niedziela, 31 stycznia 2016

I kto tu kogo kocha


W pracy najpierw się wyoutowałem jako gej, a trzy miesiące później mówię, że jestem ojcem. Po paru tygodniach mój wydział złożył się na dużego misia dla Mateusza. Zostałem przyłączony do klubu ludzi z dziećmi. Z Martą Abramowicz, Anną Strzałkowską i Lechem Uliaszem, rodzicami Mateusza, rozmawiają Marta Konarzewska i Piotr Pacewicz

Myliście razem przy porodzie Mateusza?

Marta: Przy cesarce nie wolno było nam wejść, czekaliśmy z Leszkiem przed salą, w asyście wszystkich babć, które strasznie się denerwowały. Wreszcie wywożą Mateusza w inkubatorze, takiego malutkiego, że prawie go nie widać. Idziemy za inkubatorem. Czy możemy go zobaczyć, pytamy lekarza. A on mówi: "Tylko ojciec". Nie ma tego w regulaminie, ale tak powiedział. A co ze mną, pytam, jestem partnerką, zawarłyśmy z Anną Strzałkowską związek w Wielkiej Brytanii. Na co lekarz, że te śluby chyba nie są ważne w Polsce. Więc go proszę, by chociaż powiedział, czy z dzieckiem wszystko dobrze, a on: "Nie widzę pani upoważnienia". I wszedł do windy.

A nie mieliście pomysłu, by do poczęcia doszło poprzez stosunek seksualny?

Anna: Pomimo że jesteśmy wszyscy troje bardzo sobie bliscy, to by nie było możliwe. Ja jestem z Martą, a Leszek ma swojego partnera.

Leszek: Ani z Anią, ani z Martą nie jestem w związku. Tworzę z nimi rodzinę, ale w inny sposób.


Marta: Dla mnie ojciec był ważny. W znanych mi badaniach połowa dzieci, których matki zdecydowały się na anonimowego dawcę, chce jednak poznać swojego ojca. Dobrze wiedzieć, skąd się jest. Poza tym, wiadomo, Dzień Ojca, w przedszkolu laurki dla taty...

Anna: Może byśmy i rozważyły inną opcję, gdybyśmy nie znały Leszka. Bo w takiej sytuacji trzeba mieć pełne zaufanie. Leszek był przyjacielem Marty, ja go poznałam w 2009 roku w Kampanii przeciw Homofobii i od tego czasu dyskutowaliśmy o dziecku. To była najbardziej świadoma decyzja rodzicielska wszech czasów.

Leszek: Kiedy zapytałyście, czy chcę zostać ojcem, powiedziałem, że muszę się zastanowić, ale w głębi serca od razu wiedziałem. Zawsze myślałem o takim wariancie: dwie mamy i ja. Przemknęło mi przez głowę, czy nie jestem za młody. Ale nie, to był ten moment, inny może się nie nadarzyć. Potem bez końca rozmawialiśmy o wszystkim, nawet o tym, co by się stało, jeśliby Ania umarła przy porodzie.

Kiedy postanowiłyście mieć dziecko?

Anna: Jechałam tramwajem i nagle zobaczyłam na billboardzie dwóch chłopaków trzymających się za ręce. Był 2003 rok, akcja KPH "Niech nas zobaczą". Rozpłakałam się i pomyślałam, że też mam szansę żyć normalnie. Potem przyjaciel powiedział mi, że byłabym świetną matką. Zaczęłam mieć odwagę, by o tym myśleć. A im więcej miałam odwagi, tym byłam szczęśliwsza. W 2009 roku spotkałam Martę i okazało się, że to ona wieszała tamte plakaty. Cud.

Marta: Może nie cud, tylko życiowy wybór. W KPH nauczyłam się, że rzeczy niemożliwe są w zasięgu ręki.

Leszek: Cud to były wasze wesela - najlepsze, na jakich byłem.

Marta: Jedno w Liverpoolu, drugie w Polsce, dla przyjaciół. Trzecie zrobimy, jak pozwolą u nas na małżeństwa.

WIARA

Anna: W szpitalu odmawiałam różańce w intencji, by zmieniły się te wszystkie diagnozy, by stał się cud. I stał się cud. Wierzę, że miały w tym udział także moje różańce i woda święcona, którą ksiądz przynosił mi do picia. Wspaniały ksiądz.

