środa, 17 lipca 2013
O kościele, który nie jest już moim
Na Temat.pl: O kościele, który nie jest już moim - Radosław Szumełda: Przysucha, ok 150 km na południe od Warszawy. Małe miasteczko o ciekawej historii. Onegdaj współistniały tu trzy społeczności: polska, żydowska i niemiecka.
Jako dzieciak, a potem młody człowiek żyłem w kościele i żyłem kościołem. Byłem bezgranicznie i bezkrytycznie oddanym członkiem wspólnoty katolickiej. W zasadzie nie dostrzegałem rzeczywistości poza nią, a raczej każdą inną rzeczywistość odrzucałem, nie rozumiałem jej. Przez całe lata uczono mnie tego, że kościół katolicki jest jedynym domem Boga na ziemi. Byłem pewny, że tak właśnie jest.
Kościół, zwłaszcza ten mój gdański, w tamtych czasach był inny niż ten, który widzę dzisiaj. Poznałem wielu wspaniałych, skromnych duchownych, którzy przez lata byli moimi przewodnikami. Tamten kościół uczył pokory wobec życia, bezwarunkowej miłości do drugiego człowieka, szacunku dla odmienności. Przynajmniej tak to pamiętam. Może nie dostrzegałem tylko, jak bardzo z powodu wyznawanych wówczas bezkrytycznie wartości narastało we mnie poczucie winy, które nieuniknienie prowadziło do smutku i depresji. Będąc w kościele płaciłem ogromną cenę za to kim jestem. Pocieszeniem była tylko wiara w Boga, który przecież kocha bezwarunkowo.
Dziś niemal nie ma mnie już w kościele. Kościół mnie nie chce, kościół mnie nie potrzebuje. Kościół nie tylko nie zabiega o mnie, ale odrzuca mnie. Podobnie jak ta kobieta, pierwsza w Polsce poczęta metodą in vitro, czuję brak więzi z instytucją, która w sposób jawny, głosem swoich przedstawicieli, gardzi mną.
Za każdym razem kiedy pojawia się ktoś taki jak ksiądz Lemański rodzi się we mnie nadzieja, że jeszcze coś da się uratować, że jeszcze coś da się odwrócić. Że są w kościele duchowni, którzy pamiętają podstawowe prawo: przykazanie miłości. Nadzieja niestety niechybnie staje się płonną.
Jak ryby w wodzie czują się dzisiaj w kościele politycy w rodzaju poseł Pawłowicz czy aktywnie działający aktywiści faszyzujących organizacji, którzy chętnie jako świeccy mówią w imieniu kościoła, choć język jakim się posługują nie ma nic wspólnego z naukami Chrystusa i chrystusowym przykazaniem miłości. Kościół nie tylko się od nich nie odcina, ale wręcz legitymizuje ich aktywność. Wielu duchownych chętnie pokazuje się z nimi, wspiera ich. To oni dzisiaj de facto stają się kościołem.
Taka wspólnota nie ma przyszłości. Taki kościół będzie nieuchronnie upadał, i dobrze.
Społeczeństwo nie zasługuje na to by być karmione kłamstwem, fałszem, ksenofobią i pogardą. Ludzie nie zasługują by dzielić ich na lepszych i gorszych, a do tego przeciw sobie. Wszystko to w imię ponoć wyższych celów.
Piszę to wszystko w smutku. Czuję gorycz rozstawania się z czymś, co niegdyś było mi tak bliskie.
Zastanawiam się gdzie jest ten Bóg, bo to, że nie ma go w dzisiejszym kościele, staje się dla mnie coraz bardziej wyraźne. A może to wszystko zawsze było tylko iluzją?
* Podobnie myślę i do boli nieraz jak odrzuca cie kościół, pokazuje ci jesteś nic warty, nie zasługujesz na miłość, na szacunek, na prawa. Wiele razy pisałem dziś kościół katolicki nie ma nic wspólnego Chrystusem, ale czy kiedyś miał? historia jest bolesna jak w imię Boga mordowano. To Chrystus nie nauczał, to co robią duchowni większość wyrzuca na nawias społeczeństwa kobiet, lesbijek, transseksualne, lewicowców, gejów ...
Może żyjemy w iluzji, wmawia jak jest pęknie, a tak naprawdę nie jest. Ja swoim miasteczku na pewno nie pójdę do kościoła po ostatnich aferach i kazania pewnego księdza u mnie. Pokazał pogardę dla wielu ludzi in vitro dzieci, lesbijek i gejów, związki bez ślubu. Krzyczy na ich, jacy to nie moralni, ale nie widzi koło siebie jest gorzej proboszcz ma romans z katechetką i z nią dziecko.
Znam wielu którzy odeszło od kościoła, wielu też brakuje go, ale taki jaki jest dziś to nie chcą być, pogardliwe do nich.
Tweet
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem za bardzo tego tekstu... Które słowa są Radosława, a które Twoje? Twoje to te po gwiazdce?
OdpowiedzUsuń