zdjęcia gazeta.pl |
O godz. 13 pod Pręgierzem zebrało się ok. 200 osób, w większości mężczyzn przed trzydziestką, ogolonych na łyso. Przynieśli ze sobą transparenty: "Narodowe Odrodzenie Polski", "NOP Wrocław" oraz "Zakaz pedałowania" ze znanym powszechnie piktogramem w formie znaku drogowego. Skandują: "Zakaz pedałowania", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Polska bez pedałów" oraz "Chłopak, dziewczyna, normalna rodzina".
- Zebraliśmy się, by zabrać głos w publicznej debacie w sprawie praw mniejszości. Homoseksualiści mają jedno prawo - do leczenia. Chcemy, by jak przed 1990 rokiem homoseksualizm był na liście chorób - zabrzmiało z megafonu.
Policjanci w mundurach szturmowych otoczyli manifestantów szczelnym kordonem.
- Przejdziemy wokół Rynku, a potem tu wrócimy i będziemy czekać. Wiadomo na kogo i wiadomo po co - stwierdził przez megafon prowadzący manifestację. Chodziło oczywiście o Marsz Tolerancji, który zapowiadał, że przejdzie z hasłami wzywającymi do wprowadzenia ustawy o związkach partnerskich.
Przed godz. 14 Rynek w pobliżu Pręgierza został podzielony na dwie części, oddzielone podwójnym kordonem policji (policjanci pilnujący manifestantów NOP stali do nich przodem, mieli na głowach hełmy; a ochraniający uczestników Marszu Tolerancji ustawieni byli do nich tyłem). Policjanci ostrzegli NOP-owców, że nie wolno im się rozchodzić (ich manifestacja miała być legalna jeszcze tylko przed kilkanaście minut).
Po stronie Marszu Tolerancji stanęło około 200 młodych ludzi z kolorowymi balonami, w barwnych perukach i przebraniach. Puszczali bańki mydlane, wygrywali sambę na bębnach. Rozwinęli transparenty: "Mój związek partnerski nie rozbije twojej rodziny", "Żądamy ustawy o związkach partnerskich", "Nakaz pedałowania".
Organizatorka Marszu Alena Shumchyk powiedziała "Gazecie", że grupa osób zmierzająca do Rynku została już zaatakowana (sama Alena oberwała podeszwą martensa w biodro) i obrzucona wyzwiskami przez NOP-owów w pobliżu mostu Pomorskiego. Na policję nie udało im się jednak dodzwonić.
- Jesteśmy Europejską Stolicą Kultury. Nie ma kultury bez tolerancji - mówiła pod pręgierzem jedna z organizatorek Marszu Tolerancji. - To jest właśnie przykład wrocławskiej tolerancji. W drodze tutaj zostaliśmy napadnięci za to, że mamy inną orientację. Mamy prawo do widoczności. Nie chcemy się bać. Chcemy być bezpieczni i jednocześnie być sobą.
O godz. 14 zrobiło się gorąco. Jedni bębnili ile sił, drudzy skandowali "Raz sierpem..."oraz "Idźcie do domu, my nie powiemy nikomu". NOP-owcy pomaszerowali Sukiennicami w stronę Banku Zachodniego, podczas gdy Marsz Tolerancji ruszył dookoła Rynku. Przy Kamienicy pod Błękitnym Słońcem, do której dotarli NOP-owcy (ich nowe hasło: "Na pedalski ryj znajdzie się kij"), błyskawicznie pojawili się także policjanci.
Około godz. 14.30 na ul. Kazimierza Wielkiego wyłoniła się kolejna, ok. 50-osobowa grupa brunatnych, która próbowała zaatakować uczestników Marszu Tolerancji, skandując "K...i śmiecie, do domu dziś nie pójdziecie". Policji udało się odeprzeć ich atak. Kilka osób (co najmniej trzy) policja zaaresztowała. Twarzami do chodników czekali na zabranie ich przez policyjne samochody. Reszta ruszyła, przesuwając się równolegle do Marszu Tolerancji, odgrodzona jednak przez policję.
Przy krześle Kantora na Rzeźniczej widzieliśmy chyba ze 200 policjantów, którzy szczelnie otoczyli manifestantów. NOP-owców zamknęli kordonem na wysokości Łaziennej i już ich nie przepuścili. Marsz Toleracji poszedł dalej.
O 14.50 manifestanci podeszli już do Hali Targowej. Każda boczna uliczka na trasie Marszu Tolerancji była doskonale zabezpieczona przez policję - stali funkcjonariusze i po kilka radiowozów. Idący skandowali "Demokracja to nie zabawa, każdy ma równe prawa", puszczali bańki mydlane, pozdrawiali przechodniów i zachęcali ich, by dołączyli do pochodu.
Koło Galerii Dominikańskiej wróciło 25, może 30 NOP-owców (tych samych, którzy próbowali zaatakować pochód przy Kazimierza Wielkiego), ale od razu przy nich pojawili się policjanci.
Około godz. 15.20 Marsz Tolerancji powrócił na wrocławski Rynek. Tam kilkanaście minut tańczyli jeszcze przy dźwiękach samby i wypuścili w powietrze kolorowe balony.
W tym czasie organizatorów marszu policja instruowała, jak jego uczestnicy mają bezpiecznie wrócić do domów.
- W razie jakichkolwiek ataków niech zwracają uwagę na każdy szczegół: wysokość, blizny, tatuaże. To pomoże później w rozpoznaniu - tłumaczył jeden z dowodzących policjantów.
Zgromadzenie zostało rozwiązane o 15:40. Organizatorzy prosili przez megafon o zachowanie ostrożności: - Nie idźcie sami. Dla własnego bezpieczeństwa rozchodźcie się po cztery osoby. Jeżeli coś wam się przytrafi, zgłaszajcie to od razu na policję. Niech atakujący nie czują się bezkarni.
Po marszu grupa około pięciu osób zaatakowała Marcina Boronowskiego, znanego jako Antyfaceta RP, i jego koleżankę.
- Obrzucili nas jajkami - opowiadał. - Na szczęście niedaleko była grupa nieumundurowanych policjantów, która zatrzymała całą grupę. Jesteśmy teraz na komisariacie i składamy zeznania - relacjonował.
W necie pojawił się list jest adresowany do ks. arcybiskupa Mariana Gołębiewskiego, chcą pomocy kościoła katolickiego żeby walczyć z homoseksualizmem.
Treść listu:
"Zwracam się pokornie z gorącą prośbą o pomoc i wsparcie w obliczu wydarzeń wołających o pomstę do nieba, które to już niebawem (30 września – 2 października) będą miały miejsce we Wrocławiu.
Od kilku lat w tym mieście urządzane są festiwale promujące dewiacje seksualne w przestrzeni publicznej. W tym roku po raz drugi pod nazwą „Festiwalu Równych Praw”, zostanie zorganizowany cykl imprez promujących zachowania homoseksualne, których głównym wydarzeniem – przy tym najbardziej szkodliwym będzie tzw. Marsz Równości, który 1 października bieżącego roku przejdzie przez najbardziej uczęszczane i reprezentacyjne ulice miasta.
Jak piszą sami organizatorzy na swojej stronie internetowej: „Będziemy tupać i gwizdać […], będziemy machać do zdezorientowanych pasażerów komunikacji miejskiej, będziemy głośno domagać się wprowadzenia ustawy o związkach partnerskich, o mowie nienawiści, rozszerzenia ustawy antydyskryminacyjnej, rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach.”
Mimo protestów mieszkańców z lat ubiegłych, władze miasta w dalszym ciągu wydają pozwolenia na te imprezę deprawującą dzieci i młodzież oraz szerzącą tak odległe od Ewangelii pseudowartości.
Czcigodny Księże Arcybiskupie, tego typu haniebne wydarzenia, jako grzechy wołające o pomstę do nieba, domagają się publicznego wynagrodzenia i zadośćuczynienia Bogu. Nie mogąc liczyć na pomoc ze strony władz miasta, zwracam się do Waszej Ekscelencji z prośbą o podjęcie stosownych działań, w które, jako wierni katolicy, będziemy mogli się włączyć."
Nie wiadomo, kto jest jego autorem. Każdy może skopiować list i wysłać na adres kurii. Do 27 września do Archidiecezji Wrocławskiej dotarło kilkadziesiąt takich listów. - Nie podejmiemy żadnych oficjalnych działań - mówi ks. Stanisław Jóźwiak, rzecznik prasowy Archidiecezji Wrocławskiej. - Nie będzie ostrych reakcji, głównie dlatego, że byłaby to forma promocji marszu równości i niepotrzebna reklama, której nie chcemy. Poza tym list do arcybiskupa wpłynął niedawno (21 września - przyp. red.). i nie mamy za dużo czasu na reakcję, bo sam marsz jest już w sobotę 1 października.
Co na to organizatorzy Festiwalu Równych Praw? Anna Smarzyńska, koordynatorka Festiwalu Równych Praw zaprasza popierających protest na wydarzenia w ramach imprezy i marsz.
- Rozumiem, że każdy ma prawo do wyrażania opinii, ale oskarżanie nas o promowanie dewiacji w ramach festiwalu jest przesadą - mówi Smarzyńska. - Chcemy jedynie pokazać, że w Polsce jest dużo homoseksualistów. Często pochodzimy z rodzin katolickich i to nie zmienia faktu, że jesteśmy homoseksualistami, to nie jest choroba. Wszystkich, którzy sprzeciwiają się festiwalowi, zapraszamy na debaty, spotkania czy marsz. Niech nas poznają, zobaczą, jacy jesteśmy. Jeśli chodzi o dewiację, to z pewnością jest nią chora agresja, skierowana w środowiska homoseksualnych.
Ludzie którzy piszą takie listy i atakują deprawujemy dzieci, ale ci pseudo kibice czy NOP do nie, uczą nienawiści że rasa biała lepsza, obraża żydów.
Takie marsze i parady nic nie dają, tylko jest agresja do nas większa. Co chcemy osiągnąć takim zachowaniem, paradowaniem po ulicy?
OdpowiedzUsuń