Ksiądz z ruchu wierzących osób LGBT Wiara i Tęcza, w którym działasz?

Anna: Nie, zwykły, "szpitalny" ksiądz. Poznał Martę, wiedział, że jestem lesbijką, ale ja się z tego nie spowiadam, bo nie uważam tego za grzech, więc codziennie przyjmowałam komunię świętą. Chyba trochę nie wiedział, co z tym zrobić.

Kościół też nie uważa samej orientacji za grzech. Tylko nie wolno "praktykować".

Marta: W czasie zagrożonej ciąży praktyki było mniej niż zero (śmiech ).

Jak to jest, Anno, z twoim katolicyzmem? Kościół kategorycznie odmawia wam prawa do miłości homoseksualnej. Zakazuje też in vitro, bo jedyny "godny" sposób poczęcia to stosunek heteroseksualny, który w katolickiej doktrynie stał się głównym kryterium etycznym. Rodząc Mateusza, zgrzeszyłaś podwójnie.

Anna: Bóg stworzył nas wszystkich, także ludzi homoseksualnych. Orientacja jest jak kolor oczu, nikt jej nie wybiera, zresztą nikt przytomny nie zostałby w Polsce homo z wyboru. Jezus Chrystus mówił: "Przyjdźcie do mnie wszyscy", a nie "wszyscy hetero". Wierzę, że Kościół zmieni nauczanie o homoseksualności. Jan Paweł II rehabilitował Galileusza.

Po prawie 500 latach.

Anna: Jestem pewna, że Mateusz będzie już żył w innym Kościele. Działam na rzecz tej zmiany, bo ja jestem Kościołem katolickim. Jan Paweł II jest moim wielkim autorytetem. Kościół po prostu nie był gotowy na przemianę, nadal nie jest gotowy, ale słowa Franciszka dają nadzieję na dialog. Już jest zmiana języka, od tego zaczyna się zmiana świadomości. Związki osób homoseksualnych oparte na miłości, wierności i uczciwości, tak jak mówi przysięga przed ołtarzem, są źródłem dobra i tylko dobra. Dlatego powinny być akceptowane przez Kościół.

Co na to twoi bezbożni małżonkowie?

Leszek: Jestem ateistą z dziada pradziada, mam do religii stosunek obojętny. Dlatego nie buntuję się przeciw Kościołowi. Dla mnie najważniejsze jest to, co tu i teraz. Pozostaje mi szanować wiarę Ani.

Marta: Ania nie zatrzymuje się na powierzchni katolicyzmu, tylko sięga do jego istoty, tego, co w chrześcijaństwie faktycznie jest źródłem dobra. Mamy takie same poglądy na Kościół, Ania widzi wszystkie wady tej instytucji. Dla niej uczestnictwo w mszy jest kontaktem z Bogiem.

Anna: Ludzie pytają, dlaczego nie zmienię wyznania. Bo nie zmienia się rodziny, nawet jeżeli widzi się jej wady, nawet jeśli ojciec i matka biją. Ja jestem Kościołem, więc z niego nie wyjdę, bo nigdzie indziej nie znajdę tego, co jest mną. We mnie płynie krew katolicyzmu, znam każde słowo mszy świętej. Grałam w orkiestrze dętej w kościele, byłam w oazie, chodziłam na pielgrzymki.

Marta: Nie czuję obcości wobec wiary Ani, choć dla mnie treści religijne to takie legendy. Przyjmuję, że to rodzaj filozofii życiowej, mogę o niej rozmawiać godzinami.

Mateusz został ochrzczony?

Anna: Nie zostanie na razie ochrzczony i to odpowiedź na pytanie o konflikty między nami, których nie ma. Bo łączą nas wartości Jezusa Chrystusa: miłość, dobro, wzajemny szacunek. Dostałam od Marty i Leszka zgodę, że mogę Mateusza ochrzcić, ale tego nie zrobię ze względu na całość naszej rodziny, a także ze względu na Mateusza. Poczekam, aż sam podejmie decyzję.

Pójdzie na religię?

Anna: Ja też uważam, że nie wolno go posłać na religię, gdzie katechetka opowiada o piekle, jakby się tam urodziła. Decyzje o Mateuszu podejmujemy w pełni demokratycznie.

Całość na Duży Format Gazety Wyborczej.

Anna Strzałkowska na debacie Kobieta Nieheteronormatywna



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz