Fot: news.com.au |
Mówi o swych robotniczych korzenia i irlandzkich, rodzice jego są inspiracją w życiu.
Związku jest z Nowozelandzkiem, wyznał rodzinie że jest gejem dopiero zeszłym roku podczas swojej choroby cierpi na raka prostaty.
Wprost: Maverick Couch, otwarcie przyznający się do swojej homoseksualnej orientacji 16-letni Amerykanin, wywołał burzę w Stanach Zjednoczonych po tym, jak zjawił się w swojej szkole w Waynesville w stanie Ohio w koszulce z napisem: "Jezus nie był homofobem".
Koszulka Coucha nie spodobała się kierownictwu szkoły - dyrekcja zakazała chłopakowi noszenia koszulki twierdząc, że jest ona nieprzyzwoita i ma charakter seksualny. W odpowiedzi nastolatek skierował sprawę do sądu, żądając od szkoły poszanowania wolności słowa. Po odbyciu telekonferencji z udziałem sędziego, dyrekcja zgodziła się na to, by Couch mógł założyć kontrowersyjną koszulkę - ale tylko na jeden dzień.
Waynesville jest małą amerykańską wioską w północno-wschodnich Stanach Zjednoczonych. Mieszka tu nieco ponad 2,5 tys. Amerykanów, w przeważającej mierze (98 proc.) białych, którzy mogą co niedzielę uczęszczać do jednego z 13 chrześcijańskich kościołów (na jedną parafię przypada ok. 190 mieszkańców). Innymi słowy - typowy obrazek z amerykańskiej prowincji, która diametralnie różni się od krajobrazu miejskiego znanego z hollywoodzkich filmów o poszanowaniu odmienności. Do tej typowej amerykańskiej prowincji zupełnie nie pasuje symbolizująca chrześcijaństwo ryba w kolorach tęczy widniejąca na koszulce nieukrywającego swojego homoseksualizmu nastoletniego członka małej, konserwatywnej społeczności.
W środowisku, w którym każdy zna każdego, spektakularny coming-out szesnastoletniego Mavericka Coucha musiał znaleźć się na ustach wszystkich mieszkańców. Jeszcze większe wrażenie musiała zrobić na wszystkich wymierzona w szkołę kampania w obronie konstytucyjnego prawa do swobody wypowiedzi z Jezusem Chrystusem w tle. Dyrektor szkoły w Waynesville zagroził Couchowi, że zawiesi go w prawach ucznia, jeśli nastolatek będzie chodził po szkolnych korytarzach w kontrowersyjnej koszulce. Pedagog powtórzył swoje żądanie nawet po tym, jak Couch przypomniał mu o pierwszej poprawce do amerykańskiej konstytucji gwarantującej m.in. wolność wyznania i słowa. Ostatecznie adwokatom Coucha udało się dojść do kompromisu z dyrekcją szkoły - do rozprawy zatem nie doszło. Gdyby jednak stało się inaczej, szkoła z pewnością zostałaby (a przynajmniej powinna zostać) ukarana za dyskryminowanie poglądów i orientacji swojego ucznia.
Couchowi musiało wystarczyć jednodniowe pozwolenie na chodzenie w koszulce z tęczową rybą i informacją o tym, że Jezus nie prześladował homoseksualistów. Potem manifestowanie tego, że chrześcijaństwo nie musi oznaczać homofobii znów zostanie zakazane. Chrześcijaństwo, we wciąż żywym na amerykańskiej (i nie tylko) prowincji prymitywnym, do bólu konserwatywnym wydaniu zatriumfowało.
Na amerykańskich forach internetowych wrze. Zajadłej dyskusji między zwolennikami i przeciwnikami działań Mavericka Coucha można było się spodziewać. O wiele ciekawsza jest jednak dyskusja w gronie konserwatywnych chrześcijan, analizujących samą treść hasła, które umieścił na swojej koszulce szesnastolatek. Pytanie o to czy Jezus był czy nie był homofobem pojawia się na dziesiątkach stron w kontekście wydarzeń z Waynesville. Bardziej doświadczeni w lekturze Starego i Nowego Testamentu internauci edukują nowicjuszy, tłumacząc, że Bóg nie darzy homoseksualistów sympatią i przywołując obraz zniszczonych Sodomy i Gomorry oraz cytaty z księgi kapłańskiej (18:22: "Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!").
Jak na dłoni widać tu problem, który poruszył niedawno w jednym z amerykańskich tygodników Andrew Sullivan w artykule zatytułowanym "Zapomnijcie o Kościele, podążajcie za Chrystusem". Publicysta pisze w nim o kryzysie współczesnego chrześcijaństwa, którego nauki wypaczyła radykalna instytucjonalizacja, polityka i nieudolny, często skompromitowany kler. Sullivan apeluje więc do chrześcijan, by odstawili na bok wygłaszanie formuł w świątyniach i rytualne wyznawanie wiary, a zamiast tego zaczęli do owej wiary rzeczywiście się stosować, myśleć o niej i rozumieć ją. Napis na koszulce "Jezus nie był homofobem" nie miałby prawa wywołać kontrowersji w środowisku chrześcijan o jakich pisze Sullivan. Jeśli chrześcijanin pokroju wspomnianych internautów zszokowanych hasłem Coucha musi gorączkowo szukać w Biblii cytatów, by udowodnić sobie, że Jezus - który notabene ani razu w Nowym Testamencie nie ustosunkowuje się bezpośrednio do homoseksualizmu - jednak gejów nie akceptuje, to czy jest to prawdziwy chrześcijanin? Nie jestem teologiem, ale na litość boską, czy Jezus Chrystus rekrutował w Judei teologów, czy też gromadził jako swoich uczniów prostych ludzi i przedstawiał im równie proste, zrozumiałe idee, niewymagające do ich zrozumienia dekad spędzonych w seminariach teologicznych? Miłość do bliźniego (każdego bliźniego - czyż Jezus nie ocalił cudzołożnicy?) nie jest chyba aż tak skomplikowanym konceptem?
Niestety homofobia, jak widać, potrafi być silniejsza od próby zrozumienia własnego wyznania. Ciekawe czy chrześcijanie oburzeni koszulką Coucha zastanawiają się co powiedzą, gdy staną przed obliczem Jezusa, a ten spyta ich, dlaczego zrobili z niego homofoba?
Americans for Marriage Equality: Megan Mullally i Nick Offerman wspierają małżeństwa tej samej płci:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz