wtorek, 28 lipca 2020

Polska homofobia - Prześladowanie Mariusz, Ojciec Milo Mazurkiewicz o śmierci dziecka



Mariusz jest gejem i mieszka w małej wsi w województwie podkarpackim. Jakiś czas temu o jego orientacji dowiedziała się cała wieś. Od tej pory jego życie stało się potwierdzeniem najkoszmarniejszych stereotypów o życiu w tym regionie Polski.

Zaczęło się od ataków słownych, które stopniowo przechodziły w groźby śmierci a w końcu w ataki fizyczne. Według relacji Mariusza cała wieś traktuje go poniżej godności, problem jest nawet z byciem normalnie obsłużonym w sklepie. Ktoś próbował otruć jego psa. Obecnie sytuacja wygląda tak, że okoliczni mieszkańcy urządzają sobie zgromadzenia pod jego domem - dosłownie kilkanaście osób stoi na ulicy i krzyczy. Taka forma weekendowej rozrywki, brakuje jedynie płonących pochodni.

Mariusz często dzwoni na policję z prośbą o interwencję, ale zazwyczaj nikt nie przyjeżdża. Kiedy poszedł na komisariat osobiście, odmówiono mu spisania zeznań. Dowiedział się za to, że powinien iść z tym do sądu. Mariusz ma taki zamiar, ale trudno uznać to za sprawne rozwiązanie problemu. Mariusz nabawił się silnych stanów depresyjnych i lękowych, ma myśli samobójcze i zaburzenia odżywiania.

Mariusz ma 37 lat. Jest gejem. W 2015 roku przeprowadził się z ojcem z Krynicy do małej wsi w okolicy Radomyśla nad Sanem. Chciał uciec od miasta i żyć blisko natury, wybrał wschód Polski, bo pomyślał, że tu żyje się wolno, spokojnie i że ludzie są życzliwi. Mama ze względu na pracę została w Krynicy, ale regularnie przyjeżdżała na Podkarpacie. Od początku sąsiedzi nie byli do nich przyjaźnie nastawieni, ale niesnaski dotyczyły typowego polskiego konfliktu o miedzę. Wydawało się, że gdy wytyczą i ogrodzą działkę, sąsiedzi dadzą sobie spokój. Konflikt o granice działki wprawdzie ustał, ale wkrótce dla Mariusza zaczął się prawdziwy koszmar - najpierw zmarł jego ojciec, a potem ktoś z lokalnych mieszkańców odkrył na Facebooku, że Mariusz jest gejem. Mieszkańcy postanowili zatruć mu życie.

Mariusz coraz rzadziej wychodzi z domu. Choć sklep we wsi oddalony jest niecałe 100 metrów do ich domu, to Karol najczęściej robi zakupy w miejscowości oddalonej o 20 km. Muszą tam jeździć, bo pani w sklepie nie obsługuje Mariusza albo mówi mu, że nie ma produktów, które chce kupić, podczas gdy widać je na półce gołym okiem (...)

Karol dodaje, że w ostatnim czasie Mariusz bardzo schudł i ze stresu nie może jeść, nie może spać. Boi się nawet jechać do lekarza psychiatry, leki odbiera w jego imieniu mama. - Lekarz mówi, że mocniejszych leków już dać mu nie może i że syn nie może zostawać sam, gdy je przyjmuje, a ja mam pracę, nie mogę tu siedzieć - tłumaczy (...)

Choć ataki na Mariusza rozpoczęły się przed utworzeniem tzw. "stref wolnych od LGBT" w tych rejonach Polski, trudno nie łączyć tych zdarzeń. - Jeśli jest tak, jak mówi Mariusz to z pewnością atmosfera we wsi jest pokłosiem wykreowanej przez polskie państwo atmosfery przyzwolenia na przemoc wobec osób LGBTQ. Starczy tylko wspomnieć sto uchwał anty-LGBT. Prezydenta wrzeszczącego na wiecu jak pogromowy podżegacz, że LGBT to nie ludzie a ideologia. Nagonkę prowadzoną przez TVP, która często jest jedyną telewizja odbieraną na wsi - mówi Kuba Gawron, autor "Atlasu nienawiści", czyli mapy pokazującej kolejne miasta, wsie, gminy i województwa, które przyjmują uchwały anty-LGBT lub wykluczające Samorządowe Karty Praw Rodzin.

Mariusz jest zdecydowany, by wyjechać z Podkarpacia i wrócić do Krynicy lub Poznania, ale sprawa nie jest taka prosta. Dom trzeba najpierw sprzedać, a do tego stany lękowe nie pozwalają mu przenieść się do większego miasta. - Gdy byliśmy w Poznaniu to było niesamowite, ale dla mnie to jednak ogromny stres - boję się ludzi, boję się dużych miast. Gdy Karol wyszedł z domu do sklepu, to zamykałem się na wszystkie zamki. Biorę silne leki uspokajające, cierpię na bezsenność i chcę być blisko natury - podkreśla. Sam trochę nie dowierza, że dwóch mieszkających ze sobą mężczyzn może aż tak elektryzować okolicę i prowadzić do takiej nienawiści. - Tym bardziej, że Karol i ja mamy tak samo na nazwisko. Może jesteśmy po prostu kuzynami? Co im do tego - zastanawia się Mariusz. - Ludziom, czy są razem czy nie, należy się szacunek. A ci niczego nie szanują, są przesiąknięci homofobią, nie widzę możliwości, by to mogło się tu zmienić - dodaje Karol. - Chciałbym tylko móc spokojnie wyjść na ulice, nic więcej - kończy Mariusz (...) - NOIZZ.

(...) Masz teraz jakieś zwierzęta?
Tak, następnego kota. Ale nie wypuszczam go nigdzie. Chodzę z nim na smyczy po ogrodzie bo się boję, że też mi go zabiją. Mam też psa. Też go cały czas pilnuję. Nie pokażę ci ich zdjęć. Na zewnątrz wychodzi z nim tylko Karol. Ja się boję.

Kim jest Karol? To twój partner?
Nie, przyjaciel. Poznaliśmy się przez internet. Mieszkał niedaleko, gdy usłyszał, że mam kłopoty, powiedział, że może ze mną zamieszkać dla bezpieczeństwa. I tak już mieszkamy od ponad 2 lat.

Bardzo mi pomaga. Wychodzi na zewnątrz, bo ja często nie jestem w stanie. Ale gdy przyjechał, sąsiedzi zaczęli nas wyzywać od pedałów. Kiedyś nam to napisali jakąś oleistą mazią przed domem. "Zajebiemy was pedały". Tak napisali. I strzałka pokazująca na nasz dom (...)

W domu jest bezpiecznie?
Nie. Sąsiedzi wrzucają mi przez ogrodzenie trutki, żeby mi psa zabić. W czwartek zauważyłem, że Pysia zaczyna coś jeść z ziemi i okazało się, że to trutka. Ale odebrałem jej szybko, więc weterynarz kazał tylko węgiel podawać.

Nie miałeś myśli o tym, by wyjechać? Sprzedać dom, zostawić to wszystko za sobą?
Bardzo chcę, ale musi minąć 5 lat od tego jak kupiłem dom, inaczej będę musiał zapłacić podatek. A mnie na to nie stać. Więc jestem uziemiony do września. Mam nadzieję, że znajdzie się kupiec. Chcę iść w świat. Chcę zamieszkać w dużym mieście na zachodzie Polski. Gdzie będę mógł normalnie żyć. I moje zwierzęta też (...) - Na Temat.pl.


Milo w zeszłym roku skoczyła z Mostu Łazienkowskiego do Wisły. Dlaczego? Bo jako osoba neutralna płciowo nie była akceptowana przez społeczeństwo.

Na łamach "Dużego Formatu" ukazała się poruszająca rozmowa z ojcem Zenonem Mazurkiewiczem-Dubieńskim, ojcem transpłciowej Milo. Początki nie były dla niego łatwe. "Dziwiła mnie jego miękkość ruchów, farbowanie włosów... Nie chciałem pytać, czy jest, przykładowo, gejem. Odpowiedział, że jest a. Nie zrozumiałem go" - powiedział w rozmowie z Łukaszem Opłatkiem.

Uważa również, że Polska to nie jest dobry kraj dla osób LGBT. Ma żal do poradni psychologicznej w Warszawie, z której korzystało jego dziecko. "Po wyjściu z niej zawsze miało doła. Tego dnia też miało tam wizytę" - wyznał.

Ojciec pochował Milo w rodzinnym grobie w Złotowie. "Nie chciałem księdza, bo hierarchowie Kościoła z ambony wieszali psy na środowisku LGBT. Zresztą nie sądzę, żeby ksiądz pochował samobójcę. Przed pogrzebem zdjąłem krzyż z urny" - czytamy wp.pl.


Tak, jestem od marca na stypendium w Berlinie i tak, nieprzypadkowo ostatnio aplikowałem na stypendia długotrwałe, i tak, również w związku z sytuacją polityczną ostatnimi czasy coraz poważniej rozważamy z Piotrem pozostanie poza Polską. Nie jest to dla nas decyzja ani łatwa, ani przyjemna, bo uważamy Polskę za swoją ojczyznę, a Warszawę za swoje miasto. Ale przede wszystkim nie jest to decyzja podjęta - szanse na pozostanie lub powrót szacujemy na 80 do 20.

Tak, powiedziałem to w wywiadzie Wojciechowi Karpieszukowi z „GW” – natomiast nie, nie wiem, czemu dziennikarka (czy raczej opracowywaczka cudzych tekstów) Kamila Meller wyciąg z tekstu Karpieszuka opatrzyła tytułem „Jacek Dehnel z mężem buduje życie poza Polską. Nie widzą szans na powrót” oraz dodała „nie zamierzają wracać do kraju” a także, że „pomieszkiwałem poza krajem w ramach wymiany akademickiej”. Ale mniejsza już o umiejętności pani Meller (czy w ogóle o koncepcję takich „tekstów dziennikarskich”).

Parę godzin spędziłem dziś na czytaniu komentarzy, wybieraniu ich, układaniu w mapę umysłową „zdrowego jądra aktywu narodowego”. Możecie spytać, czy to nie złośliwy wybór – otóż: nie. Komentarzy o przeciwnym zwrocie było bardzo niewiele (widać to zresztą bo lajkażu), a ten wybór ponad dwustu wypowiedzi stanowi niemal dwie trzecie całości.

A zatem. Po pierwsze: nie wracajcie, nikomu nie jesteście tu potrzebni, nikt po was nie płacze, bez was będzie zdrowiej i spokojniej i lepiej dla dzieci. A także ładniej. Bardzo dobrze, no chyba się popłaczę, he he. Po drugie: można żyć, ale trzeba być normalnym i znać swoje miejsce w szyku, za komuny było dobrze, bo zwalczano. Po trzecie: który to żona, który ma okres, odbyt, odbyt oraz fantazje o konkretnych technikach seksualnych. Po czwarte: to folksdojcze, a w niemieckim kalifacie muzułmanie zaraz ich wykończą, zresztą jadą tam żeby się ruchać. Po piąte: sami są sobie winni, kiedyś nie było homofobii, a teraz są parady i to one są źródłem nienawiści, zwłaszcza do wierzących i naszej tradycji, więc ta nienawiść do nich wraca. Po szóste: nie ma żadnej nienawiści. „Niby w którym komentarzu widzisz nienawiść”? Nie wiem, może od pierwszego „I tak trzymać, rowery na Madagaskar” podpisanego nickiem ADOLFEK?

Mam twardą skórę ale po paru godzinach wczytywania się, robienia skanów, segregowania ich, łączenia w małe całostki – czuję wszystko to w ramionach. To niby Wirtualna Polska, ale to też Polska realna. Moi współobywatele, z którymi mieszkam w jednym kraju, w jednym mieście, a może nawet na jednej ulicy. Jak by to powiedzieć... sąsiedzi?


1 komentarz:

  1. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń