Marsz pod hasłem "Równe prawa to nie przywileje" organizuje Stowarzyszenie Dni Równości i Tolerancji.
W sobotę o godz. 14 demonstranci ruszą spod Teatru Wielkiego, potem al. Niepodległości i Świętym Marcinem przejdą na Stary Rynek, a stamtąd na plac Wolności. Organizatorzy poinformowali miasto, że w marszu weźmie udział do 400 osób. Mają demonstrować przeciwko dyskryminacji z powodu płci, wyznania i pochodzenia, a zwłaszcza - z powodu orientacji seksualnej.
Ubiegłoroczny marsz był najspokojniejszym w pięcioletniej historii - po raz pierwszy policja nikogo nie zatrzymała. W tym roku zgromadzenie zgłosili jednak przeciwnicy marszu - zbierają się o godz. 13.30 przy fontannie naprzeciwko Teatru Wielkiego. Ich pikieta ma trwać pół godziny. Uczestniczyć w niej mają między innymi szalikowcy Lecha, którzy skrzykują się na forum stowarzyszenia Wiara Lecha. Poznańska policja poprosiła przedstawicieli Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Rzecznika Praw Obywatelskiej o przyglądanie się jej działaniom.
Marsz odbywa się w przeddzień wyborów samorządowych. Zapytaliśmy kandydatów na prezydenta Poznania, czy wybierają się na sobotni Marsz Równości.
Prezydent Ryszard Grobelny tradycyjnie nie ma tego w planach. Sam zresztą zakazał marszu w 2005 r., a sąd na jego decyzji nie zostawił wtedy suchej nitki.
Jacek Bachalski (SLD) wybiera się na marsz. - Trzeba wspierać takie zjawiska, które dają szansę, by poczuć się równym w Polsce - mówi. - W interesie Poznania jest to, by nie tracić żadnej energii, również energii tych, którzy czują się dyskryminowani w naszym społeczeństwie. Marsz to także dobra lekcja tolerancji dla poznaniaków.
Jacek Jaśkowiak (My-Poznaniacy) nie wie jeszcze, czy pójdzie. - Nie wiem, czy pozwolą mi na to zobowiązania związane z pogrzebem mojej koleżanki - mówi. Zapewnia jednak, że chciałby uczestniczyć w marszu. - Dlaczego? Bo zależy mi na otwartym, wielokulturowym Poznaniu - tłumaczy. - Na mieście tolerancyjnym dla mniejszości seksualnych, religijnych, narodowych czy dla niepełnosprawnych. Widzę to wszystko w Berlinie, a w Poznaniu mi tego brakuje. W moich zamierzeniach utwierdziłem się, gdy usłyszałem o planowanej kontrmanifestacji, która chce zablokować marsz. Nikomu nie można zabraniać manifestowania swoich poglądów.
Grzegorz Ganowicz (PO): - Nie planuję udziału w marszu. Walka z dyskryminacją powinna polegać na wielu codziennych działaniach, a nie na udziale w manifestacjach.
Na marsz nie wybiera się również Tadeusz Dziuba (PiS). - Jestem przeciwnikiem publicznego demonstrowania osobistych preferencji seksualnych - mówi. - W moim przekonaniu narusza to zasady przyzwoitego zachowania.
Marsz odbywa się w przeddzień wyborów samorządowych. Zapytaliśmy kandydatów na prezydenta Poznania, czy wybierają się na sobotni Marsz Równości.
Prezydent Ryszard Grobelny tradycyjnie nie ma tego w planach. Sam zresztą zakazał marszu w 2005 r., a sąd na jego decyzji nie zostawił wtedy suchej nitki.
Jacek Bachalski (SLD) wybiera się na marsz. - Trzeba wspierać takie zjawiska, które dają szansę, by poczuć się równym w Polsce - mówi. - W interesie Poznania jest to, by nie tracić żadnej energii, również energii tych, którzy czują się dyskryminowani w naszym społeczeństwie. Marsz to także dobra lekcja tolerancji dla poznaniaków.
Jacek Jaśkowiak (My-Poznaniacy) nie wie jeszcze, czy pójdzie. - Nie wiem, czy pozwolą mi na to zobowiązania związane z pogrzebem mojej koleżanki - mówi. Zapewnia jednak, że chciałby uczestniczyć w marszu. - Dlaczego? Bo zależy mi na otwartym, wielokulturowym Poznaniu - tłumaczy. - Na mieście tolerancyjnym dla mniejszości seksualnych, religijnych, narodowych czy dla niepełnosprawnych. Widzę to wszystko w Berlinie, a w Poznaniu mi tego brakuje. W moich zamierzeniach utwierdziłem się, gdy usłyszałem o planowanej kontrmanifestacji, która chce zablokować marsz. Nikomu nie można zabraniać manifestowania swoich poglądów.
Grzegorz Ganowicz (PO): - Nie planuję udziału w marszu. Walka z dyskryminacją powinna polegać na wielu codziennych działaniach, a nie na udziale w manifestacjach.
Na marsz nie wybiera się również Tadeusz Dziuba (PiS). - Jestem przeciwnikiem publicznego demonstrowania osobistych preferencji seksualnych - mówi. - W moim przekonaniu narusza to zasady przyzwoitego zachowania.
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
Wiadomo, że 22-letni oskarżony i ofiara poznali się na internetowym portalu dla gejów. Spotykali się. Jednak co dokładnie zaszło między nimi feralnej nocy, nie wiadomo.
Gej poznał kochanka przez internet. Prawdopodobnie zamordował starszego partnera
Po prawie rocznym śledztwie do Sądu Okręgowego w Białymstoku trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko 22-letniemu Wojciechowi P. Prokuratura oskarża go o zabójstwo 40-letniego Tomasza Z. Zdaniem śledczych, mężczyzna został uduszony sznurkiem we własnym mieszkaniu.
Do tragedii doszło z 28 na 29 listopada ubiegłego roku w jednym z domów przy ulicy Hetmańskiej w Białymstoku. Śledczy ustalili, że w mieszkaniu tej nocy byli tylko oskarżony i gospodarz. Mężczyźni poznali się wcześniej na internetowym portalu dla gejów. Spotykali się. Jednak co dokładnie zaszło między nimi feralnej nocy, nie wiadomo. Ze względu na charakter sprawy, prokuratura nie zdradza żadnych szczegółów tej zbrodni.
Wiadomo tylko, że ciało mężczyzny znalazła następnego dnia jego matka, która przyszła go odwiedzić. Z mieszkania zamordowanego zniknęły także wartościowe rzeczy, np. laptop, pieniądze, aparat fotograficzny, zegarki, portfel z dokumentami i kartą do bankomatu. Według prokuratury, po zabójstwie zabrał je Wojciech P.
W czasie śledztwa oskarżony zmieniał swoje wyjaśnienia. Twierdził m.in, że w mieszkaniu był jeszcze jeden mężczyzna o imieniu Dawid. I że to on zabił gospodarza. Ostatecznie Wojciech P. przyznał się, ale zarzekał się, że nie miał zamiaru pozbawić Tomasza Z. życia.
W czasie śledztwa oskarżony 22-latek był poddany obserwacji psychiatrycznej. Biegli lekarze orzekli, że w chwili zabójstwa był poczytalny. Grozi mu dożywocie.
Po prawie rocznym śledztwie do Sądu Okręgowego w Białymstoku trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko 22-letniemu Wojciechowi P. Prokuratura oskarża go o zabójstwo 40-letniego Tomasza Z. Zdaniem śledczych, mężczyzna został uduszony sznurkiem we własnym mieszkaniu.
Do tragedii doszło z 28 na 29 listopada ubiegłego roku w jednym z domów przy ulicy Hetmańskiej w Białymstoku. Śledczy ustalili, że w mieszkaniu tej nocy byli tylko oskarżony i gospodarz. Mężczyźni poznali się wcześniej na internetowym portalu dla gejów. Spotykali się. Jednak co dokładnie zaszło między nimi feralnej nocy, nie wiadomo. Ze względu na charakter sprawy, prokuratura nie zdradza żadnych szczegółów tej zbrodni.
Wiadomo tylko, że ciało mężczyzny znalazła następnego dnia jego matka, która przyszła go odwiedzić. Z mieszkania zamordowanego zniknęły także wartościowe rzeczy, np. laptop, pieniądze, aparat fotograficzny, zegarki, portfel z dokumentami i kartą do bankomatu. Według prokuratury, po zabójstwie zabrał je Wojciech P.
W czasie śledztwa oskarżony zmieniał swoje wyjaśnienia. Twierdził m.in, że w mieszkaniu był jeszcze jeden mężczyzna o imieniu Dawid. I że to on zabił gospodarza. Ostatecznie Wojciech P. przyznał się, ale zarzekał się, że nie miał zamiaru pozbawić Tomasza Z. życia.
W czasie śledztwa oskarżony 22-latek był poddany obserwacji psychiatrycznej. Biegli lekarze orzekli, że w chwili zabójstwa był poczytalny. Grozi mu dożywocie.
Kurier Poranny
Członkowie obsady i personelu serialu "Bracia i siostry" w kampanii Trevor Project,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz