W jednym z odcinków czwartego sezonu popularnego amerykańskiego serialu „Beverly Hills 90 210” okazuje się, że Rayan, przewodniczący studenckiego bractwa na Uniwersytecie Kalifornijskim, jest gejem. Gdy „bracia” dowiadują się o tym, malują na różowo drzwi jego pokoju. Zwołują także zebranie, by wykluczyć go z organizacji. Zmęczony docinkami i wyśmiewany, sam chce się wycofać. – Dokąd pójdziesz? – pyta go jeden z głównych bohaterów, Steve Sanders. – Tam, gdzie nie będę musiał przepraszać za to, kim jestem – odpowiada Ryan. Odbywa się głosowanie. – Zapomnijcie o naszej reputacji, będą o nas mówić: „Bractwo ciot”– grzmi jeden z „braci”. – Wybór jest prosty – dodaje i oddaje głos za wykluczeniem dotychczasowego przewodniczącego. – Problem nie tkwi w tym, że jestem gejem, tylko w tym, ze ludzie boją się tego, czego nie znają – przyznaje Ryan w rozmowie ze Stevem. Sanders, mimo początkowej niechęci, staje w obronie kolegi. – Ryan powinien zostać jako nasz brat i jako przewodniczący – mówi w kulminacyjnym momencie. Pozostali członkowie bractwa podzielają jego zdanie. Ryan zostaje, zbiera brawa. Poza małym ekranem nie zawsze bywa tak kolorowo.
Hetero całuje gorzej
Zgodnie z definicją przyjętą przez A. Jarczewskiego homoseksualizm to zjawisko psychiczne, polegające na odczuwaniu pociągu płciowego w kierunku osób własnej płci.
Autorzy raportu Kampanii Przeciw Homofobii i Stowarzyszenia Lambda „Sytuacja społeczna osób biseksualnych i homoseksualnych w Polsce” (za lata 2005–2006) pod red. Marty Abramowicz przyjmują tak sformułowaną definicję :osoba bi- lub homoseksualna to osoba, która ma zdolność angażowania się w relacje erotyczne, miłosne i uczuciowe z osobami tej samej płci. Dyskryminacją z kolei autorzy raportu określają sytuację, gdy ktoś traktuje drugą osobę inaczej, najczęściej gorzej niż innych ludzi znajdujących się w tej samej sytuacji, tylko dlatego, że zalicza tę osobę – słusznie lub niesłusznie – do pewnej grupy społecznej. Homofobię definiują jako niechęć i negatywne emocje odczuwane wobec osób bi- i homoseksualnych, nadmiernie uogólnione przekonania o cechach, najczęściej negatywnych, rzekomo charakterystycznych dla wszystkich przedstawicieli tej grupy oraz wynikające z tych emocji i przekonań zachowania polegające na odmiennym, najczęściej gorszym traktowaniu osób należących do tej grupy. Termin ten został wprowadzony do dyskursu naukowego przez George'a Weinberga w 1972 r. w książce Society and the Healthy Homosexual, stając się ważnym narzędziem dla działaczy na rzecz przeciwdziałania dyskryminacji osób homoseksualnych. W 1969 roku został użyty przez amerykański tygodnik 'Time'.
Jak zatem homoseksualni studenci czują się na polskich uczelniach? Czy mogą mówić otwarcie o swojej orientacji? Czy wyjazd na studia, zmiana miasta i otoczenia sprzyjają coming outom?
– Taki wyjazd może być dobrym impulsem do przeprowadzenia coming outu – mówi seksuolog Anna Maria Wenta z Ośrodka Terapii Uzależnień i Pomocy Psychologicznej POLANA w Warszawie. Wskazuje, że dzieje się tak z kilku powodów. – Po pierwsze sprzyja temu większa anonimowość i pewna swoboda wyrażania swoich opinii, po drugie taki wyjazd wiąże się z zapoznaniem nowych ludzi i zaistnieniem w środowisku studenckim, gdzie możemy być sobą i zbudować swoją tożsamość społeczną na nowo. I po trzecie bardzo ważnym czynnikiem jest dojrzewanie, w procesie którego uczymy się siebie, poznajemy swoje potrzeby i pragnienia. Ponadto spotykamy osoby podobne do nas, najczęściej budujemy z nimi korzystne relacje, co pozytywnie wpływa na poczucie własnej wartości i pewności siebie – dodaje.
Z przywołanego wyżej raportu KPH wynika, że 17,6 % respondentów doświadczyło w ciągu dwóch lat poprzedzających ankietę przemocy fizycznej, w przypadku przemocy psychicznej odpowiedzi twierdzącej udzieliło 51% ankietowanych. Najczęściej występującym przejawem takiej przemocy były słowne zaczepki. Doświadczyło ich 75% osób, które potwierdziły, że dotknęła ich psychiczna agresja. Sprawcami tego rodzaju przemocy w 29% przypadków byli koledzy ze szkoły lub studiów.
Z Małgosią jakiś czas później całował się Paweł, przyjaciel Grześka z roku. – Nie chciałem jej przelecieć, więc doszła do wniosku, że muszę być gejem – mówi Paweł.
Paweł ujawnił się pierwszy, Grzesiek wiedział więc, jak na taką wiadomość reagują jego znajomi ze studiów. – Pewne osoby miałem „wybadane”, co nie oznacza, że nie miałem z tym problemu – dodaje.
Niech nas nie widzą
„Niech nas zobaczą” – tak brzmiało hasło pierwszej ogólnopolskiej kampanii społecznej przeciwdziałającej dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, którą w 2003 roku przeprowadziła KPH. Na billboardach w kilku największych miastach polski zawisły zdjęcia 30 par osób tej samej płci.
Tymczasem z przywołanego wyżej raportu KPH i Stowarzyszenia Lambda wynika, że 79% respondentów (w badaniu brały głównie udział osoby młode, uczące się lub studiujące) ukrywa swoją orientację w szkole lub na uczelni, w tym 27,4% ukrywa ją przed wszystkimi osobami, 51,6% ujawnia ją tylko ograniczonej liczbie osób. Przed nauczycielami orientację ukrywa 77,8% respondentów, przed kolegami – 82,7%. Tylko jedna piąta badanych deklarowała, że o swoim życiu prywatnym może mówić tak samo otwarcie jak osoby heteroseksualne.
– Jeżeli człowiek czuje się swobodnie w środowisku, w którym się obraca, to podświadomie dąży do tego, by zrealizować się z nim jako całość. Znaczy to tyle, że nie chce funkcjonować jako ktoś inny – zaznacza Anna Maria Wenta. – Jeżeli natomiast nie odczuwa takiej potrzeby, warto by było się zastanowić, czy klimat panujący w środowisku koleżeńskim nie jest dyskryminujący: czy nie lubujemy się w homofobicznych żartach lub deklarujemy swój negatywny stosunek wobec środowiska LGBQT – dodaje. Seksuolog podkreśla także, że istnieje wiele czynników, które doskonale ujawniają nasze nastawienie wobec ludzi. – Wcale nie dziwi fakt, że człowiek spotykający się z taką sytuacją, nie chce mówić o swoim życiu intymnym i chroni swoją prywatność. Oczywiście niesie to negatywne skutki dla niej/niego samego, gdyż nie jest sobą, ma poczucie zagrożenia, nieustannie kontroluje treść swoich słów. Zabiera to swobodę bycia, zachowania naturalności w sytuacjach społecznych i radości spotkań z drugim człowiekiem – zaznacza
Mówienie o swojej orientacji nie było łatwe także dla kolejnego bohatera, być może ze względu na specyfikę kierunku, który skończył.
– Studiowałem na uczelni technicznej i wśród niewielu homoseksualnych kolegów, których miałem okazję poznać, wszyscy ukrywali swoją orientację – mówi Jurek, absolwent informatyki na Politechnice Krakowskiej. – Dane statystyczne przedstawione w raporcie KPH i Stowarzyszenia Lambda wydają mi się więc prawdopodobne. Oprócz nich i jednej wspólnej koleżanki nie wiedział o mnie nikt. W szczególności nikt z mojej grupy – zaznacza. Zawsze czuł, że koledzy darzą go dużym zaufaniem i mają do niego szacunek. – Na wszelki wypadek wolałem się jednak nie przyznawać do swojej orientacji, żeby ich stosunek do mnie się nie zmienił – dodaje.
Nie przypomina sobie także, by temat orientacji seksualnej pojawiał się kiedykolwiek w rozmowach z jego znajomymi ze studiów.
Na pytanie o to, czy w czasie zajęć, imprez lub rozmów z kolegami z uczelni udawał hetero, odpowiada: – Zawsze.
Jacek także studiuje na politechnice. Mieszka w Poznaniu. – Z kolegami z uczelni nie jestem blisko. Pochodzę z miasta, w którym się uczę i większość wolnego czasu spędzam ze starymi znajomymi – mówi. – Powiedziałem osobom, z którymi przebywam często na uczelni. To jednak nieliczna grupa. Nie spotkałem się z negatywną reakcją, kiedy ich uświadamiałem. Potrzeby mówienia reszcie ludzi nie czuję. Nie ich sprawa, z kim sypiam i nie moja, z kim sypiają oni – zaznacza.
– Biorąc pod uwagę fakt, że ujawnienie swojej orientacji seksualnej może narazić na przemoc fizyczną i psychiczna oraz wiele innych przykrych konsekwencji, z punktu widzenia psychologii jest to przede wszystkim zachowanie służące ochronie siebie – zaznacza w raporcie jego redaktorka Marta Abramowicz. – Powoływanie się zaś na wolny wybór może być formą racjonalizacji, czyli mechanizmem obronnym chroniącym przed doznaniem uczuć takich, jak np. poczucie bezsilności, lęk czy złość – dodaje.
Jacek przyznaje, że spotkał się z negatywnymi wypowiedziami na temat osób homoseksualnych – Często były to wyzwiska np. 'ty geju, ty pedale'. Nazywano tak np. mało przychylnych wykładowców i nie miało to związku z ich prawdziwą orientacją. Czasami jednak zdarzało mi się usłyszeć po prostu, że osoby homoseksualne są chore. Takie słowa trochę bolą – mówi Jacek. – Moja koleżanka wypowiadała się w ten sposób, postanowiłem więc powiedzieć jej o sobie. Poskutkowało – przestała. Trzeba zmieniać mały świat, który nas otacza. Gdyby więcej osób tak robiło, może ludzie przestaliby się bać homoseksualizmu. Większość negatywnych opinii, moim zdaniem, bierze się po prostu z niewiedzy – dodaje.
American Psychiatric Association (APA) w 1974 roku usunęło homoseksualizm z międzynarodowej listy zaburzeń psychicznych DSM. Z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych prowadzonej przez Światową Organizację Zdrowia zniknął w 1990 roku.
– Zauważyłem kiedyś, że jeden z kolegów – który nie wiedział i nie miałem ochoty, żeby się dowiedział – zaczął się do mnie szczególnie zwracać. Robiliśmy sobie takie drobne uszczypliwości – wypowiadał 'moje nazwisko + pedale' zamiast imienia. Po paru miesiącach zaczęło mnie to drażnić i postanowiłem z nim zagrać w pewną gierkę. Kojarząc mniej więcej typ dziewczyn, który mu się podoba, zacząłem się subtelnie, a z czasem coraz bardziej ordynarnie, za takimi dziewczynami oglądać na ulicy w jego towarzystwie. Chwilę później usłyszałem jego śmiech. Niezależnie od siebie wykonaliśmy dokładnie ten sam manewr szyją. Jego komentarze wkrótce się skończyły. Powiedziałem mu już po studiach. Był mocno zaskoczony – opowiada Paweł.
Ga(y)me is over
Homoseksualizm stanowi największe tabu w sporcie. Czy na uczelniach sportowych jest podobnie?
Grzesiek wspomina, że próbował kiedyś umówić się przez Internet z chłopakiem, który studiował na uczelni sportowej. – Gdy przyznałem, że wiem, jak się nazywa, bardzo się przestraszył. Mieliśmy wspólnego kolegę, który także studiował na jego kierunku, dopiero gdy zapewniłem, że ten kolega o mnie nie wie, zgodził się na spotkanie. Nie chciał jednak, żebyśmy się umawiali w pobliżu jego uczelni – wspomina.
Kolejny bohater ma jednak odmienne doświadczenia.
– Prawie wszyscy znajomi z uczelni, z którymi mam kontakt na co dzień wiedzą o mnie i nie mają z tym żadnego problemu. Jedynie chłopcy-heterycy ciągle próbują mnie przekonać, że jestem hetero, ale to są raczej żarty – śmieje się Marek, student akademii wychowania fizycznego. Zaznacza, że mógłby powiedzieć jeszcze wielu osobom, ale nie czuje takiej potrzeby. – Gdyby ktoś zapytał, powiedziałbym bez problemu. Jestem pewien, że podeszliby do tego normalnie. Dwaj moi kumple byli homofobami. Zanim im powiedziałem, nienawidzili gejów. Gdy się dowiedzieli, ich stosunek do osób homoseksualnych się zmienił. Jeden z nich został moim bardzo bliskim przyjacielem – dodaje.
Mówi, że nigdy nie znalazł się w sytuacji, w których czułby się skrępowany. – Oczywiście, moi znajomi żartują na ten temat. To mnie cieszy, bo oznacza, że odbierają tę kwestię normalnie. Te żarty nie są złośliwe. Najważniejsze, że nie udają, że o niczym nie wiedzą, nie omijają tego tematu – zaznacza Marek. – Wykładowcy mnie lubią, ale żaden z nich nie wie o mojej orientacji. Podejrzewam, że niektórzy mieliby z tym problem – dodaje. – Zgadzam się ze stwierdzeniem, że na AWF-ie trudno ujawnić swoją orientację. Sportowcy są mniej wyluzowani, zwłaszcza jeśli chodzi o coś 'nienormalnego'. U mnie jednak nie ma tragedii, może dlatego, że trafiam na fajnych ludzi – uśmiecha się.
Jak na gejów na uczelniach sportowych patrzą ich heteroseksualni koledzy?
– Mieliśmy podejrzenia, że jeden z naszych kolegów jest gejem. Nigdy jednak o tym z nami nie rozmawiał – mówi Mateusz, student AWF. Wiadomo, że łatkę geja jest przypiąć łatwo, jeśli ktoś np. ma specyficzny tembr głosu. To były jednak tylko nasze przypuszczenia – dodaje.
– Jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie, czy geje ujawniają się na kierunku WF to, moim zdaniem, nie. Głównym powodem są powyższe stereotypy. Czy geje są lubiani na uczelniach AWF – myślę, że również: nie – podkreśla.
Z drugiej strony katedry
W raporcie KPH przytoczono także fragment odpowiedzi studentki Akademii Medycznej w Warszawie. Podczas jednego z pierwszych wykładów prowadzący stwierdził (przy prawie pełnej sali), że uczelnia nie życzy sobie obecności takich studentów, że w ogóle ma być projekt, żeby takie osoby nie mogły pracować w służbie zdrowia. Wykładowca przy tym śmiał się i oczekiwał poklasku od sali – nie musiał oczywiście długo czekać.
Jak do moich rozmówców odnosili się wykładowcy?
– Ze strony wykładowców nie spotkało mnie nic niemiłego – zaznacza Paweł. Wręcz przeciwnie. Miałem pewne podejrzenia co do jednego z prowadzących zajęcia– „gejdar”(radar wykrywający gejów) – śmieje się. – Dziewczyny za nim szalały, ale ja byłem prawie pewien. Co zabawne, mam wrażenie, że wpadłem mu w oko, a przynajmniej, że jego „gejdar” też zadziałał – dodaje z uśmiechem. – Parokrotnie wydawało mi się – i sądzę, że to przeczucie było uzasadnione, ponieważ niektórzy koledzy odnieśli wtedy podobne wrażenie – że ze mną flirtuje. Nie było w tym oczywiście niczego niegrzecznego i nachalnego, więc wspominam to bardzo sympatycznie. Gwoli ścisłości dodam, że – zupełnie zasłużenie – ledwo zdałem ten przedmiot. W trakcie oceniania zachował się całkowicie profesjonalnie – mówi Paweł.
– Porównując atmosferę czasów moich studiów z sytuacjami, które dzisiaj mogę obserwować „z drugiej strony” katedry, widać zdecydowane zmiany na lepsze, chociaż do ideału pewnie jeszcze daleka droga – mówi Krzysztof, w latach 1994–99 student, obecnie wykładowca jednej z krakowskich uczelni. – Nie mogę powiedzieć, że atmosfera na uczelni w drugiej połowie lat 90. była szczególnie agresywnie homofobiczna, raczej stosowano strategię przemilczania – zaznacza. Dodaje, że osoby homoseksualne otwarcie mówiły o życiu osobistym tylko w kręgu znajomych. – Przynajmniej w pierwszym etapie nie było to łatwe, przede wszystkim ze względu na ogólne bardzo niechętne nastawienie społeczne do osób les/gej – mówi. Nie spotkał się jednak z wyraźnymi przejawami dyskryminacji. – Drażniły mnie oczywiście zdarzające się wśród wykładowców „dowcipy” nieszczególnie wysokich lotów. Nie były skierowane bezpośrednio do mnie, ale „w przestrzeń” – wspomina. O niechęci nielicznych osób w akademiku dowiadywał się „z drugiej ręki”. –Wprost nikt nie robił mi pretensji. Mieszkałem z heteroseksualnymi chłopakami, z którymi nigdy nie miałem problemów, wręcz się z nimi przyjaźniłem – dodaje.
Co się zmieniło od czasów, gdy był studentem? – Myślę, że podstawowa różnica polega na tym, że kwestia bycia lesbijką/gejem dzisiaj nie stanowi takiego tabu, jak jeszcze 10 lat temu. Nie wyobrażam sobie, że w „moich czasach” ktoś napisałby pracę na temat homoerotyzmu. Teraz to żaden problem, w ubiegłym roku recenzowałem dwie – mówi. – Wykładowcy też są ostrożniejsi w żartach na temat „pedałów”, chyba zrozumieli, że sami w ten sposób się kompromitują, a popularności wśród studentów takimi środkami nie zdobędą – dodaje.
Podobne wrażenie odnosi Anna Maria Wenta. – W ostatnich latach wiele zmieniło się na plus. Osoby o nieheteroseksualnej orientacji częściej mówią o swojej tożsamości. Łatwiej powiedzieć o tym osobie obcej i neutralnej, jeśli do tego atmosfera jest przyjazna, to często tak się właśnie dzieje. Najwięcej coming outów przeprowadzonych przez moich klientek/ów nastąpiło właśnie w gronie studenckim – mówi seksuolog.
Kto się boi queer?
Pod koniec ubiegłego roku na Uniwersytecie Warszawskim złożono wniosek o rejestrację Uczelnianej Organizacji Studenckiej „Queer UW'. Jej celem jest działanie na rzecz rozwoju naukowego studentów i studentek oraz wspieranie i promowanie postawy tolerancji i otwartości wśród studentów – czytamy w komunikacie założycieli. Zajmować się będą badaniami teorii queer (to dziedzina badań społecznych – analizie poddawane są kategorie tożsamościowe związane z ludzką seksualnością i problematyką dyskryminacji). Swoje założenia zamierzają realizować m.in. poprzez organizację konferencji naukowych, udział w obozach naukowych, wydawanie publikacji i ulotek. Czyli działać jak każda „zwyczajna” organizacja uniwersytecka. O tym, że powstanie na UW kolejnego koła naukowego nie jest jednak neutralną kwestią, świadczył m.in. protest, z którym wystąpiła Krucjata Młodzi w Życiu Publicznym, prawicowa międzyuczelniana organizacja, która „broni wartości chrześcijańskich w życiu publicznym”. Zaznaczali, że protestują przeciwko „promocji homoseksualizmu na UW”. Koło zarejestrowano 13 stycznia.
Protest nie mógł przynieść efektów. Na UW działa ponad 660 uczelnianych organizacji studenckich. Queer UW jest jedną z nich – mówi Mariusz Drozdowski, założyciel Queer UW. Jest doktorantem Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych, byłym marszałkiem Parlamentu Studentów. Nie uznaje siebie ani za mężczyznę, ani za kobietę. Używa więc imienia Jej Perfekcyjność. Wskazuje, że do zarejestrowania takiej organizacji potrzeba – zgodnie z Ustawą prawo o szkolnictwie wyższym i odpowiednimi wewnętrznymi regulacjami Uniwersytetu – pięciu osób studiujących na UW, napisania regulaminu i posiadania opiekuna naukowego. – Te formalne wymogi są łatwe do spełnienia. UW wspiera działalność studenckiego ruchu naukowego i artystycznego. Merytoryczny wymóg dotyczy przede wszystkim tego, żeby cele działania organizacji nie były sprzeczne z prawem i misją UW. Cele istnienia Queer UW oczywiście nie są z nimi sprzeczne – zaznacza.
Jej Perfekcyjność rejestracji koła nie uważa jednak za sygnał zmiany. – Takim sygnałem byłaby sytuacja, w której – tak jak czynią to władze Uczelni – także studenci i studentki doceniali wartość różnorodności perspektyw, jakie różne organizacje i różne paradygmaty w naukach społecznych niosą ze sobą. Mówiąc krótko: gdyby studenci i studentki cieszyli się z tego, że powstaje nowa inicjatywa, a nie oceniali jej jeszcze przed powstaniem, to byłaby oznaka zmiany – dodaje.
Przyznaje jednak, że medialne zamieszanie pomogło „Queer UW”. – Nasze działania od razu są widoczne i bacznie śledzone przez dziennikarzy, a dzięki temu również przez społeczność akademicką Uniwersytetu Warszawskiego – mówi. – Nie ukrywam, że zabawne dla nas było relacjonowanie na żywo w lokalnej telewizji spotkania założycielskiego Queer UW. Oczywiście, nie mamy nic przeciwko, bo cała działalność organizacji jest jawna i przejrzysta – zaznacza.
Na początku lutego koło przeprowadziło ankietę dotycząca sytuacji osób LGBTQ na UW.
– Sonda jest tylko jednym z elementów badania, które ma odpowiedzieć na pytanie o sytuację osób LGBTQ studiujących na UW – mówi Jej Perfekcyjność. Wskazuje też, że członkowie i członkinie Queer UW przeprowadzali wywiady pogłębione# z osobami studiującymi na UW i analizę wystąpień homofobicznych na forum publicznym, które miały miejsce na uniwersytecie. – W ten sposób chcemy otrzymać choć szczątkowy obraz tego, jak studiuje się osobom LGBTQ na UW.– Na razie mogę powiedzieć, że spośród blisko pół tysiąca osób, które zdecydowały się wziąć udział w sondzie (większość to osoby heteroseksualne), ponad 80% zna osoby nieheteroseksualne studiujące na UW. Jedna czwarta z badanych osób była także świadkiem dyskryminacji osoby studiującej na UW z powodu nieheteroseksualnej orientacji lub samych podejrzeń. Bardziej szczegółowe wyniki podamy w dokumencie podsumowującym nasze badanie – zaznacza. Wskazuje również, że bardzo trudno jest uchwycić to, co badani często w wywiadach nazywali 'atmosferą uczelni'. – Nawet jeśli nie spotykają się z jawnie okazywaną wrogością lub nieprzyjemnymi sytuacjami, nie czują się na uczelni dobrze. Będziemy starali się zgłębić ten temat – dodaje Jej Perfekcyjność.
– Na UW studiuje mniejszość osób niepełnosprawnych, która liczy mniej niż 300 osób. Ich sytuacja jest doskonale zbadana i wiele się robi, żeby ją poprawić. I bardzo dobrze! Nie chodzi jednak tylko o organizowanie technicznej pomocy – książek w alfabecie Braille'a czy likwidowaniu barier architektonicznych – ale o budowanie atmosfery przychylności dla tych osób. By na UW czuły się dobrze, jak u siebie – mówi. – Mniejszości LGBTQ nigdy nie poświęcono tyle uwagi, nikt nie zajmował się nigdy budowaniem odpowiedniej atmosfery wobec tych osób na uczelni. Dlatego też zależy nam na tym, by informacja o osobach LGBTQ studiujących na UW znalazła się w dorocznym Raporcie Studenckim, który władze samorządu studenckiego przedstawiają na posiedzeniu Senatu UW władzom uczelni. Żeby zauważono, że takie
Seksuolog Anna Maria Wenta wskazuje, że często ludzie chcący być uznani za nowoczesnych, deklarują swoje poparcie dla ruchu na rzecz mniejszości seksualnych i określają siebie mianem osób tolerancyjnych. Lecz czy na pewno takie są? – Za tą postawą często kryje się zupełne niezrozumienie sytuacji osób nieheteroseksualnych. Warto zastanowić się, czy stwierdzenia typu: „Jestem tolerancyjny, ale parada równości to obciach”, „Nie mam nic przeciwko gejom, dopóki się do mnie nie dostawiają” lub „Mnie nie obchodzi co kto robi w łóżku, ale po co o tym mówić” nie są stwierdzeniami homofobicznymi – mówi. Podkreśla także, że etykietowanie osób na podstawie swoich stereotypowych wyobrażeń o nich jest bardzo częste. – Sprzyja temu naturalna tendencja naszego umysłu do upraszczania i kategoryzowania świata, która zwyczajnie pomaga nam poruszać się w otaczającym środowisku. Warto jednak zastanowić się. czy to, co mówimy, nie jest wynikiem takiej kategoryzacji i niewiedzy, krzywdzącej innych – dodaje.
– Z wielką łatwością wyrażenia dyskryminacyjne znajdują swoje miejsce w języku, którym się posługujemy. Zapewniam, że w naszych głowach, nawet tych najbardziej tolerancyjnych, kryje się wiele przekonań, które tolerancyjne nie są. Z tego powodu warto też przeanalizować jeszcze raz swoje poglądy i uważać na to, co się mówi. To chyba najlepsza rada – podsumowuje Anna Maria Wenta.
Osoby nieheteroseksualne nie muszą być niewidzialne. Niech ich zobaczą.
Autor: Lena Mazurska onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz