja wybrała to drugie. Nie kierowała się własną homofobią, tylko własnym strachem. Ale co ze strachem, który odczuwają uczniowie i uczennice LGBTI, gdy są w szkole atakowani/e i szykanowani/e? Tego strachu dyrekcja postanowiła w Tęczowy Piątek nie brać pod uwagę? Podkreślmy też, że było wiele szkół, w których Tęczowy Piątek jednak się odbył. Nie wszyscy dyrektorzy się przestraszyli.
Tęczowy Piątek to dzień okazania solidarności z młodzieżą LGBTI, dzień, w którym mówimy: nie zgadzamy się na przemoc, na wyzwiska wobec osób LGBTI, chcemy, by młodzież LGBTI czuła się w szkole u siebie – tak samo, jak młodzież heteroseksualna i cispłciowa. Dyrekcja, zakazując Tęczowego Piątku, nie staje po stronie młodzieży LGBTI i jej sojuszników, nie staje po stronie walki z dyskryminacją – staje razem z homofobami.

Czy dyrektor, który jest homofobem z przekonania, jest „gorszy” niż dyrektor, który „tylko” staje po stronie homofobów ze strachu? A może właśnie ten drugi jest „gorszy”? Bo homofob z przekonania jest po prostu naszym otwartym wrogiem – sprawa jest jasna. A ten, kto pozornie jest z nami, ale przyciśnięty staje po stronie homofobów – jest naszym fałszywym przyjacielem - przyjacielem, który opuści nas w godzinie próby?
Sytuacja jest na tyle poważna, że my, ludzie LGBTI, szczególnie ci z nas, którzy są nastoletni - potrzebujemy prawdziwego wsparcia, nie tylko takiego, które nic nie kosztuje, ale również takiego, które może wystawić na ryzyko. Bo my, ludzie LGBTI, ryzykujemy samym faktem, że jesteśmy LGBTI – o czym świadczą samobójstwa Dominika z Bieżunia, Kacpra z Gorczyna czy Milo Mazurkiewicz.

Chodzicie do szkół, w których dyrektorzy nie ulegli presji strachu i Tęczowy Piątek się odbył? KONIECZNIE o tych wspaniałych ludziach napiszcie – albo w komentarzach, albo na privie. To bardzo ważne. Nie dajmy się zastraszyć.



Co jakiś czas dowiaduję się, że różni dawni znajomi i znajome - z czasów szkolnych czy z wyjazdów wakacyjnych - są osobami LGBT+. Czasem dowiaduję się tego z drugiej ręki, czasem od nich samych, bo w międzyczasie, gdy rozluźniły nam się więzi, zdążyły się publicznie wyoutować.

Za każdym razem myślę sobie wtedy o tych wszystkich kretyńskich żartach, na które nie reagowałem, które niekiedy z pewnością sam opowiadałem, bo to przecież "nieszkodliwe heheszki". O tym, że zdarzało mi się zagadywać tych moich kolegów o to, kto im się podoba (bo przecież w atmosferze rzekomego zaufania takie rzeczy się mówi), z góry zakładając, że pytam o koleżanki. I uzyskiwać odpowiedzi - niezgodne wszak z prawdą. O tym, że coś musiało szwankować w tych naszych znajomościach, a szerzej - w całych zespołach klasowych i innych - skoro, mimo opowieści o przyjaźni, wspólnocie i zaufaniu, nie dowiadywaliśmy się nawzajem o sobie tak ważnych rzeczy. O tym, że moje zachowanie też zatem szwankowało.

Żyjemy w rzeczywistości, która jest domyślnie heteronormatywna. Idziemy do szkoły i zakładamy, że skoro mi się podobają dziewczyny, to podobają się wszystkim moim kolegom. Kultura nas w tym utwierdza. Żartujemy sobie z tego, że ktoś ma inaczej, ale "to nie jest przemoc", "to nie jest na serio". No dobra, czasem jest, zanim zrozumiemy nieco więcej ze świata i jego różnorodności. Sprawę orientacji seksualnej widzimy zero-jedynkowo, nie znając tych interpretacji, które widzą ją raczej jako spektrum, w ramach którego heteroseksualizm czy homoseksualizm też nie jest rzeczywistością jednorodną, w której wszyscy czują wszystko tak samo. Odrzucamy więc na różnych - nie tylko nastoletnich - etapach życia romantyczne (a czasem mające podtekst erotyczny) fascynacje osobami tej samej płci, które nie muszą jeszcze świadczyć o orientacji innej niż heteroseksualna, ale mogłyby nas uwrażliwić i pomóc zrozumieć więcej z tego, gdy inni poszukują siebie i swojej tożsamości.

Gdy więc myślę o tych wszystkich osobach LGBT+, które spotykałem na różnych etapach mojego życia, nie biorąc nawet pod uwagę, że mogą nie mieścić się w heteronormatywnej oczywistości, mam po części poczucie winy. I potrzebę, by przeprosić, że nie udało mi się być kimś, przed kim moglibyście i mogłybyście się czuć sobą. Ale wiem też, że nie wszystko mogę zrzucić na nastoletniego mnie. To kwestia kształtu edukacji. Kulturowego i medialnego otoczenia. Podręczników. Krótko mówiąc: dorosłych.

Dlatego, gdy wspominam sobie czasy, gdy sam byłem szczylem, który nie dał innym wsparcia, to buduję w sobie także nadzieję, że będę potrafił być innym dorosłym. Nie chodzi tylko o to, że mam nadzieję, że można się przede mną bezpiecznie wyoutować (ponoć "zdałem test", gdy zdarzyło się to po raz pierwszy), ale także o to, że będę umiał tworzyć świat, w którym będzie to prostsze nie tylko w relacji ze mną.

Tak, popieram Tęczowy Piątek i inne inicjatywy mające na celu wspieranie uczniów i uczennic LGBT+, uwrażliwianie otoczenia na ich potrzeby oraz szerzenie wiedzy. Bo może być inaczej, niż to było w moich szkołach i moich środowiskach. Bo dzieci i młodzież mogą się czuć bezpieczniej. Warto im w tym pomóc.

Jednej z warszawskich szkół w Tęczowy Piątek. Jak wyglądał ten dzień w I Społecznym Liceum Ogólnokształcącym, czyli popularnej Bednarskiej.  Wywiad z Maksem Świrskim, jednym z uczniów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz