Krytyka Polityczna wywiad z Maksem Jaworskim członkiem Wiary i tęczy:
Z punktu widzenia Kościoła katolickiego najlepiej by było, gdyby osoba homoseksualna, zamiast mieć stałego partnera, po każdej randce szła do spowiedzi. To jest moralny absurd.
Chodzisz do kościoła? Praktykujesz?
Raczej nie. Ale się zdarza. Jestem ochrzczony w obrządku katolickim. Praktykowałem dużo, brałem udział w ruchu „Światło-Życie”, trochę w Ruchu Akademickim Pod Prąd, takiej grupie protestancko-katolickiej. Od roku sympatyzuję z Kościołem Episkopalnym w Polsce. To na razie wspólnota nieformalna, maleńka, nie złożyliśmy jeszcze podpisów pod rejestracją. Ale można do nas chodzić na nabożeństwa.
W 1998, jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II, dokonano w nim zmian: po akapicie stwierdzającym, że akty homoseksualne w żadnym wypadku nie mogą być zaaprobowane (p. 2357), w wersji poprzedniej znajdował się p. 2358 dotyczący trudnej sytuacji takich osób i potrzeby okazania im współczucia. Wprowadzono tu dwie istotne poprawki – liczbę osób o skłonnościach homoseksualnych określono nie jako „znaczną”, lecz tylko „pewną”. Usunięto zdanie, że osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej, a powtórzono za punktem poprzednim zwrot, że ich skłonność jest moralnie obiektywnie nieuporządkowana. Tę modyfikację wprowadziła Kongregacja Nauki Wiary zarządzana wtedy przez kardynała Ratzingera.
Szczególnie Ratzinger nie zgadzał się na jakąkolwiek dyskusję z osobami homoseksualnymi. Wysyłaliśmy do niego list w związku z tym, że Watykan w żaden sposób nie potępił aktów przemocy w krajach arabskich wobec osób homoseksualnych. Kościół się od tego nie odżegnał – jako jeden z nielicznych obserwujących radę ONZ.
Są różne tłumaczenia. Słowa, które są tam użyte, oznaczają dosłownie „mężczyzna” i „łóżko”. W Biblii Tysiąclecia mamy to przetłumaczone jako „mężczyźni współżyjący ze sobą”. Kiedyś tłumaczono to jako „mężołożnicy” czy „sodomici”. Oczywiście ten fragment jak najbardziej można kojarzyć z jakimś czynem homoseksualnym. Trudno jednak powiedzieć, czy każdy czyn homoseksualny spełnia wymogi z tego wersetu św. Pawła. Wierzę, że te przepisy, ten katalog grzechów, odnoszą się do ludzi, którzy mają jakieś problemy i dlatego grzeszą. Interpretuję to tak, że Paweł pisał o męskich prostytutkach, ale też o mężczyznach homo-, hetero- czy biseksualnych, którzy z nudów czy dla rozrywki takie współżycie praktykują.
Człowiek bez swojej wspólnoty trochę się gubi. I lepiej, żeby w niej pozostał, jeżeli nie czuje powołania do innej wspólnoty, nawet jeśli jest ona dla niego nieprzyjazna. Przede wszystkim jednak chodzi o to, żeby zaakceptować siebie i nie tkwić w takim miejscu, które jest nigdzie. Odrzucają mnie, więc nic nie będę robił. Albo będę robił wszystko i rzucę się wir wydarzeń i seksualnych przygód. To jest takie rzucanie się ze skrajności w skrajność, dość charakterystyczne dla młodych ludzi, którzy odkrywają swoją seksualność i są przerażeni, bo nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Chcielibyśmy do nich dotrzeć i powiedzieć im, żeby się nie bali. Żeby zaakceptowali, że można być wierzącą osobą homoseksualną. Realizować swoją seksualność w związku. Najlepiej monogamicznym, bo nasze Kościoły nas do tego wzywają.
Zjednoczony Kościół Chrześcijański. Szymon Niemiec został nawet w zeszłym roku wyświęcony na biskupa tego Kościoła na Europę. Ale to nie jest jedyna przyjazna homoseksualistom wspólnota w Polsce. Jest jeszcze Reformowany Kościół Katolicki, który reprezentuje Tomasz Puchalski z Poznania; on działa raczej lokalnie. Jest Wspólnota Episkopalna, która działa głównie w Krakowie, gdzie odbywają się co miesiąc nabożeństwa, a teraz też ma spotkania w Warszawie i w Poznaniu. Czyli w sumie mamy trzy wspólnoty w pełni akceptujące homoseksualizm. Jest jeszcze protestancki Kościół ewangelicko-reformowany, który niby akceptuje, ale jeszcze musi to przegadać i ma na to rok, bo za rok mają synod.
Ale generalnie nie musi być sprzeczności między wiarą i orientacją?
W ogóle nie ma takiej sprzeczności. Jest między orientacją i religią. Religie budują ludzie. Wiarę buduje człowiek i istota, w którą wierzymy. Religia to całe otoczenie i rytuały. Tam się pojawia ten konflikt, który staramy się zażegnać. Rozmawiamy z duchownymi i wiernymi. Próbujemy prosić o wysłuchanie. Kościół nie chce dyskutować, ale to w żaden sposób nie przeszkadza, żeby wierzyć samemu. Mnóstwo osób homoseksualnych tak robi. Występuje z religii i uważa siebie dalej za osoby wierzące. Ale dla mnie to nie jest dobre rozwiązanie, bo ta wiara nie wzrasta. Człowiek zostaje sam ze sobą i albo nie praktykuje, albo nie ma refleksji i nie pogłębia swojej relacji z Bogiem. W jakiś sposób go to zubaża.
Max Jaworowski – przedstawiciel Grupy Wiara i Tęcza, organizacji zrzeszającej osoby łączące chrześcijańską wiarę z uznaniem praw osób homoseksualnych i transpłciowych do życia w zgodzie ze swoją naturą.
Całość na Krytyka Polityczna
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz