sobota, 6 kwietnia 2019

Naukowcy z Georgia Southern University: Kazimierz Pułaski był kobietą


Szokująca wiadomość ze Stanów Zjednoczonych - amerykańscy antropolodzy zbadali szkielet Kazimierza Pułaskiego, bohatera Polski i Ameryki, uczestnika wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Czy słynny dowódca mógł być kobietą?

Producenci filmu dokumentalnego "Ukryte historie Ameryki: generał był kobietą?" zapewniają, że najnowsze odkrycia naukowców z Uniwersytetu Południowej Georgii w niczym nie umniejszają bohaterskich wyczynów ojca amerykańskiej kawalerii w czasie wojny o niepodległość.

Początkowo naukowcy myśleli, że w grobie generała w Georgii znaleziono szczątki jakiejś kobiety, ale szkielet miał ślady po ranach, jakie zadano Pułaskiemu w czasie bitew. Szczegółowe mitochondrialne badania DNA potwierdziły pokrewieństwo z przodkami z Polski. Z badań wynika, że Pułaski miał mieć też między innymi "bardzo kobiecą miednicę".

- Dowody wskazują, że Pułaski cierpiał na wrodzony przerost nadnerczy. Dotyka on niecałych dwóch procent społeczeństwa. Kiedyś takie osoby nazywaliśmy hermafrodytami, teraz mówimy o nich "interseksualne". Biologicznie urodził się jako kobieta, ale miał męskie cechy, zarost na twarzy, łysiał - wyjaśnia Charles Poe, wiceprezes Smithsonian Channel.

Naukowcy, którzy przebadali wcześniej wiele szkieletów osób interseksualnych (o cechach, które nie są jednoznacznie kobiece lub męskie) wykazali, że Pułaski był biologicznie kobietą, o czym świadczą między innymi kształt jego szczęki oraz miednicy. Potwierdzają to także badania DNA, które wykonano na materiale genetycznym pobranym z pocisku, który śmiertelnie ranił generała. Zdaniem badaczy generał cierpiał na przerost nadnerczy, który sprawił, że w organizmie miał dużo męskich hormonów, co wpływało na jego wygląd.

Wszystko wzięło się stąd, że po trwających kilkanaście lat badaniach szczątek, które mogły należeć do Pułaskiego, naukowcy postawili tezę, że kształt szczęki i miednicy wskazują na cechy żeńskie organizmu. Oznaczałoby to, że Pułaski był osobą interpłciową - a nie „kobietą", jak chcą niektórzy dziennikarze. Według badaczy niewykluczone, że generał miał zróżnicowane cechy płciowe, gdyż przerost nadnerczy spowodował nadprodukcję męskich hormonów.

Nie mamy co do tego stuprocentowej pewności - są pewne kontrowersje, czy badany szkielet to faktycznie Pułaski. Ale jeśli tak, sprawa powinna wielu osobom dać do myślenia.

Na przykład o tym: czemu w sumie miałoby nas dziwić, że postać historyczna okazuje się osobą LGBTQIA? „I", dodane nie tak dawno do tego skrótu, oznacza właśnie osoby interpłciowe (nie „interseksualne", choć niestety takim terminem posługuje się część dziennikarzy). Osoby takie istniały zawsze. Na Paradach Równości pojawiał się czasami transparent z napisem „Pod Grunwaldem też walczyli geje". Święta prawda. Orientacja seksualna i cechy płciowe są kwestią biologii. A zatem osoby, które opisuje skrót LGBT+, nie pojawiły się nagle, nie są „wymysłem naszych czasów". Po prostu dopiero od niedawna nasza kultura zaczęła pomału zdawać sobie sprawę, że dwie proste szufladki z etykietkami „heteroseksualny mężczyzna" i „heteroseksualna kobieta" nie wystarczają do opisu ludzkiej różnorodności.

Za tą różnorodnością wciąż niestety nie nadążamy. Dlatego właśnie osoby interpłciowe poddawane są w dzieciństwie zabiegom chirurgicznym, mającym na celu „nadanie" określonych cech płciowych, np. usunięcie jąder lub jajników. Stosuje się też terapię hormonalną, byle tylko uczynić z osoby „mężczyznę" lub „kobietę".

Mniej dramatycznym przykładem wspomnianego nienadążania jest fakt, że politycy, marketingowcy, naukowcy, nauczyciele czy dziennikarze często nie potrafią zadać sobie pytania, czy aby na pewno świat składa się wyłącznie z „heteroseksualnych mężczyzn" i „heteroseksualnych kobiet". Widać to niestety w przepisach, w reklamach, w gazetach i w programach nauczania. Wychodzimy ze szkoły z milczącym przekonaniem, że do jednej z tych dwóch grup należą np. wszystkie postacie historyczne (przy czym zdecydowanie częściej do grupy „heteroseksualni mężczyźni", bo o kobietach na lekcjach historii mówi się bardzo niewiele). A to przecież wcale nie musi być prawda.

Nie, nie twierdzimy, że Kazimierz Pułaski herbu Ślepowron był naszym sojusznikiem, walczył o równość małżeńską i że gdyby żył, to chodziłby z nami na Parady Równości. (Z drugiej strony walczył o niepodległość Stanów Zjednoczonych, w imię idei, że wszyscy ludzie są wolni i równi).

Chcemy jedynie przypomnieć, że świat nie jest tak prosty, jak niektórzy próbują nam wmawiać i nie należy się dziwić jego różnorodności. Mamy nadzieję, że historia Pułaskiego stanie się tego symbolem.

A przede wszystkim że polskiej społeczności osób interpłciowych będzie teraz łatwiej opowiadać o sobie, zyskiwać widoczność i zrozumienie.

I trudno się dziwić: miesiąc po ogłoszeniu przez PiS nowej antygenderowej krucjaty okazuje się, że bohater narodowy jest ucieleśnieniem „ideologii gender”. W dodatku dowodem na to, że „gender” to nie ideologia, a fakt.

Jak mają się czuć Polki i Polacy wychowywani w przywiązaniu do „tradycyjnych ról kobiety i mężczyzny” z informacją, że u słynnego generała te role się pomieszały? I co z narodowa dumą, skoro bohater okazał się takim dziwadłem?

Choć z drugiej strony nie wiadomo, co gorsze dla patriotycznej wrażliwości PiS: czy przyznanie, że Pułaski był interseksualny, czy że był gejem, co sugeruje fakt, że przez lata związany był ze swoim towarzyszem broni Kazimierzem Stanisławem Kozłowskim, z którym spisali wspólny testament, nazywając siebie „braćmi” i nawzajem czyniąc się swoimi jedynymi spadkobiercami.

Sprawa transgenderowego generała Pułaskiego nie będzie pomocna dla powodzenia antygenderowej akcji PiS zapoczątkowanej podpisaniem przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Deklaracji LGBT+.  (Gazeta.pl/TVNFakty/Miłość Nie Wyklucza/OkoPress)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz