niedziela, 24 lutego 2019

Pracownicy byłego hostelu LGBT mówią, dlaczego to potrzebne miejsce


Młody człowiek nagle zostaje sam, ma ze sobą tylko reklamówkę, a w niej klika rzeczy. Rodzice wyrzucili go z domu, ponieważ powiedział im o swojej orientacji seksualnej. To tylko jeden z wielu przykładów dramatycznej sytuacji, w której znajdują się osoby, które postanowiły się ujawnić. Jeśli nie otrzymają wsparcia najbliższych, mogą wylądować na ulicy, ale mogą też otrzymać pomoc w hostelu interwencyjnym dla osób LGBT+. O ile oczywiście taki istnieje...

Deklarację LGBT+ - W skrócie: chodzi o tolerancję, edukację i pomocną dłoń podaną osobom, które znalazły się w trudnej życiowej sytuacji. Choć sprawa wydaje się prosta, to zdaniem wielu środowisk to, co ma łączyć, dzieli. Niezrozumiała jest dla nich choćby idea funkcjonowania hostelu interwencyjnego. Jednak ci, którzy głośno krytykują jego powstanie, są dowodem na to, że takie miejsce jest niezbędne. Hostel to nie noclegownia, to raczej inicjatywa, która może uratować życie.

Historie były bardzo różne. Były osoby, które przyjeżdżały z dobytkiem swojego życia, ale też osoby w trampkach i z reklamówką. Zostały wyrzucone z domu i miały ze sobą tylko to. W hostelu przebywali głównie mężczyźni między 18. a 25. rokiem życia, którzy albo podjęli decyzję, żeby wyoutować się u siebie w domu, albo byli ofiarami przemocy, ponieważ w ich miejscowości ktoś się o tym dowiedział – wspomina Turska.

Osoby, które przychodziły do hostelu, to nie osoby, które były na rozdrożu... Ci, którzy tam trafiali nagle znajdowali się w skrajnie trudnej życiowej sytuacji. Samotne, bez żadnego wsparcia i tylko z kilkoma najpotrzebniejszymi rzeczami w dłoni. Nie miały się gdzie podziać.

– Może być tak, że rodzice są w szoku i nie odzywają się przez 3 dni, a czasami milczą przez rok. Skrajną sytuacją jest, i znam takie, że te osoby zostały po prostu wyrzucone po tym, jak usłyszały od najbliższych "Jesteś osobą zboczoną i nie masz prawa tutaj mieszkać, zabieraj swoje graty i wyprowadzaj się stąd". To są różne przypadki, ale można spodziewać najgorszego jeśli jest się wychowywanym w domu, który jest bardzo konserwatywny – mówi Yga Kostrzewa.

Marta Turska przyznaje, że najwięcej historii przemocowych dotyczyło właśnie przemocy domowej. Przypadek, który zapamiętała to historia mężczyzny, którego rodzina dowiedziała się, że jest gejem. Ktoś z najbliższych znalazł metodę, która miała pomóc zmienić orientację. Była to izolacja. Zamknięto go na kilka dni w pokoju, bez jedzenia i picia.

– Trafiały do nas osoby w bardzo różnej kondycji psychicznej. Były osoby, które podejmowały bardzo świadomą decyzję. Przychodziły i mówiły, że potrzebują schronienia na 2 miesiące, żeby znaleźć w tym czasie pracę, odłożyć na zaliczkę potrzebną do wynajmu mieszkania i faktycznie realizowały ten plan. Były też osoby bardzo młode, np. maturzyści. Pojawiały się u nas i nie wiedziały co mają zrobić ze swoim życiem – opowiada była koordynatorka hostelu Marta Turska.

Dlatego ważnym rozwiązaniem było to, że na miejscu na takie osoby czekał psycholog, od którego dostawały wsparcie. W hostelu organizowane były warsztaty, które pomagały odzyskać równowagę. Wiele osób musiało np. poradzić sobie z tym, że są bezdomnymi przez jakiś czas. – Cel był jednak jeden, przywrócić te osoby społeczeństwu – podkreśla Kostrzewa.

Oktawiusz Chrzanowski ze Stowarzyszenia "Miłość nie wyklucza", pomysłodawca Deklaracji LGBT+ i motor prac nad jej przyjęciem, których historia sięga kwietnia 2018 roku, mówi wprost, że hostel ma zapobiegać dramatom albo z dramatów i traum wyciągać. – Były takie historie, że osoba była napadnięta u siebie w domu, w swoim mieszkaniu. Ktoś włamał się do niej, napadł ją, bo nie podobała mu się jej orientacja – opowiada Chrzanowski.

– Osoby trafiające do hostelu mają szansę na odzyskanie godności. Mogą ponownie uwierzyć w relacje społeczne. Nie będą żyły w strachu, ze świadomością, że są zaszczute, bite, nękane, dyskryminowane. Wielokrotnie są to osoby, które uciekają z mniejszych miejscowości i naprawdę nie mają się gdzie podziać. Albo im pomożemy i wciągniemy je z powrotem do społeczeństwa, albo skazujemy je na życie na ulicy, być może na przymusową prostytucję ze względu na brak innych możliwości zarobkowych lub na uzależnienia, na życie na krawędzi, a to są życia do uratowania – ostrzega Chrzanowski.

Często słyszymy takie pytania od przeciwników powstania hostelu "dlaczego te osoby nie mogą korzystać z ogólnodostępnych ośrodków?”. Nie mogą, dlatego że tam najczęściej znowu spotykają się z homofobią i z wykluczeniem – mówi Marta Turska. I dodaje, że historie osób transpłciowych były najtrudniejsze.

– Przykładem jest sytuacja, w której osoba transpłciowa trafiła do szpitala. Lekarze i pielęgniarki stały nad taką osobą, pokazywały na nią palcem i pytały "gdzie mamy to położyć?" Nie były w stanie mówić do tej osoby zgodnie z jej płcią psychologiczną – wspomina Turska Na Temat.

Road to Home, dokument, który jest obecnie w produkcji i który bada kryzys bezdomności wśród młodzieży w Nowym Jorku. Zdumiewające 40% bezdomnej młodzieży identyfikuje się jako LGBT, mimo że tylko około 5% ogółu młodzieży określa ją jako LGBT.

Film dokumentalny, wyprodukowany i wyreżyserowany przez Calvina Skaggsa z Lumiere Productions Inc, zagłębia się w opowieści sześciu bezdomnych nastolatków LGBT na ulicach Nowego Jorku. Ponadto film skupi się na tym, w jaki sposób Ali Forney Center, największa organizacja w Ameryce, która pomaga bezdomnym osobom LGBT, pomaga tym nastolatkom i stawia je na nogi.

Dwóch nastolatkowie, którzy pojawią się w filmie, Danielle i Giovanno. Dwa krótkie klipy. W jednym, Danielle powraca i pyta, co stało się z amerykańskim snem. W innym przedstawiamy się Benjaminowi, który rozmawia ze swoim pracownikiem w centrum Ali Forney Center.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz