środa, 27 lutego 2013

Kołtun polski - Jacek Kochanowski


Fragment wywiadu Fakty i Mity z dr. Jackiem Kochanowskim:

Kołtun polski

Cena, jaką się płaci za jawność, to listy, maile czy telefony z groźbą śmierci. Szczególnie na początku bardzo się przeżywa, gdy w słuchawce nieznajomy głos deklaruje: „W tym tygodniu zginiesz, pedale!” – w wywiadzie dla „FiM” mówi dr Jacek Kochanowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Homofobii uczy polska szkoła. Przede wszystkim dlatego, że często jedyną osobą, która w ogóle mówi o seksualizmie i homoseksualności, jest ksiądz, siostra zakonna albo katecheta. Skoro wpaja się młodzieży fobie homoseksualne i transseksualne, to w jaki sposób mamy zmieniać nietolerancyjne postawy? Mimo wszystko społeczeństwo się liberalizuje, staje się bardziej tolerancyjne, zaś polski Sejm w obecnym składzie nie reprezentuje jego poglądów. W badaniach socjologicznych widać to od 1999 r. To postawy różnego typu tolerancji – wobec osób odmiennych etnicznie czy rasowo, nieheteroseksualnych, ale też zrozumienie dla praw kobiet. Mieliśmy ogromną zapaść w 2005 r., kiedy powstał rząd PiS, a podczas konferencji prasowej premier powiedział, że homoseksualizm jest zaburzeniem. To wówczas doszło do legitymizacji kołtuńskiego sposobu myślenia na poziomie oficjalnego dyskursu państwowego.
(...)

– A może Polacy naprawdę boją się odmienności?
– Przez ostatnie 20 lat przerabiamy proces, który w Europie zachodził od lat 60. To wywołuje w ludziach lęk, polegający na tym, że zmienia się świat, w którym żyli.
(...)
– Politycy instrumentalnie ten lęk wykorzystują. Usiłują zbić polityczny kapitał na tym, że ludzie boją się świata, który się zmienia. Kreuje się pewną rzeczywistość wzbudzającą lęk, że oto czekają na nas zagrożenia, że zalegalizowanie par jednopłciowych
oznacza, iż wszyscy staną się homoseksualistami i przestaniemy się rozmnażać. To, co próbuje robić Krystyna Pawłowicz i jej towarzysze, a więc większość tego Sejmu, to jest już zwyczajna podłość.
– Ci, którzy mówią, że związki partnerskie są zagrożeniem dla tradycyjnej rodziny, rzeczywiście w to wierzą?
– Nie sądzę. Przecież takiego poglądu nie da się logicznie uzasadnić. To hasło polityczne, stereotyp. Kalka, która służy do straszenia społeczeństwa. A strach to najstarsza forma sprawowania władzy i wpływu na ludzi. Wciskanie ludzi w ten lęk jest jednym z największych okrucieństw, jakich może się dopuścić
polityk.
(...)
Stereotypy i uprzedzenie to skrajnie uproszczony sposób myślenia o świecie. Prawdą jest to, co dane społeczeństwo za prawdę uważa. Jeśli przez ostatnie lata wpajano nam, że tylko jeden obraz rzeczywistości jest słuszny, a mówienie o prawach kobiet czy mniejszości seksualnych jest ekstremizmem zagrażającym bytowi państwa, ludzie w to uwierzyli.
(...)
Nie chodzi o to, żeby kogoś tolerować albo nie. Chodzi o to, że zarówno osoba transseksualna, jak i homoseksualna jest obywatelem tego państwa. A to oznacza, że przysługuje jej pełnia praw obywatelskich. Konstytucja zapewnia równość wszystkim, nakazuje państwu objąć ochroną prawną związki jednopłciowe z tego tylko powodu, że one istnieją. Państwo demokratyczne służy swoim obywatelom, akceptuje ich decyzje i wybory o tyle, o ile nie zagrażają bezpieczeństwu innych. To państwo jest dla obywatela, a nie obywatel dla państwa.

(...)
Polecałbym, żeby każda osoba heteroseksualna spróbowała sobie wyobrazić, że musi przed światem ukrywać swoją heteroseksualność, czyli de facto – całe swoje życie prywatne. Niech sobie wyobrazi, że nie może ze swoim partnerem iść za rękę, pocałować go ani przytulić, gdy na przykład wsiada do pociągu i wyjeżdża. To nieustanna autocenzura i nieustanne kontrolowanie siebie. To dla osoby heteroseksualnej jest niewyobrażalne, zaś ludzie żyjący w ukryciu muszą sobie z tym dać radę. Społeczeństwo, które zmusza część swoich członków do nieustannego życia w lęku, to jest społeczeństwo okrutne.
– To jest społeczeństwo katolickie.
– Najbardziej represyjne wobec osób homoseksualnych i transpłciowych są właśnie społeczeństwa, gdzie dominuje religia głosząca miłość bliźniego. Główny katolik kraju, pan Terlikowski, mówi o Annie Grodzkiej per pan Grodzki, kwestionując jej płeć i okazując głęboką pogardę.To nie ma nic wspólnego ani z szacunkiem dla człowieka, ani z miłością bliźniego.

Na koniec Jacek w dniu Wychodzenia z Szafy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz