Chciałbym uwierzyć żeby jutro było lepiej ale wątpię, będzie inaczej wiara moja umarła.
Pamiętam wasze słowa pogardy,
które powiedzieliście mi że jestem nikim
Pamiętam wasz wzrok, na mnie patrzycie
Patrząc na wasze słowa które ranią
Spuściłam w dół głowę odejdę
Zamknę oczy z toczę się w coraz ciemniejszą otchłań.
Tak bardzo chciałbym ujrzeć białe światełko
Ale go dam nie ma Nie ma już nic
Ja już skończyłem Śmierć zabierze mnie
Chwyta mnie i wyrywa moje ostatnie tchnienie
Spotkamy się znów po drugiej stronie?, Wybacz Boże nie mam sił już żyć.
chcę odejść bo poczuć ulgę żeby już nie płakać nad stratą życia radości
celu sensu... chcę odejść żeby nie cierpieć nie czuć bólu żalu tęsknoty
Goryczy życia...
chcę odejść tak jak każdy inny człowiek tylko nieco szybciej tylko nieco w inny sposób
teraz wszystko czego brak co zostało odebrane czego nigdy nie było
bądź czego się nie doceniało że się miało chcę odejść... Jest niepotrzebne...zbędne
Może i wasze wspomnienia o mnie będą jakieś ale wątpię, nikt za życia mnie nie pamięta i po śmierci też
Może choć na chwile wspomnicie o mnie ciepło
Ale życie toczy się dalej więc cóż mi z tego nie Bóg mi wybaczy, zniknę w otchłań zapomnienie na zawsze skończę nikim byłem i nie ma dużej straty po mnie następny pedał zabił się powiedzą, przykre ale prawdziwe.
komentarze wyłączam są obrzydliwe