Przeczytałem całą Konwencję Stambulską. Zastanawiam się skąd tyle krzyku i mam dwa pomysły o co de facto może chodzić. Jest też jedno "ale". O tym w ostatnim zdaniu
Ale od początku... Dokument ma 58 stron.
Dawno, bo aż 9 lat temu, 11 maja 2011 roku, w dalekim Stambule sporządzono konwencję. Stambulską. Mówi o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
W Polsce przez 9 lat nic, a raczej prawie nic, się w tej sprawie nie działo. Teraz się dzieje. Dużo. I to jest trochę dziwne...
Konwencja weszła wżycie w Polsce 1 sierpnia 2015 i aż dziw bierze, że od tamtej pory mroczne siły genderu nie rozsadziły naszej ojczyzny w drobiazgi!
Taki stan trwał aż do 2020 roku, kiedy (bojący się wszystkiego) rząd PR postanowił konwencję wypowiedzieć.
Oczywiście wyrzygał się przy okazji na kobiety, gejów (znów), lewaków, groźne liberalne środowiska, jakieś wydumane zachodnie ideologie. Rząd oznajmił też, że owa konwencja jest groźna i że to "genderowy koń trojański" - jak był łaskaw oświadczył świecki ksiądz w polskim rządzie, wiceminister Romanowski. A "gender" jest przecież jeszcze groźniejsze niż LGBT. I jeszcze mniej, dla społeczeństwa, zrozumiałe. A im mniej coś mniej zrozumiałe, tym straszniejsze.
Powtarzam więc, że ją przeczytałem. I teraz w paru zdaniach Wam ją zreferuję.
Jest tam mowa o potrzebie reagowania i zwalczania przemocy domowej, zwłaszcza przemocy wobec kobiet. Jest mowa o równouprawnieniu, współpracy międzynarodowej z zakresie walki z przemocą domową, a także o wspieraniu organizacji niosących pomoc ofiarom przemocy domowej. Jest mowa o promocji i ochronie praw wszystkich, a zwłaszcza kobiet, do życia w sferze wolnej od przemocy. Jest mowa o telefonach zaufania, schroniskach, o przemocy seksualnej, o potrzebie ochrony małoletnich świadków, nękaniu, wymuszonych małżeństwach, okaleczaniu genitalnym kobiet, wymuszaniu aborcji i sterylizacji, zbrodniach honorowych ("W szczególności dotyczy to
stwierdzeń, że ofiara przekroczyła kulturowe, religijne, społeczne lub tradycyjne normy lub zwyczaje stanowiące kryteria właściwego zachowania").
Jest też przepis mówiący o tym, że "wdrożenie przepisów niniejszej konwencji przez Strony, w szczególności środków
chroniących prawa ofiar, zostanie zagwarantowane bez dyskryminacji ze względu na: płeć biologiczną, płeć kulturowo-społeczną, rasę, kolor skóry, język, religię, poglądy
polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, własność, urodzenie, orientację seksualną, tożsamość płciową, wiek, stan zdrowia, niepełnosprawność, stan cywilny, status uchodźcy lub migranta lub inny".
I w tym może tkwić pierwszy problem. Konwencja nakazuje chronić prawa wszystkich. Osób LGBT też, A przecież jak wiemy LGBT to nie ludzie, tylko ideologia. Po co więc chronić prawa ideologii?
Jest także artykuł 6, w którym czytamy, że "Strony podejmują się uwzględnienia perspektywy płci społeczno-kulturowej we wdrażaniu i ocenie wpływu zapisów niniejszej konwencji oraz promowania i skutecznego wdrażania polityki równouprawnienia pomiędzy kobietami a mężczyznami oraz wzmocnienia pozycji kobiet."
i to jest chyba drugi problem. Prawdopodobnie panu Romanowskiemu, lub innemu asowi, skojarzyło się to z transseksualizmem lub transwestytyzmem. Że niby faceci będą teraz musieli być kobietami, a kobiety facetami. I że będzie wolna amerykanka w wybieraniu płci, a to przecież sprzeczne z zamysłem boskim. No a to ministrowi Romanowskiemu już się zupełnie w głowie nie mieści! I biedak nie zorientował, że określenie "płeć społeczno-kulturowa" to coś innego niż mu się wydaje. Myślał, że ktoś mu poleci przychodzić do ministerstwa w sukience. A on przecież woli spodnie.
Tymczasem płeć społeczno-kulturowa to tylko (lub aż) społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn czyli to, że są na świecie kraje, w których kobieta ma nie mówić tylko rodzić, gotować i się nie wtrącać. A jeśli tego nie robi można ją ukarać wedle uznania. Najczęściej mężczyzny, do którego "należy".
I wylewa się właśnie dziecko z kąpielą. Bo konwencja stambulska to też ideologia, jednorazowa przemoc to nie przemoc. LGBT to nie ludzie, a pedofilia to sprawa rodzinna.
Ale może być to też zasłona dymna. Zrobił się szum, krzyk, zamieszanie. Uwaga odwrócona. Protesty na ulicach. A pod sposobem dzieje się coś innego. Nie umiem powiedzieć co. Czuję jednak świństwo z kasą w tle.
------------------
Politycy PiS twierdzą, że Konwencja Stambulska neguje różnice biologiczne między kobietami i mężczyznami. Nieprawda. „Będzie 56, a nawet 70 płci” - straszą wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik (na zdjęciu) i poseł PiS Jacek Ozdoba. Bzdura. Sprawdzamy skąd te fantazje, bo w Konwencji nic takiego nie ma.
Jak tłumaczyła Joanna Gzyra-Iskandar z Centrum Praw Kobiet, nawiązanie do uwarunkowań wynikających z płci społeczno-kulturowej pojawia się w dokumencie, by podkreślić, że istnieje przemoc ze względu na płeć, a przemoc wobec kobiet jest specyficznym i szczególnie powszechnym rodzajem przemocy, wynikającym ze stereotypowego podziału i hierarchii płci oraz kulturowego przekonania o niższości kobiet.
„Konwencja nakazuje zwalczać tego rodzaju przekonania, które mogą służyć usprawiedliwianiu przemocy lub być jej źródłem” – dodawała Gzyra-Iskandar.
Prof. Małgorzata Fuszara, pełnomocniczka ds. równości w rządach PO-PSL, na antenie TOK FM opowiadała o źródłach pojęcia gender. W naukach społecznych funkcjonuje ono od lat 60. XX wieku.
Pierwszy raz opisała ją jeszcze przed II Wojna Światową antropolożka Margaret Mead, która badając różne kultury zauważyła, że role kobiet w poszczególnych plemionach są inaczej skonstruowane. „To, co w jednym plemieniu uważa się za właściwe dla kobiet, w innym było właściwe dla mężczyzn” — tłumaczyła Fuszara.
„Największa bzdura, którą opowiadają tzw. przeciwnicy gender polega na tym, że nauka społeczna, która mówi o płci społeczno-kulturowej, przeczy różnicy biologicznej między płciami. Chcę od razu państwu powiedzieć: to jest absolutna nieprawda, kłamstwo, nie wierzmy temu.
Konwencji Stambulskiej nie ma słowa na ten temat. Fantazjowanie na temat 70 płci przypomina najwyżej obiecane przez proroka 70 hurys dla poległych w obronie wiary (...) - Oko Press
Wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski stwierdził w Polskim Radiu 24, że pod płaszczykiem troski o osoby krzywdzone opozycja realizuje agendę polityczną i ideologiczną.
- To dokument, który jest tego rodzaju lewicowym, tęczowym, homoseksualnym narzędziem do wprowadzania terroru w szkołach, czy w placówkach edukacyjnych. To jest najbardziej niebezpieczne. Coś co uderza w polską rodzinę, coś co jest sprzeczne z artykułem 18, z prawem rodziców do tego żeby mogli wychowywać dzieci - powiedział - gazeta.pl
- Jestem zwolennikiem reformy samorządów, zwiększenia kontroli nad finansami samorządu terytorialnego. Dzisiaj niestety widać po tych dużych miastach, że są takimi udzielnymi księstewkami PO - powiedział w "Graffiti" wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski.
Dopytywany o jakie reformy mu chodzi, odpowiedział: "reforma regionalnych izb obrachunkowych, wzmocnienie nadzoru nad wydawaniem pieniędzy". - M.in. po to, żeby pieniądze z UE nie były wydawane w Warszawie na ideologię LGBT - dodał.
Wiceminister jest przekonany, że Polska wypowie konwencję stambulską. - Decyzję podejmuje minister rodziny, która kilka tygodni temu powiedziała, że konwencję wypowiemy. Słowa konstytucyjnego ministra nas obowiązują - stwierdził Kowalski.
- Będziemy zawsze bronić godności osoby ludzkiej, wolności ludzi do wypowiadania się. Nie będzie żadnej dyskryminacji żadnej osoby ze względu na kolor skóry, wyznanie czy preferencje seksualne, ale czym innym jest afirmacja i narzucanie - mówił wiceminister.
- Kłopot z wolnością ma Unia Europejska i wiele państw zachodnich, które opanowała ideologia LGBT i skrajnie lewackie myślenie. Polska jest oazą wolności i tu każdy ma prawo wypowiadania się - podkreślił - Polsat News
Tweet