We-dwoje.pl: Ludzkość potrzebowała religii, aby się rozwinąć i stworzyć społeczeństwo
ładu i moralności. Ale w takim miejscu jak sypialnia religijność bywa
balastem wstecznym…
Statystyczny człowiek sam w sobie wytwarza
bariery i kompleksy, które często utrudniają cieszenie się pełnią
Kamasutry. Bo wstydzimy się swoich ciał, swoich fantazji, nie potrafimy
wyjść z inicjatywą albo, co gorsza, rozgrywamy w łóżku małżeńskie
konflikty o brudne naczynia. I jakby tego było mało, jest jeszcze nad
nami ręka sprawiedliwości, która każe za rozwiązłość i wszystkie
odchylenia od normy.
Katolicyzm słynie już cynizmem i księżmi wykorzystującymi młodych
chłopców do zaspokojenia ludzkich potrzeb, które kościół ze względów
czysto ekonomicznych zakazał. Ale na dobrą sprawę większość systemów
religijnych na świecie w jakiś sposób seksualność człowieka stara się
kontrolować i zwykle ograniczać. W judaizmie nie można mieć pożądliwych
myśli, nie można patrzeć się na czyjeś genitalia ani żadne pobudzające
obrazki, nie można erotycznie ściskać się z własną żoną na oczach
sąsiadów, ani nawet zawieszać wzroku na kopulujących zwierzętach. Jak
cierpi na tym hodowla nie wiem, ale otwartość w kwestii zmysłów na pewno
dosadnie.
Islam zakazuje współżycia podczas menstruacji,
analnych kontaktów nawet w związku małżeńskim („Przeklęty kto dosiada
żony przez odbyt”) oraz wszelkich oznak choroby zwanej homoseksualizmem -
sodomia karana jest w Iranie, Arabii Saudyjskiej, Jemenie, Sudanie i
Mauretanii karą śmierci. Hindusi i Buddyści są mniej restrykcyjni, ale
zachęcają mnichów do powstrzymywania się, a małżonków do wierności i
skromności.
Gdzie tu jest miejsce na pornografię, fantazje
seksualne, gry sado-maso i generalnie radość z bycia jednostką otwarcie
seksualną? W naszej wierze robi się z Onana kryminalistę i zboczeńca,
podczas gdy każdy wiejski seksuolog wie, że nic tak nie poprawia zdrowia
i relacji partnerskich jak regularna masturbacja. Dalej jest problem
zakazywania seksu przed małżeństwem, co mówiąc szczerze ma taki sens jak
kupowanie zabudowy do kuchni bez mierzenia ścian. Z tego są
sfrustrowane związki, które po 5 latach bycia razem dowiadują się, że
seks im razem nie wychodzi, ale religia zabrania się rozwieść, więc albo
można ją w końcu zignorować albo cierpieć do końca życia z nadzieją na
zbawienie.
Kościół ma kłopot z antykoncepcją zalecając szklankę
wody, więc ludzie mniej wiedzą, częściej się zarażają i produkują
niechciane dzieci na potęgę. Wszystkich, którym metoda kalendarzykowa
zniszczyła plany na przyszłość zachęcamy do przesyłania swoich relacji.
Na
koniec pozwolę sobie przytoczyć cytat amerykańskiej seksuolożki, Emily
Nagoski, która na podstawie własnej praktyki uważa religię za czynnik
destrukcyjny, jeśli chodzi o erotyczność. Według jej obserwacji głęboka
religijność w 90% powoduje szkodę na seksualności człowieka.
„Religia
szkodzi zarówno na poziomie indywidualnym, jak i kulturalnym.
Indywidualnie wywołuje w ludziach zahamowania, wstyd, poczucie winy,
strach, uprzedzenia względem odmienności oraz akceptację płciowych
stereotypów. W ujęciu kulturowym objawia się dyskryminacją kobiet i
mniejszości seksualnych, rozprzestrzenianiem się chorób wenerycznych
oraz obstrukcją naukowych studiów na seksualnością.”
Ja zapytam
inaczej - czy w religijnym społeczeństwie osoba homoseksualna może
szczęśliwie cieszyć się życiem z partnerem? Chyba nie bardzo. Czy w
takim razie nasze zacne bogobojne społeczeństwo odmawia prawa do
szczęścia gejom i lesbijkom? Czemu katolicka Hiszpania to epicentrum
przemocy domowej? Czy to nie dlatego, że kobieta jest tylko żebrem i
nawet się na księdza nie nadaje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz