Wokalista Judas Priest szczerze opowiedział o okolicznościach ujawnienia swojej homoseksualnej orientacji i sytuacji osób LGBT na świecie.
To był bez wątpienia najgłośniejszy coming out w dziejach rocka. Heavy metal przez lata kojarzony był z twardymi facetami w typie „macho”, którzy mogą nie tylko wykończyć każdego smoka, jaki stanie im na drodze, ale też poderwać każdą dziewczynę. Stereotyp ten w jednej chwili musiał runąć za sprawą wywiadu, którego udzielił w 1998 roku nazywany Metalowym Bogiem frontman Judas Priest.
Nie byłem wtedy w Priest, stałem na czele zespołu Two z Johnem 5, który jest dziś Robem Zombie. Zrobiłem wywiad z MTV, mówiłem o muzyce, bla bla bla, i bardzo spontanicznie powiedziałem: „Mówiąc jako gej w świecie metalu…”. Producent podchwycił to, bo to był duży news w tamtym czasie. Czy mógłbym powiedzieć coś takiego, będąc w Priest?
Więc powiedziałem tą rzecz, wróciłem do hotelu i pomyślałem: „Och, co ja narobiłem? Będą kłopoty. Ale nigdy nie widziałem takiej fali miłości ze strony ludzi przez całe moje życie – listy, faksy, telefony od każdego w metalowej społeczności: „Rob, nie dbamy o to. Chcemy, byś był tym, kim jesteś”.
Przez długi czas metal był czarną owcą rock’n’rolla. Metal nigdy nie był szanowany, zawsze był ostatni w kolejce. Więc pomyślałem: „Czy to nie wspaniałe?”. To tylko pokazuje, że nasza metalowa społeczność, dlatego że byliśmy tak pomiatani z powodu muzyki, którą kochamy, jest najbardziej tolerancyjną, najbardziej otwartą, najbardziej kochającą, najbardziej skłonną do akceptacji wszystkich rodzajów muzyki, jakie znamy w rock’n’rollu. To była wielka chwila.
Halford uważa, że osoby homoseksualne nie powinny ukrywać swojej tożsamości. Każdemu gejowi radzi dokonać coming outu, by mógł żyć w zgodzie z samym z sobą.
Z gejami jest tak, że dopóki nie „wychodzimy z szafy”, zawsze chronimy innych ludzi: „Nie mogę tego zrobić, bo to kogoś skrzywdzi i tak dalej”. Próbujemy żyć jak inni ludzie, a to najgorsza rzecz, jaką można zrobić. Trzeba nauczyć się kochać siebie i żyć własnym życiem. Wtedy można wyjść na świat, spróbować wszystko uporządkować.
Brytyjski wokalista jest jednak świadomy, że wiele miejsc na świecie wciąż jest nieprzyjaznych dla społeczności LGBT i ujawnienie się z homoseksualizmem może być czasami bardzo niebezpieczną decyzją.
Czuję się sfrustrowany i zły, że w 2017 jesteśmy wciąż w tym samym miejscu, co kiedy dorastałem jako dzieciak i nagle zdałem sobie sprawę z moich preferencji. No, to tak naprawdę nie preferencja – to jest to, kim jesteś. Nie masz wyboru. Jestem kim jestem. Przez społeczeństwo, w którym dorastałem, a które w dużym stopniu jest dziś takie samo, mamy tę olbrzymią nierówność.
Zawsze czułem, że gdy przestanę być nastolatkiem, będę miał dwadzieścia czy trzydzieści lat, będzie lepiej. Ale wcale nie jest. Wciąż Amerykę i mój kraj rodzinny czeka długa droga. W wielu częściach świata ludzie tacy jak ja są zrzucani z budynków, wieszani, tylko z powodu tego, kim są. To szalony świat, czyż nie?
źródło Anty Radio
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz