środa, 10 lipca 2013

Opowieść matki geja o "leczeniu" homoseksualizmu i skutkach takiej terapii



Opowieść matki geja o "leczeniu" homoseksualizmu i skutkach takiej terapii.

"Krótko mówiąc, kazaliśmy naszemu synowi wybierać między Jezusem a jego seksualnością. Zmusiliśmy go do wyboru między Bogiem a byciem człowiekiem z własną seksualnością. Wybór Boga w praktyce oznaczał życie w samotności. Nigdy nie miałby szansy się zakochać, przeżyć pierwszego pocałunku, trzymać kogoś za rękę, przeżywać intymność i bliskości czy też doświadczyć romantycznych uniesień.
(...)
Niechcący nauczyliśmy Ryana nienawidzić swojej seksualności. A ponieważ seksualności nie można oddzielić od osoby, nauczyliśmy Ryana nienawidzić siebie." (Miłość nie wyklucza)

Przez homofobie porzucił Boga, nienawidził siebie, zaczął upadek jego narkotyki ... jego rodzice modlili że był hetero ... Tera płaczą jak mógł tak nisko upadł narkotyki, ale mam jedno słowo dziś żałują, ale doprowadzili to tego przez swoją homofobie.

Całość na TheHuffingtonPost.com

Takie przypadków jest mnóstwo jak przez nienawidź do własnego dziecko i otoczenia prowadzi do straszny katastrof wraz samobójstwa np Bobby Griffith.

Powtórzę ile jeszcze ofiar nas musi być żeby zrozumieli, to nie my jesteśmy chorzy tylko nasi wrogowie. Mają pogardę do drugiego człowieka, najbardziej wielu to są duchowni. Akceptacja tych chory ludzi w stylu Pana T. biskupów nie dopuszczane.

Prawdziwy aktywistą musi być czuć oburzenie, złość, po jakiś zapatrzony palant w siebie promuje nienawidź wmawia wszystkim on szanuje, jasne szacunek wmawianie że homoseksualizm jest chorobą, geje/lesbijki nie zasługują na miłość tylko mają żyć samotnie.

Palant jakiś ksiądz ma prawo nawet do miłości kochanki i ma dziecko to jest ok, akceptowane, ale dwóch facetów to wielkie hallo jest. Tak u mnie jest i nie tylko. Hipokryzja, debilizm coś tam po po prostu to chore jest.