niedziela, 15 sierpnia 2021

Marsz Równości w Krakowie



Ulicami Krakowa w sobotę przeszedł Marsz Równości. Tegoroczna parada odbywała się pod hasłem "Zaczerpnąć tchu". Po raz pierwszy w historii marsz został objęty patronatem prezydenta stolicy Małopolski, Jacka Majchrowskiego.


Marsz Równości w którym - według policji - uczestniczyło 5,5 tysiąca osób, według organizatorów Queerowy Maj było 150 tyś. przebiegł marsz w spokojnej atmosferze, mimo że w tym samym czasie swoją manifestację zorganizowały środowiska narodowe.


Zanim Marsz Równości wyruszył, policja oddzieliła młodych ludzi z tęczowymi flagami od kontrdemonstracji narodowców. Ci już w piątek zapowiadali, że będą utrudniać przebieg Marszu Równości. Jednak w sobotę nie zdołali go zakłócić, bo uczestnikom Marszu Równości towarzyszyły liczne oddziały policji. Jak donosiła Gazeta Wyborcza, funkcjonariusze oddzielili młodych ludzi z tęczowymi flagami od kontrdemonstracji narodowców.


Tegoroczne wydarzenie, które odbyło się pod patronatem prezydenta Krakowa, zgromadziło kilkutysięczny tłum, głównie młodych ludzi. Uczestniczyły w nim też osoby starsze i turyści. Ulicami miasta przeszli oni z hasłami na transparentach - m.in.: "love is love", "tęcza nie obraża" i "stop inkwizycji".


"Nasza społeczność nigdy nie jest priorytetem. Jesteśmy lubiane i lubiani, kiedy jesteśmy cicho, tak że nie słychać nawet naszego oddechu. Po raz kolejny przemaszerujemy tańczącym krokiem przez ulice Krakowa, kolejny raz przypominając, że (...) żądamy uznania naszej tożsamości i ekspresji, a nie wyzywania i wyższości" - zadeklarowali jej przedstawiciele.    

Marsz Równości organizowany jest w Krakowie od 2004 roku. Przed wybuchem pandemii w 2019 roku wzięło w nim udział ponad 10 tys. osób. W ubiegłym roku - mimo obostrzeń - impreza też cieszyła się dużym zainteresowaniem.


Podczas sobotniego marszu równości w Krakowie politycy i aktywiści odnieśli się do szeroko komentowanej w ostatnim czasie deklaracji "anty-LGBT". Obie grupy wspólnie podczas briefingu prasowego zaapelowały do sejmiku wojewódzkiego o uchylenie deklaracji, powołując się nie tylko na etykę, ale także możliwe konsekwencje finansowe, które grożą regionowi.

Zdaniem aktywistki Aleksandry Owcy (Razem Kraków) największe straty, jakie może przynieść brak zmiany stanowiska władz regionu, to wcale nie konsekwencje finansowe w postaci możliwej utraty 2,5 mld euro.


- O najważniejszych konsekwencjach od lat ostrzegają działacze i aktywistki. Te konsekwencje to wykluczenie społeczne, wzrost przyzwolenia na dyskryminację i przemoc wobec osób LGBT plus, nieusuwalny i nieodwracalny, negatywny wpływ na życie obywateli Małopolski - podkreśliła Owca.

Ponadto Owca wskazała, że na sobotni marsz równości, wbrew obiegowej opinii, nie wyjdą wszyscy, którzy chcą walczyć o swoje prawa, tylko osoby, które "mogą głośno mówić o swojej orientacji czy identyfikacji płciowej; ci, którzy nie zostaną wyrzuceni z domu za to, że przyznają się do własnej tożsamości, nie stracą przez to pracy, rodziny czy przyjaciół".

Z kolei posłanka Lewicy Daria Gosek-Popiołek przypomniała, że równość to też troska o bezpieczeństwo rodzin - wszystkich w takim samym stopniu. Mimo że polskie państwo, w jej ocenie, nie dostrzega tych, w których dzieci wychowują rodzice tej samej płci.


W ocenie posła Lewicy Macieja Gduli, sytuacja osób LGBT to "papierek lakmusowy wolności w Polsce". Jak wskazał, póki w naszym kraju nie będzie prawnej możliwości zawierania małżeństw między osobami tej samej płci, "Polska nie będzie krajem w pełni wolnym".

- Prawica chce mieć monopol na definiowanie tego, czym jest rodzina, czym są akceptowalne relacje międzyludzkie, wreszcie - kim jest normalny człowiek - ocenił polityk. - Lewica zdecydowanie zawsze będzie stała po stronie osób LGBT i ich sposobu życia. One nie mogą żyć w strachu i ukryciu, muszą mieć wsparcie państwa - zapewnił dalej poseł.



Wcześniej odbył się bieg równości - Bieg zorganizowali Homokomando z parkrun Kraków - także biegacze mogli wziąć udział w Biegu i parkrunie jednocześnie, lub tylko w jednej wybranej imprezie.