piątek, 15 kwietnia 2011

PiS: jeśli gej, to tylko dyskretny

Żywa Biblioteka' z gejem to skandal edukacyjny i propagowanie dewiacji - uważa radomski radny PiS Sławomir Adamiec. Żąda od prezydenta miasta by zakazał imprezy i wyciągnął konsekwencje wobec dyrektorki miejskiej placówki kultury, która ją organizuje.

Adamiec rozesłał list protestacyjny. Pisze w nim m.in.: 'Wśród tzw. żywych książek mają się znaleźć na jednej półce, m.in. homoseksualiści, ksiądz katolicki i matka dziecka niepełnosprawnego. Takiego skandalu edukacyjnego od dawna w Radomiu nie mieliśmy'.

- Nie jestem homofobem - zaznacza radny. Ale na pytanie, co by zrobił gdyby spotkał dwóch gejów w miejscu publicznym trzymających się za ręce, odpowiada, że by wyszedł.

Żywą Bibliotekę wymyślono w Danii w 2000 r. Grupa młodych ludzi związanych z organizacją Stop Przemocy postanowiła zająć się tematem respektowania praw człowieka. Zorganizowali bibliotekę, w której można było 'wypożyczyć' człowieka, który jest postrzegany w sposób stereotypowy i porozmawiać z nim. Potem podobne projekty ruszyły m.in. w Finlandii, Hiszpanii czy na Węgrzech. Od 2007 r. z żywą książką można spotkać się też w Polsce.

W Radomiu spotkanie ma się odbyć po raz pierwszy. W piątek w gminnej placówce kultury Resursa Obywatelska w ramach Dni Kultury Żydowskiej 'Ślad'. Biblioteka będzie czynna przez sześć godzin, a książkami będą m.in. osoba niepełnosprawna, Afrykanin, feministka, ateista, Romka, Żyd, księża - ewangelicko-augsburski i prawosławny oraz gej. To obecność homoseksualisty najbardziej zbulwersowała radnego.

'Żywą Bibliotekę wspierają m.in. środowiska homoseksualne, które w innych miastach zasłynęły już agresywną kampanią promocyjną homoseksualizmu' - pisze w proteście radny. Dodaje, że taka akcja to kolejny pretekst do propagowania dewiacji.

Radny ma nadzieję, że prezydent Radomia nie dopuści 'do realizacji tego skandalicznego pseudo 'projektu edukacyjnego', a wobec osób odpowiedzialnych za jego przygotowanie (...) wyciągnie stanowcze konsekwencje'.

- Władze miasta nie mają nic przeciwko osobom, które mają inne widzenie świata, chociaż nasze osobiste poglądy są znane. Natomiast jestem przeciwny wydawaniu publicznych pieniędzy na propagowanie wśród młodzieży tego typu przekazu. Zwrócę się do dyrektorki Resursy o wyjaśnienie w jaki sposób 'Żywa biblioteka' wpisuje się w charakter imprezy poświęconej kulturze żydowskiej' - oświadczył wczoraj Ryszard Fałek, wiceprezydent Radomia, któremu podlega kultura.

Fałek sam zasłynął z homofobicznej wypowiedzi w 2009 roku, podczas wizyty Paula Camerona, amerykańskiego psychologa wzywającego do karania homoseksualistów. Powiedział wtedy: 'Jako rodzic byłbym nieszczęśliwy, gdyby moje dziecko było uczone przez homoseksualistę. Na pewno wysłałbym do wychowawcy czy dyrektora pismo, że nie wyrażam na to zgody, albo posłałbym dziecko do innej klasy lub szkoły'.

A czy gościom, którzy mają być żywą książką, przeszkadza towarzystwo homoseksualisty? - Wezmę udział w Żywej Bibliotece, bo ta idea mi się podoba - mówi ks. Wojciech Rudkowski, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Radomiu. - Co do zamieszania wobec innego z uczestników imprezy, to nie czuję się sędzią w tej sprawie, nie wiem co będzie prezentowała osoba, która przedstawia się jako homoseksualista, ona bierze to na swoje sumienie. Ponadto na marginesie całej sprawy uważam, że ocenianie ludzi przez skłonności seksualne to jednak zbyt duże uproszczenie - dodaje.

Organizatorzy twierdzą, że idea akcji została przez radnego źle zrozumiana. - Bo ten projekt nie ma na celu propagowanie żadnych światopoglądów, ale ma to być próba dialogu, zrozumienia, spotkania - mówi Marta Witkowska, jedna z organizatorek.

Radny Adamiec: Gej byle dyskretny mi nie przeszkadza

Anna Jurek: Dlaczego Pana tak zbulwersowało to, że w żywej bibliotece ma się pojawić gej?

Sławomir Adamiec, radny PiS: Te akcje wspierają środowiska związane z mniejszościami seksualnymi na terenie całej Polski. W wielu miejscach, gdzie miała być ta akcja, też był problem. Mniejszości seksualne widzą, że ich spektakularne akcje, parady, nie odnoszą sukcesu i napotykają na silny opór społeczny. Dlatego starają się przekazać społeczeństwu w sposób bardziej delikatny to, co chcą, czyli na przykład poprzez takie akcje jak 'Żywa biblioteka'. Zestawienie na tzw. półkach 'Żywej biblioteki', grup społecznych, rzekomo wykluczonych w społeczeństwie i w jakiś sposób napiętnowanych, bulwersuje. Znajdują się obok siebie zarówno księża katoliccy, prawosławni, matki dzieci niepełnosprawnych.

I to jest problem, że obok siebie znajdują się przedstawiciele takich grup?

- Nie chodzi o to. Zostali oni określeni jako grupy z tzw. wykluczeniem. To jest tworzenie nieistniejącego podziału. Nie uważam, żeby matki dzieci niepełnosprawnych na przykład były wykluczone. Sam znam wiele rodzin, które mają niepełnosprawne dzieci i te rodziny spotykają się z wielką serdecznością ze strony ludzi.

Założeniem Żywej biblioteki jest przecież m.in. właśnie przełamywanie stereotypów.

- No, właśnie nie. Tego typu akcje tworzą fałszywą rzeczywistość. Przecież nasze społeczeństwo nie jest społeczeństwem nietolerancyjnym. Nie można mówić o takich stereotypach, bo się je samemu tworzy. Nasze społeczeństwo jest tolerancyjne, potrafi rozumieć pewne zachowania, ale powinno się to przeżywać w sferze nie takiej ostentacyjnej, nie takiej publicznej.

Rozumiem, że Panu nie odpowiada to, że w 'Żywej bibliotece' pojawi się gej?

- Nie odpowiada mi to, że zaprasza się też młodzież. Podczas 'Żywej biblioteki' mają być warsztaty [zatytułowane 'Poznaj siłę Praw człowieka. Jak poznać kto gej a kto nie-gej? (...) Czy Cyganie kradną? Czy wszyscy mamy równe prawa - przyp. red.], które są skierowane bezpośrednio do uczniów. To nie służy właściwej atmosferze wychowania. W takich instytucjach jak Resursa powinniśmy promować kulturę, która nie odbiega od zasadniczych norm społecznych.
Czym w takim razie dla pana jest homoseksualizm?

- Nie chciałbym o tym mówić. Mnie teraz chodzi o pewne zjawisko, które dziś próbuje się w nasze społeczeństwo wtłoczyć tylnymi drzwiami i przeciwko temu protestuję. Do mnie docierają różne informacje od ludzi, którzy mają takie samo zdanie jak moje. Poza tym nie należy wciągać młodzieży w coś, co może być formą promocji, zachęty.

Promocji? Jakiej promocji?

- Na wielu portalach tych mniejszości seksualnych jest podawana informacja, że ta 'Żywa biblioteka' jest i że to spotkanie będzie miało miejsce. No o czymś to mówi. Ten program jest promowany.

I spotkanie z gejem ma stanowić jakieś zagrożenie dla młodych ludzi? Że co, nagle staną się gejami?

- Promocja nie polega na tym, że nagle ktoś się stanie gejem, czy ulegnie presji i przekonaniu. Uważam, że jest wiele innych możliwości, by rozmawiać z ludźmi o tych zjawiskach. Są opracowane książki, które wskazują też na dramat tych ludzi. Takie spotkanie jest promocją i może mieć niekorzystny wpływ na młodzież.

O jaki niekorzystny wpływ chodzi?

No to, że ktoś zacznie sięgać do tych parad, zechce w takim przedsięwzięciu uczestniczyć. Trzeba przed tym młodzież chronić.

Jest pan nauczycielem. A gdyby zdarzyło się, że w klasie, gdzie pan uczy byłby gej, to co wtedy? Też będzie trzeba młodzież chronić?

- To jest kwestia do bardziej intymnej rozmowy, a nie do takiej debaty publicznej. Nie można roztrząsać tego zjawiska w taki sposób, który może być dotkliwy dla tej osoby [homoseksualisty - przyp.red.]. Należy wziąć pod uwagę wrażliwość tych osób. Może one chcą z tym co przeżywają pozostać we własnym otoczeniu. Nie można takich rzeczy wyciągać w sposób nachalny. Jestem za tym, żeby rozmawiać z dziećmi, ale w domu. To sfera prywatna, a nie publiczna.

Kiedy wychodzimy do baru, też możemy natknąć się na homoseksualistów. Czy to znaczy, że trzeba wyjść?

- Absolutnie, nie. Przecież wiadomo, że niejednokrotnie możemy mieć do czynienia z takimi zjawiskami, ale te osoby pewnie starają się zachować normę kulturową, która z ich strony nie jest takim ostentacyjnym wyrażaniem swoich preferencji. Publiczna dyskusja szkodzi i jednym i drugim, bo ktoś może nie lubi takie zbytniego eksponowania odmiennej orientacji.

Czyli rozumiem, że dla pana byłby problem, gdyby dwóch gejów siedziało w restauracji i trzymało się za ręce?

- Dla mnie to jest problem, ja chciałbym wyjść z takiego miejsca i otoczenia. Jeśli ktoś ma tą pewną odmienność, powinien to zachować w sferze intymniej

Jest pan homofobem?

- Oczywiście, że nie. Staram się tych ludzi zrozumieć.

Gdyby pan został zaproszony do projektu 'Żywej biblioteki', by przedstawić swoje stanowisko na temat homoseksualizmu, wziąłby pan udział?

- Mogę o takich kwestiach rozmawiać, ale nie w takim projekcie. Ja przeciwstawiam się takiej metodzie. To jest sfera bardzo delikatna i nie można o niej dyskutować w taki sposób.

Źródło: Gazeta Wyborcza,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz