sobota, 1 lutego 2020

Coraz więcej "stref wolny od LGBT" w Polsce


Chocianów ma być pierwszą gminą na Dolnym Śląsku, która przyjmie "rezolucję powstrzymania ideologii LGBT". Poseł PO słowami więźnia Auschwitz zaapelował do mieszkańców: - Nie bądźcie obojętni!

Województwa podkarpackie, lubelskie, świętokrzyskie, małopolskie i łódzkie w całości, miasta takie jak Biała Podlaska, Puławy, Zamość, Świdnik czy Mielec, dziesiątki powiatów, od kieleckiego po jarosławski, i gmin tak miejskich, jak i wiejskich - od podwarszawskiej Kobyłki po podkarpacki Niebylec. Łącznie blisko sto jednostek samorządowych, które wprowadziły uchwały "przeciwko ideologii LGBT" lub zbliżone do niej rezolucje.

Niektóre samorządy przyjęły z kolei uchwałę o przyjaźnie brzmiącej nazwie: "Samorządowa Karta Praw Rodziny". Kiedy jednak wczytamy się w jej zapisy, okazuje się, że jej twórcy domagają się m.in., by - przy współpracy władz z organizacjami społecznymi - "wyłączono możliwość przeznaczania środków publicznych i mienia publicznego na projekty podważające konstytucyjną tożsamość małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny lub autonomię rodziny". Co ciekawe, w Karcie zawarto również zapis, że nawet programy mające na celu przeciwdziałanie przemocy i pomoc jej ofiarom czy przeciwdziałanie alkoholizmowi i narkomanii mają "uwzględniać zasadę poszanowania integralności rodziny".

Podsumujmy więc fakty - niemal sto samorządów przyjęło deklaracje, które w mniej lub bardziej otwarty sposób opowiadają się za dyskryminacją lub wręcz domagają się dyskryminacji osób nieheteroseksualnych. Jak obliczył Jakub Gawron, jeden z twórców akcji Atlas Nienawiści, która na bieżąco monitoruje przyjmowanie uchwał, w "strefach wolnych od LGBT" mieszka już 31 proc. obywateli Polski.

Co to oznacza w praktyce? Od - jak chcą tego autorzy Samorządowej Karty Praw Rodzin - uniemożliwienia prowadzenia w szkołach jakichkolwiek zajęć antydyskryminacyjnych (co, jak podnosi Rzecznik Praw Obywatelskich, jest nielegalne), aż po ogólne sekowanie osób LGBT+ wśród mieszkańców miast, gmin i województw - osoby nieheteroseksualne dowiadują się o sobie, że ich orientacja ma związek z "anihilacją" polskich wartości, "zagraża prawidłowemu rozwojowi młodego pokolenia" i "narusza podstawowe prawa i wolności zagwarantowane w aktach prawa międzynarodowego".

Zadziwiające jest więc święte oburzenie polityków i działaczy prawicowych, którzy oskarżają Staszewskiego o "szerzenie fake newsów". Dwóch młodych działaczy Porozumienia, członek gabinetu politycznego wicepremiera Jarosława Gowina i pracownik biura ministra cyfryzacji Marka Zagórskiego, postanowiło nawet złożyć zawiadomienie do prokuratury ws. nielegalnego postawienia znaków. Stwierdzili przy tym, że przez tabliczki "pojawiają się kolejne kłamstwa za granicą na temat Polski" oraz że mamy do czynienia ze "zorganizowaną akcją dezinformacyjną środowisk LGBT".

Problem w tym, że to nie jest dezinformacja, to wyłącznie nazwanie obowiązującej rzeczywistości. Podobnie symboliczne byłoby umieszczanie na słupach obwieszczenia o przyjętym dokumencie czy odczytywanie jego treści w mediach. Brzydko się kojarzy? Owszem, ale - parafrazując Gogola - czym oburzają się prawicowi działacze? Sami sobą się oburzają. W końcu chyba nie uchwalili takiego prawa, żeby teraz się go wstydzić?

Ale czy faktycznie nic się nie dzieje? Czy jesteśmy jeszcze na etapie ławek nie dla Żydów lub - w tym przypadku - nie dla osób LGBT? Przecież w Białymstoku polała się krew. Źle zabezpieczony marsz równości został zaatakowany przez zwolenników "stref wolnych od LGBT". Zarzuty postawiono prawie 150 osobom - jednym za zakłócanie demonstracji, innym za ciężkie pobicia.

Jeszcze gorzej mógł skończyć się marsz w Lublinie, gdzie policja zadziałała skutecznie i zdołała zatrzymać małżeństwo z materiałami wybuchowymi, które miały zostać zdetonowane w trakcie demonstracji. To nadal tylko ławki nie dla osób LGBT? Nic się nie dzieje? Krew się nie leje? (...) - Gazeta.pl.

Radni łódzkiego przyjęli Samorządową Kartę Praw Rodzin opartą na dokumencie Ordo Iuris. To pierwsze województwo z taką uchwałą. Według wyliczeń strefy anty-LGBT zajmują już jedną trzecią Polski.

Czym jest ta rzekoma demoralizacja? Ordo Iuris nie ukrywa, że chce rozprawić się m.in. z inicjatywami takimi jak Tęczowy Piątek, zajęciami antydyskryminacyjnymi i działalnością organizacji społecznych na rzecz LGBT+. Sugerując, że województwo nie powinno wspierać ich projektów, jeśli „podważają one konstytucyjną tożsamość małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny”. Wszelkie naruszenia praw rodzin mają być monitorowane przez Rzecznika Praw Rodziny.

Aktywiści na rzecz społeczności LGBT uważają, że projekt jest jeszcze gorszy od podejmowanych przez samorządy uchwał przeciwko „ideologii LGBT”. – Dlatego, że jest to zbiór wskazówek biurokratycznych szykan – zaznacza Kuba Gawron, współorganizator Marszu Równości w Rzeszowie, który śledzi na bieżąco podobne inicjatywy. W praktyce może dojść do sytuacji, gdy osoby LGBT nie będą mogły wynająć sali w domu kultury czy zorganizować spotkania w bibliotece, bo zostanie to uznane za godzenie w prawa rodzin i demoralizację – zaznacza Gawron.

Kolejnym województwem anty-LGBT może być mazowieckie, gdzie już kilka powiatów i gmin przyjęło takie uchwały. Układ mandatów w sejmiku jest następujący: PiS – 24, KO – 18, PSL – 8, niezrzeszeni – 1. Jeśli tak się stanie, w strefach anty-LGBT będzie mieszkać 44 proc. mieszkańców Polski - Tygodnik Polityka.




Przepisy które tak prolife i inne grupy tradycjonalistów przeciwko LGBT powoduje wiele  nienawiści nic dobrego. Wiele raportów pokazuje uchwały antyLGBT powoduje wiele nienawiści wobec LGBT, ataki są legalne.