czwartek, 21 lutego 2013

Dziesięcioro Przykazań. Holland: niech Tusk i Niesiołowski przeproszą wszystkich homoseksualistów


Przepraszam panią Agnieszkę Holland. To była niedopuszczalna ekspresja. Uważam, za paskudne używanie takich argumentów - powiedział premier Donald Tusk. "Obchodzi ją (Holland) tylko córunia, która jest lesbijką", mówił poseł Niesiołowski.

Niesiołowski na antenie Radia ZET stwierdził, że nie będzie przepraszać za swoje słowa. - Słowo "córunia" jest wielce obraźliwe? Co jest tą obelgą? Niedługo będzie tak, że powiem "dzień dobry” i ktoś będzie czuł się obrażony - mówił polityk. Później jednak przeprosił. - Jeżeli poczuła się dotknięta to ja przepraszam - powiedział pod adresem Agnieszki Holland. Reżyser przeprosił także szef PO i rządu Donald Tusk/

W rozmowie z Radiem Zet Agnieszka Holland powiedziała, że Stefan Niesiołowski nie jest w stanie jej obrazić. - Jeśli przeprasza mnie premier to wolałabym, żeby za słowami były czyny - dodała. Mówiła też, że przeprosiny Niesiołowskiego nie mają sensu, ponieważ nie czuje on, że zrobił coś niewłaściwego. - Nie chcę przeprosin, niech premier i Niesiołowski przeproszą wszystkich homoseksualistów - zadeklarowała Agnieszka Holland. Wprost.

Albo porozumienie w sprawie związków - albo konserwatyści "wylecą" z PO. Jak dowiedziało się Radio TOK FM na wieczornym spotkaniu w Kancelarii Premiera Donald Tusk postawił sprawę jasno. Jeśli Platforma "wyłoży się" na sprawie związków partnerskich - czyli nie uda się projektu przegłosować w Sejmie - konserwatyści mogą się z partią pożegnać.

Żadnych rozmów z konserwatystami PO, codziennie obrażają wyzywają poprzeć ustawę RP plus z dopiskiem rodzin homoseksualny, koniec uległości czas walczyć o równość. Tusk mówi jedno robi coś innego, miał jaja to odwołał by Gowina, tak pokazałby że chce coś zrobić i zależy na lesbijkach i gejach. Tuska słowa nie liczą już, my jako środowisko powinniśmy pokazać siłę i sprzeciwić się, bajeczką od PO, my już jesteśmy dorośli i nie wierzymy już bajeczki.

Agnieszka Holland: Moje poprzednie teksty – list do pana posła Głogowskiego i inne moje medialne wypowiedzi - wywołały najróżniejsze reakcje. Otrzymałam od znajomych i nieznajomych, oraz od państwa, czytelników mego bloga – za co serdecznie dziękuję - wiele mądrych i życzliwych. Zareagowali bardzo licznie również posłowie krytykowanej przeze mnie partii rządzącej. Generalnie te ostatnie nie wydały mi się równie mądre, a już na pewno znacznie mniej życzliwe, więc myślę, że w przyszłości będę raczej unikać kontaktu z tymi polemistami, różne jakoś stosujemy reguły gry.

Pan Tomasz Lis obiecuje, że może wybaczy panu Niesiołowskiemu, excuse le mot, chamstwo, jeśli przeprosi mnie (i może moją córkę?). Pan Tomasz nie ma racji. Niesiołowski nie musi mnie przepraszać, bo nie mógł mnie obrazić. Nie posiada on zdolności honorowych.

Na tym tle – niezależnie od tego, że się z nim kompletnie nie zgadzam i myślę, że pomylił role: posła z kaznodzieją – błyszczy jak jasna gwiazda kultury osobistej pan poseł Godson. Dziękuję, panie pośle! Widać, że nie jest pan stąd.

Drodzy państwo! Rewolucyjny niemal proces zmian kulturowych i obyczajowych, jaki ma miejsce we wszystkich właściwie krajach dojrzalej demokracji jest sprawą dla wielu ludzi, również tych, którzy mają silniejszy kręgosłup niż nasi posłowie, bardzo trudną do zaakceptowania i rozumiem strach i konfuzje konserwatywnych (i nie tylko) środowisk. W innych krajach ten proces trwał latami i toczył się w środowisku daleko większej kultury politycznej, a i tak towarzyszyły mu gwałtowne spory. Tak naprawdę nie jest to według mnie spór o charakterze religijnym, a kulturowym, antropologicznym. Przeciwnicy wprowadzenia legalizacji związków partnerskich (nie tylko homoseksualnych zresztą) lękają się, że zostaną naruszone podstawy ładu społecznego, którego fundamentem jest wyjątkowa rola tradycyjnej rodziny. Rodzina taka zawiera kontrakt ze społeczeństwem, którego skutkiem jest częściowe korzystanie z przywilejów, ale – co ważniejsze – przyjęcie odpowiedzialności za wypełnienie funkcji prokreacyjnej oraz zdjęcie ze wspólnoty ciężaru opieki nad słabszymi ogniwami tej rodziny. Stąd strach, że zrelatywizowanie roli takiej rodziny zaskutkuje rozbiciem szerszego porządku społecznego.

Poseł Godson: “Jest wypaczeniem od normy, gdy mężczyzna pała do mężczyzny miłością”. Więc jest normą dla polskiego posła, gdy pała nienawiścią? To rzeczywiście statystycznie u nas znacznie częstsze.

Dalej poseł Godson: “Polska jest ostoją rodziny”. Owszem, jest: z najmniejszym (czy drugim od końca) przyrostem naturalnym w Europie. Z ponad 20% dzieci urodzonymi poza małżeństwem. Z ogromną ilością rozwodów. Z niebywałym poziomem przemocy w rodzinie. Z nagminnym biciem, często katowaniem dzieci. Z alkoholizmem. Z obojętnością i pogardą wobec niepełnosprawnych, chorych, starych, obcych. Eldorado rodziny, w którym posiadanie większej ilości dzieci, a szczególnie dziecka niepełnosprawnego graniczy z heroizmem i skazuje na nędzę. Bo nie można liczyć na żadną, poza groszowymi jałmużnami, pomoc państwa, a miłość bliźniego w naszym katolickim kraju nie przełożyła się na umiejętność obywatelskiej solidarności. I w tej sytuacji najpilniejszym i najszczytniejszym zadaniem dla naszych posłów jest walka z gejowską potrzeba życia w stabilnych związkach.

Poseł Gowin rzuca się jak Rejtan, bo krajem niemożliwym dla niego do życia jest taki, w którym homoseksualiści mogliby adoptować dzieci. Nie przeszkadza mu życie w kraju, z którego – głównie w czasie rządów jego partii - wyjechało półtora miliona młodych Polaków, w kraju gdzie matka morduje sześcioro noworodków przy milczącej zgodzie ojca i całej lokalnej społeczności łącznie z urzędnikami państwowymi, w którym niemowlęta są katowane i zabijane przez heteroseksualnych rodziców, ochrzczonych i często praktykujących katolików, w kraju gdzie koło dziesiątki tysięcy dzieci jest de facto bezdomnych. Do emigracji skłoniłby go natomiast fakt, że któreś z tych niechcianych i opuszczonych przez rodzinę i aparat państwowy dzieciaków znalazło się pod opieką dwóch kochających je lesbijek (czego zresztą nikt w tej chwili nie postuluje).

"3. Pamiętaj abyś dzień święty świecił"
- Namawiam pana Posła Piechocińskiego, żeby zgłosił wniosek, a Ministra Piechocińskiego, żeby – korzystając ze swego stanowiska w rządzie - doprowadził do zabronienia handlu i innej pracy w tym pracy przy żniwach w niedziele. Nie wiem, dlaczego naprawdę nie walczy – mając ku temu narzędzia - z permanentnym naruszaniem trzeciego przykazania.

"4. Czcij ojca swego i matkę swoją"
- Tu - jako osoba zaprzyjaźniona z wieloma osobami o orientacji homoseksualnej muszę powiedzieć, że geje stosują się do tego przykazania o wiele lepiej niż heterycy. Nie znam równie czułych i oddanych synów jak kilku mych gejowskich przyjaciół. Opiekuńczych, starannych, wytrwałych w trosce i miłości dla swych chorych, czy niedołężnych rodziców.

"6. Nie cudzołóż"
- To przykazanie ważyło by raczej za uregulowaniem związków partnerskich, również homoseksualnych. Bo jeśli ktoś pragnie dzielić stół i loże z jedną ukochaną osoba, dochować jej wierności, przyjąć za nią odpowiedzialność i zobowiązać się do opieki nad nią, to chyba lepiej niż nieuregulowane i niezobowiązujące życie seksualne? W rożnych, cudzych, łóżkach? Nic tu nie ma, nawiasem mówiąc, ani o orientacji seksualnej ani nawet o obowiązku prokreacji.

Całość na Na temat.pl

2 komentarze:

  1. Jaki piękny styl i przekaz tekstu pani Holland... Bardzo mądra osoba, wyjątkowa. Wymiotuję jednak na osobnika, który tu napisał chamski komentarz, tak sobie podryguje psychol przedśmiertnie, bo wkrótce będą ich pokazywać w muzeach, w które pozamieniają się ich kościoły. Pedofila to masz ćwoku w kościele i z jego łapy bierzesz do paszczy wafelka w niedzielę. Ja mam inny temperament niż pani Holland i potrafię kopnąć buca w jaja, ale podziwiam jej kulturalny styl. Pzdr autora tego bloga. Heteryczka - przyjaciółka gejów i wszystkich fajnych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. MADE IN MAMA I TATA
    W Paryżu odbyła się wielotysięczna demonstracja przeciwko planom socjalistycznego rządu Francois Hollande'a, wprowadzenia zmian w kodeksie cywilnym. Nowe przepisy miałby definiować małżeństwo jako związek osób różnej lub tej samej płci, otwierając drogę związkom jednopłciowym do adopcji dzieci.
    Czyżby Europa budziła się z lewackiego i antyrodzinnego amoku?

    OdpowiedzUsuń