sobota, 14 kwietnia 2012

Słowo Boże na dziś. Buttiglione w obronie kard. Schoenborna i jego nominacji geja

Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Oni jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć.  Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli na wieś. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli.  W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego.  I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu».
Mk 16, 9-15 

Areapag.21.pl: Rocco Buttiglione, znany włoski polityk i publicysta, opublikował w „Il Foglio” tekst, w którym broni decyzji wiedeńskiego kard. Schoenborna o nominacji homoseksualisty do rady parafialnej. Na ten temat toczyła się dyskusja na Areopag21, dlatego streszczamy tekst Buttiglione. Stwierdza on w konkluzji, że Schoenborn nie wskazał na Floriana Stangla jako na przykład moralny do naśladowania, ale uznał za członka wspólnoty kościelnej, który może w niej wypełnić pewną posługę.


„Bronię decyzji kardynała i twierdzę - pisze Buttiglione - że wydaje mi się ona inteligentnym odczytaniem pastoralnym stanowiska Kościoła wobec homoseksualistów i homoseksualizmu. Żeby je zrozumieć, musimy wyjść od tradycyjnego rozróżnienia między błędem a błądzącym. Obowiązuje ono zawsze w stosunku do każdego grzesznika, dla homoseksualistów tak samo jak dla każdego z nas. Według nauczania katolickiego homoseksualizm jest poważnym obiektywnym nieładem moralnym. Nie wydaje mi się, by kard. Schonborn negował tę prawdę” - napisał. Dalej pyta czy można być chrześcijaninem i homoseksualistą zarazem? Nie chodzi przy tym o kogoś, kto ma skłonności homoseksualne jednak żyje w czystości. Chodzi o tego, kto praktykuje homoseksualne życie seksualne. „Czy ktoś taki może jednocześnie żywić wiarę, odczuwać obecność Chrystusa, być chrześcijaninem?”

Buttiglione odpowiada: tak. „Grzech nie powoduje utraty wiary, choć może podkopać wytrwałość w tym Bożym darze. Każdy przeżywa swoją wiarę, nieraz cierpiąc, poprzez swój grzech. Kościół jest "świętym ludem Bożym" (Lumen Gentium) ale "obejmuje grzeszników", jest "święty ale zarazem zawsze potrzebuje oczyszczenia, nieustannie oddaje się pokucie i odnowie" (LG).”


Buttiglione stwierdza, że gdyby kardynał orzekł, iż „ homoseksualizm nie jest poważnym nieładem moralnym, popełniłby błąd. Ale niczego takiego nie powiedział. Mówi nam po prostu, że homoseksualista jest grzesznym wiernym, kimś, kto walczy o swoją wiarę i trzeba go w tej walce wspomagać dyskretnym, przyjaznym dialogiem. Nie możne przystępować do sakramentów, ale trzeba zaprosić go do udziału w nabożeństwach i w życiu parafii”
 Kar. Schoenborn, przypomina publicysta, powiedział: "Dobry pasterz ma na względzie dwie sprawy: przekonanie, że projekt Boży jest dobry dla człowieka i czyni go szczęśliwym, a z drugiej strony cierpliwą i miłosierną drogę, po której Jezus prowadzi nas ze swoją przyjaźnią. Jest tylko jedna droga, którą pojęli już uczniowie Jezusa: nauczyć się lepiej znać Jezusa, wzrastać w jego przyjaźni".


Buttiglione podkreśla, że Kościół nie jest wspólnotą doskonałych. „Homoseksualista będzie obecny we wspólnocie jako grzesznik. Ale nie jak ktoś wyizolowany. Któż bowiem we wspólnocie chrześcijańskiej może twierdzić o sobie, że nie jest grzesznikiem?” I dalej: „To, co piszemy o homoseksualistach, odnosi się tym bardziej do rozwiedzionych żyjących w nowych związkach albo ludzi żyjących bez ślubu. Nie jest łatwo przeżyć życie w pełni zgodne z Ewangeliami, nikt zatem nie może być wykluczony z życia wspólnoty chrześcijańskiej z powodu moralnej słabości.”


Autor wskazuje na ważną kwestię: „Nie zapominajmy, że istnieją grzechy nie tylko seksualne. Niejeden walczy z nadmiernym pragnieniem władzy albo posiadania majątku, inny zaś z tchórzostwem i gnuśnością. Niektóre z tych skaz moralnych są lepiej widoczne w wymiarze społecznym, inne mniej. Gdyby wszyscy grzesznicy mieli być wykluczeni z udziału w życiu kościołów, świeciłyby one pustką.
Więcej nawet: kościołom grozi pustka może z tego właśnie powodu, że upowszechnia się idea, iż nie są to miejsca dobre dla grzeszników. A to dlatego, że grzech zostaje uznany, w prawniczej optyce, jako naruszenie przepisu - podczas gdy rzeczywistość grzechu można rozświetlić tylko światłem Objawienia”.


Buttiglione podkreśla, że z Kościoła wykluczeni są nie grzesznicy, ale heretycy. Heretyk zaś to ktoś, kto z własnej słabości czyni miarę wszechrzeczy a więc nie uznaje siebie za grzesznika. „To ktoś, kto twierdzi, że norma moralna jest błędna a nie ktoś, kto uznaje swoją niezdolność do jej pełnego przestrzegania a jednocześnie zawierza się Bożemu miłosierdziu.”


Wbrew temu, co można już przeczyatć na niektórych forach, Buttiglione nie przeprosił się z homoseksualizmem. Napsiał przecież, że kar. Schoenborn „nie wskazał na Floriana jako na przykład moralny do naśladowania, ale po prostu uznał go jako członka wspólnoty kościelnej, który może w jej łonie wypełnić pewną posługę”.


Buttiglione podsumowuje: „Potrzebujemy wszyscy Kościoła, który byłby nieprzejednany w mówieniu co jest dobre, a co złe ale miłosierny w towarzyszeniu każdemu w jego losie z nieskończoną cierpliwością. Bo tylko Bóg jest sędzią a o nim wiemy z pewnością to, że woli wybaczać niż potępiać.
Tylko jednego grzechu nie można wybaczyć a jest nim pycha, to znaczy odmowa uznania siebie za grzesznika.
 Nieprzejednanie doktrynalne w kwestii homoseksualizmu nie powinno iść w parze z postawą zamknięcia na człowieka i wrogości wobec homoseksualistów. To jest moim zdaniem lekcja, która dociera do nas w tych dniach z Wiednia”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz