środa, 7 października 2015

W Krakowie pobito parę gejów motywacją była homofobia


Replika: Daniel Galos i jego chłopak Hubert zostali pobici w Krakowie. Motywem była homofobia.

Relacja Daniela: „Zostaliśmy pobici. Ja i mój partner. Większość ciosów wziąłem na siebie, więc wyglądam jak wyglądam. Złamany nos, to potwierdzili lekarze z SOR szpitala im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. Zaczęło się od tego, że wracając z parapetówki w ostatnią sobotę, koło drugiej w nocy, wstąpiliśmy do sklepu monopolowym po wodę, na ulicy Krakowskiej (sklep Corleone). Przed sklepem stało dwóch gości, ale nie zwróciliśmy na nich uwagi. Hubert wszedł, a ja paliłem papierosa przed sklepem. Okazało się, że pan sprzedawca nie miał, jak wydać kasy, więc Hubert wyszedł ze sklepu i zapytał mnie „Misiek, masz może drobne?” - i to wzbudziło zainteresowanie wspomnianej dwójki. Panowie podeszli i zaczęli wypytywać, czy jesteśmy „pedałami” i czy lubimy „rżnąć się w dupsko”. Hubert próbował z nimi prowadzić rozmowę, że po co się wyzywać, że przecież można kulturalnie i spokojnie, ja natomiast wyczuwając zagrożenie siłą zabrałem Huberta na drugą stronę ulicy mówiąc „chodź, idziemy!” kilka razy. Gdy byliśmy po drugiej stronie, podbiegł do nas jeden z pary i zaatakował mnie, ale był niższy ode mnie i sobie z pomocą Huberta poradziłem. Niestety ten drugi to zauważył. Przybiegł z odsieczą - był wyższy, większy i zdecydowanie silniejszy. Jedyne, co zdążyłem zrobić, to wykręcić numer 112 i wykrzyczeć, że nas biją na krakowskiej w Krakowie. Policja przyjechała po 20 minutach. Oczywiście, napastnicy już uciekli.

Hubert jest na szczęście mniej poturbowany, nie uszkodzili go tak, jak mnie. Policję podczas składania zeznań poinformowaliśmy, że to był atak homofobiczny.”

Bardzo prosimy, udostępniajcie relację Daniela, gdzie możecie. Sprawy przestępstw motywowanych homofobią trzeba nagłaśniać.

Polskie prawo nie zna pojęcia homofobii jako motywu przestępstwa, policja nie ma obowiązku zbierać statystyk na ten temat (jak to np. dzieje się w USA czy Wielkiej Brytanii). Podnosi się argument, że takich przestępstw jest mało. Dlaczego? Bo wiele osób nie mówi policji o rzeczywistym motywie pobicia. Dlatego nagłaśnianie podobnych spraw jest bardzo ważne.

Relację Daniela dedykujemy wszystkim tym, którzy prawią o tym, jak to geje rzekomo lubią „obnosić się” i „prowokować”.

Daniel, bardzo dziękujemy, że chcesz się dzielić tym traumatycznym doświadczeniem. To wymaga odwagi.

Daniel, Hubert, trzymajcie się i informujcie nas, gdyby cokolwiek się działo. Na zdjęciach Daniel na komisariacie i po powrocie – w domu.

"Widząc, że napastnik podbiega zdążyłem tylko wykręcić numer 112 i wykrzyczeć, że biją nas i że potrzebna jest policja w Krakowie na Krakowskiej. Po czym złapał mnie z tyłu za szyję i próbował wyrwać telefon, broniłem się jedną ręką, ale udało mi się wyrwać i chyba nakrzyczałem na panią, gdzie ta policja (bo nie rozłączałem się ze 112). Pani poprosiła mnie o adres, więc podałem numer 20, który zauważyłem na kamienicy po przeciwnej stronie ulicy. Napastnicy słysząc, że policja ma dokładny adres zaczęli się wycofywać i uciekać. Ja na nowo zadzwoniłem na 112 informując panią (cały czas ta sama koordynatorka odbierała moje zgłoszenia), że napastnicy uciekli, a ja wdałem się w pościg za nimi. Będąc cały czas na linii informowałem na bieżąco, gdzie uciekają a uciekli Krakowską w Dietla, z Dietla w Augustiańską i z Augustiańskiej w Meiselsa. Tam mi zniknęli z oczu, podejrzewam, że ukryli się w kamienicy pod numerem 2 i taką informację przekazałem pani na 112. Kazała czekać. Ja zadzwoniłem na domofony wszystkie i jakiś pan wyjrzał z okna pytając co się dzieje. Powiedziałem mu i stwierdził, że jeżeli tak było, to jest monitoring w kamienicy. Czekając na policję wypaliłem ze 4 papierosy, zadzwoniłem ponownie na 112 pytając, gdzie policja, pani kazała dzwonić na 997. Zadzwoniłem na policję i powiedziałem, że zgłaszałem na 112 pobicie i jestem na Meiselsa 2, ale pan powiedział, że nie ma takiego zgłoszenia. Zadzwoniłem znowu na 112 i zapytałem, jak to policja nie wie nic o zgłoszeniu, a pani (wciąż ta sama) powiedziała, że przecież zgłaszałem pobicie na krakowskiej 20 i tam zostali wysłani i nawet dzwonili do mnie. Na co ja powiedziałem, że przecież informowałem ją na bieżąco co się dzieje, z myślą o tym, by Policja dotarła jak najszybciej. Owszem dzwonili, ale miałem telefon na wibracjach, próbowałem oddzwonić, ale bez skutku. Pani na 112 powiedziała, że bym udał się na szeroką 35 na komisariat. Poszedłem tam. Hubert w tym czasie pozbierał nasze rzeczy i zaniósł do mieszkania. Gdy dotarłem na komisariat, nie zastałem nikogo. Pukałem w okna, gasiłem światło, zero reakcji. Wtedy wyszedłem na zewnątrz i zrobiłem zdjęcie i wtedy pierwszy raz zobaczyłem, jak wyglądam. Zadzwoniłem do Huberta, by przyjechał do mnie, byśmy razem złożyli zeznania. Skończyłem palić i wszedłem do środka czekając na kogokolwiek. Wtedy z piętra (i przez przypadek chyba) zszedł jakiś pan i zobaczył mnie i zapytał co się stało. Powiedziałem, że mnie pobili. Kazał czekać, wszedł do pokoju i w tym czasie dotarł Hubert a pan wyszedł pytając czy to ja zgłaszałem pobicie na krakowskiej 20, powiedziałem, że tak i pan policjant powiedział, że przecież tam byli i nikogo nie było i nawet dzwonili do mnie. Wyjaśniłem, że informowałem na bieżąco panią na 112. Widocznie nie przekazała. Panowie wzięli nas do poczekalni, wysłuchali i wypytali o wygląd napastników i jak to się zaczęło i jeden z nich wyjął notesik zapytał o dane kontaktowe i osobowe i tyle. Kazali nam wrócić do domu i powiedzieli, że patrol przejedzie jeszcze raz i w razie czego da nam znać to wszystko. Wróciliśmy taksówką do domu." (Replika)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz