wtorek, 31 lipca 2018

Dzień z Samuel Nowak jeden z organizatorów Marszu Tolerancji w Krakowie


Przed marszami równości w Krakowie, nazywał się Marsz Tolerancji, był organizowany przez Kulturę dla Tolerancji, pierwszy marsz odbył się w maju 2004 roku. Wzięło w nim 1000 osób. Od 2010 roku, został marsz tolerancji zmieniony na marsz równości i przejęty przez Komitet Organizacyjny festiwalu Queerowy Maj.

Pierwszy marsz równości w Krakowie odbył się 15 maja 2010 r, wzięło w nim udział 400 uczestników.

Wśród działaczy którzy organizowano Marsz Tolerancji w Krakowie, był miedzy innymi prezes Kulturę dla Tolerancji, Samuel Nowak.

Jeden z lokalny działaczy wiele lat organizował marsze tolerancji, obecnie jest członkiem partii Razem w Krakowie. Dodatkowo jest kulturoznawcą, medioznawcą. Absolwent kulturoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, specjalizuje się miedzy innymi w studiach LGBT, kulturoznawczej teorii mediów.

Pierwszy Marsz Tolerancji w Krakowie odbył się 7 maja 2004 roku. Oprócz samego marszu obyło się w ramach festiwalu kulturę tolerancji miało miejsce konferencja naukowa zorganizowana przy współpracy Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, oraz wizyta w Muzeum Auschwitz-Birkenau i złożenie hołdu i kwiaty osobom którzy zginęli z powodu homoseksualizmu.

Samuel Nowak powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że temat zagłady homoseksualistów podczas II wojny światowej jest w Polsce pomijany i przemilczany.

"Chcemy, by nasza wizyta tutaj przypomniała, że także homoseksualiści ginęli w obozach koncentracyjnych".

Samuel Nowak też kilka lat temu podpisał z innymi list otwarty do lesbijek, gejów, biseksualnych i transpłciowych, którzy pozostają w ukryciu.

Samuel Nowak, dla Krakow Post mówił o legalizacji związków homoseksualnych: "Nie widzimy powodu, dla którego relacje między osobami tej samej płci nie mogą mieć takich samych praw jak związki heteroseksualne. W interesie polskiego państwa jest podnoszenie jakości życia jego obywateli. Państwo ma obowiązek dbać o pary heteroseksualne, i jak  o homoseksualne. W przeciwnym razie mamy przywilej tego pierwszego, chociaż nie ma na to żadnego usprawiedliwienia."

Jak podkreślali organizatorzy, Marsz Tolerancji w roku 2008 dla TVN24 jest protestem przeciwko homofobii i przemocy, demonstracją różnorodności. Marsz Tolerancji ma być forum obywatelskim, gdzie wszyscy opowiadamy się za pewnym modelem społecznym, który akceptuje różnorodność, jest otwarty na inność - powiedział prezes Fundacji Kultura dla Tolerancji Samuel Nowak. - Chodzi nam o takie społeczeństwo, w którym każdy może znaleźć swoje miejsce. Robimy ten marsz w ramach festiwalu kultury gejowsko-lesbijskiej, ale chodzi o stworzenie takiej platformy społecznej, gdzie każdy może wyrazić swoją inność, być sobą - dodał.

Samuel Nowak, dotyczące ataków skrajno katolicki grup na Lambdę Kraków za edukację seksualną.

W imieniu Fundacji "Kultura dla Tolerancji" chciałbym wyrazić nasze zaniepokojenie medialną nagonką na stowarzyszenie pomocowe Lambda w Krakowie. Sprawa ta wymaga wyjaśnienia z dwóch powodów. Po pierwsze, wysuwa się pod adresem Lambdy i szefującej jej Annie Kudzi, że ulotki deprawują nieletnich. Fakt, że ulotki dotyczące bezpiecznego seksu wśród gejów mogły trafić w ręce osób małoletnich wynika z niefortunnego skoordynowania warsztatów poświęconych prewencji HIV/AIDS i finału konkursu plastycznego dla dzieci. Jednak nie jest winą organizatorów, że do materiałów mieli dostęp uczestnicy konkursu. Uważamy, że sytuacja, która miała miejsce w Urzędzie Miasta Krakowa, jest konsekwencją niedopatrzenia, a nie zamierzoną prowokacją. Po drugie, krytyka samych ulotek wydaje się zupełnie nieuzasadniona. Przedstawiona w niej informacja medyczna nie podlega bowiem ocenie dobrego lub złego smaku. Znamienne jest zresztą, że niczyich zastrzeżeń nie wzbudziły ulotki dotyczące zachowań heteroseksualnych, które również szczegółowo omawiały sposoby uniknięcia zarażenia wirusem HIV. Nie jest możliwe przekazanie rzetelnej informacji, jak uniknąć zakażenia wirusem HIV, bez udzielania szczegółowych wskazówek o zachowaniach seksualnych. Uważamy, że działania tego typu są jak najbardziej potrzebne i pożyteczne. Dlatego budzi nasz niepokój atak na Stowarzyszenie, które aktywnie zajmuje się prewencją HIV/AIDS, a który to problem dotyczy obecnie w równej mierze osób hetero- i homoseksualnych.

Stowarzyszenie "Lambda" przez zupełny zbieg okoliczności zostało uwikłane w niezamierzony skandal. Martwi nas, że jest to pretekst to homofobicznych ataków i oświadczeń o deprawacji młodzieży. Uważamy, że sprawę należy szczegółowo wyjaśnić, zamiast ulegać emocjom i nerwom.

Dziś marsze równości w Krakowie są spokojnie, pierwsze marsze nie były takie spokojne dochodziło to ataków przez grupy nacjonalistyczne i skrajno katolickie.

Raz nie odbył się Marsz Tolerancji w roku 2005 z powodu śmierci papieża Jana Pawła II i okres żałoby w Krakowie.

Wielu reportażach mówiono o Marszu Tolerancji, miedzy w dokumentach „Tolerancja” w reżyserii Diany Voxerbrant oraz włoski kanał gejowski Gay TV.

Archiwalny wywiad z Samuelem Nowakiem dla Repliki A o queer piszesz: „Na gruncie teorii queer dekonstrukcja (tożsamości seksualnej) skutkuje wzmocnieniem polityk, przeciw którym sie zwraca”.

Bo przestajemy się interesować rzeczywistym wykluczeniem, starając się budować totalizujący model, który ująłby wszystkich. Próbując załatwić wszystko, nie załatwiamy nic. Drepczemy w miejscu. Myślenie takie opiera się na fałszywej przesłance, że wykluczeni mają jakiś wspólny interes. Nie mają.

Nic dobrego nie ma w teorii queer?

Oczywiście jest (śmiech). Dzięki niej mamy świadomość, że podejście tożsamościowe, sztywne kategorie „gej”, „lesbijka” i inne, ma swoje wady. Wiemy już, że system, w którym osoby hetero- i homoseksualne żyją w harmonii i bez dyskryminacji, nie może być „punktem dojścia”, bo na „zewnątrz” pozostaną inne wykluczane grupy, choćby osoby interseksualne. Skrót LGBT, choć pojemniejszy niż „osoby homoseksualne”, też zostawia wiele niestandardowych seksualności za burtą – możliwości jego wydłużania jest więcej niż liter w alfabecie.

Dlatego wolałbym działania polityczne, które będą skuteczniejsze, jeśli wrócimy do zaniedbanych studiów gej/les wzbogaciwszy je o wrażliwość, której nauczył nas queer.

W końcu przecież nie jest tak, że co rano budzimy się kimś innym, to byłaby jakaś neuroza. Jestem gejem, moja seksualność nie jest płynna z dnia na dzień. I moja tożsamość, również seksualna, też nie jest.

Ale ludzie odczuwający popęd do ludzi tej samej płci mogą mieć zupełnie inną od twojej tożsamość, również seksualną. Na przykład żonaty gej załatwiający potrzeby seksualne pokątnie, z przygodnymi facetami.

Co jednak nie oznacza, że jesteśmy tak zindywidualizowani, jak sugeruje już przywołany Hall czy Morley. Każdy jest inny i niepowtarzalny, ale jednak da się złożyć jakieś szersze opowieści o nas, znaleźć wspólne mianowniki. Nie jestem jedynym gejem, który miał dylematy związane z coming outem albo cierpi z powodu mowy nienawiści. Ani też jutro nie stanę się nagle kimś innym.

Skrajna indywidualizacja niesie inne niebezpieczeństwo – rzuca nas w objęcia wolnego rynku. Jeśli łączenie się w grupy z góry skazuje nas na pułapkę wykluczenia kogoś, to każdy musi radzić sobie sam, tak? I zamożniejsi dadzą sobie radę – kupią sobie wolność. Zamieszkają na strzeżonych osiedlach, zarabiać będą w korporacjach, taksówkami jeździć do centrów handlowych i modnych klubów. Odizolują się od homofobii. A ci w gorszej sytuacji materialnej?

Ryszard Giersz nie mieszka na strzeżonym osiedlu, spotkał się z homofobią i… rzucił wyzwanie polskiemu systemowi prawnemu podając do sądu lżącą go sąsiadkę.

Właśnie! Jego działanie – zaskarżenie mowy nienawiści – było wywrotowe, ale nie na gruncie queer. Np. Butler jest przeciw ustawom o mowie nienawiści.

Teoria queer opiera się na słusznym założeniu, że tożsamość jest konstruowana społecznie – jest performatywna, odgrywa się ją. Wyciąga jednak błędne wnioski, gdyż ta tożsamość, nawet jeśli odgrywana, to wywiera realne skutki. Giersz czuł się upokorzony i nie mógł funkcjonować tam, gdzie mieszkał. Ja też czułbym się bezpieczniej, gdyby państwo w takich sytuacjach stawało po mojej stronie. Potrzebne są m.in. tymczasowe zmiany w prawie.

A dlaczego „polskie wydanie” queer paraliżuje szczególnie?

Bo queer u nas bezrefleksyjnie i wybiórczo ogranicza się do jednej autorki. Zamiast zastanowić się, czym ta teoria i jej odmiany mogłaby być nad Wisłą, próbuje się z nas zrobić kolonię queerowania z USA.

Funkcjonujący w polskiej myśli akademickiej sposób uprawiania teorii, gdzie za horyzont przyjmuje się ustalenia Butler i jej komentatorów. Polski queer ignoruje podstawową lekcję teorii postmodernistycznej: normatywność też jest dyskursywna, czyli względna. Zapomina też, że każda teoria, w tym queer, jest dzieckiem swojego czasu i miejsca i nie ma uniwersalnego zastosowania.

Kiedy w Polsce geje i lesbijki weszli na polityczną wokandę? Dopiero na początku XXI wieku – wraz z akcją Niech Nas Zobaczą z 2003 r., projektem ustawy o związkach partnerskich senator Szyszkowskiej, wraz z zakazywanymi paradami. Teoria queer na polskich uniwersytetach pojawiła się na przełomie wieków – wcześniej niż do słownika politycznego weszły słowa „gej” i „lesbijka”. W Stanach było odwrotnie – tam queer stanowiło krok naprzód po 20 latach afirmacji tożsamości LGBT, po kilkunastu latach od Harveya Milka. Hekatomba AIDS z lat 80. pokazała, że po pierwsze sama „gay pride” nie wystarcza, bo trzeba zmian w prawie, by uczynić z osób homoseksualnych pełnoprawnych obywateli. a po drugie – wkluczenie gejów i lesbijek to zaledwie początek demontażu heteronormatywnego systemu. Amerykańskie queer dało nową energię, a polskie queer zaszyło się na uniwersytetach, ma zerową polityczną moc i… jest z tego zadowolone. A kiedy przychodzi do debaty publicznej sięga po argumenty… liberalne! Jasne, na uczelni musi być miejsce na metarefleksję. Ale nie na totalny odjazd.

Tak jak feminizm akademicki ma za zadanie dostarczać narzędzi do rozwiązywania realnych problemów kobiet – ma odpowiedzieć na pytanie, jak zmienić system, w którym kobiety zarabiają mniej, są ofiarami przemocy, czy, jak w przypadku lesbijek, są prawie zupełnie niewidoczne itd. – tak polski queer powinien odpowiedzieć na pytanie, co zrobić, by rozwiązać problemy osób nieheteroseksualnych w Polsce.

Przez homofobię większość polskich gejów i lesbijek wstydzi się swojej orientacji i ukrywa ją – według mnie to główny problem.

A niektórzy teoretycy queer sugerują, że coming out jest pojęciem z epoki afirmatywnej polityki tożsamościowej, czyli anachroniczny, jest kategorią, która tylko wzmacnia heteronormę. Jest jednak odwrotnie: odmawianie coming outu to legitymizowanie systemu, który już wcześniej odebrał nam głos. To kontynuacja milczenia i niewidzialności.

I tu następna kwestia. Wytworzyła się fałszywa opozycja: narracja queerowa, w myśl której „gej” i „lesbijka” to tylko społecznie wytworzone iluzje i narracja, nazwijmy ją, transhistoryczna, która mówi: geje/lesbijki istnieli zawsze, tylko przez wieki się nie ujawniali – tę historię trzeba odkryć i pokazać tak, jak robi to wystawa „Ars Homo Erotica”.

Dlaczego ta opozycja jest fałszywa?

Osoby, które odczuwają pociąg seksualny do przedstawicieli swojej płci, istniały zawsze. Oczywiście pożądanie nie było kiedyś, tj. przed kapitalizmem, przyczynkiem do budowania tożsamości. O tym badacze, jak np. J. D’Emilio, pisali już w latach 70. Poza tym studia gej/les wciąż funkcjonują wspólnie z teorią queer na gruncie studiów kulturowych. Wynika to z tego, że różne założenia przyświecają różnym problemom badawczym.

A twoja tożsamość jak się tworzy? Ja sam jestem w dużej mierze dzieckiem akcji Niech Nas Zobaczą. To akcja Niech Nas Zobaczą sprawiła, że będąc 19-latkiem na I roku kulturoznawstwa na UJ – postanowiłem zaangażować się w walkę z homofobią. Zgłosiłem się do Tomka Szypuły, do KPH.

I przez sześć następnych lat organizowałeś w Krakowie festiwal Kultura dla Tolerancji.

A na III roku studiów dostałem szóstkę z dekonstrukcyjnej pracy krytykującej „Niech Nas Zobaczą”, o to Ci pewnie chodziło, tak? Głupio mi teraz (śmiech).

Jacek Kochanowski w „Spektaklu i wiedzy” też ją krytykuje.

Ta krytyka jest spójna na gruncie teorii queer i w jej optyce trudno się z nią nie zgodzić. Promocja grzecznej homomonogamii, sielanka. No, ale co z tego, skoro ta akcja – jak pokazała praktyka czyli bardzo agresywne reakcje – trafiala w samo sedno uprzedzeń. Z ogromnym społecznym wydźwiękiem. Akcja, którą – wbrew queerowemu odczytaniu- należałoby uznać za akcję o niesamowitym potencjale wywracającym heteronormatywność. Jestem tego żywym przykładem, bo mój heteronormatywizm wywróciła, dzięki niej się zbuntowałem, wyoutowałem, zacząłem działać. Akcji w kluczu queer pewnie bym nawet nie zauważył.

Co więc postulujesz?

Polityczne działania skierowane na zmianę prawa oraz projekty instytucjonalne.
Zwróć uwagę, że wśród osób żyjących w związkach jednoplciowych są i tradycjonaliści/-stki. Dwie konserwatyne kobiety pragnące po przyrzeczeniu sobie w majestacie prawa dozgonnej miłości i wierności wychowywać dzieci w schludnym domku na przedmieściach – powinny mieć taką możliwość. Dlaczego nie? Queer mówi: małżeństwa homo czy związki partnerskie to też reprodukcja heteronormy. Takie myślenie jest ponadto ślepe na kwestie ekonomiczne. A realia są przykładowo takie: jako doktorant jestem ubezpieczany przez mój uniwersytet. Mój partner, który ma wolny zawód, nie jest ubezpieczony. Gdybym miał żonę, uniwersytet by ją ubezpieczył. Ale mam chłopaka, który na gruncie tego prawa nie może zostać moim mężem. No i co?

A ja bym chciał, żeby uniwersytet płacił ZUS za Łukasza, tak jak płaci za żony i mężów innych osób na moim uniwersytecie.

(źródło Replika nr 27-2010/Queer.pl/TVN24)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz