piątek, 31 lipca 2020

Banery homofobiczne następne po Polsce, Oburzenie premiera na tęczową flagę, KE i strefy wolne LGBT, Konwencja Stambulska do TK ...


Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że wszczęła postępowanie w sprawie "znieważenia pomników oraz obrazy uczuć religijnych" - chodzi o nałożenie na kilka warszawskich pomników tęczowych flag i chust symbolizujących ruch anarchistyczny.

Znów więc zobaczymy, czy zdaniem prokuratury tęczowa flaga obraża czy nie. Ciekawe natomiast, że Prokuratura nie wszczyna postępowań w sprawie furgonetek jeżdżących po Warszawie i nadających z głośników, że "geje gwałcą dzieci".

Czy wszczęłaby, gdyby słychać było "heterycy gwałcą dzieci"? Albo "katolicy gwałcą dzieci"?
Dziś rano w okolicach Mostu Poniatowskiego można było zobaczyć wielki baner z napisem: "Gej Robert Mikelsons pracował w żłobku i wykorzystał seksualne 53 dzieci"

Hmmm... a może tak: "Heteroseksualista Ted Bundy zamordował bestialsko ponad 30 kobiet" albo:"Heteroseksualista Joachim Knychała, znany jako wampir z Bytomia, zamordował pięć młodych kobiet"

Zdaje się, że - przez zwykłą analogię - na tej podstawie powinno się dyskryminować ludzi heteroseksualnych? Tak?

Baner jest autorstwa Fundacji Życie i Rodzina - i - uwaga! - został dziś ZDJĘTY przez tancerza Gąsiu oraz reżysera Michała Borczucha

Dodam Podczas rutynowego obchodu policjanci z Wrocławia spotkali osamotnionego chłopca. Okazało się, że pięciolatek od kilku dni radzi sobie sam, bo jego matka zniknęła. W jego domu znaleziono ponad 100 porcji amfetaminy.

O przywłaszczenie ponad 200 tys. zł z kasy Bractwa Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta w Lublinie oskarżyła prokuratura byłą prezeskę organizacji Monikę S. i jej dwie pracownice. 39-letnia Monika S. miała także wyłudzić z banków kredyty na blisko 400 tys. zł. Wcześniej zabiła własnego syna. Chłopiec miał 10 lat.



Umieszczenie tęczowych flag na warszawskich pomnikach, m.in. Jezusa na Krakowskim Przedmieściu, wywołało prawicową histerię. Do chóru komicznie oburzonych polityków, publicystów i księży dołączył sam premier polskiego rządu, Mateusz Morawiecki, który napisał na swoim Facebooku pełen ubolewania post, a także zapalił znicz i pomodlił się przy “sprofanowanym” pomniku. Morawiecki napisał:

“Są pewne granice, które zostały wczoraj przekroczone (...)
Tego rodzaju akty wandalizmu, jakie obserwowaliśmy wczoraj w Warszawie, nie prowadzą do niczego dobrego, i mają jeden cel - jeszcze bardziej podzielić społeczeństwo. Nie pozwolę na to!

W Polsce nie popełnimy błędów zachodu. Wszyscy widzimy, do czego prowadzi tolerancja wobec barbarzyństwa. Tolerancja oznacza również wzajemność. Bez poszanowania ideałów większości wszelkie mniejszości zamiast zjednywać sobie zwolenników - przysparzają wyłącznie wrogów.”

Jeśli zawieszenie kawałka materiału na pomniku jest “przekroczeniem granic” to nasuwa się pytanie, czym są dla premiera Morawieckiego granice debaty publicznej. Najwyraźniej nie naruszają ich takie zdarzenia, jak:

- stwierdzenie przez kilkoro polityków partii rządzącej, w tym prezydenta, że “LGBT to nie są ludzie”
- nazwanie przez jednego z hierarchów ok. 2 milionów obywateli “zarazą”
- stworzenie dziesiątek “stref wolnych od LGBT”
- przyniesienie przez dwoje terrorystów na Marsz Równości w Lublinie bomby, które mogła pozbawić życia wiele osób
- ogólnopolska kampania prowadzona przez jedną z organizacji pozarządowych, przekonująca, że osoby LGBT+ chcą krzywdzić dzieci
- dziesiątki nierzetelnych, szerzących dezinformację i nienawiść reportaży telewizji publicznej na temat osób LGBT+
- próby zakazywania Marszów Równości podejmowane m.in. przez prezydentów Gniezna, Lublina czy Rzeszowa
- dziesiątki, setki homofobicznych wypowiedzi polityków, publicystów i duchownych o “homoterrorze”, “nazistowskiej ideologii LGBT” i o tym, że “osoby LGBT nie są równe osobom normalnym”

Żadne z powyższych nie doczekało się potępienia ze strony premiera Morawieckiego.



Rybnicki poseł Lewicy Maciej Kopiec otrzymał anonimowy list z obelgami i groźbami. W czwartkowym wpisie na facebookowym profilu apeluje do nadawcy o ujawnienie się i spotkanie. W przeciwnym razie zapowiada przekazanie sprawy do prokuratury.

Jak wynika z zamieszczonych przez posła zdjęć, anonimowy, niegramatycznie napisany list zawiera szereg niecenzuralnych, homofobicznych wyrażeń; nawiązuje m.in. do postaci Roberta Biedronia. Nadawca m.in. obraża Kopca, oczekuje od niego rezygnacji z polityki i grozi mu oblaniem twarzy kwasem.

W poświęconym listowi wpisie na Facebooku poseł nawiązał do sofy, na której nagrywa filmiki ze swoimi felietonami. "Szanowny nadawco listu! W momencie, w którym się do Ciebie zwracam, siedzę na zielonej Sofie Kopca sam. Chciałbym, żebyś się do mnie przysiadł, zmieścimy się. Porozmawiajmy przy kawie, bo przecież nie musimy się we wszystkim zgadzać" – ocenił.

"Nienawiścią nic nie ugramy, szacunek należy się każdemu, niezależnie od poglądów. Dlatego, odezwij się do mnie, jeżeli to przeczytałeś" – wezwał nadawcę poseł.

"Jeśli się nie odezwiesz - przekażę sprawę prokuraturze. Na tej kartce muszą być Twoje odciski palców, bo jest napisana odręcznie. Wtedy spotkania na sofie niestety nie będzie. Nie dasz mi tym szansy do przekonania Cię, że ludzi po prostu nie można obrażać" – napisał Kopiec - Polsat News.